Jeszcze raz chciałbym Wam wszystkim podziękować, a szczególnie Dorocie , która tak bardzo mnie wspierała. Żadne słowa nie oddadzą tego co przeżyłem. W największym skrócie mogę powiedzieć, że spotkałem Pana Boga, doświadczyłem działania Ducha Świętego, zrozumiałem tak wiele, pewnie w bardzo jeszcze niewielkiej mierze zobaczyłem czym jest Miłosierdzie Pana Jezusa (piszę w "niewielkiej" bo ogrom tego Miłosierdzia jest nie do pojęcia).
Wszystkim, którzy będą kiedykolwiek to czytać, a będą w podobnej sytuacja jak ja przed spowiedzią, mogę z całym przekonaniem powiedzieć, że istotą naszej wiary nie jest grzech i strach przed jego wyznaniem, czy przed popełnionym złem. Strach pochodzi od złego, który w dodatku jest kłamcą i wmawia nam rzeczy, które tak naprawdę wcale nie muszą być tymi, które nam wmawia, bądź strach pochodzić może chyba też od nas samych, ale nigdy nie jest on słuszną drogą.
Jeśli boicie się spowiedzi powiedzcie to Panu Jezusowi, Maryi. Proście o dar odwagi, powiedzcie o swoich problemach szczerze, opowiedzcie mu swoje życie - tak całkiem szczerze. W moim przypadku wielkiego lęku przed spowiedzią i życia w grzechu przez wiele lat pomogła Msza Św. o uzdrowienie z modlitwą wstawienniczą, modlitwy do Maryi i szczera rozmowa z Panem Jezusem. Ukoronowaniem była właśnie ta Msza Św. z modlitwą o uzdrowienie i modlitwa wstawiennicza. To po niej doznałem niesamowitego działania Ducha Świętego, euforii i niesamowitej obecności Pana Jezusa. Jedną z intencji podczas modlitwy wstawienniczej była właśnie odwaga, bym zdobył się w końcu na spowiedź. I po ok. 2 dniach ta odwaga pojawiła się automatycznie, a od razu po Mszy Św. i modlitwach wstawienniczych zostałem uzdrowiony z paru innych grzechów, które mnie zniewoliły. To był cud :)
Długo mógłbym się jeszcze rozwodzić, ale po prostu: Dzięki raz jeszcze Wam wszystkim, a dla wątpiących i poszukujących - myślcie o Panu Bogu jak o Kimś kto kocha Was do szaleństwa, bo taka jest prawda :) i niczego się nie bójcie wyznać, nawet najgorszych, najohydniejszych grzechów :)