Witam wszystkich mam 28 lat i chciałbym się podzielić z własnymi postrzeżeniami i pytaniami. Otóż 3 lata temu ktoś mi powiedział o nowennie a że chciałem mieć jakąś dziewczynę co by mnie kochała szanowała i okazywała ciepło zacząłem ją odmawiać. kilka dni minęło poznałem przez portal randkowy dziewczynę i myślałem że mieszka blisko okazało się że ponad 400km. dobra, spytałem się ludzi czy jest jakaś szansa na to że będziemy razem mówili że jak kocha pokona tę odległość, później cóż zapomniałem się i nie odmówiłem jednej części drugiego czy kolejnego dnia odmawiałem nawet po 2 w nocy nowennę.potem jakoś się zagapiłem i przerwałem I cóż w pierwszym roku poznania nieoficjalnie wziąłem ją do kościoła kościół był zamknięty tylko ja ona i figura naszej Mamusi- Matki Bożej; więc się oświadczyłem mówiąc przysięgę małżeńską i że nie opuszczę aż do śmierci że będę na nią czekał że mi się podoba i chcę z nią jakoś ułożyć życie. czekałem rok czekałem drugi rok mówiłem pisałem z nią i chcialem jakoś zaplanować przyszłość chciałem by się przeniosła do mnie coż nic z tego żebym dał jej czas jeszcze rok że jeszcze nie wie ... takie tam wymówki. kiedy mieliśmy urlop to razem spędzaliśmy czas wspólnie coś robiliśmy. ale kiedy ona przyjeżdża do mnie cóż - oglądamy cały dzień jakieś filmy nie chce jej się wychodzić ani nic robić nawet chciałem z nią pójsć do kościoła cóż chciała pójść po centrach chandlowych w niedzielę.. jakoś to przetrzymałem bo ją kochałem. ostatnio poczułem że jest coś nie tak zaczynamy rozmowę to przerywa nie odpowiada na pytania nie mówi mi co czuje i nie całuje mnie jak niektóre dziewczyny kiedy spotykają swych chłopaków na dworcach kiedy wyjeżdżają czy wracają u nas to buziak i przytulenie to wszystko. ostatnio wrzuciła fotkę typu: im większa zołza tym bardziej ją kochasz... zastanawiałem się kto to zołza i trafiłem na rozdwojenie myśli:pozytynie i negatywnie. czasami czuję się przez nią olewany gdyż nie pisze co myśli co czuje nie chce wyrazić siebie ani nic cały czas jakby była w sobie zamknięta od 2 lat. cały czas próbuję ją jakoś otworzyć na nic mój trud i siły.kiedy jestem przy niej ok dwuch tygodni jakoś się otwiera by po urlopie wrócić do poprzedniego stanu czyli zamknięcia. dziś się spytałem co mam olać tęsknotę czy rozsądek pisze że nie ma na to odpowiedzi, Raz nie pisałem do niej przez tydzień po tygodniu z racji tego ze miała urodziny odezwałem się z życzeniami i cóż jakoś bez radości mnie przyjęła.więc czując ten stan obojętnienia zacząłem odmawiać na nowo nowennę o dobrą żonę i matkę naszych przyszłych dzieci. w sierpniu powiedziałem jej że dam jej czas do namysłu na temat przeprowadzki do końca roku i ani dnia dłużej, bo 3 lata to już poważnie trzeba myśleć jakoś o przyszlości o rodzinie dziś nawet poruszylem temat że potrzebuję jej bliskości lecz dostałem odpowiedź bez aprobaty. cóż dziś zdarzyło mi się nie odmówic przed północą ostatniej części bo odmawiam trzy części pomijając część światła i zacząłem się zastanawiać czy jest jakiś limit czasowy na odmówienie nowenny i jak mam traktować dzień ? jako od 00:00do 24:00 ? czy jak ja wstaję i idę spać? no i kolejne pytanie mnie też zapytało czy muszę odmówić tajemnicę światła czy nie? bo z tego co kiedyś czytałem to nie muszę gdyż to wprowadził ku .św.p. Jan Paweł II więc jak to z tą częścią jest? no i przypadkiem przeczytałem post nijakiego Dawida pisząc coś o Zołzy :
Słowa przykre ale prawdziwe:
"Zołza będąc w związku z mężczyzną, nigdy nie przestaje być sobą. Nie traci swoich przyjaciół. Nie rezygnuje z kariery zawodowej ani własnych zainteresowań. Nie poświęca partnerowi całego swojego czasu i nie wychodzi ze skóry, żeby go zadowolić. I w przeciwieństwie do miłej dziewczyny nie jest zbyt tolerancyjna wobec braku szacunku. Nie traci pazurków i ma ogromny szacunek dla samej siebie, trwa w przeświadczeniu, że poczucie własnej wartości powinno rządzić jej decyzjami. Ponieważ ona się nie boi, w niego, jak na ironię, wstępuje lęk, że ją straci. Ponieważ ona nie okazuje, że nie może bez niego żyć, on zaczyna jej coraz bardziej potrzebować. Ponieważ ona nie jest od niego zależna, on staje się zależny od niej."Sherry Argov
"Czemu to widzisz drzazgę w oku brata, anie dostrzegasz belki we własnym oku?" (Łk 6,41)
nie wiem co o tym wszystkim myśleć wiem że potrzebuję dziewczyny i wiem że chcę być kochanym i dać z siebie wszystko by druga osoba też była kochana.ostatnio jakoś zacząłem mniej do niej pisać i więcej jakoś się uśmiechać. starałem się pomagać dziewczynom które na fb piszą o jakiś problemach sercowych i mówiłem żeby spróbowały tej modlitwy. jedna mi odpisała ze dawno prosiła Boga o coś to nic nie wychodziło i że jest jakoś tak obok Boga. nie wiem jak mam to rozumieć ale nie wnikam w to, samotność to najokrutniejsza z Boskich kar. owszem godzę się na nią jeśli jest to wola Boża lecz znów w czoraj mnie tknęło serce widząc szczęście w parze małżeńskiej otóż w kaliszu na wyjeździe w sanktuarium Św. Juzefa poznała się para i wzięli ślub też w Kaliszu w tym samym kościele a są z spod Torunia i spod Warszawy Pobrali się dzięki św,Juzefowi i jak mówił sam Pan Młody - poprzez rozwój przypadków; widać było szczęście miłość i radość a na ślubie nie czuli żadnego stresu tylko samą radość. wiecie zaczynam się tak zastanawiać od kiedy poznałem swoją dziewczynę przestałem szukać bo myślałem że będziemy razem nie wiem jak to wyjdzie chciałbym jej zbawienia i swojego też by swój ślub przeżyć jako coś radosnego i pięknego czy jest mi to dane? nie wiem;. ciężko nam dojść do kompromisów choć chcę i to bardzo lecz nie da się dojść na odległość. teraz sobie odpuściłem zupełnie i daję wolę Bożej na to by ze mną się działo co chce. Daję mu wolną rękę. Mam już dość szukania miłości ciepła i dziewczyny. Więc jak nie powie na końcu roku że się przeprowadza to pożegnam się z nią na spokojnie lecz powiem wszystkim ludziom na około którzy w nas wierzyli że się rozstaliśmy z jej powodów; wydaje mi się że będzie to cios dla nas wszystkich żeby nie było że rozstałem się z nią jak gnojek i ostatni dupek.by nie było tak jak z poprzednim jej jakimś gościem kiedy mi powiedziała : a jakoś tak wyszło;samo się umarło etc itd.wiem jedno : mam nadzieję że uda mi się dotrwać do końca tej nowenny to skończę ją dokładnie w wigillię i będzie to chyba piękny prezent dla Boga - czyste serce blisko niego i chcę dać z siebie 100% by tę modlitwę ukończyć. A od kiedy zacząłem odmawiać nowennę to już nie czuję jakiejś tęsknoty za dziewczyną nie czuję jakiegoś bólu utraty i rozsterki tylko jakiś wewnętrzny spokój.Wiecie tak po za tym już od dłuższego czasu widzę po sobie i nawet sobie mówię : nie boję się śmierci bo prędzej czy później umrę ale boję się spotkania z najwyższym - naszym Bogiem i zastanawiam się czy jestem na to spotaknie gotowy? czasami mam wrazenie że tak czasami chcę by mnie zabrał bo nie mam nic za czym mógłbym wrócić dla kogoś żyć i robić coś dla kogoś nie mam nic więc czasami czuję się lekko że wolę odejść w takim stanie niż później kiedy bym miał żonę dzieci nawet nieraz proszę Boga by mnie wziął od tego okrótnego świata bym mógł już być przy nim ... czy możecie mi opowiedzieć na powyższe pytania i co Wy o tym wszystkim sądzicie? jak na to wszystko patrzycie? a na zakończenie możecie posłuchać mojej ulubionej piosenki - co prawda po rosyjsku ale piękna o białych żurawiach - mi na mysli przychodzą Anioły że obok nich jest wolne miejsce,https://www.youtube.com/watch?v=gN3utNOzj-o
Przepraszam że się rozpisałem ale co napisałem to napisałem bo chciałbym poznać Wasze zdanie.