Czy wszystkie przeżycia duchowe pochodzą od Ducha Świętego?
Nadprzyrodzone
doznania zwykle nie stanowiły dla Kościoła problemu, jeżeli dotyczyły –
jako szczególna łaska życia kontemplacyjnego – indywidualnego rozwoju
duchowego. Liczyły się wtedy kryteria subiektywne. Zarówno św. Teresa,
jak i św. Katarzyna wskazują na owoce objawienia. Jeśli wizja
ostatecznie przynosi pokój i „głód cnoty” – pochodzi od Boga. Jeśli
wizjonera z początku opanowuje radość, „która przechodzi w zamęt i
ciemność duchową” – to znak, że Bóg nie jest źródłem wizji. Duch Święty
jest często „imitowany” przez złego ducha, co dotyczy najczęściej osób
pobożnych, ale nie zawsze pokornych. Problem leży więc w pokorze.
Rzeczywistość była jednak bardziej złożona, gdy
chodziło o wizje, przedstawiające jakieś nowe orędzia teologiczne. W
takiej sytuacji Kościół czuwał nad wizjonerem poprzez kierowników
duchowych dobrze znających naukę Kościoła. Istniały też kryteria, które
pozwalały określić, czy wizja pochodzi od złego ducha (ewentualnie od
samego wizjonera), czy od Boga.
Podstawowym kryterium był stosunek zjawy do instytucji Kościoła.
Jeśli zjawa traktowała Kościół hierarchiczny z szacunkiem, tak jak Pan
Jezus w wizjach św. Teresy, można było dalej badać, czy treść wizji nie
jest sprzeczna z nauką Kościoła. Jeśli natomiast pojawiała się krytyka
instytucji Kościoła, hierarchów czy kierowników duchowych, wizję
traktowano jako fałszywą, bądź inspirowaną przez diabła. Bóg bowiem nie
mógł podważać sensu Kościoła, który sam powołał do istnienia. Nie może
burzyć czy niszczyć instytucji odpowiedzialnej za zbawienie wieczne.
Problem tkwi więc w posłuszeństwie.
Wydaje się, że to podstawowe kryterium – wbrew ostrzeżeniom
św. Faustyny – popadło dzisiaj w niełaskę i wielu wizjonerów za nic ma
naukę Kościoła, a zwłaszcza posłuszeństwo.
Ogólne zasady weryfikacji objawień i wizji
Według św. Faustyny, szatan może okrywać się nawet płaszczem pokory,
ale płaszcza posłuszeństwa nie może na siebie naciągnąć, i tu się wydaje
cała jego robota (Dzienniczek, 939).
Przypomnijmy więc ogólne zasady, które obowiązują każdego katolika.
Od strony merytorycznej (treść) podstawowym warunkiem i kryterium
autentyczności objawień prywatnych (i uznania ich prawdziwości przez
Kościół) jest ich zgodność z treścią Objawienia Bożego i Magisterium
Kościoła, a od strony formalnej także sposób (forma) przekazywania
przesłania (taki nierozerwalny związek formy z treścią jest zgodny z
zasadami rozeznania duchów w tradycji chrześcijańskiej, które także tu
winny mieć zastosowanie).
Nie stanowią one rozwinięcia Objawienia publicznego (nie uzupełniają
go o żadne nowe treści wiary), ale będąc przejawem czy rozwinięciem
„charyzmatu proroctwa” mogą pomóc Kościołowi w lepszym rozumieniu i
przyjęciu niezmiennych prawd wiary. „‚Ducha nie gaście, proroctwa nie
lekceważcie. Wszystko badajcie, a co szlachetne – zachowujcie’ (1 Tes 5,
19-21).
W każdym czasie dany jest Kościołowi charyzmat proroctwa, który należy badać, ale którego nie można też lekceważyć.
W tym kontekście należy pamiętać, że proroctwo w rozumieniu biblijnym
nie oznacza przepowiadania przyszłości, ale wyjaśnianie woli Bożej na
chwilę obecną, która wskazuje także właściwą drogę ku przyszłości. (…) W
tym sensie można powiązać charyzmat proroctwa z pojęciem ‚znaków
czasu’, na które rzucił nowe światło Sobór Watykański II:
- ‚Umiecie rozpoznawać wygląd ziemi i nieba, a jakże obecnego czasu nie rozpoznajecie?‚ (Łk 12, 56).
W myśl tych słów Jezusa ‚znaki czasu’ należy rozumieć jako Jego
własną drogę, Jego samego. Wyjaśniać znaki czasu w świetle wiary znaczy
rozpoznawać obecność Chrystusa w każdym czasie. Taki jest właśnie cel
objawień prywatnych uznanych przez Kościół” (Kard. J. Ratzinger,
Komentarz teologiczny Kongregacji Nauki Wiary nt. orędzia fatimskiego,
26 VI 2000 r.).
Innymi słowy, chodzi tu głównie o przypomnienie ducha samej Ewangelii
w jej prostocie i wezwaniu do nawrócenia (modlitwa, post, pokuta).
Prorok głosi wolę Boga: przypomina znaczenie pierwszego przykazania
Dekalogu (idolatria), głosząc orędzie o nawróceniu, lecz w horyzoncie
alternatywy: nadziei zbawienia i możliwości jego utraty (tak było np. w
Fatimie). Ten wyraźny kontekst soteriologiczny – ściśle dotyczący
zbawienia, pozwala odróżnić tego rodzaju duchowe „widzenie wewnętrzne”
np. od parapsychologicznego „jasnowidzenia”, mistykę od mediumizmu,
wiarę od gnozy.
W konsekwencji tradycja Kościoła katolickiego jest przekonana, że aby
mówić o autentycznych objawieniach prywatnych, od strony „treści” musi
zaistnieć:
1. zgodność z tzw. Objawieniem publicznym, czyli
Pismem Świętym, które zostało zakończone wraz ze śmiercią ostatniego
Apostoła (nie może być więc nic ujęte, zmienione, dodane). Stąd „wiara
chrześcijańska nie może przyjąć ‚objawień’, zmierzających do
przekroczenia czy poprawienia Objawienia, którego Chrystus jest
wypełnieniem. Chodzi w tym wypadku o pewne religie niechrześcijańskie, a
także o pewne ostatnio powstałe sekty, które opierają się na takich
‚objawieniach’ (KKK 67)”;
2. Zgodność z Tradycją i Magisterium Kościoła (dogmaty), które to Objawienie interpretuje, mając tzw. asystencję Ducha Świętego;
3. Zgodność z decyzjami hierarchii Kościoła
(upoważnionej do rozeznania i decyzji w tej sprawie). Kluczowym
kryterium – i w pierwszym rzędzie – jest tu posłuszeństwo (wizjonerów,
słyszących) władzy Kościoła lokalnego (miejsce objawień), który to
Magisterium reprezentuje.
Ten punkt jest najbardziej narażony na
nadużycie zwłaszcza ze strony zwolenników objawień, którzy nadużywając
ducha profetyzmu objawień, mogą niecierpliwie i tendencyjnie
interpretować ostrożność działań rozeznającego Kościoła jako opór wobec
nawrócenia, a co gorsza bunt przeciwko Bogu!
Badanie objawień rozpoczyna tylko lokalna i kompetentna władza
kościelna (m.in. miejscowy biskup), natomiast ostateczne uznanie
objawień za prawdziwe i pozwolenie na ich rozpowszechnianie należy
wyłącznie do Stolicy Apostolskiej. Pozytywne orzeczenie władzy
kościelnej – co ustalił już Prosper Lambertini (późniejszy Benedykt XIV)
– nie jest obowiązujące (stąd wiara np. w liczne objawienia maryjne nie
jest konieczna). Jeśli objawienia nie są autentyczne, obowiązuje zakaz
ich szerzenia.
Z powyższego wynikają zasady, co do „formy” objawień:
1. Objawienia muszą być nie tylko prawdziwe (według powyższych
kryteriów), ale również zasadniczo powściągliwe, a nawet krótkie i
zwięzłe (nie powinny być „rozgadane” i zbyt hojne w szafowaniu
tajemnicami, jak to jest w spirytyzmie), gdyż ich zadaniem jest tylko
profetyczne przypomnienie treści Objawienia „publicznego” (głównie ducha
Ewangelii);
2. Treści muszą być podane poważnie (nie mogą być śmieszne,
ekstrawaganckie itd.), w sposób moralnie (obyczajowo) i logicznie
poprawny oraz racjonalnie uzasadniony, co zakłada też pośrednio, że
wizjonerzy powinni być zdrowi psychicznie i odznaczać się przymiotami
moralnymi, a nawet cnotami duchowymi;
3. Mogą być jedynie warunkowe (a nie fatalistyczne), czyli
zależne od woli (nawrócenia) człowieka i woli Boga (która się może
zmienić np. pod wpływem modlitwy i nawrócenia człowieka). Nie powinny
być więc zbyt szczegółowymi scenariuszami wydarzeń (co jest cechą
wróżbiarstwa);
4. Powinny być zasadniczo potwierdzone wiarygodnymi cudami,
rozeznanymi jako nadprzyrodzone, gdyż mogą być również „cuda fałszywe”
(tu potrzebne są szczególna czujność i rozeznanie, gdyż objawienia
prywatne bywają miejscem zwodzenia demonicznego, o czym się często
zapomina);
5. Powinny przynosić „dobre owoce” wzrostu wiary, miłości Boga i
bliźniego, szacunku do Kościoła, a nie „złe owoce” zwątpienia, zamętu,
rozłamu czy nienawiści;
6. Zgodnie z powyższymi zasadami, a szczególnie z samymi zasadami
wiary chrześcijańskiej, powinny być pozbawione przymusu i otwarte na
weryfikację.
Posłuszeństwo decyzji Kościoła
Wierni i osoby widzące pozostawiają rozeznanie organom oficjalnym
Kościoła, mając obowiązek przyjąć w uległości ich orzeczenie. Ale
orzeczenie pozytywne Kościoła jest możliwe dopiero wtedy, gdy objawienia
się skończą, ponieważ dopiero wtedy można całościowo i obiektywnie
zbadać skutki objawień, wraz z losami wizjonerów (tu pojawia się problem np. z Medjugorie).
Orzeczenie pozytywne następuje, kiedy wynik badań Urzędu Kościelnego
jest pozytywny (według kard. J Ratzingera, pierwszym urzędem i
niezastąpionym jest biskup ordynariusz miejsca).
Ostatnie uznane objawienia stały się takimi dzięki rozeznaniom (sprawa Cudownego Medalika – 1830 r.;
La Salette – 1846;
Lourdes – 1858;
Fatima – 1917).
W czasie trwania objawień Kościół nie wydaje oficjalnego rozeznania,
zachowując postawę wyczekującą. Orzeczenie pozytywne zawsze następuje w
jakiś czas po zakończeniu objawień.
Wymienione powyżej objawienia są wielkim darem Bożym, złożone zostały
w skarbcu Kościoła, znajdując się w spokojnym jego posiadaniu, i
przynoszą ciągle owoce. Stanowią też wielką pomoc dla ludu Bożego w jego
pielgrzymce wiary. Jednakże te objawienia, jako prywatne, nie
obowiązują do wierzenia, ponieważ nie są dogmatami i prawdami wiary
wyznawanymi np. w Credo.
Orzeczenie negatywne nie musi czekać aż seria objawień się skończy.
Jeżeli w trakcie objawień wystąpią jednoznaczne negatywne
cechy, Urząd Kościoła (Kongregacja Nauki i Wiary jest tu instancją
najwyższą, a Urząd to najczęściej osoba biskupa danego miejsca) orzeka
negatywnie w celu ostrzeżenia wiernych przed błędem, aby ich uchronić
przed duchową szkodą.
Przykładem są objawienia w Garabandal (będące według ks. J. Warszawskiego SJ demoniczną imitacją Fatimy) w Hiszpanii (w latach 1961–1965), które po orzeczeniu negatywnym ustały.
- Świeższym przykładem są pisma i działalność Vassuli Ryden
(popierającej Garabandal), o których orzekła Kongregacja Nauki Wiary w
dniu 6 października 1995 r., stwierdzając, że zawierają błędy
doktrynalne.
- Kongregacja wezwała biskupów, aby należycie pouczyli swoich wiernych
i nie dopuszczali do szerzenia się jej pism. Kongregacja wezwała
wiernych, by nie uznawali objawień i wypowiedzi Vassuli Ryden za
nadprzyrodzone. Mimo że został podjęty dialog Watykanu z Vassulą Ryden,
Nota Kongregacji Nauki Wiary nie została odwołana.
Oto fragment tego dokumentu zwracającego uwagę na problemy doktrynalne:
- „Uważna i spokojna analiza całej sprawy, dokonana przez Kongregację w
celu ‚zbadania duchów, czy są z Boga” (por. l J 4, l), ujawniła – obok
aspektów pozytywnych – także cały zespół elementów o zasadniczym
znaczeniu, które w świetle doktryny katolickiej należy ocenić
negatywnie. Trzeba nie tylko zwrócić uwagę na podejrzany charakter
zewnętrznych form, w jakich dokonują się owe rzekome objawienia, ale
także podkreślić zawarte w nich pewne błędy doktrynalne [AP]. Mówią one
między innymi o Osobach Trójcy Świętej, posługując się tak niejasnym
językiem, że prowadzi to do pomieszania właściwych imion i funkcji
Boskich Osób. Rzekome objawienia obwieszczają, że wkrótce w Kościele
zapanuje Antychryst. W duchu milenarystycznym zapowiadają decydującą i
chwalebną interwencję Boga, który ma jakoby ustanowić na ziemi, jeszcze
przed ostatecznym przyjściem Chrystusa, erę pokoju i powszechnego
dobrobytu. Przewidują też bliskie już powstanie Kościoła, który miałby
być swego rodzaju wspólnotą panchrześcijańską, co jest niezgodne z
doktryną katolicką. Fakt, że wymienione wyżej błędy nie pojawiają się w
późniejszych pismach Vassuli Ryden, jest znakiem, że rzekome
‚niebiańskie objawienia’ są jedynie owocem prywatnych przemyśleń”
(Watykan, 6 października 1995 r. w: L’Osservatore Romano, wyd. pol.,
1/1996, s. 66).
Przyjęcie takiego orzeczenia najwyższego Urzędu Kościoła obowiązuje
wiernych w sumieniu, a tym bardziej kapłanów i biskupów. Okazywanie
sprzeciwu i zachęcanie do niego innych jest grzesznym nieposłuszeństwem i
budzi u nich zgorszenie.
- Sprawa orzeczeń negatywnych jest o tyle poważna, że np. w latach
1933–1989 naliczono w Kościele katolickim 366 objawień przypisywanych
Matce Bożej, ponadto pojawiały się krwawiące krzyże i płaczące figury
(Syrakuzy 1953 r.), krwawiące obrazy (katedra w Lublinie 1949 r.). Nie
mają one pozytywnych orzeczeń, ale wiele zostało odrzuconych jako
nieprawdziwe (np. Oława). Inne zaś najpierw zyskały aprobatę i
pozwolenie na druk (Imprimatur), ale po bliższym badaniu aprobatę
cofnięto (pisma Vassuli czy objawienia w Montechiari – Italia). Trzeba
uważnie nasłuchiwać głosu Kościoła – „sentire cum Ecclesia” (św. Ignacy
Loyola)
Iluminizm i gnoza jako śmiertelne zagrożenie dla Kościoła
Pomimo że wiele z prywatnych objawień określanych jest jako „znaki
czasu”, to niejednokrotnie można w związku z nimi dostrzec też
zagrożenia dla jedności Kościoła. Dotyczy to zwłaszcza sytuacji, kiedy
biskupi nie mogą uznać ich autentyczności. Szczególną troskę budzi
liczny napływ pielgrzymów do miejsc, w których Kościół wprawdzie nie
zaprzeczył, ale też nie potwierdził autentyczności objawień.
Wizjonerstwo „poza” Kościołem, a nawet „przeciwko” Kościołowi od
wieków było cechą gnozy, która w ukrytej pysze i bałwochwalczym
ubóstwieniu człowieka głosiła tezy o bezpośredniej relacji z Bogiem,
która może się obyć bez osądu teologicznego instytucji Kościoła. Ojcowie
Kościoła widzieli w gnozie podstawowe i śmiertelne zagrożenie dla
prawdziwej duchowości.
Praktyka pokazuje, że pragnienie bezpośredniości poznania Boga – bez
żadnych zapośredniczeń i weryfikacji – może być bardzo niebezpieczne,
gdyż może być wykorzystane przez „przeciwnika”, czyli diabła, który
chętnie przemienia się w anioła światłości (2 Kor 11, 14).
W takim właśnie duchu, nieco później doktor mistyczny św. Jan od
Krzyża ostrzegał przed każdą formą wizjonerstwa w duchu
pseudomistycznego iluminizmu, będącego odmianą gnostyckiego błędu.
- Pożądanie wizji i objawień, co może stać się rodzajem przywiązania i
zniewalającego nałogu, św. Jan nazywa dziełem diabła. Pisze on, że
szatan aż dygoce z radości na widok duszy przyjmującej chętnie wizje i
objawienia, a może i gotowej je uprzedzać. W taki sposób podsuwa on
„truciznę błędu” i odwraca od „życia z wiary”, które decyduje o
zbawieniu wiecznym. Kto życzy sobie wizji i objawień, na pewno popadnie w
ciężkie błędy, ostrzega hiszpański mistyk i doktor Kościoła, gdzie
iluminizm łatwo przeciwstawia się posłuszeństwu, zaś gnoza wizjonerstwa
niszczy wiarę. Albowiem „pożądanie tych objawień otwiera drogę
szatanowi, by mógł duszę oszukiwać innymi widziadłami, które umie on
bardzo dobrze naśladować i przedstawiać je duszy jako dobre” (św. Jan od
Krzyża, Droga na górę Karmel, Kraków 1995, t. II, s.11).
Wiele grup chrześcijańskich ulega dziś pokusie wizjonerstwa, które
przypomina ciekawskie wróżbiarstwo, degradując przez to swoją wiarę.
Wizje same w sobie nie mogą dostarczać żadnej pewnej informacji. Raczej
niepokoją umysł i odbierają pokój serca, gdy człowiek chce zamienić
ciemność (i zasługę) wiary – w duchu gnozy – na iluministyczną jasność,
której nigdy nie osiągnie. Zachłanność światła dowodów płynących z wizji
jest wprost proporcjonalna do braku wiary. Brak pewności wewnętrznej
płynącej z wiary koresponduje ściśle z poszukiwaniem zewnętrznych
dowodów w wizjach, co jest ulotne i w istocie nie do zrealizowania.
Pragnienie nadzwyczajnego poznania jest dziś cechą wielu charyzmatyków.
Istnieje w tych środowiskach potrzeba ustawicznego rozeznawania
duchowego, aby rozpoznać odwieczną pokusę gnozy, zwodniczą propozycję
węża. Istnieje demoniczny „dar języków” (K. Koch). „Spoczynek w Duchu”
to nie musi być zawsze wydarzenie duchowe, ale może być psychologiczne
lub okultystyczne (por. ks. kard. L. Suenens, „Spoczynek w Duchu”
kontrowersyjne zjawisko, Kraków 2005 r.). „Dar poznania” – jako forma
charyzmatu proroctwa (Ph. Madre) to nie gnoza czy wróżbiarstwo, które
zniewala.
Zdarzają się jednak takie nadużycia, gdy szuka się poznania w zbyt konkretnych i przyziemnych sprawach.
Dziś „pożądliwość poznawcza” gnozy przybiera formę mediumizmu,
obecnego często w radiestezji, bioenergoterapii, a także w różnych
formach pseudomedycznych i pseudopsychologicznych terapii czy
„mentalnych” treningów „supernauczania”. Stosuje się tam często tzw.
wizualizacje, nie weryfikując zwodniczych podszeptów wyobraźni, swoiście
i zbyt optymistycznie zdefiniowanej.
W tym kontekście praktykuje się tu często wizualizacje „przewodników
wewnętrznych” (praktyka stosowana od wieków w szamanizmie i w rozmaitych
formach spirytyzmu i magii), co może – w całkiem niezamierzony sposób –
otwierać na mediumiczny kontakt z duchami, które tylko pozornie są
przyjazne (to zagrożenie dotyczy także dzieci).
W kontekście reaktywacji gnostyckiego myślenia należy zwrócić
szczególną uwagę na pseudopsychologię podszywającą się pod neutralną
psychologię, a stosującą w istocie ukryte założenia pozapsychologiczne.
Prezentuje ona możliwości rozwoju umysłu-mózgu jako rzekomo czysto
psychologiczne (np. Metoda Silvy czy NLP).
Tymczasem owe techniki (nauczane często przez niepsychologów)
umocowane są nie w kontekście psychologii, ale w obszarze –
podmieniającej ją – ideologii „gnostyckiej”, traktującej człowieka jako
„geniusza-boga” (problem grzechu idolatrii). Stąd tego rodzaju
„przemiany osobowości”, które rozpoczynają się od niewinnych propozycji
poprawy umiejętności myślenia czy pamięci, kierowane są ku rozbudzaniu
zdolności paranormalnych, traktowanych jako duchowe czy boskie. Powoduje
to poważne spustoszenia duchowo-moralne, a nie tylko psychiczne.
Chodzi tu o doświadczenia i zniewolenia medialne. Według
świadectw egzorcystów, są one związane nie tylko z satanizmem, ale także
z magią, spirytyzmem (dziś także channelingiem czy doświadczeniami
UFO).
Do tego tematu można zaliczyć doświadczenia z aniołami czy
duszami czyśćcowymi, które mogą być czasami prawdziwe. Tu należy włączyć
doświadczenia z „pismem automatycznym”, które są problematyczne w
kontekście mistyki nadzwyczajnej, jak było widoczne w doświadczeniach
Vassuli Ryden.
Nie wszyscy jesteśmy więc jednego Ducha, stąd „badajmy duchy czy są z Boga” (l J 4, l).
Wizje mogą niszczyć wiarę, a iluminizm – posłuszeństwo, gdzie
zerwanie więzi z Kościołem i jego nauką jest także zerwaniem ich z
Duchem Świętym, co może być niebezpieczne dla naszego zbawienia.
Jak przypomina bowiem Jan Paweł II,
- „sam Chrystus Pan w trosce o tę wierność dla prawdy
Bożej przyobiecał Kościołowi specjalną pomoc Ducha Prawdy, wyposażył w
dar nieomylności tych, którym zlecił przekazywanie tej prawdy, jej
nauczanie – jak to dokładnie określił Sobór Watykański I, a powtórzył
SobórWatykański II” („Redemptor hominis” 19).
ks. Aleksander Posacki SJ