Loading...

Modlitwa o związek z konkretną osobą. | Forum Nowenny Pompejańskiej

Anna
Anna Maj 20 '14, 21:55
Kiedyś na forum przeczytałam informację, że warto rozpocząć NP w intencji znalezienia miłości 23 grudnia, żeby skończyć ją akurat w dzień zakochanych (14 lutego). Mimo, że nie celebruję Walentynek, postanowiłam akurat wtedy rozpocząć nowennę. Byłam wtedy w trakcie odmawiania innej nowenny "o dobrego męża", ale postanowiłam kolejną nowennę odmówić w intencji konkretnego chłopaka. Wiele osób przestrzegało mnie przez takim formułowaniem intencji, ale ja byłam uparta... Sformułowałam intencję "Maryjo, proszę, zasiej w sercu X. ziarno, aby odwzajemnił moje uczucie, a jeżeli wolą Bożą jest żebyśmy byli razem, to proszę daj mi znać, że to on".


Poznałam go w pewnej wspólnocie parafialnej. Spotykałam go 2-3 razy w tygodniu na naszych spotkaniach i mszach. Szukałam na siłę znaków, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Kiedy zaczęłam odmawiać tę nowennę, żyłam w przekonaniu że ten chłopak jest stworzony dla mnie. Jest wierzący, przystojny, wykształcony, ma pasje, którym się poświęca itd. - same pozytywy. Podczas nowenny miałam swoje wzloty i upadki. Bywały dni, kiedy X. dawał mi sygnały, że mu się podobam i fruwałam 5 metrów nad ziemią mając nadzieję, że będziemy razem. Zdarzały się też chwile, kiedy czułam kompletny brak zainteresowania z jego strony. Powiedział nawet, że nie chce wchodzić w żaden związek, bo nie rozeznał swojej drogi życiowej. Później dowiedziałam się, że podoba mu się inna dziewczyna - też z naszej Wspólnoty. Pomyślałam, że jeśli będą razem, to przestanę przychodzić na nasze spotkania i msze święte, bo to będzie dla mnie zbyt bolesny widok... Jednak w trakcie odmawiania nowenny coś w moim sercu się zmieniło - uświadomiłam sobie, że on nie jest mężczyzną, z którym chciałabym się związać. Przestałam go idealizować, zdałam sobie sprawę, że gdybyśmy się związali, to na dłuższą metę bardzo bym się męczyła (z różnych powodów). Uświadomiłam sobie też, że mimo, że lubię z nim rozmawiać, to nie czuję się komfortowo w jego towarzystwie. Nie chodziło o onieśmielenie towarzyszące zauroczeniu, lecz o jakąś dziwna barierę między nami. W dniu zakończenia nowenny, czyli 14 lutego, spotkaliśmy się i miałam już 100% pewności, że to nie on jest "tym jedynym".  Teraz - 3 miesiące po zakończeniu nowenny - on jest w związku z dziewczyną, o której wspomniałam i muszę szczerze wyznać, że cieszę się ich szczęściem! Nie czuję zazdrości na ich widok, a jedynie radość :).


Jak widać, Maryja wysłuchała mojej prośby na swój sposób :) Modliłam się w intencji mojej relacji z nim i Maryja pozwoliła mi ją prawidłowo rozeznać. Dała mi spokój serca!


Tak więc, uważam że jeśli mamy potrzebę serca o modlitwę w intencji konkretnej osoby, to prośmy o to Maryję! Może nie wysłucha nas tak, jakbyśmy chcieli, ale na pewno nie pozwoli nam cierpieć :).

Besia
Besia Maj 20 '14, 22:07
Anno piękne świadectwo ;)))Dziękuję;)
Dorota
Dorota Maj 20 '14, 22:42
Piękne świadectwo Aniu  i wyrazy uznania  za Twoje rozeznanie :)
 
Anna
Anna Maj 20 '14, 23:00
Dodam jeszcze, że gdy uświadomiłam sobie, że moje zauroczenie było bardzo złudne, byłam w trakcie odmawiania części dziękczynnej NP. Pomyślałam wtedy: po co mam kończyć nowennę, jeżeli intencja jest już nieaktualna? Postanowiłam jednak wytrwać do końca w modlitwie i za sprawą Maryi przyniosła ona owoce!
Besia
Besia Maj 20 '14, 23:13
Oj piękne świadectwo ,że mimo wszystko trzeba wytrwać do końca;)
Monika
Monika Maj 21 '14, 07:30
Witaj Aniu :)

Piękne świadectwo!

Karolina
Karolina Maj 24 '14, 14:17
Witaj:) kurcze mam podobna sutuacje, no moze troszke inna ale cos jest w tym co napisałas:) bede modlic sie o rozeznanie co do pewnego chłopaka:) Modliłam sie nowenna na poczatku roku w intencji postawienia na mojej drodze mezczyzny z krotym spedziłam bym zycie i tak sie stało, nie jestesmy para ale sie spotykamy ale do konca nie wiem dlatego warto modlic sie o rozeznainie:)
Ewelina
Ewelina Lip 7 '14, 18:29
Witajcie :)
Ja w swojej 2 NP po raz kolejny modlę się o powrót chłopaka, z którym byłam prawie 2 lata. Przed zakończeniem 1 NP X zainteresował się moim stanem, pytał co się ze mną dzieje (widział, że sobie nie radzę po tym, jak ze mną zerwał, jaka jestem smutna, przygnębiona i że przestałam się uśmiechać). Nie minęło kilka dni jak napisał do mnie wiadomość "źle się stało, że się rozstaliśmy". Wlało to w moje serce nadzieję, że moja intencja się spełni. Sama przyznałam mu wtedy, że ja też nie byłam święta, wiem, co robiłam złego. Ale kolejnego już dnia tak jakby wszystkiemu zaprzeczył, stwierdził, że "nie będziemy już razem". Zasmuciła mnie ta wiadomość, mimo tego nie przerwałam Nowenny. Skończyłam jedną i następnego dnia zaczęłam następną w tej samej intencji. Kończę ją 16 lipca. Może do tej pory nie otrzymałam tego, o co proszę, ale za to otrzymałam wiele innych łask: nowenna napełniła moje serce spokojem i ufnością, przepraszam Boga każdego dnia za popełnione grzechy i szczerze za nie żałuję (czego wcześniej nie było), moja wiara się pogłębiła - przyjmuję sakramenty, chodzę co niedziela do kościoła (a jeśli się zdarzy, że nie pójdę to w najbliższą niedzielę przystępuję do sakramentu pokuty), gram w orkiestrze i jeśli swoją grą uświetniamy uroczystości kościelne w parafii to chętnie chodzę śpiewać psalmy (wcześniej robiłam to z przymusu, bo już raz ksiądz proboszcz mnie z ambony zawołał do śpiewania) i kiedy tylko mogłam to uczęszczałam na nabożeństwa majowe i czerwcowe. Dodatkowo polepszyły się moje relacje z rodziną, staram się im pomagać jak tylko mogę. Jeszcze mojej przyjaciółce zaczęło się układać po dość poważnym kryzysie w związku. Z racji tego, że mieszkam na wsi i mam sporo obowiązków (od rana do wieczora) to nowennę odmawiam w myślach wykonując poszczególne obowiązki. A jeśli w ciągu dnia nie zdążę to jestem na tyle zmęczona, że muszę odmawiać nowennę siedząc, przez co jest mi ogromnie wstyd, że nie mogę uklęknąć... Od 1 czerwca zaczęłam odmawiać Tajemnicę Szczęścia (15 modlitw św. Brygidy), a od wczoraj dodatkowo Litanię dominikańską do Najświętszej Maryi Panny (odmawiam ją w formie nowenny). Wierzę, że Bóg obdarzy mnie łaską, o którą Go proszę. Przypomina mi się wtedy opowieść o Hiobie i napełnia mnie ona wiarą, że Bóg wynagrodzi mi moje cierpienie. Mimo, że od naszego rozstania minęło 8 miesięcy ja nadal kocham X tak samo mocno. I myślę, że gdyby Bóg nie chciał nas połączyć to by sprawił, że moje uczucie względem X by wygasło. Żałuję, że tak późno trafiłam na tą nowennę... Owszem, cierpię cały czas, ale mimo tego nie poddaję się. Pozostaje być cierpliwym i wierzyć! "Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam."
Wszystkim życzę wytrwania w tej trudnej modlitwie jaką jest nowenna pompejańska i oby Bóg Ojciec za wstawiennictwem Najświętszej Panienki obdarzył Was łaskami, o które prosicie :)
Ewelina
Ewelina Lip 7 '14, 19:31
Myślę, że X się po prostu pogubił i bardzo chciałabym mu pomóc się odnaleźć, ale jeśli sam tego nie będzie chciał to ja go w żaden sposób zmusić nie mogę. Żyliśmy w związku na odległość (30km nas dzieliło, jednak odkąd poszłam na studia to zmniejszyło się to do 15km). Taki związek nie jest łatwy, ale przez tyle czasu sobie jakoś z tym radziliśmy, mieliśmy wspólne plany i niestety, coś w Nim pękło, gdzieś stracił wiarę w lepsze jutro. Będę się modliła o przemianę Jego serce, by uczucie i wiara w nas się obudziły. Wszystkim z całego serca dziękuję za wszelkie porady i wsparcie, którego mi tak potrzeba. Szczęść Boże!
Jan
Jan Lip 7 '14, 20:26
Kochana kiedyś się mówiło, że "nie wchodzi się 2 razy do tej samej wody". Ja zgodzę się z BlueRose jak już teraz idzie tak źle to lepiej to przemyśleć bo życie jest długie. Chociaż nigdy nie wiadomo jak się życie potoczy. 

Piszesz ze chciałabyś  mu pomóc się odnaleźć, ale Ewelinko czy warto może jedną z modlitw poświęć na to aby Bóg zabrał Ci to uczucie i cierpienie, które masz w sercu. Nie zawsze tak jest że skoro Ty kochasz tzn. że to znak że będziecie razem. Często tak jest że dziewczyna jeszcze szlocha i tęskni a chłopak już nic nie czuje. 

Rozejrzyj się wokół jaki świat jest piękny, znajdź sobie jakąś pasję albo wspólnotę gdzie poznasz fajnych wartościowych ludzi, a jemu pozwól odejść.

Czasem warto zaczekać na miłość i osobę dla kogo będziesz ważna i wyjątkowa niż wchodzić w coś co już prawie dwukrotnie sprawiło Ci ból.


Natalia
Natalia Lip 7 '14, 21:10
Nawet jesli sie pogubil to Ty go nie "uratujesz". Zmarnujesz swoj czas zamiast sie rozwijac i skupic na sobie. Ewelina...nie da sie zmienic drugiego czlowieka. Pan Bog tez go nie zmieni bo X ma wolna wole...Wiesz kiedy czlowiek sie zmienia? Czasami nasze zachowanie, nasza postawa zmusza innych do myslenia i pracy nad soba. Natomiast wiem z doswiadczenia, ze postawa litosci i "ratowania" faceta/zwiazku na pewno nie prowadzi do zadnych przemian-nie u mezczyzn. Oddaj to Panu. Modl sie. Dbaj o swoj rozwoj. Nie daj sie zwariowac. Nie sluchaj serca tylko rozumu a na pewno dobrze na tym wyjdziesz. Zycze Ci wszystkiego dobrego Kochana!
Monika
Monika Lip 7 '14, 22:03
Ja z moim obecnym mezem tez zerwalam po dosc dlugim czasie "chodzenia" ale widoczne pisane nam bylo bycie razem i tak juz ponad 20 lat jestesmy malzenstwem.

Nie potepialabym tak tego chlopaka tym bardziej ze Ewelina przyznala ze tez "swieta" w tym zwiazku nie byla wiec to rowniez po czesci jej wina ze sie to tak potoczylo. 

Modl sie Ewelinko ale badz tez otwarta na inne mozliwosci bo nie wiemy co Bog Ci przygotowal. Byc moze wrocicie do siebie ale moze tez Bog postawi na Twohej drodze kogos innego. Pros Pana o to abys dobrze odczytala Jego wole i z pokora ja umiala przyjac.

Anna
Anna Lip 8 '14, 19:55
Ewelinko, trzeba wierzyć w moc modlitwy, bo ufna modlitwa czyni cuda. Ja jestem zwolennikiem modlitwy o konkretną osobę - bo kto wie - może plany Boga i nasze plany są takie same :) A nawet jeżeli on nie jest Ci przeznaczony, to Bóg znajdzie sposób, żeby wyleczyć Twoje serce :)
Ewelina
Ewelina Lip 8 '14, 22:27
Kochani, dziękuję Wam za wsparcie i za to, że poświęciliście mi czas, żeby napisać tu odpowiedź w mojej sprawie. Niech Dobry Bóg Wam wszystkim po stokroć wynagrodzi :)
Anna
Anna Lip 11 '14, 09:17
Piękne świadectwo :) 
Isia
Isia Lis 13 '14, 09:00

nie wiem jak i gdzie napisać swoje świadectwo dlatego napisze je tutaj w komentarzach, o konkretną osobę. Nowennę Pompejańska zaczęłam w bardzo, bardzo  trudnej dla mnie sprawie 22.06.2014r. - o konkretna osobe ktora byla kiedys mna zauroczona, zachwycona w jakis sposob ale to sie rozpadlo nie wiem co sie stalo, ta osoba wyjechala do innego miasta bardzo daleko. sprawa wyglądała beznadziejnie tak bardzo na mnie wpłynęła ze czułam ze coraz gorzej coraz mniej chciało mi się żyć, ja nigdy nie byłam w takim stanie, nigdy jeszcze nie myślałam aby usnąć i się nie obudzić. Dopiero czytając świadectwa tutaj na stronie  dotarło do mnie że faktycznie tak było że męczyły mnie dziwne sny, koszmary związane ze złym, nigdy jeszcze tak nie miałam jak wtedy w trakcie nowenny błagalnej. Pamiętam że któregoś dnia pojechałam ze znajomym do Łagiewnik pomodlić się przed obrazem Pana Jezusa. Wychodząc wzięłam ulotkę/karteczkę ze świadectwami różnymi informacjami , wracając  czytałam sobie tę ulotkę. W nocy śniła mi się dokładnie ta sytuacja jak czytam tą karteczkę ale tam były napisane różne zdania skierowane jakby do mnie, podałam ją znajomemu i mówię zobacz co tu jest napisane  a tu się nagle zdania zmieniły i było napisane coś wprost do tego znajomego, on mi ją zwrócił i tam nagle było znów napisane coś do mnie, jedyne zdanie z tego wszystkiego co było napisane, które rano pamiętałam to słowa „Matka Boża lubi jak modlisz się za niewinne istoty”

Nigdy jeszcze nic takiego mi się nie śniło. Tak zrobiłam i czasem się modlę o to co Matka Boża prosiła w śnie.  Natomiast w mojej sprawie mojej intencji była cały czas cisza. Ile ja się codziennie upłakałam przy tej Nowennie..

Dokładnie 19.07.2014r. zaczęłam pierwszy dzień nowenny dziękczynnej i tego dnia koło godziny 18 coś się ruszyło w mojej sprawie nie mogę powiedzieć co to było nie wiele, ale i tak  był to dla mnie szok i tak ogromna nadzieje.

Potem znów była cisza. Na ścianie mojego pokoju wisi obrazek Matki Bożej do której się codziennie modliłam. Czułam się coraz gorzej codziennie rano budził mnie coraz gorszy ból serca. Któregoś dnia któregoś dnia wstałam już nie pamiętam co pomyślałam ale chyba ze już nie ma ratunku w mojej sprawie wtedy wstałam z łóżka patrzę a obrazek Matki Bożej świeci dokładnie Jej serce które jest na obrazku oplecione cierniem, słońce które wpadało przez okno dachowe tak mocno Go oświetlało popatrzyłam a Matka na obrazku się do mnie uśmiecha i wtedy  usłyszałam w środku „ Nie bój się ja Ci pomogę” trwało to kilka sekund potem słońce się przemieściło. Cały czas wydawało mi się  że to moje już urojenia. Cały dzień o tym myślałam w pracy. Wróciłam z pracy i dostałam smsa w mojej sprawie, coś się ruszyło? Delikatnie ale .. to nie były urojenia?

Potem znów było kiepsko.. była cisza w mojej sprawie, mojej intencji. Ale codziennie Matka Boża kiedy tylko spojrzałam na obrazek się uśmiechała i słyszałam „Nie bój się ja Ci pomogę” ale przecież Matka Boża na tym obrazku się nie uśmiecha nie jest tak namalowana zawsze od dziecka wydawało mi się, że jest na nim raczej smutna albo poważna?

Któregoś dnia pierwszy raz w życiu poczułam że już nie mam siły zupełnie ale zupełnie i już się nie podniosę, czekałam aż wszyscy wyjdą z domu bo chciałam umrzeć, leżałam na łóżku w swoim pokoju i płakałam. To był jedyny raz kiedy się w życiu poddałam całkiem zupełnie.

Mam 3 rodzeństwa moja 20 letnia siostrę i 7 letnie rodzeństwo. Siostra miała zawieź rodzeństwo do babci, czekałam aż zostanę sama żeby umrzeć.  Wstyd się przyznać ale tak było, 1 raz w życiu tak dużo spraw i myśli przygniotło moja psychikę ze nie miałam siły już i nie chciałam udźwignąć. Wtedy przed weszła do mnie do pokoju weszła najmłodsza 6 letnia siostrzyczka, u której stwierdzono objawy autyzmu, więc nie zawsze do końca rozumiałam co ma na myśli.

Usiadła obok, mówi „nie płacz”, „już nie płaczę, jedźcie już” a ja leżałam i czekałam aż w końcu wszyscy pójdą z domu. popatrzyła do góry na ścianę zapytałam, na co patrzysz? „na obrazek” na tej ścianie wisi mnóstwo zdjęć kolorowy zegar i obrazek Matki Bożej. Popatrzyła jeszcze raz i powiedziała do mnie „Nie chcę żebyś mnie zostawiła” tłukły mi się po głowie te słowa ale nie do końca jeszcze do mnie dotarły bo byłam tak załamana, za chwile powtórzyła „Ja nie chcę żebyś mnie zostawiła, chce żebyś ty mnie zawiozła do babci, bo nie chcę żebyś mnie zostawiła” wtedy dotarło do mnie co powiedziała i bardzo szybko się pozbierałam. Chyba Matka Boża chciała mi coś powiedzieć może że nie mogę zostawić siostry która jest taka jak ja? (ja od dziecka byłam dosyć delikatna i wrażliwa nawet za bardzo nawet kiedy lalce urwała się głowa albo ręka płakałam że ją to boli)  być może jej samej będzie kiedyś trudno ? Wiem na pewno Matka Boża nie pozwoliła mi tego zrobić.

codziennie kiedy patrzyłam na obrazek uśmiechała się do mnie i dalej słyszałam jak mówi w środku: ”nie bój się ja ci pomogę”

Moja sprawa zaczęła się delikatnie poprawiać zaczęło się coś dziać, w trakcie 27 dni nowenny dziękczynnej maleńkimi kroczkami robiło się coraz lepiej może nie tak jak powinno ale z nadzieją. Potem był znów przełom naprawdę na lepsze, naprawdę..

Koniec Nowenny przypadał 14.08.2014r., a 15.08.2014r w Święto Wniebowzięcia miało się coś  stać w mojej sprawie bo już miałam telefon i czekałam. Liczyłam na coś wspaniałego a.. była cisza.. zupełna.. nic..L

przeczytałam :

„Gdy zobaczysz, że twoja dolegliwość zwiększa się zamiast się zmniejszać, nie martw się, zamknij oczy i z ufnością powiedz Mi: "Bądź wola Twoja, Ty się tym zajmij!" Mówię ci, że zajmę się tym, że wdam się w tę sprawę jak lekarz, a nawet, jeśli będzie trzeba, uczynię cud.
Widzisz, że sprawa ulega pogorszeniu? Nie trać ducha! zamknij oczy i mów: "Ty się tym zajmij" Mówię ci, że zajmę się tym i że nie ma skuteczniejszego lekarstwa nad moją interwencję miłości. Zajmę się tym jedynie wtedy, kiedy zamkniesz oczy. Nie możecie spać, wszystko chcecie oceniać, wszystkiego dociec, o wszystkim myśleć i w ten sposób zawierzacie siłom ludzkim albo - gorzej - ufacie tylko interwencji człowieka.
A to właśnie stoi na przeszkodzie moim słowom i memu przybyciu”

Zamknęłam oczy i powiedziałam „Jezu ufam Ci, Ty się tym zajmij.”

po tygodniu byłam najszczęśliwsza jaka mogłabym wtedy być, moja sprawa moja intencja, taka radość, było lepiej.

W mojej intencji się tak bardzo poprawiało. A kiedy był jeden dzień gorzej, szłam do  domu niebo było czarne od chmur myślałam, czy to już koniec mojego szczęścia tak krótko? Wtedy rozstąpiły się chmury słońce zaświeciło mi w oczy i znowu słyszałam „powiedziałam ci, ja ci pomogę” i tego dnia za chwile znowu się dowiedziałam że coś się ruszyło. Było coraz lepiej, cały wrzesień byłam najszczęśliwsza na świecie.

Niestety  teraz to wszystko się skończyło, od początku października się zepsuło z dnia na dzień a wczoraj dowiedziałam się że nic w tej sprawie już się nie da że to koniec.  ale wiem że Matka Boża mi pomogła chociaż przez chwile dała mi szczęście największe. Wiem też (z doświadczenia, ale to juz inna historia) że Pan Bóg pamięta o naszych prośbach nawet kiedy my sami już o nich zapominamy. Wierze ze kiedyś się jeszcze uda. Napisałam to dopiero teraz ponieważ w trakcie  jest ciężko ocenić  sytuację, najlepiej wszystko widać z boku na dystans po jakimś czasie.

Powiem jeszcze ze po skończeniu nowenny zaczęłam się modlić za dusze czyśćcowe i one wiele dla mnie wyprosiły u Pana Boga, było tak ze w momencie kiedy się pomodliłam i poprosiłam o pomoc w tej samej chwili ją dostawałam. 

Słyszałam ze zły nie lubi jak się modlimy za dusze czyśćcowe ponieważ traci wiele, i tak było, pamiętam jeszcze ze kiedy modliłam się za dusze zdarzały się przedziwne rzeczy np. w moim swetrze pojawiły się osy nie wiem skąd i dlaczego. W swetrze w którym siedziałam cały dzień w pracy poszałm potem do kościoła się pomodlić za dusze i nagle zaczęły mi puchnąc plecy niesamowicie bolec a tam dwie osy i skąd? W środu ? w swetrze? Pokazałam to siostrze szybko żeby nie zdarzyły zniknąć. Powiedziałąm jej co się  stało, za 30 min nie miałam ani jednego ugryzienia ani sladu. Pokazałąm jej szybko ponieważ miałam już taka sytuacje, kiedy modliłam się za dusze czyscowe zaczely mnie swedziec rece miałam całe w bąblach jak od komarów zaczęłam się drapać i swędzieć. Kiedy skończyłam się modlic na rekach nie miałam ani sladu po ani jednym bąblu.

Wierze ze Matka wysłucha mojej intencji. Napisalam Świadectwo, ponieważ taka obietnica znajduje się w modlitwie. Wierze całym sercem ze się  kiedyś uda.

Besia
Besia Lis 13 '14, 09:29

Witaj Isiu;))) Dziękuję za Twoje świadectwo;)

Ola
Ola Lis 13 '14, 13:44

Czytam tak to forum (nie tylko ten wątek, dla jasności) i jestem trochę zaskoczona tym jak niektórzy są przeciwni modleniu się o związek z kimś czy o powroty jeśli te osoby nie są małżeństwem.
Nie bardzo to rozumiem. Czy Bóg, który potrafi wskrzesić zmarłych i uzdrowić z niewyleczalnych chorób nie może również rozpalić serca swojego dziecka i pomóc mu zrozumieć swoich błędów? Ludzie rozstają się z różnych powodów, czasem nawet z naszej własnej głupoty. nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki? Rzeka płynie i wciąż się zmienia a nasze doświadczenia życiowe pozwalają na wyciąganie z nich wniosków. skąd się wzięło przekonanie, że nie ma sensu i nie warto? Kochani, zawsze warto! :) Choć może nie zawsze idzie to po naszej myśli ;)
Postnowiłam przytoczyć tu swoje świadectwo.


Kiedy byłam nastolatką doznałam silnej obecności Szatana w moim życiu. Rodzice chcieli nawet skorzystać z pomocy egzorcysty, ja z jakiegos wewnętrznego strachu uciekłam wtedy. Kiedy jednak udało mi się pokonać złego ducha bardzo zbliżyłam się do Maryi. Matka Boska zawsze wysłuchuje moich modlitw. Zawsze, możecie mi wierzyć lub nie. Ale to że wysłuchuje nie znaczy, że jest tak jak ja sobie zaplanowałam i wymarzyłam w głowie.
Skoro jesteśmy przy temacie modlitw o konkretne osoby to napiszę takie dwa przykłady ze swojego życia. Lata świetlne temu byłam "zakochana" w takim chłopaku. Nie znałam go zupełnie, taki widealizowany obiekt westchnień. Modliłam się do Matki Boskiej abym mogła go poznać bo ja byłam wtedy bardzo nieśmiała i mimo że mieliśmy wspólnych znajomych to wstydziłam się go poznać. Maryja wysłuchała mnie po 3 latach. Spotkałam się z tym chłopakiem, to był taki mały cud bo dzieliło nas jakieś 200 km, po prostu przez "przypadek" po 3 latach trafił mi w ręce jego numer telefonu ;) Ten chłopak przyjechał do mnie, byłam w szoku, że siedzi obok na kanapie. Jednak spotkanie to uświadomiło mi, że moje marzenia były daleko od rzeczywistości. Nic z tego nie wyszło. Ale jednak Maryja mnie wysłuchała! A dlaczego? Żebym zdała sobie sprawę, że to nie chłopak dla mnie i przestała zawracać sobie głowę tyle czasu niewłaściwą osobą.
Później, już na studiach miałam chłopaka (innego), byliśmy ze sobą 3 lata i rozstaliśmy się. Nie zachowywał się wobec mnie w porządku w związku, ale ja byłam ślepo zakochana, uważałam, że nigdy w życiu nikogo innego nie pokocham. Rozpaczałam, płakałam, wyłam i modliłam się do Matki Boskiej by dała nam szansę. I co? Dała nam szansę! Po 3 miesiącach mój były chłopak mimo braku kontaktu sam odezwał się do mnie. Kilka dni później znów myliśmy parą. Ale okazało się, że to nie jest ten sam chłopak, którego poznałam, był okropny wobec mnie. Związek powtónie się rozpadł. ale nie rozpaczałam już wtedy, bo wiedziałam, że to nie był chłopak dla mnie. Matka Boska po raz kolejny otworzyła mi oczy. Gdyby nie to, że wysłuchała mojej modlitwy pewnie do końca życia plułabym sobie w twarz i obwiniała siebie. A ona mi pomogła.
Mimo że obie te sytuacje pokazały, że nie wyszło do końca tak jak sobie wymarzyłam to jednak Maryja słucha i pomaga nam. Te sytuacje pomogły mi w cierpieniu i pozwoliły uświadomić wiele rzeczy. Maryja zawsze mnie wysłuchuje, w sprawach ważnych i błahych, ale zawsze. Modliłam się "zwykłym" różańcem, zwykłymi modlitwami. Bo aż wstyd się przyznać, ale nowenne pompejanska odkrylam niedawno ;)

Żeby jednak podać też inny przykład przytoczę historię mojej koleżanki. Poznała naprawdę fajnego, przyzwoitego faceta, ale nie potrafiła tego dziewczyna uszanować. Związek się rozpadł po bardzo krótkim czasie, bo żaden facet by tego nie wytrzymał. Modlitwa pozwoliła jej otworzyć oczy na swoje błędy, naprawili swój związek. Dostali drugą szansę! Ona wyciągnęła wnioski i drugi raz ich nie powtarza. Są małżeństwem i mają już 2 letnią córeczkę :)

 

Także moje drogie (i moi drodzy)! Zawsze należy się modlić, zawsze należy wierzyć i mieć nadzieję.
Maryja nas wysłucha, choć może nie tak jakbysmy chcieli. Słuchajcie głosu serca, bo obcy ludzie nie znają powodu dla którego się rozstaliście, to że związek się rozpadł to nie znaczy, że Bóg tego nie chciał. to diabeł nas wodzi na pokuszenie, Bóg nas kocha i kocha miłość, chce jej między ludźmi.
Czasem ktoś musi się rozstać żeby uświadomić sobie, że podjął pochopną decyzję, ze robił błędy.
A czasem niestety jestesmy slepi i potrzebujemy tej modlitwy w takim stopniu jaki przedstawiłam w mojej sytuacji.
W kazdym razie droga do szczęścia przez Boga zazwsze jest drogą do szcześcia - jest krótsza lub dłuższa, bardziej wyobista lub mniej, ale to zawsze droga do szcześcia i prawdy. Zaufajcie Bogu, zaufajcie Maryi! Kierujcie się sercem i modlitwą.
Wiara, nadzieja i miłość :)

Edytowany przez Ola Lis 13 '14, 13:45
Ilona
Ilona Lis 13 '14, 21:50

Piękne słowa :)I zgadzam się z nimi zupełnie :)

 

Isia
Isia Lis 14 '14, 11:04

Bardzo proszę Beti J wierzę że kiedyś dokończę moje świadectwo, odnośnie właśnie słów Oli, kiedyś gdzieś w internecie przeczytałam (nie wiem czy to było jakieś forum czy w komentarzu pod artykułem) ktoś  zapytał „ czy jakaś wasza modlitwa kiedyś została wysłuchana?” właśnie wtedy zaczęłam się zastanawiać  (miałam dwie myśli dwie modlitwy które nie zostały wysłuchane i tylko te dwie zapamiętałam) i nagle pomyślałam, że przecież PAN BÓG MI NIGDY NICZEGO NIE ODMÓWIŁ.

Uświadomiłam sobie właśnie wtedy, że tak naprawdę te modlitwy też w jakiś sposób zostały wysłuchane,

 jedna z nich (wiem że teraz to śmieszne i błahe  ale jako dziecko wydawało mi się to bardzo ważne) to było jeszcze w szkole podstawowej modliłam się tak bardzo żeby dostać ze sprawdzianu dobrą ocenę, bo nauczona nie byłam w ogóle, ale nauczona tym że każda moja modlitwa zostawała wysłuchana. Dostałam 2 ale było mi przykro chociaż wiem, że sobie zasłużyłam. I to był jeden raz kiedy myślałam, jak to ? ja tak bardzo prosiłam (w innych przypadkach zawsze Matka Boża mnie ratowała)

I wtedy rozmyślając nad tym pytaniem zadanym przez kogoś przypomniała mi się dwie sprawy niewysłuchane  jedna z nich opisana wyżej, i pomyślałam jak to przecież skończyłam studia i to dobre studia, na które było się tak ciężko dostać, kierunek na który było się dostać najtrudniej na całej politechnice, moje świadectwo maturalne było bardzo kiepskie, ogólnie w szkole nie szło mi najlepiej może przez to że miałam jeszcze problemy osobiste w domu był taki okres czasu, że do liceum w ogóle przestałam chodzić, zaczęły się wagary z koleżanką, chodziłyśmy tylko tak aby nie było więcej niż 50 % nieobecności, alby przejść do następnej klasy, w klasie maturalnej też nie chodziłam prawie wcale, ale uczyłam się w domu zaczęłam się przygotowywać w domu bo, BO  był jeszcze egzamin wstępny, a nawet dwa, które zdałam. i nawet miałam bardzo dużo punktów, bardzo się wtedy skupiłam.  Można powiedzieć, że dostałam  się tylko egzaminem wstępnym. Na studiach wzięłam się za siebie i za naukę, nie miałam nigdy poprawek, bo lubiłam je bardzo, lubiłam mój  kierunek.

Potem skończyłam studia i myślałam co dalej? Przez przypadek dostałam praktykę miesięczną w swoim zawodzie, bo akurat była potrzebna osoba do pomocy na miesiąc. Potem wróciłam do domu i zarejestrowałam się w urzędzie pracy dostałam staż, w zawodzie pokrewnym do mojego ale i tak bardzo dużo się tu nauczyłam, mam do domu 5 min na nogach. Zawsze miała od szkoły 5, lub 10 min, na uczelnie 20. Na stażu okazało się że dziewczyna która pracuje jest w ciąży i odchodzi na macierzyński dokładnie kiedy skończy mi się staż. Nie wierzyłam że mi się uda ale złożyłam CV. Było dużo zgłoszeń ale okazało się ze tylko 2 osoby spełniają wymagania. Ja i pewna dziewczyna, która miała większe doświadczenie i kwalifikacje. Ale ona zrezygnowała i zostałam ja , na zastępstwoJ

Ale kiedyś zastępstwo się skończy pomyślałam co ja wtedy zrobię, i poprosiłam Matkę Bożą o pomoc żeby znów przypadkiem pokierowała mnie gdzieś, gdzie będzie uważała za słuszne, do jakiejś pracy.

 I co?na drugi dzień okazało się, że kolejna koleżanka jest w ciąży i ma termin akurat wtedy kiedy mnie się kończy zastępstwo. Szef powiedział ze bardzo by chciał żebym ja została, ogólnie lubię tą prace i ludzi. I jeszcze odezwał się kolega ze studiów że u nich też jest dziewczyna w ciąży i też będą kogoś szukać na zastępstwo tylko że już w moim zawodzie. A myślałam na studiach że nigdy nie znajdę pracy albo że sobie nie poradzę.

 

I właśnie wtedy czytając to pytanie zadane przez kogoś czy nasze modlitwy zostały wysłuchane, pomyślałam  przecież Matka Boża mnie wysłuchała wtedy, i wtedy też. Bo przecież skończyłam całą naukę z pozytywnym efektem, a ja myślałam że nie bo dostałam 2 a modliłam się o 5.:)

Ale przypomniała mi się jeszcze jedna modlitwa, właśnie odnośnie konkretnej osoby. Bolało mnie to przez lata, ale starałam się nie myśleć o tym, bo tak bardzo chciałam żeby została wysłuchana.

Miałam 17 lat. Chodziłam do szkoły i codziennie mijłam  chłopaka, on był ode mnie starszy chyba 6 lub 7 lat. On chodził do pracy a ja do szkoły. Jaka ja byłam w nim zakochana. Ale nie tylko ja, był bardzo przystojny, wszystkie dziewczyny jakie znałam się w nim podkochiwały, więc jakie ja mogłam mieć szanse J  Znaliśmy się  z widzenia, po szkole latem w wakacje chodziłyśmy do parku z koleżanką i tam go czasem mijałam jak szedł z kolegą, bo on mieszkał niedaleko tego parku. potem trochę rozmawialiśmy, potem codziennie w parku albo po drodze do szkoły, ale ja byłam dla niego tylko dzieckiem, ewentualnie młodszą koleżanką.  Potem zaczęliśmy rozmawiać na gg (tzn ja do niego pisałam :D)

modliłam się o niego wiele razy, aby zwrócił na mnie uwagę, bo pomyślałam ze spróbuję, że może są osoby o które warto zawalczyć .

ale on powiedział mi wtedy że jestem bardzo młodziutka, że niestety. Pamiętam że powiedziałam mu wtedy że przecież niedługo będę mieć 18 latJ ale teraz mi się chce śmiać z tego bo ja stawałam na głowie żeby on na mnie zwróciła uwagę. Ośmieszałam się nie mało. Ale wiecie mimo wszystko zachował się bardzo dobrze w porządku. Bo przecież mógł wykorzystać w jakiś sposób głupiutką młodziutką dziewczynę .

Potem on wyjechał, do dużego miasta w którym potem studiowałam, nie było to bardzo daleko 40 km, ale już go nie widywałam, wiedziałam tylko od koleżanki, ze ma dziewczynę. Bardzo mi było źle, przestałam się modlić o niego, bo i tak już było za późno, ale powiedziałam, do Pana Boga że wiem ze jak będę miała jakieś 25 lat to go spotkam, przypadkiem, wpadniemy na siebie i wtedy pójdziemy na kawę i będziemy jeszcze razem, oJ.

Mijał czas powoli zapominałam o nim, jedyne co zostało to poczucie, że zrobiłam z siebie idiotkę, że stawałam na głowie, że tak bardzo się wydurniałam żeby go chociaż spotkać, chociaż coś się odezwać, a jego koledzy to pewnie mieli ze mnie niezły ubaw. I było mi tak strasznie wstyd. Minął kolejny rok. Zaczęłam się spotykać z pewnym chłopakiem, z jakiś miesiąc, wszyscy mi odradzali że to zwykły …. Ale wtedy tego jeszcze nie widziałam. Miałam 19 lat, były wakacje zaraz po mojej maturze, po wakacjach miałam wyjechać na studia do większego miasta.

Korzystałyśmy z wakacji z koleżanką chodziłyśmy na basen się opalać, i przechodziłyśmy przez park, prawie codziennie. I tak jakbym miała Deja Vu..  ja z tą samą koleżanką, on z tym samym kolegą szedł naprzeciwko nas. Sparaliżowało mnie i przypomniało mi się jak robiłam z siebie głupka :D i tak mi było wstyd, tak bardzo że miałam ochotę się rozpłynąć, ale szłam dalej z pewną powagą i obojętnością, chciałam nie pamiętać jak się ośmieszałam. I żeby oni nie pamiętali. On mnie zobaczył uśmiechnął się ja kiedy przechodziliśmy obok siebie powiedziałam tylko obojętnie cześć. Chciałam tylko jak najszybciej zniknąć. Ale koleżanka powiedziała że on się odwracał jeszcze za mną że chciał coś powiedzieć a my tak szybko uciekłyśmy z taką obojętnością.

Potem poszłyśmy do koleżanki do domu i zrobiłyśmy sobie kawę. I dostałam smsa, od niego ..

„miło było Cię zobaczyć, co słychać u Ciebie co robisz?” coś takiego w 100 % już nie pamiętam każdego słowa dokładnie ale mniej więcej tak to było. Byłam w szoku bo nawet nie pamiętałam już że mam jego numer albo czy on w ogóle jest aktualny.

Odpisałam że pijemy właśnie kawę. A on mi na to: „Ja też bym chętnie wypił z Tobą kawę.”

Nic już nie odpisałam. Koleżanka mi mówiła idź co Ci zależy, ale ja miałam w głowie to że się tak kiedyś wydurniałam, albo że on teraz tak dla żartu napisał, albo że pójdę znowu coś poczuję a on tylko wypije ze mną kawę i więcej się nie odezwie i znów go nie zobaczę, ale to wszystko te myśli to nic, ja wtedy miałam chłopaka (od miesiąca) nic takiego znowu do niego nie czułam ale chciałam być w porządku od samego początku, byłam bardzo młoda i nawet kawa z kimś wydawało mi się że to coś złego. Naiwna byłam po prostu zawsze. Już nie mówiąc o tym że ten chłopak nie był w porządku, NIGDY. Ale to wychodziło powoli wtedy nie mogłam o tym wiedzieć. Pamiętam że całą noc nie spałam i myślałam o tym czy pójść z nim na tą kawę. Miałam w głowie to że kiedyś mi tak zależało a teraz znów się wkręcę a on znów wyjedzie albo więcej się nie odezwie, a z drugiej strony powinnam być w porządku,  a najbardziej to mi się tłukły po głowie słowa że może nie może nikogo zmusić do miłości, więc skoro on nigdy nie chciał to .. i całą noc miałam taką burzę myśli.

i nie odezwałam się.

Potem poszłam na studia. Nie układało mi się z tym chłopakiem, którym byłam, bardzo bardzo.

Nie mieszkałam już w domu, ale przyjechałam na święta. I o godzinie 22 kiedy siedziałam przed świętami w piżamce w łóżku, coś mnie tknęło nie wiem dlaczego, wysłałam mu świąteczne życzenia. I odpisał czy jestem w domu na święta w naszej rodzinnej miejscowości. Napisałam że tak, a on czy mam ochotę na spacer. Znowu się przestraszyłam, że spotkam go znowu i znowu się wkręcę a on po prostu po koleżeńsku a potem się nie odezwie. Poza tym skoro Wola Boża była inna to i tak nic z tego nie będzie on się więcej nie odezwie a ja będę myśleć znów o nim.  Powiedziałam że leżę już w łóżku w piżamie i bez makijażu. Napisał żeby wyszła tak boi to tylko wieczorny spacer. I wyszłam J spacerowaliśmy rozmawialiśmy. I tyle, poszłam na ten spacer z nastawieniem że więcej i tak nic z tego nie będzie, bo przecież moja modlitwa nie została wysłuchana więc widocznie inna jest Wola Boża. Nie pamiętam chyba napisał mi jeszcze potem że było miło. Ja się już nie odezwałam on też nie poza tym ja miałam tego chłopaka. Potem spotkaliśmy się na jeszcze jeden spacer chyba z okazji innych ŚwiątJ  Potem miałam już innego chłopaka od 5 lat. I od 5 lat to go już chyba nie widziałam może czasem jak jechałam autem w weekendy jak bywałam w domu i jechałam np. do babci to gdzies na ulicy mijałam go może raz na pół roku. Raz spotkałam się na Sylwestrze z jego bratem.

  Miałam 25 lat. Dokładnie 25 J ale już o nim nie pamiętałam, tylko  jakiś sentyment był.

Napisał do mnie…

Po tylu latach

Zapytałam czy on mnie jeszcze w ogóle pamięta. Szczerze to pomyślałam ze może się pomylił.

 „ takich ludzi się nigdy nie zapomina” -  jak ja mogłam wtedy powiedzieć to samo o nimJ ale byłam z chłopakiem od 4 lub 5 lat.

Napisał ze widział mnie na rowerze ze zastanawiał się co u mnie słychać ale widział mnie z chłopakiem wiec może żeby nie był zły to już nie będzie pisał chciał tylko wiedzieć co słychać.

No tak ja kryłam z kimś tyle lat a to już była obca osoba. Potem się z nim widziałam czasem na basenie, on poznał dziewczynę, zaręczył, a jakieś 3 miesiące temu wzięli ślub.

 

Ale

„ takich ludzi się nigdy nie zapomina”

To uświadomiło mi że czasem warto zrobić z siebie idiotkę, że warto okazać komuś całe swoje serce, nawet jak ta osoba tego nie doceni, bo być może nic to nie zmieni, a być może  zostaniesz komuś pod sercem do końca życia po prostu przez sentyment , może kiedyś ta osoba nawet po 10 latach pomyśli znałem/znałam kiedyś taką fajną osobę J I jeszcze jedno

Pomyślałam wtedy że Pan Bóg zawsze pamięta o naszych modlitwach nawet kiedy my sami już nie pamiętamy. Bo przecież ja już nie wierzyłam że ktoś taki jak on zwróci na mnie uwagę, a może gdybym wtedy wiele razy potem po latach ja miała inne podejście,  zawalczyła znów dalej się modliła i nie poddała, to może byśmy byli razem. Cieszę się że stało się właśnie tak, cieszę się że nie jesteśmy. Ale Pan Bóg pamiętał i przecinał nasze drogi, pokazywał mi że nigdy nie zapomina J

I właściwie wtedy pomysłami ze: TAK, wszystkie moje modlitwy zostały wysłuchane, tylko nie umiałam jeszcze na to spojrzeć.

Dlatego wierzę ze o mojej obecnej intencji Matka Boża tez nie zapomni nigdy.

Tylko teraz już nie jestem taka młoda niestety jak wtedy i ciężko tak czekać samemuJ

To tyle jeśli chodzi o modlitwę za konkretną osobę z mojej strony.

 Jeżeli ktoś ma ciekawą historię dotyczącą tematu to miło by było jakby się tu podzielił, ja chętnie poczytam J

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Strony: 1 2 3 4 5 »