Loading...

Ciekawe artykuły | Forum Nowenny Pompejańskiej

Lokalizacja tematu: Forum » Różności » Propozycje
Renata
Renata Lip 4 '16, 20:09

To co poniżej osobiście potwierdzam i doświadczalnie poznałam. Mam w domu wodę święconą (od kilku miesięcy tę samą). Stoi w zwykłej butelce nie raz otwieranej i zamykanej. Nie ma śladów zanieczyszczenia, żadnej mętności, żadnych glonów, wciąż krystalicznie przezroczysta. Mogę jeszcze tylko napisać, że mam wodę święconą przez kapłana katolickiego, poniższy tekst jest o wodzie święconej w cerkwi. Efekt jest ten sam

 

ZNAK KRZYŻA ZABIJA ZARAZKI Naukowcy udowodnili doświadczalnie, że znak Krzyża zabija zarazki i zmienia właściwości optyczne wody. „Potwierdziliśmy, że stary zwyczaj czynienia znaku Krzyża nad jedzeniem i piciem przed posiłkiem ma głęboki mistyczny sens” – mówi fizyk Angelina Małachowskaja. – Ukryta jest za nim również korzyść praktyczna: „Żywność oczyszcza się dosłownie w ciągu chwili. Jest to wielki cud, który dokonuje się praktycznie każdego dnia”. Swoje badania siły znaku Krzyża Angelina Małachowskaja z błogosławieństwa Cerkwi prowadziła prawie przez dziesięć lat. Przeprowadzono wielką serię eksperymentów, które wielokrotnie sprawdzano przed opublikowaniem. Wyniki eksperymentów są fenomenalne: wykryto unikalne właściwości antybakteryjne wody, które w niej się pojawiają po poświęceniu jej prawosławną modlitwą i znakiem Krzyża. Odkryto nową, nieznaną wcześniej właściwość Słowa Bożego, zmieniającego strukturę wody, to znaczy, znacznie zwiększającego jej gęstość optyczną w krótkim ultrafioletowym zakresie widma. Sama możliwość przeprowadzenia tych badań dla Angeliny Małachowskiej i jej kolegów z Petersburgu było cudem, ponieważ nie otrzymali oni środków finansowych i nie weszły one w zakres tematyki badań naukowo-badawczych. Ale prawosławni naukowcy wykonali ogromny zakres pracy za darmo – tylko po to, aby dać ludziom możliwość poczuć i zobaczyć uzdrawiającą moc Boga. EKSPERYMENT znak krzyża 1 Naukowcy sprawdzili działanie modlitwy „Ojcze nasz” i prawosławnego znaku krzyża na bakterie chorobotwórcze. Do badań pobrano próbki wody z różnych miejsc – ze studzien, rzek i jezior. Wszystkie próbki zawierały bakterie pałeczki okrężnicy i gronkowca złocistego. Okazało się jednak, że jeśli przeczyta się modlitwę „Ojcze nasz” i przeżegna wodę znakiem Krzyża, to ilość szkodliwych drobnoustrojów może zmniejszyć się w 7, 10, 100, a nawet więcej aniżeli 1000 razy!. Zaobserwowano korzystny efekt modlitwy i oddziaływania znaku Krzyża na człowieka – u wszystkich badanych stabilizowało się ciśnienie, poprawiały parametry krwi. Dziwny był ten fakt, że parametry zmieniały się w dokładnie potrzebnym dla uzdrowienia kierunku: u pacjentów z podciśnieniem ciśnienie się zwiększało, z nadciśnieniem – obniżało. Zauważono, że jeśli znak krzyża człowiek nakładał na siebie niedbale, niedokładnie złożył trzy palce dłoni, lub nie dotykał koniecznych punktów (środek czoła, środek splotu słonecznego, zagłębień prawego i lewego ramienia), to pozytywny wynik oddziaływania był o wiele mniejszy lub w ogóle go nie było. ZNAK Naukowcy zmierzyli gęstość optyczną wody przed i po wykonaniu nad nią znaku krzyża, a także po jej poświęceniu. „Okazało się, że optyczna gęstość w stosunku do jej wartości wyjściowej przed poświęceniem wzrasta” – wyjaśnia Angelina Małachowskaja. „Oznacza to, że woda jakby ROZRÓŻNIA sens wypowiadanych nad nią modlitw, zapamiętuje ich oddziaływanie i zachowuje go przez czas nieokreślony – w postaci wzrostu wartości gęstości optycznej. Woda jakby nasyca się światłem. Ludzkie oko, oczywiście, zauważyć tych uzdrawiających zmian w strukturze wody nie jest w stanie. Ale spektrograf zapewnia obiektywną ocenę tego wpływu”. Znak Krzyża zmienia gęstość optyczną wody praktycznie natychmiast. Gęstość optyczna wody, pobranej z kranu, po uczynieniu nad nią znaku Krzyża przez zwykłego wierzącego, świeckiego w prawosławnym złożeniu palców prawej ręki, wzrasta prawie 1,5 – krotnie! A przy poświęceniu przez kapłana – prawie 2,5 – krotnie!. Z tego wynika, że woda „rozróżnia” stopień święcenia – przez świeckiego czy kapłana, u którego palce prawej ręki są ułożone do błogosławieństwa tak, że przedstawiają pierwsze litery Imienia Chrystusa. Ciekawy jest wynik poświęcenia wody przez człowieka ochrzczonego lecz niewierzącego, i nie noszącego na sobie krzyżyka. Okazało się, że woda „rozróżnia” nawet stopień wiary – optyczna gęstość wody zmieniła się tylko o 10 %! Zaprawdę – “Według wiary waszej – niechaj będzie wam dane!”. Ponieważ ciało ludzkie składa się z więcej niż dwóch trzecich wody, to znaczy, że Bóg stworzył w nas taki system kanałów fizycznych, które w organizmie regulują wszystkie procesy biochemiczne i który dokładnie „rozpoznaje” imię Jezusa Chrystusa! Można powiedzieć, że znak Krzyża – to jest generator światła. Przy żadnym innym ułożeniu palców rąk (dłonią, czy przy niedbałym ułożeniu palców, przy szybkim nieodpowiednim machaniu rękami) żadnych zmian (zwiększenia) gęstości optycznej wody z kranu nie stwierdzono. za gloria.tv

Edytowany przez Renata Lip 4 '16, 20:11
Besia
Besia Sie 1 '16, 09:30

Pięć przykładów na to, że ŚDM to nie tylko słodka imprezka.

http://gosc.pl/doc/3346167.Piec-przykladow-na-to-ze-SDM-to-nie-tylko-slodka-imprezka

 

Edytowany przez Besia Sie 1 '16, 09:32
Besia
Besia Sie 7 '16, 17:18

Michał Soska -Oziornoje-gwiazda w koronie Królowej Pokoju

http://reginapacis.pl/index.php/sanktuaria/oziornoje/teksty/item/289-michal-soska-oziornoje-gwiazda-w-koronie-krolowej-pokoju.html

Edytowany przez Besia Sie 7 '16, 17:21
Besia
Besia Sie 10 '16, 11:06

Objawienia św. Józefa

http://gosc.pl/doc/3369012.Objawienia-sw-Jozefa

Besia
Besia Sie 21 '16, 18:15

~~
Wiara

Obowiązek świętowania niedzieli

św. Jan Paweł II

 

Skoro Eucharystia jest prawdziwym sercem niedzieli – naucza św. Jan Paweł II – to można zrozumieć, dlaczego już w pierwszych wiekach pasterze nieustannie przypominali swoim wiernym o konieczności uczestniczenia w zgromadzeniu liturgicznym.

 


«W dniu Pańskim porzućcie wszystko – czytamy na przykład w traktacie z III w. zatytułowanym Didaskalia Apostolskie – i spieszcie nie zwlekając na swoje zgromadzenie, bo przez nie oddajecie chwałę Bogu. W przeciwnym razie czym usprawiedliwią się przed Bogiem ci, co nie gromadzą się w dniu Pańskim, aby słuchać słowa życia i spożywać Boski pokarm, który trwa na wieki?»

 

To wezwanie pasterzy wierni przyjmowali zazwyczaj i wypełniali z głębokim wewnętrznym przekonaniem, a choć nie brakło też okresów i sytuacji, w których spełniano ten obowiązek z mniejszym duchowym zaangażowaniem, nie można zapominać o prawdziwym bohaterstwie, z jakim liczni kapłani i wierni przestrzegali tego nakazu, mimo wielu niebezpieczeństw i ograniczeń wolności, czego przykłady znaleźć można od pierwszych wieków historii Kościoła aż po nasze czasy.

Święty Justyn w swojej pierwszej Apologii, skierowanej do cesarza Antonina i do senatu, mógł z dumą opisać chrześcijańską praktykę zgromadzeń niedzielnych, na których spotykali się w jednym miejscu chrześcijanie mieszkający w miastach i na wsi. Gdy w okresie prześladowań Dioklecjana zgromadzenia te zostały zakazane pod groźbą najsurowszych kar, wielu odważnie sprzeciwiało się edyktowi cesarskiemu i wolało ponieść śmierć, niż opuścić niedzielną Eucharystię. Tak było w przypadku męczenników z Abitinae w Afryce Prokonsularnej, którzy tak odpowiedzieli swoim prześladowcom: «Bez żadnej obawy sprawowaliśmy wieczerzę Pańską, ponieważ nie wolno jej zaniechać; takie jest nasze prawo; nie możemy pozostać bez wieczerzy Pańskiej». Zaś jedna z męczenniczek wyznała: «Tak, poszłam na zgromadzenie i sprawowałam wieczerzę Pańską razem z moimi braćmi, bo jestem chrześcijanką».

 

Besia
Besia Sie 21 '16, 18:19

~~Największy cud Chrystusa

Błogosławiony Bronisław Markiewicz

 

Najświętszy Sakrament Chrystus ustanowił z wielkiej miłości, jaką ku nam pała. Pragnie niewymownie, abyśmy z tego daru korzystali. W Najświętszym Sakramencie daje się nam całkowicie na pokarm. (…) Już większego skarbu ponad Ciało Pańskie dusza ani przyjąć, ani nawet zapragnąć nie może.


Nie dosyć było Sercu Jezusowemu, iż poświęcił za nas życie. On pobudzony nadmiarem miłości, dał nam dar największy, przewyższający wszystkie dary, jakich kiedykolwiek nam udzielił, darując nam na pokarm samego siebie. W tym Sakramencie Zbawiciel czyni ostatni wysiłek swojej miłości. Jak to określa święty Sobór Trydencki: „W Eucharystii wylał Pan Jezus na ludzi wszystkie skarby swojej miłości”. W tym Sakramencie oddaje nam Pan Jezus wszystko, cokolwiek posiada, nic sobie nie zostawiając. Daje nam wszystko, co ma, i oddaje się nam cały.

 
 

Trzeba było koniecznie dla naszego zbawienia, aby zgodnie z wyrokiem Bożym, Zbawiciel umarł i ofiarą swojej śmierci zadośćuczynił Boskiej sprawiedliwości za nasze grzechy. Lecz nie było koniecznej potrzeby, aby Pan Jezus poniósłszy śmierć, jeszcze stał się dla nas pokarmem. Ale tak chciała miłość. Nie dla czego innego ustanowił Najświętszy Sakrament, jak tylko po to, aby był On znakiem Jego niezrównanej miłości; aby nas nauczyć, że miłość, jaką pała ku nam, jest nieskończona. Właśnie o tym pisze św. Jan Ewangelista: „Jezus wiedząc, że nadeszła Jego godzina przejścia z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował” (J 13, 1). To znaczy, Jezus wiedząc, że już przyszedł czas, aby odszedł z tej ziemi, chciał zostawić nam największy znak swojej miłości. Tym znakiem był dar Najświętszego Sakramentu. To właśnie oznaczają słowa: „do końca ich umiłował”, tj. umiłował ich miłością najwyższą, najszczytniejszą.

Zaznaczyć należy, że czasem, w którym Pan Jezus chciał nam ten dar zostawić, był czas Jego śmierci. Kiedy ludzie szykowali na niego bicze, ciernie i krzyż, aby Go zabić, wtedy ukochany Zbawiciel postanowił zostawić nam ostatni dowód swojej miłości. Dlaczego w godzinie śmierci, a nie wcześniej ustanowił ten Sakrament? Ponieważ znaki miłości, które czynią przyjaciele w chwili śmierci, łatwiej się pamięta i zachowuje z miłością. Pan Jezus już przedtem na wiele sposobów nam się ofiarowywał. Stał się naszym towarzyszem, mistrzem, ojcem, światłością, wzorem i ofiarą. Pozostał zatem ostatni stopień miłości, aby nam się oddać na pokarm w celu zupełnego połączenia się z nami, na wzór owego połączenia, jakie zachodzi między pokarmem a osobą, która go przyjmuje.

Właśnie to sprawił, dając się nam w Najświętszym Sakramencie. Nie dosyć Mu było połączyć się tylko z naszą naturą ludzką. On chciał jeszcze za pomocą tego Sakramentu połączyć się z każdym z nas w sposób jak najściślejszy. W żadnym swoim czynie nie okazał się Zbawiciel tak czuły i miłosierny, jak właśnie w Najświętszym Sakramencie, w którym wyniszczony staje się pokarmem, aby przeniknąć nasze dusze i połączyć się serdecznie ze swoimi wiernymi. Z tym Panem, na którego nie śmią patrzeć święci aniołowie, łączą się grzeszni ludzie, tworząc z Nim jedno ciało. Któryż to pasterz karmi swoje owieczki własną krwią? A Pan Jezus w Najświętszym Sakramencie żywi nas własną krwią i łączy się z nami. Dlaczego daje siebie na pokarm? – Ponieważ nas gorąco miłuje. Przeto dzięki szczególnym więzom chce z nami stanowić jedno.

Tym sposobem uczynił cud największy. „Zapewnił pamięć swym cudom… dał pokarm tym, którzy się Go boją” (Ps 111, 4-5) – folgując swojemu pragnieniu, aby być razem z nami i zjednoczyć w jedno nasze serce ze swoim Sercem. O przedziwna miłości Zbawiciela, która chciałaś swoje Ciało tak spoić nierozerwalnie z ciałem naszym, abyśmy tworzyli jedno ciało i jedną duszę. Słusznie zatem św. Tomasz, Doktor Anielski, nazywa Najświętszy Sakrament Sakramentem Miłości, rękojmią, dowodem i upominkiem miłości.

O przedziwna miłości Jezusowa, tyś godna miłości nieskończonej! Kiedyż, Jezu, będę Cię miłować tak, jak Tyś mnie umiłował? Twoim największym pragnieniem jest, abym Cię miłował. Tymczasem ośmielam się odwrócić od Ciebie, Dobra nieskończonego, a zwrócić się ku marnym i nędznym dobrom ziemskim! Oświeć mnie, Panie, abym lepiej poznał wielkość Twojej Dobroci, w Tobie się rozmiłował i odtąd pełnił przede wszystkim Twoją wolę. Matko Chrystusowa i Matko moja, wyproś mi, ażebym cały zapłonął świętą Jego miłością!

 


 

Na podstawie książki: Błogosławiony Bronisław Markiewicz, Jak stać się na wieki szczęśliwym, Edycja Świętego Pawła, 2005.

 

 

Besia
Besia Sie 21 '16, 23:07

Handel w niedziele i święta.

http://www.katolik.pl/handel-w-niedziele-i-swieta,1925,416,cz.html

 

Edytowany przez Besia Sie 22 '16, 09:36
Besia
Besia Sie 23 '16, 22:23

~~Czy to świętowanie niedzieli, połazić po sklepach?

 

 

 


 

 

Czy to świętowanie niedzieli, połazić po sklepach?
 


 

  
Katechizm Kościoła Katolickiego przypomina, że w niedzielę należy powstrzymać się od wykonywania prac niekoniecznych. Okazuje się, że pojęcie to budzi wiele dylematów. Bo czy nauka w niedzielę to grzech? A co z pracą w ogródku, która sprawia mi frajdę i jest formą relaksu - czy powinnam się z tego spowiadać?

Jakiś czas temu umówiłam się na wywiad z pewną publicystką. Kiedy rozmowa została spisana, zredagowana, napisałam do dziennikarki e-maila, by poinformować ją, że tekst do autoryzacji wyślę właśnie w niedzielę. Tymczasem otrzymałam wiadomość o bardzo stanowczej treści: „Proszę poczekać do poniedziałku. W niedzielę się nie pracuje! (...) Proszę raz jeszcze, żeby mi Pani nie wysyłała tekstu w niedzielę - bo nie odpowiem ze względu na zasadę, że nie wspieram pracy w niedzielę. Serio”.

Przyznam, że odpowiedź nieco mnie zaskoczyła. Przecież nie prosiłam ją o wykonanie jakiejś ciężkiej pracy fizycznej, ale o przeczytanie niedługiego tekstu - myślałam wówczas. Słowa owej publicystki zasiały jednak we mnie pewną wątpliwość: co katolikowi wolno robić w niedzielę?

Rozpaczanie na wesoło


 


 
Dominikanin o. Jacek Salij podkreśla, że istotą święta jest oderwanie się od kieratu naszego życia codziennego. - Obchodzą je również ludzie niemający nadziei. Dość przypomnieć, jak świętowali czciciele złotego cielca (Wj 32,5n), czy mieszkańcy zbliżającej się do upadku Jerozolimy, głusi na wezwania proroków do nawrócenia (Iz 22,13). Takie świętowanie - dzisiaj dość rozpowszechnione - jest jakby rozpaczaniem na wesoło. Zabawa i rozrywka stają się wówczas wartością najwyższą, dla której jesteśmy gotowi łamać prawo moralne: „Co użyjem, to dla nas, bo za sto lat nie będzie nas” - tłumaczy teolog. - Świętowanie niedzielne jest czymś dokładnie odwrotnym. Polega na wpatrywaniu się w Nadzieję Wiekuistą, tak aby wkorzeniała się ona coraz więcej w nasze życie. Dlatego świętujemy właśnie w niedzielę - w ten dzień tygodnia, który został rozświetlony zmartwychwstaniem Chrystusa. Najistotniejszym elementem świętowania niedzielnego jest uczestnictwo w Mszy św. - zaznacza o. Salij, dodając, iż elementami niedzielnego świętowania powinny być odpoczynek fizyczny i duchowy oraz szczególna pamięć o ludziach ubogich i potrzebujących. - Pracę w niedzielę winno się ograniczyć tylko do tego, co konieczne - ażeby móc więcej czasu poświęcić rodzinie, pójść na dłuższy spacer z dziećmi, odwiedzić starą ciotkę czy znajomego w szpitalu, przeczytać jakiś tekst religijny lub odrobić zaniedbania korespondencyjne - radzi o. Salij, przypominając, że dni święte należą do Pana. Są Bożą własnością. - Ostatecznym więc pytaniem jest: czy dana praca pomaga mi w oddawaniu czci Bogu, czy przeszkadza? Chodzi zwłaszcza o powstrzymanie się od prac ciężkich i zarobkowych. One bowiem sprawiają, że nawet gdy pójdziemy na niedzielną Eucharystię, ciężko myślami i sercem trwać przy Bogu - puentuje teolog.

Dylematy wiernych

Znajomy ksiądz przyznaje, że często słyszy od swoich parafian pytania, co wolno katolikowi robić w niedzielę. Czy wycieranie kurzu, które przecież nie wymaga wielkiego wysiłku, to już grzech? A co z nauką w niedzielę, odrabianiem prac szkolnych, studenckich, gotowaniem, pracą przed komputerem? Czy z tego powinniśmy się spowiadać? - Odpowiadam wówczas, że choć prace te nie wydają się ciężkie, mogą odebrać nas Bogu, rodzinie, wyrwać z odpoczynku - mówi kapłan. - Dla pracujących fizycznie wytchnieniem będzie drzemka, oglądanie telewizji, książka. Osobom, które mają siedzący tryb pracy, przyda się aktywny odpoczynek, np. spacer, wycieczka rowerowa. Pracujący intensywnie przed komputerem powinni go unikać w niedzielę. Kto zaś pracuje w domu, przy dzieciach, winien mieć w niedzielę ograniczone zajęcia domowe do minimum - tłumaczy ksiądz.

A co z pracą w ogródku? Czy pielenie, pielęgnowanie kwiatów to grzech? - W niedzielę nie wolno wykonywać ciężkiej pracy służebnej. A jeżeli dla kogoś opieka nad ogrodem jest formą relaksu albo spędzania czasu z rodziną, to nie widzę w tym nic złego. Oczywiście, jest jeszcze aspekt zgorszenia, o którym nie można zapominać. Jeśli na przykład będę kopać w ogrodzie, a innych ludzi to zgorszy i zaczną mówić: „Spowiada, w kazaniach poucza, a sam pracuje w niedzielę”, to lepiej powstrzymać się od pracy. Nie można bowiem zapominać o aspektach społecznych naszych czynów i decyzji - zastrzega duchowny, podkreślając, że przymus pracy w niedzielę to dzisiaj częste zjawisko. - Jeśli więc nie ma się wyboru, trudno mówić o grzechu. Również szereg prac jest koniecznych w niedzielę - wystarczy pomyśleć o służbach ratowniczych, transporcie itd. A jeśli chodzi o wycieczki do supermarketu, mam takie przykre wspomnienie z jednej parafii, gdzie głosiłem rekolekcje. Powiedziałem w kazaniu o tym, co to jest centrum handlowe. To był jedyny raz, kiedy wyczułem ostry opór, że ludzie słuchają mnie jakby z zaciśniętymi zębami. Miałem wrażenie, że myślą: „Co on gada? Że to nie jest świętowanie niedzieli, jak my sobie idziemy połazić po sklepach?” - opowiada kapłan.

W dokumentach Kościoła

Zdanie magisterium Kościoła jest w kwestii wolnej niedzieli jednoznaczne i nie pozostawia wątpliwości. Wykonywanie tego dnia prac niekoniecznych to poważne nadużycie. Także traktowanie pracowników jak niewolników, nieposzanowanie ich godności kłóci się nie tylko z moralnością, ale także podstawowymi normami etycznymi. Równie wyraźnie brzmi trzecie przykazanie Dekalogu: „Pamiętaj, abyś dzień święty święcił”. Bardzo czytelne wskazówki znajdujemy w Katechizmie Kościoła Katolickiego, gdzie czytamy m.in.: „W niedzielę oraz w inne dni świąteczne nakazane wierni są zobowiązani (...) powstrzymać się od wykonywania tych prac i zajęć, które utrudniają oddawanie Bogu czci, przeżywanie radości właściwej dniowi Pańskiemu oraz korzystanie z należnego odpoczynku duchowego i fizycznego. Ustanowienie niedzieli przyczynia się do tego, aby wszyscy korzystali z wystarczającego odpoczynku i czasu wolnego, który mogliby poświęcić życiu rodzinnemu, kulturalnemu, społecznemu i religijnemu” (por. KKK 2193-2194).

Na niereligijny i niekomercyjny charakter niedzieli zwrócili uwagę biskupi polscy w liście na święto Świętej Rodziny (30 grudnia 2012 r.). Upodobnianie niedzieli do soboty, traktując ją jedynie jako dzień bez pracy, to według hierarchów banalizowanie istoty sprawy. „Pismo Święte, mówiąc, że Bóg «odpoczął» po dziele stworzenia, wskazuje na coś głębszego niż zwykłą przerwę w pracy. Ukazuje Stwórcę, który sam zachwycił się pięknem tego, co stworzył. Jest to więc spojrzenie, które nie zwraca się ku następnym dziełom, lecz docenia piękno tego, co już zostało dokonane” - napisali hierarchowie.

O świętowaniu niedzieli pisał także w liście pasterskim z czerwca 1950 r. prymas Stefan Wyszyński: „Niedziela, to „dzień Pański”, dzień Boży, a nie dzień nasz, w którym by nam wolno było robić, co chcemy i spędzić go wedle swego upodobania. Należyte ustosunkowanie się do tego dnia, tak ze strony jednostki, jak i całej społeczności wiernych, jest fundamentalnym kamieniem, na którym wznosi się i opiera ład Boży. Bez chrześcijańskiej niedzieli życie chrześcijańskie pocznie zamierać i gasnąć, bo święcenie dnia Pańskiego jest jawnym wyznaniem wiary, jest owym oddaniem Bogu, co Bożego, czego domaga się Chrystus od swoich wyznawców”.

za: "Echo Katolickie"/opoka.org.pl

Edytowany przez Besia Sie 23 '16, 22:24
Besia
Besia Sie 24 '16, 21:17

List Apostolski

Dies Domini

https://ekai.pl/biblioteka/dokumenty/x112/list-apostolski-dies-domini/

Besia
Besia Sie 29 '16, 23:13

Gdy trudno kochać

http:///...dy_trudno_kochac.pdf

Besia
Besia Sie 30 '16, 13:28

Boża radość w człowieku

http:///...dosc_w_czlowieku.pdf

Besia
Besia Sie 31 '16, 09:42

Święty Nikodemie ucz nas rozmawiać z Jezusem .

~~Dlaczego Nikodem rozmawiał z Jezusem w nocy? Czy z tchórzostwa? Czy z obawy przed Żydami? Czy może chciał tę rozmowę głębiej przeżyć i dla tego wybrał nocny czas ciszy?

31 Sierpnia, wspomnienie św Nikodema.
Jednym z najpiękniejszych fragmentów Ewangelii jest nocna rozmowa Nikodema, dostojnika żydowskiego z Jezusem (J 3, 1-22). Nikodem, którego wspominamy w Kościele 31 sierpnia, zainteresował się Jezusem już na samym początku jego działalności. Dlaczego jednak wybrał noc? Czy jego postawa jest dobra i mamy ją naśladować, czy może takiej postawy mamy unikać? Może jest to tchórzostwo przed spotkaniem Jezusa za dnia?

Pochylmy się nad Słowem Bożym, które mówi nam o tej sytuacji. W refleksji pomoże nam Ojciec Zbigniew Zalewski, zakonnik ze Zgromadzenia Najświętszych Serc Jezusa i Maryi.

Fronda.pl: Proszę Ojca, jak mam się modlić, kiedy ciągle nie mam na to czasu, jest ciągle tyle spraw?
O. Zbigniew SSCC: Już na początku tego tekstu Słowo Boże mówi nam, że Jezusa spotykamy w konkretnych życiowych sytuacjach. Jezus chce się spotykać z nami, którzy żyjemy konkretnym życiem „Był wśród faryzeuszów pewien człowiek, imieniem Nikodem, dostojnik żydowski.” Nikodem był dostojnikiem żydowskim. Cóż to może oznaczać? Był osobą zapewne codziennie zajętą wieloma sprawami, o wielu rzeczach decydował, wiemy że był faryzeuszem, czyli należał do wpływowego stronnictwa. Osobę Jezusa spostrzega on będąc w wirze codzienności. To pozwala nam duchowo postawić siebie w sytuacji Nikodema, ponieważ jesteśmy podobnie „zabiegani”.

Jak modlić się, pośród wielu obowiązków? Jak odnaleźć ten kontakt ze Zbawicielem? Ta historia daje nam konkretną wskazówkę: „Ten przyszedł do Niego nocą”. Jezus oczekuje na nas, to z naszej strony, jak ze strony Nikodem musi wyjść ta inicjatywa, żeby przyjść do Jezusa. Noc jest czasem wyciszenia, łatwiej wówczas znaleźć czas odosobnienia, sam na sam z Jezusem. To jest dobry sposób na rozpoczęcie modlitwy, po prostu posiedzieć w ciszy, może przed obrazem Serca Jezusowego.


 


 
Czy wypada nam mówić do Boga?

Nikodem „przyszedł do Niego nocą i powiedział Mu” Jest to ważne, żeby zwracać się do Jezusa na modlitwie. Mówić do Niego, nie bojąc się poruszać konkretnych spraw. Nieźle jest właśnie, jak robi Nikodem zacząć od dziękczynienia, zwykłego podziękowania za to co widzimy, że Bóg robi w naszym życiu. Powiedział „Rabbi, wiemy, że od Boga przyszedłeś jako nauczyciel. Nikt bowiem nie mógłby czynić takich znaków, jakie Ty czynisz, gdyby Bóg nie był z Nim". Dziękując Bogu za Jego cuda, jednocześnie wyznajemy w Niego wiarę, że jest on Wszechmocny. Często zapominamy o tym podziękowaniu i tylko prosimy, prosimy...

Czy jest to takie proste?
 W dalszej części dialogu, widać że Jezus odpowiada Nikodemowi, wyraźnie podnosząc poprzeczkę zadań, jakie stoją przed Nikodemem, a zarazem przed nami: „W odpowiedzi rzekł do niego Jezus: "Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwa Bożego". My również, podobnie jak Nikodem być może nie rozumiemy, o co chodzi Jezusowi.

„Nikodem powiedział do Niego: "Jakżeż może się człowiek narodzić będąc starcem? Czyż może powtórnie wejść do łona swej matki i narodzić się?" Jezus odpowiedział: "Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego. To, co się z ciała narodziło, jest ciałem, a to, co się z Ducha narodziło, jest duchem. Nie dziw się, że powiedziałem ci: Trzeba wam się powtórnie narodzić.” Na tę kwestię, co powinno oznaczać w naszym życiu to powtórne narodzenie się odpowiedzi mogą być różne. Jako sercanin zaproponuję odpowiedź konkretną, jaką daje duchowość naszego Zgromadzenia, proponując każdemu osobiste poświecenie się Najświętszemu Sercu Pana Jezusa, które czynimy z miłości do Niego. W takim poświeceniu ważny jest etap przygotowania, w którym zastanawiamy się poważnie nad konkretnymi sytuacjami naszego życia, na czym polega nieraz ta nasza „śmierć” w grzechu, a następnie wyznajemy te grzechy w sakramencie pokuty. Nieraz mam okazje głosić rekolekcje o Sercu Pana Jezusa, wówczas mam sposobność wysłuchiwania głębokich spowiedzi, nieraz z całego życia osoby, która pragnie narodzić się powtórnie. Podczas takich rekolekcji składany jest publicznie akt poświęcenia się,oddania się Sercu Jezusowemu, poświęcone też zostają obrazy z wizerunkiem Serca Jezusa, które rodziny zabierają do siebie do domu. Uroczyście powieszone w centralnym miejscu domu, sprawiają że Jezus staje się Panem naszego domu, jego Przyjacielem, najważniejszym jego domownikiem, naszym rozmówcą.   

A co mnie może dalej spotkać po takim poświęceniu ?
 Jezus odpowiada Nikodemowi konkretnie, co jest dalej z tymi nowonarodzonymi: „Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha"” Nie wiemy w jakich konkretnych okolicznościach będzie nam towarzyszył Jezus, nieraz taka poświęcona Panu Bogu rodzina opowiada mi o różnych okazjach do dania świadectwa o swoim życiu z Jezusem. Taki sposób ewangelizacji, zalecany rodzinom, jest tradycją  naszego Zgromadzenia. Nasz współbrat, znany ewangelizator Ojciec Mateo Crawley-Boevey SSCC wiele pisał o tym, zwłaszcza w książce „Jezus Król Miłości”. Przez dziesiątki lat wiele rodzin odnalazło swój sposób modlitwy, przez które wymadlane są liczne łaski. W dalszej części rozmowy z Nikodemem Jezus mówi o potrzebie swojego wywyższenia: „A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego”. Postawienie obrazu Serca Jezusowego w ważnym miejscu domu jest konkretną formą tego wywyższenia. Pisał o. Mateo: „Posłuchajmy! Oto Jezus kołacze do drzwi naszych i stoi u progu; Serce Jego łaknie i pragnie naszego pokoju i naszego szczęścia. Otwórzmy Królowi naszemu!... nie pozwólmy Królowi miłości i chwały czekać u progu naszego domu... Otwórzmy z radością prawdziwej miłości. On potrafi w zamian za to zapewnić nam w tym życiu spokój i schronienie w ranie Boku swego, a kiedyś obdarzyć nas pokojem, jaśniejącym wieczną chwałą i wieczną miłością!” (  )

Po co Bogu moja modlitwa?

Modlitwa nic nie dodaje Bogu, lecz jest potrzebna nam. Jezus mówi nam czego nam potrzeba: „Potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego” aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne. Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne.” Codzienna rozmowa z Jezusem w choćby krótkiej modlitwie, dobrze jeżeli jest umacniana co jakiś czas głębszą modlitwą, nocną adoracją Jezusa, którą przeżywa cała rodzina. Nie koniecznie oczywiście jest to cała noc, wtedy powinniśmy odpoczywać, ale dobrze aby była to chociaż godzina raz w miesiącu. Można znaleźć wiele pięknych tekstów opartych na Słowie Bożym. Jeżeli rozpoczniemy już praktykę takiej rozmowy z Bogiem, Duch Święty będzie nam w tym pomagał. „Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony.” Bóg chce z nami rozmawiać, przebywać, być naszym przyjacielem, oczekuje na nas i na nasze rodziny. Wystarczy tylko wyjść mu na spotkanie, jak Nikodem nocą.  (więcej http://www.polanicasercanie.pl/intronizacja-10860 )

Rozmawiała Maria Patynowska

Edytowany przez Besia Sie 31 '16, 09:44
Besia
Besia Wrz 1 '16, 22:18
Besia
Besia Wrz 7 '16, 15:32

Zaufać Bogu

http:///...ksty/zaufac_bogu.pdf

Besia
Besia Wrz 14 '16, 08:05

Znak Krzyża Świętego

http://apchor.pl/2015/04/03/Znak-Krzyza-Swietego

Besia
Besia Wrz 14 '16, 09:17

Znak Krzyża Świętego -instrukcja obsługi

http://liturgia.wiara.pl/doc/914270.Instrukcja-obslugi-znak-krzyza

Edytowany przez Besia Wrz 14 '16, 09:17
Besia
Besia Wrz 14 '16, 11:42

Znak Krzyża Świętego - pomoc w walce duchowej

http://profeto.pl/blog,54,269.html

Besia
Besia Oct 6 '16, 15:34

~~Codzienna modlitwa rodzinna fundamentem trwałości i wzrastania w wierze

Kamila Rzepka

Codzienna modlitwa rodziny – małżonków i dzieci – odgrywa szczególną rolę we wzajemnym uświęcaniu. Jest znakiem i gwarantem pełnego, a także duchowego życia rodzinnego. W czasach laicyzacji i propagandy wobec wiary i Kościoła, modlitwa wspólnotowa rodziny nabiera wielkiego znaczenia. Sam Jezus Chrystus mówił o bogactwie i znaczeniu modlitwy w słowach: „Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje, a kołaczącemu otworzą” (Mt 7, 7–8). Jest to szczególne wezwanie Chrystusa do podejmowania modlitwy w codziennym życiu, w trudnościach i problemach, a także w pragnieniach serca.

Na kartach Familiaris consortio świętego Papieża Jana Pawła II wielokrotnie jest mowa o znaczącej roli modlitwy zarówno w życiu małżeńskim jak i rodzinnym. Modlitwa rodzinna – dialog rodziny z Bogiem ma swój udział w kapłaństwie powszechnym wiernych przeżywanym w sakramencie małżeństwa. Ponadto „jest ona wzniesieniem duszy do Boga lub prośbą skierowaną do Niego o stosowne dobra”. Modlitwa zatem jest darem od Boga dla człowieka, by ten przybliżał się do Niego każdego dnia swojego życia. Ponadto „bez modlitwy nie może istnieć prawdziwa miłość do Boga. Dlatego istotnym elementem formacji rodziny jest podejmowanie modlitwy zarówno wspólnej, małżonków i dzieci, jak i osobistej”. Dialog człowieka z Bogiem to jedno z podstawowych i najważniejszych określeń modlitwy. Przeżywany z wiarą, uświęca i przybliża do Boga.

 

Codzienna modlitwa osobista i rodzinna nazywana jest także fundamentem życia małżeńskiego i rodzinnego. Dzięki niej małżonkowie uczą się porozumiewania między sobą, poprzez wzajemne słuchanie i rozumienie oraz dzielenie się sobą ze współmałżonkiem. „Tak rozumiana modlitwa jest źródłem mocy i drogowskazem życia rodzinnego, jest inspiracją do podejmowania i lepszego wypełniania wszystkich obowiązków małżeńskich i rodzinnych”. Bez niej chrześcijańskie życie nie może rozwijać się, ponieważ modlitwa jest istotną częścią życia, a tym samym jest częścią całego człowieczeństwa. Dzięki modlitwie chrześcijańska rodzina może jeszcze pełniej, lepiej i odpowiedzialniej podejmować swoje codzienne zadania. Pomaga także w przemianie na lepsze i postępowym budowaniu świata oraz ma swój skuteczny udział w życiu i misji Kościoła. Tym samym staje się ona prawdziwym kluczem do nieba.

 

 
 

Komunia małżeńska i rodzinna wypełnia się także w modlitwie wewnątrzrodzinnej. Aby modlitwa uświęcała i przybliżała do Boga całą rodzinę powinna spełniać następujące warunki: „być modlitwą wspólną męża i żony, rodziców i dzieci. Komunia w modlitwie jest jednocześnie owocem i wymogiem owej komunii, otrzymanej w sakramentach chrztu i małżeństwa”. Ta rodzinna modlitwa powinna jednak odbywać się w szczególnych warunkach ciszy, skupienia i spokoju, aby rodzina mogła jeszcze bardziej przybliżać się do Boga Ojca i wypełniać zlecone przez Niego zadania, jak czynił to Jego umiłowany Syn. „Zanoszona często w samotności i w ukryciu, modlitwa Jezusa wyraża miłujące przylgnięcie do woli Ojca aż do Krzyża i absolutne zaufanie, że zostanie wysłuchany”. Rodzina praktykująca modlitwę powinna nie tylko prosić o potrzebne dary i łaski, ale przede wszystkim wiązać nadzieję, że zostanie w swych błaganiach wysłuchana. Nawołuje do tego sam Jezus: „Wszystko, o co w modlitwie prosicie, stanie się wam, tylko wierzcie, że otrzymacie” (Mk 11, 24).

 

Konieczne jest jednak, aby modlitwa rodzinna była przeżywana w łączności z Chrystusem, dzięki czemu jest ona odpowiedzią na miłość Zbawiciela. Oddając się wspólnej prośbie małżonkowie i ich dzieci mogą wiele otrzymać. Mogą także bardziej złączyć się z samym Chrystusem. Wyraźnie mówią o tym słowa Pisma Świętego: „jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich” (Mt 18, 19). Fundamentem pod taką modlitwę jest samo życie rodzinne określane powołaniem Bożym, ale także odpowiedzią chrześcijańskiej rodziny na Jego wezwanie, w którym powierza Ojcu to wszystko co jest dobre, ale także to co złe.

 

Rodzice, którzy się modlą, dają swoim dzieciom przykład i pomagają im w dążeniu do świętości. Papież głośno nazywał rodziców nauczycielami modlitwy, którzy na mocy swej godności mają szczególne zadanie. Jest nim wychowanie swoich dzieci do modlitwy. To wychowanie jednak nie może odbywać się inaczej, jak tylko poprzez własny przykład rodziców, poprzez pokazanie dzieciom własnej modlitwy – matki i ojca. Tym samym: „rodzina chrześcijańska przekazuje wiarę, gdy rodzice uczą dzieci modlić się i modlą się razem z nimi, gdy zbliżają je do sakramentów i wprowadzają je w życie Kościoła; gdy wszyscy gromadzą się, by czytać Biblię, oświecając życie rodzinne światłem wiary i wysławiając Boga jako Ojca”. Musi to być żywe świadectwo rodziców, ich wspólna modlitwa z dziećmi, która na zawsze pozostawi w ich sercach ślad. Rodzice w swym nauczaniu powinni naśladować Jezusa Chrystusa i za Jego przykładem uczyć swoje dzieci „modlić się sercem czystym, z żywą i wytrwałą wiarą, z synowską śmiałością, wzywać ich do czujności i zachęcać do przedstawiania Bogu próśb w Jego imię”. Papież Paweł VI pytał rodziców, czy uczą swoje dzieci modlitwy. Bowiem tylko przykład modlitwy rodziców jest prawdziwą lekcją życia, dzięki której budują oni Kościół, prowadząc swoją rodzinę do świętości.

 

Adhortacja Christifideles laici wskazuje, że „rodzina chrześcijańska, będąc kościołem domowym, jest naturalną i podstawową szkołą wiary. Ojciec i matka otrzymują w sakramencie małżeństwa łaskę i zadanie chrześcijańskiego wychowania dzieci, wobec których świadczą i którym przekazują wartości tak ludzkie, jak religijne. Dzieci już wraz z pierwszymi słowami uczą się chwalić Boga, którego bliskość odczuwają jako bliskość kochającego i opiekuńczego Ojca, a wraz z pierwszymi gestami miłości uczą się także otwarcia wobec innych i odkrywają w darze z siebie sens ludzkiego życia”. Dzięki temu, od najmłodszych lat poznają one Boga, wsłuchują się w Jego słowo i odkrywają Go w codziennym życiu, co pozwala im bardziej otwierać się na drugiego człowieka i osiągać pełnię człowieczeństwa. Dlatego ogromne znaczenie ma to, aby chrześcijańscy rodzice każdego dnia pamiętali o wspólnej modlitwie (np. rodzinny różaniec, czytanie Pisma Świętego, modlitwa poranna i wieczorna, modlitwa przed i po posiłku, śpiewy religijne itp.), gdyż dzięki temu stają się oni gwarantem trwałości i wzrastania w wierze swoich dzieci. 

 

Besia
Besia Oct 6 '16, 15:41

~~Dzieci poczęte

Michał Wojciechowski

 

Życie w łonie matki jest postrzegane jako pierwszy etap istnienia człowieka, a także jego więzi z Bogiem – Bóg to „Ten, który ukształtował cię w łonie matki”

 

 

Podczas dyskusji o aborcji usłyszałam uwagę, że przecież Biblia nic o tym nie wspomina, a więc ten zakaz jest tylko nauką Kościoła. Wprawdzie myślę, że zakaz aborcji jest najzupełniej słuszny, ale chciałabym wiedzieć, czy rzeczywiście Pismo Święte całkowicie pomija tę kwestię. Barbara

Słowa „aborcja”, opisu aborcji czy jej potępienia rzeczywiście w Piśmie Świętym nie ma. Z tej samej przyczyny, z której nie ma w nim słowa „komputer”. W Izraelu i w czasach najwcześniejszego chrześcijaństwa problem aborcji po prostu nie istniał. Potomstwo traktowano jako skarb i dar Boży, nikt nie chciał go usuwać! To jest pierwsza wskazówka. Ponadto Pismo Święte nigdy nie mówi o „płodzie” (wyraz ten pojawia się w polskich przekładach biblijnych tylko na skutek, przykro to mówić, niedbalstwa tłumaczy).

Gdy mowa o dzieciach w łonie matki, padają takie słowa jak „dziecko”, „syn” czy „niemowlę”. Na przykład w Księdze Rodzaju (rozdział 25, werset 22), Ewangelii św. Łukasza (rozdział 1, wersety 41 i 44). Nie ma więc istotnej różnicy między dziećmi poczętymi a urodzonymi. Jedne i drugie chroni przykazanie „Nie zabijaj!”.

Życie w łonie matki jest postrzegane jako pierwszy etap istnienia człowieka, a także jego więzi z Bogiem – Bóg to „Ten, który ukształtował cię w łonie matki” (Księga Izajasza, rozdział 44, werset 24). Prorocy i św. Paweł mówią o swoim wybraniu i powołaniu jeszcze w łonie matki. W innych miejscach wymieniane są obok siebie poczęcie i narodziny. Oznacza to, że traktowane są one jako pewna jedność. Żyjemy od poczęcia. To zwiastowanie Maryi i poczęcie Jezusa stanowi początek Jego życia ziemskiego, a nie dopiero narodziny!

Podkreśla się nieraz tożsamość obecnego „ja” z dzieckiem przed narodzeniem. Na przykład słowa Tobiasza ojca: „Synu, pamiętaj o matce, gdyż z twojego powodu narażona była na wiele niebezpieczeństw, gdy cię nosiła w swoim łonie” (Księga Tobiasza, rozdział 4, werset 4). „Zbudziłam cię pod jabłonią, gdzie poczęła cię twoja matka” (Pieśń nad pieśniami, rozdział 8, werset 5). Zrozpaczony Jeremiasz, przeklinając dzień narodzin, żałuje zarazem, że nie został zabity w łonie matki (Księga Jeremiasza, rozdział 20, werset 17).

Żydzi i chrześcijanie zetknęli się z aborcją w starożytnym świecie pogańskim. Jedni i drudzy jednoznacznie uznali ją za zabójstwo. Pierwsza wypowiedź chrześcijańska na ten temat brzmi: „Nie zabijaj dziecka przez poronienie” (I wiek, utwór Didache).

Stoi za tym biologicznie oczywisty fakt, że dziecko poczęte jest istotą ludzką. Ludzi nie wolno mordować – to stwierdza każda moralność. A więc i dziecka nie. Nauka Kościoła objaśnia tu po prostu przykazanie „Nie zabijaj!” na podstawie faktu, że dziecko przed narodzeniem też jest człowiekiem. Dlatego Jan Paweł II w encyklice Evangelium vitae mógł potwierdzić oficjalnie i ostatecznie, że aborcja, jako zabójstwo niewinnej istoty ludzkiej, jest zawsze moralnie zła.


Michał Wojciechowski - świecki teolog, profesor biblistyki na Uniwersytecie Warminsko-Mazurskim w Olsztynie, mąż oraz ojciec dwójki dzieci.

Besia
Besia Oct 14 '16, 22:37

~~Kim jesteś kobieto?

dr. Wanda Półtawska

 

Nasz katecheta, ks. prof. Florian Krasuski, stanął raz w drzwiach klasy i przyglądając się rozkrzyczanej grupie dziesięcio – czy dwunastoletnich dziewczynek rzekł: „Dziewczynki, dziewczynki, coś wam powiem, a zapamiętajcie to na całe życie – pamiętajcie, że kobiecie trudniej być człowiekiem”.

Trafność tej uwagi wciąż mnie zdumiewa. Wciąż się to sprawdza, przez kilkadziesiąt lat pracy z kobietami niejednokrotnie mogłam stwierdzić, że tak właśnie jest, że kobiecie trudniej jest zapanować nad swoją kobiecością, jest niejako zniewolona swoją płciowością – niejako nie umie żyć jako człowiek samodzielny, lecz jest zagubiona w poszukiwaniu oparcia w mężczyźnie, którego często nie znajduje, lub nawet jeśli go znajduje, to nie znajduje w nim oparcia. A chciałoby się, żeby była inna. Taka, jak Pan Bóg ją zaplanował. Hic mulier – niewiasta dzielna, spokojna, która dba o wszystkich potrzebujących, wie wszystko i gotowa cała oddać się na służbę miłości. Taka jak Ta, o której Jan Paweł II w Liście apostolskim Mulieris dignitatem (11) pisze, że „w niej ma swój początek nowe i ostateczne Przymierze Boga z ludzkością, Przymierze w odkupieńczej Krwi Chrystusa”; „taka, jaka była zamierzona w dziele stworzenia, a więc w odwiecznej myśli Boga, w łonie Przenajświętszej Trójcy”.

Wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny – słowa te odnoszą się z pewnością do poczęcia Syna, który jest Synem Najwyższego, jednak słowa te mogą oznaczać również odkrycie własnego kobiecego człowieczeństwa; wielkie rzeczy uczynił mi jest odkryciem całego bogactwa, całego osobowego zasobu kobiecości, całej oryginalności niewiasty takiej, jaką Bóg chciał, osoby dla niej samej, a która równocześnie odnajduje siebie poprzez bezinteresowny dar z siebie samej. „W Maryi Ewa odkrywa na nowo, jaka jest prawdziwa godność kobiecego człowieczeństwa. Odkrycie to winno stale docierać do serca każdej kobiety oraz kształtować jej powołanie i życie” (11).

 
 

Współczesnej Ewie brakuje chwili skupienia koniecznej dla pojęcia rzeczy najgłębszych. Bez przemyślenia ich może nie odnaleźć w sobie tego, co najcenniejsze, swej roli w realizacji stwórczej mocy Boga. Idąc za czymś, nie zwraca uwagi na nic innego, choćby to było coś oczywistego. Zafascynowana Adamem i ku niemu cała skierowana szuka sposobów opanowania go zupełnie nie zastanawiając się nad sobą, nie szukając swego prawdziwego „ja”, nie kieruje sobą, żyje na fali reakcji, impulsów nieopanowanego serca.

Księga Rodzaju ukazuje kobietę jako istotę piękną, tak piękną, że Adam na jej widok wykrzyknął z podziwu. I to piękno kobiety decyduje o jej losie, można dodać: jej złym i dobrym losie.

Już pierwsza scena w raju wskazuje na niebezpieczeństwo, jakie piękno to niesie dla Adama i całej ludzkości. Od tamtej pierwszej chwili piękno Ewy zapanowało nad Adamem i panuje do dziś. Urzeczony, niejako zniewolony jej urokiem Adam idzie za nią, nie patrząc na nic innego. Przedtem w posłuszeństwie był poddany Bogu tak, że Szatan nawet nie próbował go kusić; teraz odrzuca to wszystko i daje się prowadzić Ewie. A gdy Pan Bóg go woła, na swoje usprawiedliwienie mówi tylko jedno: „to ona, ona mi dała” – tak, jakby to samo już wystarczało: że ona jest tak piękna, że on po prostu nie potrafi się jej oprzeć.

Pierwsze zadanie każdej Ewy wobec Adama i wobec siebie samej to odpowiedzialność za to, żeby nie stała się źródłem grzechu, krzywdy. Ale Ewa w raju ujawnia bezmyślność. Podatna na szepty, które jej pochlebiają, bez głębszej refleksji nad skutkami słucha Szatana, jest gotowa pójść za tym, kto pokazuje jej coś atrakcyjnego. Dalsza historia ludzkości ukazuje tysiące kobiet, które dały się uwieść Szatanowi bez oglądania się na to, co z tego wyniknie. Ewa oczywiście wie, że istnieje Bóg, zna jego zakaz, a jednak robi inaczej – wtedy i do dziś!

I byłaby ludzkość poddana całkowicie mocy Szatana, gdyby nie inna kobieta… Dziewczyna z Nazaretu, którą sobie wybrał i upodobał Bóg, a która, także piękna, inaczej realizuje siebie. Bez wahania wypowiada Bogu swoje fiat i staje się Matką Boga. Dwie skrajne, przeciwstawne postawy, dwa bieguny kobiecości – Ewa i Maryja. Bezmyślność i nieposłuszeństwo Ewy oraz bezwzględne zaufanie Bogu i posłuszeństwo Maryi. Dwa bieguny, które odnaleźć można w każdej kobiecie i los każdej zależy od tego, co w niej przeważy, za czym pójdzie… Wspólne obu tym kobietom jest macierzyństwo i dlatego ono staje się najbezpieczniejszym sposobem życia kobiety, bo macierzyństwo zwraca Ewę Bogu. W istocie macierzyństwa leży współdziałanie z Bogiem. Gdy Ewa przyjmuje dar od Boga i nosi w sobie Boże dziecko (każdy człowiek jest Bożym dzieckiem), to wraca do postawy posłuszeństwa – przybliża się do postawy Dziewczyny z Nazaretu, która mówi: „Niech mi się stanie”. To jest niejako istota kobiecości: zdolność do macierzyństwa. A więc na pytanie: „Kim jesteś Ewo?” – odpowiedź brzmi: matką.

Źródło: Dzień Pański.

Strony: « 1 2 3 4 5 »