Witajcie! :)
Chciałabym podzielić się z Wami moim świadectwem i zarazem wielką radością z tego, że moja pierwsza w życiu Nowenna Pompejańska została wysłuchana.
Zacznę od tego, że różaniec nie należał nigdy do moich ulubionych modlitw. Bardzo rzadko go odmawiałam, gdyż modlitwa ta wydawała mi się za długa i zbyt nużąca. O NP dowiedziałam się kiedyś z internetu. Zainteresowałam się nią i zaczęłam czytać. Jednak docierały do mnie głównie informacje negatywne – że modlitwa jest długa, trudna, wymagająca wielu wyrzeczeń, dużo osób nie jest w stanie jej skończyć. Ale nie to najbardziej mnie zniechęcało. Najbardziej przestraszyły mnie opisy tego, co wielu osobom przydarza się podczas odmawiania modlitwy, mianowicie ataki Złego. Teraz widzę, że to właśnie sam Zły podsuwał mi wtedy akurat te przypadki, które skutecznie mnie zniechęciły do tej modlitwy. I odpuściłam sobie dalsze zagłębianie się w ten temat.
W ostatnie Boże Narodzenie byłam u spowiedzi na Jasnej Górze. Rozmawiałam z Ojcem o moim życiu i on doradził mi, żebym odmówiła NP. Pomysł ten na nowo zakiełkował mi w głowie i pamiętam, że w Boże Narodzenie siedziałam długo czytając świadectwa i opowieści osób o ich doświadczeniach z nowenną. Znowu pojawił się strach i zniechęcenie. Ale jakiś wewnętrzny głos mi podpowiadał, żebym podjęła to wyzwanie. I tak w pierwszy dzień Nowego Roku rozpoczęłam. Jestem osobą, która jeśli się czegoś podejmuje i widzi w tym sens, to nie odpuszcza, dlatego mimo trudności codziennie odmawiałam modlitwę. Czasami w drodze do pracy, niejednokrotnie w rozproszeniu, które pojawiało się mimowolnie ale modliłam się do naszej Matki. Były momenty, że opanowywał mnie strach przed atakami Złego ale wtedy myślałam sobie tak: „Co Ty się boisz, przecież masz przy sobie Tę, która Cię ochroni przed Złym, nie pozwoli Cię skrzywdzić!”. Naprawdę zaufałam, że Maryja będzie ze mną i wierzcie mi, ogarnął mnie wielki spokój. Czułam wewnętrznie, że wszystko będzie dobrze. I mimo, że jak to w życiu bywa zdarzały się dni lepsze i gorsze, ja byłam spokojna jak nigdy wcześniej.
Niecały miesiąc po zakończeniu odmawiania Nowenny Pompejańskiej moja intencja została wysłuchana! Otrzymałam coś, o czym całe życie marzyłam, jeden z fundamentów, na którym chcę budować resztę życia. Mianowicie poznałam cudownego, dobrego i wierzącego (na czym bardzo mi zależało) człowieka. Oboje uważamy ten fakt, że się odnaleźliśmy za ogromną łaskę.
Kieruje te słowa szczególnie do osób, które przymierzają się teraz do rozpoczęcia tej cudownej, choć trudnej przygody z Nowenną Pompejańską. Sama tak jak pisałam wcześniej szukałam odpowiedzi, czytałam i właśnie w dużej mierze świadectwa innych skłoniły mnie do rozpoczęcia modlitwy.
Cuda się zdarzają! A nawet jeśli nie zawsze to i tak warto się modlić, bo to nas przybliża do Matki Bożej i Jej Syna. Niech moja historia będzie tego świadectwem :)
Pozdrawiam,
Ania