Skąd mi się wziął ten temat? Nie zrozumcie mnie źle. Otóż przeczytałam kilka dni temu pod którymś świadectwem o nowennie zażartą dyskusję kilku osób o woli Bożej i sensie modlitwy.
Myślę, że to ciekawy temat do podjęcia dyskusji.
Pojęcia „wola Boża” często pojawiało się w komentarzach. Zdania są różne. Dlatego zastanawia mnie jedna rzecz.
Jeśli ktoś się nie modli, "robi swoje", to znaczy, że Bóg kieruje jego życiem sam z siebie? Ewentualnie wszystko "rozgrywa" się tak jak było ustalone od poczęcia tego człowieka? A jeśli ktoś o coś prosi, modli się, to Bóg zmienia coś dla niego, realizuje jego prośbę? Zapewne odpiszecie "tak, jeśli jest to zgodne z wolą Bożą". No, ale tu wracamy do punktu wyjścia: nieważne czy modlisz się czy nie Bóg i tak zrobi po swojemu, bo wola Boża itp.
A może jednak skoro Bóg jest wszechmogący to może zmienić nawet swoją wolę? Pozmieniać elementy i ułożyć je w nową całość, dostosowując się do naszych próśb?
Bo jeśli wszystko faktycznie uzależnione byłoby od niezmiennej woli Bożej to nie ma sensu prosić o coś. Prośba o uzdrowienie - po co skoro chorobę zesłał Bóg, taka była jego wola. Po co modlić się o poczęcia, skoro Bóg nie daje tego dziecka - widocznie taka jest jego wola? Po co prosić o powrót bliskiej osoby skoro doprowadziło coś do rozstania - taka była jego wola?
Moim zdaniem Bóg ma jakiś wpływ na nas samych, na naszą wolę. Przecież nawraca ludzi, oświeca ich, topi ich lodowate serca, prowadzi do ich zmian, do innego patrzenia na życie. Skoro człowiek umie przyjąć ten Boży wpływ to każdy może się zmienić, więc ja uważam, że każda modlitwa ma sens i mówienie - "o to nie możesz się modlić, bo niezgodne jest to z wolą Bożą" jest trochę nie na miejscu.
Jakie jest Wasze stanowisko?