Mój syn ma 17 lat. Miał sprawę o demoralizację. Dostał kuratora. Nie wraca do domu na noc. Wszystko psuje, niszczy. Od wielu lat mam z nim problem. Niczego sie nie boi, ośrodka, policji. A ja jestem z tym sama. On kłamie w żywe oczy, okradł mi konto. Psychologów i psychiatrów, terapeutów i innych specjalistów mieliśmy już tylu, ze mogłabym sama zostać psychiatrą. Wszystko na nic. Mnóstwo wyrzuconych pieniędzy i straconego czasu. Kiedy byłam na pielgrzymce i babcia mu zwróciła uwagę, zeby nie sproawdzał do domu kolegów (zginęły nam rzeczy), to sie wyprowadził do kolegi. Jego koledzy sa wytatuowani, pala, piją. Syn tez nie odmawia. Wiem ,że pala marihuanę. Sąd o wszystkim został poinformowany, ale dla niego to zadna kara. Koledzy go poinstruowali, co ma mówić zeby było dobrze. Jak wczoraj zagroziłam policją, to przy kolegach mnie osmieszył, nazwał chora psychicznie i kazał się pocałować w .... Ja nie dam sobie z nim rady. Za rok, kiedy bedzie pełnoletni, nic juz nie zrobię. A mąż od tego uciekł, miał dosyc skarg, kłamstw. Teraz to ja musze sie z tym borykać.