Loading...

Prośba o radę i modlitwę | Forum Nowenny Pompejańskiej

Karolina
Karolina Lip 19 '15, 13:17

Iwonko, nie rezygnuj z chodzenia do kościoła, i przede wszystkim trwaj na modlitwie, oddaję cię Niepokalanemu Sercu Najświętszej Maryi Panny. Myślę że powinnaś porozmawiać z jakimś kapłanem o tym co przeżywasz i zapytać się go o to co powinnaś dalej robić. Ja ze swojej strony ogarniam cię modlitwą +

Izo w czasie nowenn są różne przeszkody, rozproszenia - raz mniejsze raz większe. Nie skupiaj się zanadto nad nimi - mają na celu odciągnięcie cię od modlitwy, rozproszenie uwagi. Ja też często nie mam warunków do modlitwy - wtedy idę na spacer i tak odmawiam większą część modlitw. 

Monika
Monika Lip 19 '15, 16:16

Izo wszystkie rozproszenia oddaj na modlitwie Bogu, niech On się nimi zajmie. Pięknie, że się nie poddajesz i trwasz w modlitwie ♥

 

Iwona szukaj pomocy u kapłana, może nawet egzorcysty, może psycholog by pomógł skoro są jakieś sprawy lękowe. Nie łudź się, że to coś dobrego poddaje Ci te lęki i blokuje w chodzeniu do kościoła - to na pewno pochodzi od złego i tym bardziej powinnaś z tym walczyć. Ale nie sama bo jak widać sama nie dajesz rady. Pomoc fachowa jest jak najbardziej wskazana.

Karolina
Karolina Lip 19 '15, 22:42

I przede wszystkim Iwonka bez względu na wszystko - nie bój się. Cokolwiek by się działo - bez względu na wszystkie twoje lęki i niepokoje, oraz wątpliwości pamiętaj, że Pan Jezus cię kocha i nie opuści, Matka Boża zresztą też. W ciężkich chwilach proś Ją o pomoc, o prowadzenie i opiekę - Ona bardzo na to czeka, żeby wszystkie Dzieci Boże zaprowadzić do Pana Boga. I ufaj, mimo wszystko i wbrew wszystkiemu - Bóg jest większy niż to wszystko, i nigdy nie zostawia swoich umiłowanych Dzieci. 

Będę się modlić, żeby Matka Boża zaprowadziła cię do kapłana, który pomoże ci wrócić do Pana Jezusa. +

Iza
Iza Sie 10 '15, 18:49

Chciałabym poprosić was o modlitwę za moje wytrwanie. 26 sierpnia kończę nowennę, a im bliżej końca tym większa staje się pokusa aby się poddać. Coraz gorzej czuję się między modlitwami, napadają mnie różne dziwne myśli i coraz trudniej mi się modli. 

Besia
Besia Sie 10 '15, 22:41

Izo +

 

Grażyna
Grażyna Sie 11 '15, 14:37

dasz radę:)wspieram Cię modlitwo Izo +

Iza
Iza Sie 11 '15, 17:00

Gdybym odmówiła wszystkie modlitwy na raz to przez resztę dnia dręczyłby mnie ten okropny niepokój którego doświadczam od dłuższego czasu. Kiedy podzielę sobie nowennę na 3 części to jestem spokojna przez większą część dnia co pomaga w odganianiu złych myśli ;)

I bardzo wam dziękuję za wsparcie :)

Edytowany przez Iza Sie 11 '15, 17:01
Iza
Iza Sie 13 '15, 12:16

Mam nadzieję że pisząc post pod postem nie łamię żadnej zasady, przejrzałam regulamin i nic odnośnie tego nie znalazłam, a ostatnio bardzo się pogubiłam i czuję potrzebę o tym napisania. Otóż tak jak pisałam, na początku nowenny panował w moim sercu jakiś pokój, było dziwnie zamknięte. Im bliżej było końca części błagalnej, tym bardziej się ono otwierało. Doszło do momentu, kiedy przez kilka dni byłam niewyobrażalnie szczęśliwa i radosna, byłam pewna że wszystko będzie dobrze, i co dziwniejsze, czułam wtedy niesamowitą miłość w kierunku byłego. Jakbym znów wróciła do tych pierwszych miesięcy, kiedy te uczucie było czyste i mocne. Teraz ta miłość jakby się zwiększa, ale zwiększa się też niepokój. Gdy już trochę czasu od modlitwy mija (jakieś 2 godziny zazwyczaj) przestaję odczuwać cokolwiek, tylko siedzi we mnie ten strach. Czarne myśli towarzyszą mi wtedy zawsze. Ale gdy się pomodlę to wszystkie złe uczucia znikają, znów wiem że wszystko będzie dobrze, a miłość powraca i często jest silniejsza niż poprzedniego dnia. 

Już nie wiem co sądzić. Gdy Mateczka zamknęła moje serce myślałam że tak ma być, że moje uczucie ma siedzieć w "zamknięciu" aż przygaśnie na tyle, abym mogła iść dalej. A tu przez cały czas "zamknięcia" ono się tylko zwiększyło i oczyściło. Co szczególnie boli, gdyż on wcale się nie odzywa, tylko raz pytał czy nie rozstaliśmy się w nienawiści i czy mam wykaz książek...

Podczas ostatniej modlitwy usłyszałam jakby ktoś mi mówił "cierpliwości". Nie wiem czy to ja sobie to wyobrażam, czy naprawdę to Najświętsza Mateczka wskazuje mi co mam robić. Choć nigdy nie byłam cierpliwa i nigdy nie chciałam czekać, wątpię żebym sama sobie kazała być cierpliwa...

Co o tym sądzicie? Ja już naprawdę jestem zagubiona, im bliżej do końca nowenny tym dziwniejsze to wszystko mi się zdaje. Proszę was o jakąś dobrą radę czy słowo, bo nie mam do kogo się z tymi problemami i rozterkami udać

Edytowany przez Iza Sie 13 '15, 12:18
Karolina
Karolina Sie 13 '15, 17:22

Izuś widzisz miłość to jest coś więcej niż same uczucia - bo te ze swojej natury są ulotne. Tez kiedyś bardzo się na nich skupiałam i ta droga do niczego nie prowadzi. Lepiej skup całe swoje wysiłki na odmawianiu modlitwy, i nie wyczekuj od razu na cud. Pan Bóg działa swoim tempem - i chociaż człowiek chciał by wszystko na wczoraj tak się poprostu nie da. Lepiej jest poczekać, to co powstaje powoli jest trwałe - to co powstaje nagle równie szybko może się zawalić.

Cierpliwość jest bardzo konieczna kiedy człowiek o coś się modli, wiem, że nie łatwo o nią, ale właśnie cierpliwości ci życzę :))

Iza
Iza Sie 15 '15, 16:39

Dziękuję za dobre słowo i rady :) Czuję się już lepiej, poprosiłam Matkę Bożą o ukrycie moich uczuć, jeśli oczywiście jest to zgodne z wolą Bożą, do odpowiedniego czasu, kiedy będę już gotowa je czuć. Poprosiłam również aby ukształtowała je zgodnie z wolą Ojca.

Dzisiaj, gdy byłam na mszy, czułam się niesamowicie radosna i szczęśliwa, pełna wiary. Moje serce znacznie się uspokoiło po przyjęciu Komunii. Wiem, że Mateczka nade mną czuwa i nie pozwoli mi cierpieć "bez celu" - każde moje dotychczasowe cierpienie uczyło mnie ważnych rzeczy i rozumiem teraz, że gdybym tego bólu nie odczuwała to najprawdopodobniej nic by mi do tego łba nie weszło ;)

Przypomniała mi się również msza św, której modlitwy i Komunię ofiarowałam św Józefowi, aby odnalazł dla mnie dobrego męża. W połowie mszy poczułam się szczęśliwsza niż kiedykolwiek dotąd, wypełniała mnie Boża miłość, i nawet teraz, gdy to piszę, łzy radości pojawiają się na same wspomnienie tego uczucia :) Usłyszałam wtedy ten sam głos, który wcześniej nakazał mi czekać, a teraz poprosił o cierpliwość. Mówił "czekaj na byłego" (zamiast "byłego" było jego imię). Teraz nie wiem jak to interpretować, ale spokój w moim sercu mówi mi, żebym się nie martwiła, rozwiązanie przyjdzie z czasem. Na razie jestem spokojna, nie myślę dużo o przyszłości i ufam Jezusowi i Mateczce że pomogą mi z jakimikolwiek wyborami i problemami się spotkam :)

Karolina
Karolina Sie 15 '15, 21:25

I tego się trzymaj - tzn pewności, że choćby nie wiem co Pan Jezus cię nie zostawi, ani Matka Boża. Dobrze jest uzbroić się w cierpliwość i czekać. Czasem jest trudno utrzymać tą postawę, ale to jest najlepsze, co możemy zrobić.

Joanna
Joanna Sie 19 '15, 17:17

A ja krótko napiszę: ja potrzebowałam takiego rozpadu związku, by się nawrócić! :). Było zauroczenie, namiętność, grzechy, marzenia i plany przeplatane pięknymi momentami, Tęsknota, łzy, walka, emocjonalna huśtawka...było wszystko ale w tym wszystkim nie było Boga. Przecierpiałam z tego powodu wiele, ale też zrozumiałam, że bez Boga się nie da żyć w trwałym i udanym mimo przeciwności związku.Potrzebne jest boże błogosławieństwo i nasza osobista więź- relacja z żywym Bogiem. Po rozstaniu długo o mnie walczył, ale ja byłam nieprzejednana.:). Pamiętajmy o naszej królewskiej godności dzieci Bożych. :). Od około  (?) roku kontakt zaniknął, ale coś w sercu mówi mi, że zbliżył się do Boga.:). Kochać to też pozwolić komuś odejść...ale modlitwa za tego chłopaka na pewno nie zaszkodzi. :). Gdyż jak powiedział Św. Josemaria Escriva : "modlitwa jest zawsze owocna". :).

Iza
Iza Wrz 25 '15, 21:01
Piszę po bardzo długiej przerwie, głównie dlatego że znów się w tym wszystkim gubię. Wczoraj zaczęłam część dziękczynną drugiej nowenny. Tym razem proszę Mateńkę, aby uporządkowała wszystko tak, abym była szczęśliwa w miłości. Taka intencja wydaje mi się właściwa i mam wrażenie, że dzięki niej szerzej otwieram się na działanie Mateczki.

Niestety, jestem pogubiona. Jest już o wiele lepiej, za co dziękuję codziennie, ale mimo wszystko dalej daleko mi do szczęścia w tej dziedzinie. Z byłym jesteśmy w jednej klasie, co skutkuje codziennymi spotkaniami. Na początku po prostu zerkaliśmy na siebie, teraz normalnie rozmawiamy, a on zaczyna coraz swobodniej zachowywać się przy mnie. I tu jestem naprawdę zdziwiona, bo przypomina mi to wszystko początki naszej znajomości. Nie mam zielonego pojęcia co o tym myśleć.

Oprócz próśb do Mateńki, zanoszę również modlitwy do św Józefa. Jeszcze podczas pierwszej nowenny "przypominał" mi się wciąż i wciąż, aż zaczęłam się do niego modlić, zwyczajnymi słowami. Pomógł mi bardzo i cały czas czuję jego opiekę nade mną. Jednak naprawdę nie wiem co mam sądzić o tym, co otrzymuję. Zanim odmówiłam do niego pierwszą nowennę, zastanawiałam się bardzo nad intencją. I intencją "o miłość moją i byłego" tłukła się po mojej głowie bez końca, mimo że wtedy nie czułam już do niego tak wielkiego uczucia. Było jakby wyciszone. Ale gdy chciałam w innej intencji zacząć, coś mnie blokowało. Stwierdziłam, że odmówię ją w tej intencji, jeśli tego pragnie św Józef. I od tego czasu doświadczyłam niesamowicie silnych działań złego.

Zniknął (potem odnalazł się w miejscu, w którym niemożliwe było abym go położyła ja lub ktokolwiek inny) mój różaniec w formie bransoletki, który zawsze nosiłam. Jeśli przez dłuższy czas się nie modliłam, popadałam w rozpacz i beznadzieję, Kuszenia, aby przerwać nowennę, aby się poddać były niemal w każdym momencie dnia. Potrafiłam długo płakać przed modlitwą. Nie mogłam się skupić, a niepokój, który zawsze źle znosiłam, był silny i wciąż obecny.

Na szczęście wszystko teraz się uspokoiło, gdy napisałam list do św Józefa. Choć czarne myśli dalej krążą wokół mojej głowy, to jednak udaje mi się z pomocą Mateńki je blokować i nie dopuszczać ich do siebie.

Ale znów powróciła kwestia modlenia się o naszą miłość. Za każdym razem gdy modlę się do św Józefa to coś daje mi znać, aby być cierpliwym, by czekać. Ostatniego dnia nowenny o miłość byłego wydarzyło się coś dziwnego. Wszelkie moje uczucia do niego zniknęły jakby, nie czułam nic. Tego samego dnia była bardzo ważna dla mnie sprawa, o którą poprosiłam św Józefa. Jednak za chwilę otrzymałam wiadomość dla mnie złą, wydawało się że wszystko poszło jak najgorzej dla mnie. Przyznaję, załamałam się, słyszałam w mojej głowie aż bluźniercze myśli, wyrzucające Bogu, że najwidoczniej nie obchodzę Go, że widocznie woli innych ode mnie. Płakałam długo. Mało brakowało, a bym przerwała obie nowenny. Na szczęście jednak zaczęłam odmawiać różaniec, w czasie którego uspokoiłam się, wyciszyłam, i choć dalej trochę rozpaczałam, to przestały mnie dręczyć złe myśli. Chwilę później dowiedziałam się, że jednak św Józef i Bóg wysłuchali mojej modlitwy i wszystko jest ok. Aż wstyd mi było, że wątpiłam. Co dziwniejsze, tuż przed zaśnięciem obudziła mnie silna potrzeba dokończenia nowenny do św Józefa (nie odmówiłam jej wcześniej). Nie mogłam myśleć o niczym innym, bardzo mnie do tego ciągnęło, więc dokończyłam ją.

Ostatnio, również w dzień kiedy nie czułam za bardzo nic do niego, podczas ostatniej części różańca nawiedziły mnie szczęśliwe wspomnienia naszego związku i nagle moje serce zaczęło się do niego wyrywać.

Już naprawdę nie wiem co sądzić. Z jednej strony wierzę, że św Józef ma rację i powinnam na niego czekać. Z drugie zaś, nie chcę zmarnować tego czasu na bezsensowne uczucie, chciałabym poznać kogoś nowego, cieszyć się tym co mam, nie rozpaczać i żyć bez serca wyrywającego się wciąż do niego.

Edytowany przez Iza Wrz 25 '15, 21:02
Iza
Iza Oct 3 '15, 12:49
Ostatnio dostałam tak mocny znak z Nieba że przestałam już prosić o jakiekolwiek inne ;) Mateńka i św Józef dali mi dobitnie poznać, jak niezrozumiałe dla nas są ścieżki Pana i jak czasami działa On w zupełnie niespodziewany sposób ;)

Otóż prosiłam o znak. Prosiłam o wskazówkę, czemu moja miłość nie umiera. Czemu cały czas to czuję, mimo, że wiele razy prosiłam aby Niebo mi ją zabrało. Następnego dnia nie było nic, wszystko było takie same jak zazwyczaj i trochę mnie to zdołowało. Oczywiście, dalej odmawiałam różaniec, bo w modlitwie znajdowałam i wciąż znajduję najwspanialsze ukojenie i spokój. 

Wczoraj, można powiedzieć, dostałam moim wyproszonym znakiem prosto w twarz ;) Odbyliśmy szczerą rozmowę z byłym. Powiedział mi, że od dnia, w którym poprosiłam o znak (on o tym nie wiedział) jakoś strasznie go do mnie ciągnęło, trudno mu było wytrzymywać bez przytulenia mnie czy złapania za rękę. Wyjaśniło się wszystko. Jak to ma dni, w których nie może wytrzymać beze mnie i dni, w których nic go nie obchodzi. Jak poddał się i stwierdził, że wola Boga jest najważniejsza, i jak będzie tak będzie. Powiedział, że nie zdziwi się jeśli będziemy razem, ale teraz nie jest pewien swoich uczuć, i tak jak w sumie większość osób w moim wieku, chce się "wyszaleć".

Zastanowiła mnie też jedna rzecz. Otóż powiedział mi, że 5 razy zaczynał nowennę o miłość dziewczyny, z którą był wcześniej. Ani razu nie podołał. W końcu jego przyjaciel, który przedstawił mu nowennę, stwierdził, że w tym samym czasie i on zacznie odmawiać nowennę w tej samej intencji, aby go wesprzeć. Obaj polegli na 17 dniu ;) Jak to nie jest znak to nie wiem co w końcu nim jest ;)

Powiedziałam mu szczerze, że nie będę na niego czekać. Że kiedyś może się stać tak, że zechce wrócić, ale ja już nic nie będę czuła. Odpowiedział, że jeśli tak, to najwidoczniej tak zarządził On i nie ważne co, on nie będzie żałował, bo wie, że Bóg robi wszystko z jakiegoś powodu. Oboje stwierdziliśmy, że będziemy słuchać Ojca, że zdamy się na Niego i nie będziemy się na zapas zamartwiać. A co ma być, to będzie, będziemy się modlić i bezgranicznie ufać ;)

Zamierzam teraz, po skończeniu nowenny, zacząć kolejną, w intencji tego, aby Mateńka pomogła mu się rozeznać w uczuciach - to pomoże zarówno jemu, jaki i mi. 

Na koniec tylko dodam, że nigdy nie spodziewałam się, że wplątam się w coś takiego ;) Ale wiem, że Bóg mnie z tej sytuacji wyprowadzi w taki sposób, że będę szczęśliwa :)

Strony: « 1 2