Tak mnie to męczyło... szukałam odpowiedzi. Znalazłam.
Tak mnie to męczyło... szukałam odpowiedzi. Znalazłam.
Jakiś czas temu rozstała się ze mną pewna dziewczyna którą bardzo pokochałem.. Dużo już wycierpiałem i płakałem. Modliłem się o siłę, nie dla mnie lecz dla niej i to mnie budowało. Teraz wiem że w naszym związku brakowało Boga. Od naszego rozstania minęły prawie cztery miesiące, spotkaliśmy się jeszcze po dwóch. W ten dzień było dosłownie jak dawniej. Później napisała że jestem facetem idealnym, ale na mnie nie zasługuje i dobrze że nie jesteśmy razem i dobrze że ona sama cierpi. Starałem się o nią bardzo aby wróciła lecz napisała mi że nie jest dojrzała do związku jaki bym chciał. Załamałem się i zagubiłem w wszystkim. Wciąż o niej myślę.
Słowa przykre ale prawdziwe:
"Zołza będąc w związku z mężczyzną, nigdy nie przestaje być sobą. Nie traci swoich przyjaciół. Nie rezygnuje z kariery zawodowej ani własnych zainteresowań. Nie poświęca partnerowi całego swojego czasu i nie wychodzi ze skóry, żeby go zadowolić. I w przeciwieństwie do miłej dziewczyny nie jest zbyt tolerancyjna wobec braku szacunku. Nie traci pazurków i ma ogromny szacunek dla samej siebie, trwa w przeświadczeniu, że poczucie własnej wartości powinno rządzić jej decyzjami. Ponieważ ona się nie boi, w niego, jak na ironię, wstępuje lęk, że ją straci. Ponieważ ona nie okazuje, że nie może bez niego żyć, on zaczyna jej coraz bardziej potrzebować. Ponieważ ona nie jest od niego zależna, on staje się zależny od niej."Sherry Argov
"Czemu to widzisz drzazgę w oku brata, anie dostrzegasz belki we własnym oku?" (Łk 6,41)
Zacząłem odmawiać nowennę pompejańską. Wraz z jej rozpoczęciem postanowiłem skończyć z grzechem uzależnienia od pornografii. Na razie jest to moją najdłuższa próba i tak niech zostanie. Poczułem że to jest to, emocję się uspokoiły. Nabrałem takiego wewnętrznego spokoju ducha. Chciałem jako intencję podać aby moja ukochana wróciła i żeby znów byliśmy razem, jednak zacząłem się modlić inaczej. Poprosiłem dla niej o dojrzałość do związku. Chwilę później zrozumiałem, że Pan może zesłać jej przecież kogoś innego, ale modliłem się dalej o to samo. Moje uczucie do tej osoby jakby osłabło. Nie zależy mi już tak jak wcześniej. Nie wiem czy szukać w tym podpowiedzi Ducha Świętego czy intencja jest dobra (o tym też myślałem ) czy to działanie złego bo idę w dobrym kierunku. Odmawiam cztery tajemnice choć ciężko z czasem. Wczoraj jednak poległem w 10 dniu nowenny. Nie odmówiłem jednej tajemnicy, zasnąłem.
Nie oczekuj, że wszystko będzie pięknie już w czasie odnawiania nowenny. Jeśli czytałeś to wiesz, że po drodze było wiele przeciwności, z którymi się zmagałam.
Moje uczucie do tego chłopaka całkowicie osłabło. Ból, który odbierał mi siły do życia przeminął. Nie potrafię sama odpowiedzieć na pytanie, czy chciałabym z nim dalej być. Wciąż się modlę. Co prawda nie nowenną, ale modlę się o to, by działo się tak, jak Bóg tego chce.
I myślę, że właśnie owocem tej modlitwy jest zmiana i odpowiednie ukierunkowanie swego myślenia. Bóg spełnia dane nam obietnice, ale w czasie modlitwy dojrzewamy do tego, że niektóre nasze "potrzeby" są dla nas tak naprawdę destrukcyjne.
Ja już nie czekam na wielki powrót mojego byłego. Myślę o nim, ale ufam, że Bóg widzi więcej i wie więcej, dlatego nie upieram się przy swoim. Jeśli jednak uda mi się naprawić tą relację, będę szczęśliwa, ale ogromem łaski jest to, że nie staje się to moim sensem życia. Że będzie to co ma być, a przy okazji ja już nie cierpię.
Pogodzilem sie z tym ze Pan moze miec inne plany niz te na ktore ja po cichu w sercu jeszcze licze. Często teraz wypowiadam słowa: "bądz wola Twoja" z zaufaniem i uśmiechem w duszy. Nie czuje juz takiego czegosc, że to są najgorsze slowa w calej modlitwie. Przez te slowa przeciez moge nie dostac czego chce, ale ufam Bogu. On wie co bedzie lepsze dla nas i to co sie dzieje nie dzieje sie bez przyczyny. Chcialbym abyśmy wrócili do siebie i aby bylo jak dawniej jednak Pan moze miec inny plan. Lepszy plan. Choc wydaje nam sie ze tamtem byl doskonaly i wierze jeszcze ze to tylko taka przerwa..
Na kłopoty o których piszesz też wbrew pozorom najlepsza jest modlitwa - zresztą ona jest dobra na wszelkie kłopoty, wytrwała i regularna, najlepiej Różaniec. Mi pomógł stanąć po rozstaniu z chłopakiem, z którego ręki też wiele wycierpiałam, i pamiętam kiedy sama byłam w podobnym stanie co ty. Jak bym wtedy nie zaczęła się modlić to wolę nie myśleć co by było. To jest środek na całe zło tego świata.
Pomyslicie pewnie, ze sam juz siebie oszukuje..Prosze, dopomoz. Daj znak abym wiedzial czy ma to wszystko jeszcze jakis sens. Czy myslec i trwac czy pozucic cala nadzieje i zapomniec. Niech sie dzieje wola Twoja.
Wytrwam w modlitwie do 1 listopada. Dla niej i dla Niej.
Pomyśl, jeśli nawet Bóg nie przewiduje już w swych planach waszego powrotu to da Ci o wiele więcej! Potwierdzone info. :)
Trudności uczą nas dojrzewać w modlitwie. Czasem te trudności i wątpliwości są nam potrzebne - by otworzyć oczy, by pokonywać swoje słabości.
Kiedy będzie ciężko, zamknij oczy i powiedz - Jezu, Ty się tym zajmij.
Rozmawiaj z Bogiem, opowiadaj o swoich trudnościach - tak jak piszesz tutaj, tak samo mów do Niego. Może nie usłyszysz odpowiedzi, może nie będzie spektakularnych znaków, ale warto nawiązywać z Jezusem przyjacielskie relacje.
Nie moglo by byc wszytko idealnie tak od razu?
Po co czekac i tyle przezywac. Dlaczego wszytskiego nie da sie w jednej chwili pojac i zrozumiec aby miec spokoj?
Ciezko mi choc wiem ze sa osoby ktore maja gorzej bo zawsze takie sa.. Ale i tak mnie to nie pociesza.. Teraz bije sie sam z soba, w srodku.. I tak zastanawiam sie po co jestem. Napiszecie pewnie ze kazdy ma swoj krzyz i kazdy czlowiek istnieje po to aby czynic dobro i ze po cos jestesmy. Ze musi teraz byc zle zeby bylo dobrze. Ale po co to wszytko? Po co bawic sie w to zycie? Nic zlego sobie nie zrobie choc mam takie mysli ale wiem ze to bylo by strasznym grzechem i duzo bylo by przez to cierpienia. (Ide odmawiac tajemnice bolesna)
Dzis 19 dzien Nowenny Pompejanskiej. Ciesze sie ze ze taka modlitwa jest :)
Dodam, ze to chyba najlepszy psycholog, terapia modlitwą.
Pokusy sa po to aby nas odciagnac, ja wiem, ze jesli bym wtedy przerwal- gdy bylo mi ciezko, to zobil bym wielki blad. Wiec jak ktos ma watpliwosci to znak aby sie modlic i nie poddawac chocby sie swiat walil i nie bylo na nic ochoty.
Apropos przemian "innych" pozwolę sobie przytoczyć pewną mądrość:
"Kiedy byłem młody, chciałem zmienić świat. Dorosłem i zdałem sobie sprawę, że to zadanie przerasta moje siły, więc postanowiłem zmienić tylko swój kraj. Lecz z wiekiem zdałem sobie sprawę, że i to zadanie nie jest na miarę moich możliwości, postanowiłem zatem zmienić jedynie swoje miasto. Kiedy i to zadanie okazało się zbyt ambitne, próbowałem zmienić swoja rodzinę. Teraz, będąc starcem, wiem, że powinienem był zacząć od zmieniania samego siebie. Gdybym był zaczął od siebie, może udałoby mi się zmienić swoja rodzinę, miasto, albo nawet kraj, a – kto wie – może nawet świat".
Modlitwa za innych jest rzeczą godną pochwały ale czy intencja "o przemianę jego serca" nie kryje w sobie prośby (ukrytej, zakamuflowanej) do Maryi aby wrócił? My sie możemy i nawet umiemy okłamywać ale Góry nie oklamiemy bo tam wszystko wiadomo co w naszych sercach siedzi. Zmieniajmy siebie, prośmy o Kogoś najlepszego dla nas ale nie o konkretną osobę. Nawet jeśli bardzo boli. Modlitwa daje siłę wytrwać w tych trudnych chwilach i uważam że znacznie przyspiesza proces "dochodzenia do siebie". Prośmy o zmianę siebie! Czy to egoistyczne, być może ale jak mówi klasyk niech każdy myśli o sobie a będzie o wszystkich pomyślane...