~~Gwiazdeczka
Była najmłodszą i najmniejszą z gwiazd, jakie Stwórca zapalił na firmamencie niebieskim. Co noc spoglądała na ziemię i wędrując wraz z innymi po niebie marzyła o tym, by być jak inne, które wskazują podróżnikom drogę lub swym pięknem przykuwają uwagę i dzięki temu nastrajają ludzkie serca do modlitwy uwielbiającej Boga. Przeglądała się w śpiących jeziorach i zaglądała do ludzkich okien, głaszcząc swoim nikłym światełkiem pogrążone w śnie zaróżowione buzie dzieci. Przyglądała się złotym oczkiem ćmom i próbowała ich szare skrzydełka pozłocić choć odrobinką złotego pyłku. Jej starsze siostry, ułożone w różnorodne gwiazdozbiory, ozdabiające nieboskłon niezwykłym deseniem, grały niesamowitą symfonię uwielbienia, słyszaną jedynie przez nie i Tego, który był ich Stworzycielem.
Pewnej niezwykłej grudniowej nocy Gwiazdeczka, której imię znał jedynie Bóg, Ojciec wszelkich ciał niebieskich i praw nimi rządzących, usłyszała wzruszającą pieśń o ich siostrze, która przed ponad dwoma tysiącami lat na rozkaz Stwórcy zabłysła przepięknym blaskiem, by wskazać ludziom niezwykłe wydarzenie - narodziny na ziemi Syna Bożego w maleńkim Betlejem. Zwróciła na siebie uwagę Mędrców, którzy za jej blaskiem ruszyli w daleką drogę, by spotkać to maleńkie, niezwykłe i jedyne w dziejach świata takie Dziecię. Bóg dał jej także inną niezwykłą właściwość, że choć była jedna, wezwała swym blaskiem tych wędrowców z trzech różnych stron świata. Jak to sprawiła, nikt nie rozumiał, ale czy jest coś, co dla Boga jest niemożliwe? Jej blask nadzwyczajny dostrzegli także pasterze, którzy nie rozumiejąc tajemniczego światła z nieba przerazili się. Uspokojeni przez Bożych posłańców pobiegli także powitać Króla Wszechświata narodzonego w postaci maleńkiej Dzieciny.
- Nasz Ojciec stworzył ludzi na Swój obraz i podobieństwo obdarzając ich zdolnością myślenia i tworzenia, a przede wszystkim - miłowania. Sam Syn Boży umarł za nich na krzyżu, by odkupić ich winy i zaprosić do krainy wiecznej radości i wiecznej miłości u Swego boku! Są tak niezwykle obdarzeni, a nie potrafią tego docenić i okazać Mu wdzięczności! - wyjaśniła mądra Gwiazda Polarna.
- Pewnie bardzo z tego powodu cierpi - zmartwiła się Gwiazdeczka.
Obserwując bowiem z nieboskłonu to, co się dzieje na ziemi, nieraz była przerażona i zawstydzona widząc, jak ludzie nienawidząc się walczą z sobą, złorzeczą i bluźnią.
- Gdyby choć przez moment być jak nasza droga siostra Gwiazda Betlejemska i zaśpiewać komuś hymn o niezwykłej miłości naszego Stwórcy. Nie muszę przecież trwać miliony lat- byle tylko zabłysnąć jak tamta na króciutko chociaż dla jednej, jedynej osoby, by znalazła drogę do Pana Boga - rozmarzyła się.
Jej myśli znał Pan Bóg i uśmiechnął się tajemniczo. Przecież On lubi najbardziej ze wszystkiego spełniać nasze marzenia i sprawiać, by wszyscy byli szczęśliwi - nawet gwiazdki na niebie, bo przecież miłuje niezmiernie Swoje stworzenia - i te żywe, i te nieożywione. Tworzył je przecież z ogromną miłością obmyślając z niezwykłą precyzją w najdrobniejszych szczegółach każde z nich, więc - stały się arcydziełami.
Tym razem zapragnął spełnić marzenie Gwiazdeczki.
Właśnie przez gęsty las zmierzała mała dziewczynka. Płakała, bo rano wyszła z domu z koszyczkiem, by nazbierać swojej mamusi na imieniny czerwonych, słodkich malinek i czarnych, smacznych jagódek. Oddaliła się jednak zbyt daleko od znanej ścieżki i zabłądziła w nieznanym lesie. Krążyła bezradnie głodna i zziębnięta. Gdy zapadła noc, usiadła pod drzewem i zaczęła modlić się, ocierając łezki.
- Aniołku Stróżu, pomóż mi znaleźć drogę do domu! Pewnie wszyscy się martwią o mnie, a ja sama nie umiem sobie poradzić.
W pewnym momencie spojrzała w niebo, próbując znaleźć swojego Anioła. Ujrzała prześlicznie świecącą gwiazdę. Wydało jej się, że świeci nad czołem kogoś niezwykle pięknego, ubranego w długą jasną szatę, jakby utkaną z promieni księżyca. Mieniła się to na niebiesko, to na różowo. Dziewczynka spostrzegła, że ma ogromne, lśniąco białe skrzydła. Gwiazda nad czołem Anioła świeciła wyjątkowo jasno - jaśniej niż księżyc, a jednak nie raziła, choć jak ogromna lampa oświetlała wszystko wokół.
- Ty jesteś moim Aniołem Stróżem? - zapytała dziewczynka.
- Tak, moja maleńka. Zaprowadzę cię do domu. Podaj mi rączkę i koszyczek z twoimi skarbami.
Anioł jakby się zmniejszył tym momencie do wzrostu mamusi. Dziecko podało mu rączkę i ruszyli przed siebie leśną dróżką oświetlaną przez Gwiazdeczkę. Ona to sprawiła, że las do tej pory straszny i nieznany stał się jak piękny ogród pełen jasności.
- Pamiętaj, moja maleńka, że nie wolno samemu oddalać się od domu. Wszyscy cię szukają, a rodzice martwią się, że już nigdy cię nie zobaczą.
- Obiecuję ci, kochany Aniołku.
Wkrótce znaleźli się na podwórku. Panowało na nim niezwykłe poruszenie. To przyszli sąsiedzi, by pomóc szukać zagubionej dziewczynki. Na progu stała mama i bardzo płakała.
Na jej widok, zapanowała ogromna radość. Pytaniom nie było końca.
Tylko tatuś dziewczynki stał na uboczu.
- Nie cieszysz się, że wróciłam?
Tatuś pochylił się nad nią. Zauważyła, że płacze.
- A ja myślałam, że duże chłopaki nie płaczą!
- Płaczą, płaczą, ale tylko jak nikt nie widzi, bo się tego wstydzą. Kiedy nagle zniknęłaś, przypomniałem sobie, że jest Ktoś, o Kim zapomniałem, a Kto może mi ciebie odnaleźć. Tylko On mógł nam pomóc, więc zacząłem się do Niego modlić. Nie czyniłem tego od wielu lat. Kiedy się odnalazłaś, zrozumiałem, że On jest i słucha uważnie naszych modlitw.
- Kto, tatusiu?
- Pan Bóg, córeczko. Dzięki tobie odnalazłem drogę do Pana Boga. Jeszcze bardziej niż ty w lesie, ja zabłądziłem w życiu. Pokazałaś mi drogę do Boga, moja Gwiazdeczko.
- To nie ja, to ona. Świeciła na głowie mojego Anioła Stróża i pokazała nam drogę - wyjaśniła dziewczynka wskazując niewielką gwiazdę na niebie.
Tatuś zamyślił się.
- Widocznie każdy ma swoją Gwiazdkę Betlejemską.
Gwiazdeczka zamrugała do niego szczęśliwa, że spełniło się jej marzenie. I znów stała się jedną z najmniejszych na nieboskłonie. Gdzieś tam pewnie jest, mrugając tajemniczo. To jest jej uśmiech - dla Ciebie.
Zofia Myślińska ( Magdalena Tarasiewicz)