Minęło 1,5 miesiąca od zakończenia mojej pierwszej Nowenny.
Modliłam się o odwzajemnioną miłość ( a raczej o ponowną miłość...)
Ostatniego dnia Nowenny ów wybranek stwierdził, że jednak próbujemy jeszcze raz być ze sobą. Cud..pomyślałam, że Maryja wysłuchała mojej modlitwy.... byłam szczęśliwa... Niestety to co zafundował mi ten człowiek w następnych tygodniach okazało się koszmarem. Niemalże na porządku dziennym były obelgi pod moim adresem, wyzwiska. Im bardziej się starałam tym było gorzej... Codzienny płacz, proszenie,przepraszanie(chociaż nie miałam powodu). Totalna tyrania.
I w końcu pękłam. Wykończył mnie psychicznie, resztkami sił postanowiłam się ratować.
W niedzielę będą 4 tygodnie jak odeszłam. Nie utrzymuję z nim żadnego kontaktu. Już wiem, że modlitwa o jego miłość była pomyłką. Tacy ludzie jak on się nie zmieniają. Powinnam nie dawać mu drugiej szansy, ale cóż. Matka Boża wysłuchała poniekąd mojej prośby. Nie skłoniła tego człowieka do miłości( bo się tak nie da), ale sprawiła, że w końcu dotarło do mnie, iż ta miłość była toksyczna i, że to nie jest mężczyzna dla mnie...
Pomimo bólu i cierpienia jestem wdzięczna Maryi za otworzenie mi oczu... Potrzeba jeszcze sporo czasu, abym wróciła do równowagi, ale wierzę, że mi się uda. Bóg czuwa nade mną i wie najlepiej co jest dla mnie dobre.
Nadejdą dni kiedy to i ja będę szczęśliwa.
Już jest nowy numer:
Z O B A C Z !