Witajcie moi Drodzy!
Jakże pozorne szczęście dają nam przyziemne rzeczy. Ile człowiek musi brnąć przez bagna codziennego życia, żeby dotarło do niego co tak naprawdę jest ważne? Ile niepowodzeń musi go spotkać, żeby dostrzec, że samotna droga przez życie jest ciężka. Łatwo zgubić się w tym bezkresie bez dobrego przewodnika. Bez Boga. Żyjemy w pędzie codzienności i zapominamy, że On jest, czeka na nas.
Mam 23 lata i dopiero teraz widzę jak puste było moje życie. A wszystko przez niedawne wydarzenia, którymi nie będę Was zanudzać. Po prostu nie ułożyło się chociaż powinno bo wszystko szło jak trzeba. Nagle, nie wiadomo skąd pojawiła się myśl "może to jakiś znak? może ktoś chce mi coś przez to powiedzieć?". Czułam się zagubiona jak nigdy dotąd. Tego dnia mimo wietrznej i deszczowej pogody poszłam do kościoła, co zdziwiło mojego ojca bo "przecież ty nie chodzisz do kościoła". Na drugi dzień przeglądałam fora katolickie, chciałam poczytać opinie ludzi, ich wyznania, rozważania i natrafiłam na hasło Nowenna Pompejańska- nowenna nie do odparcia. Zaciekawiło mnie to więc zaczęłam o tym czytać i pomyślałam, że może spróbuje. Intencję mam, ale czy mam wystarczająco dużo wiary? Czy ktoś kto przez tyle lat był daleko od Kościoła jest w stanie przez 54 dni odmawiać trzy- cztery razy różaniec? Próbuje. Dziś dopiero czwarty dzień a już pojawiły się myśli po co, to i tak nic nie da.. mimo to nie poddam się. Ale wiem, że po tej modlitwie jest mi lżej, łatwiej. Dlatego każdego dnia będę walczyć ze sobą i wierzę, że Maryja mnie wesprze.