Króluj nam Chryste! Witam wszystkich na forum jestem tutaj pierwszy raz.
Przechodzę obecnie duży kryzys. Moja narzeczona odeszła ode mnie 3 listopada z synem. Odeszła do rodziców. Widzimy się średnio 2 razy w tygodniu teraz coraz rzadziej.
Zostawiła mnie bo byłem nie odpowiedzialny, nie czuła we mnie wsparcia. Miała racje moja mama czy siostra powtarzały mi że źle się zachowuje ale ja to zwyczajnie olewałem. Pracuje jako grafik po pracy zwykle siadałem do komputera. Kiedy miałem coś zrobić w domu, pomóc to robiłem to z przymusu. 80 % winy leży po mojej stronie. W internecie trafiłem na kazania księdza Pawlukiewicza dzień po tym kiedy moja ukochana odeszła zacząłem zmieniać swoje życie. Prawie codziennie jestem w kościele. Uświadomiłem sobie że źle prowadziłem swoje życie. W ciągu tygodnia pracowałem a weekendami grafłem na weselach około 200 km od domu rodzinnego (tam zacząłem grać w zespole i co weekend zostawiałem w mieszkaniu które wynajmowałem swoją ukochaną oraz syna. Ona z racji tego że do rodziców ma 10 km to do nich jeździła. W wynajmowanym mieszkaniu mieszkaliśmy od maja tego roku wcześniej mieszkaliśmy u jej rodziców. Jej rodzice w stosunku do mnie nigdy nie okazywali że mnie nie lubią. Tylko sytuacja kiedy u niech mieszkałem na to wskazywała. Paulina bardzo często się ze mną kłóciła i potrafiła długo nie odzywać miała przecież do kogo się odezwać bo miała obok rodzinę. Kiedyś usiedliśmy i się rozpłakała mówić że jest między młotem a kowadłem. Między mną a swoją rodziną. Bo oni nie chcą żebyśmy byli razem. Wtedy po kilku miesiącach takiego życia postanowiłem wynająć miszkanie. Znalazłem pracę i sytuacja między nami bardzo się polepszyła nawet gdy były jakieś kłótnie to się szybko godziliśmy bo byliśmy tylko my i nasz syn. Po pół roku bycia w narzeczeństwie z powodu mojego wyjścia do klubu oraz mojego ogólnego zachowania, braku pomocy ona odeszła. Uświadomiłem sobie, że popełniłem wiele błędów. Trzy tygodnie temu powiedziała mi że chciała by wrócić do mnie do mieszkania ale nie chce bo znowu jej rodzina się od niej odwróci jak to było wcześniej. Zapewniałem ją że się zmienie i na prawdę czułue obecność boga w moim życiu. Miałem problemy z pornografią i masturbacją. Nie byłem facetem tylko tak na prawdę w środku byłem dzieckiem. Teraz to zrozumiałem. Ona nie chce ze mną rozmawiać bo każdą moją prośbę o powrót traktuje jako atak i mówi że ma nas wszystkoch dość (swoich rodziców i mnie). Dziewczyna jej brata powiedziała mi że u rodziców ma ciągłe pranie mózgu. Nawet gdy u nich byłem 1 listopada żeby zobaczyć syna nie chciała się przytulić bo mógłby ktoś wejść i ona miała by potem suszenie głowy. Wtedy uświadomiłem sobie że ma toksycznych rodziców. Ona ich bardzo szanuję ale w szczegulności jej mam pod postaciami "dobrych rad" robi jej krzywdę. Jej brat nawet był u psychologa bo i jego związek zaczął się chwiać. Paulina jako jedyna córka jest tym bardziej w oku swoich rodziców. Nie chce się przyznać do tego że ma duży problem z rodzicami chodź bardzo często narzeka że ma ich dość ale szacunek do nich nie pozwala jej im o tym powiedzieć. W ciągu ostatnich kilku dni nasze kontakty się bardzo pogorszyły. W prawdzie mówi że mnie kocha ale bardzo żadko odpisuje, nie chętnie odbiera telefony. Nie chce się zbytnio spotykać. Od miesiąca na pytanie czy wróci mówi "nie wiem" chodź mówiła że jeśli się zmienię to wróci. Czuje że im dłuzej tam jest to nasz kontakt się coraz bardziej urywa. Dzisiaj gdy na 5 min przyjechała do mnie do pracy zapytałem ją czy mnie kocha. Odpowiedziała ze tak więc zapytałem czemu robi wszystko wbrew temu co mówi. Odpowiedziała że chce odpocząć... Chodź nie jesteśmy razem prosiła mnie o pieniądze bo rodzice jej nie dają nawet na gaz do samochodu żeby mogła dojeżdżać do pracy. Oczywiście dałem jej. Najgorsze jest to że nie wiem co ona myśli. Ona się ukrywa ze swoimi uczuciami. Nie wiem co mam robić, codziennie się modlę za nią za siebie i jej rodziców. Odmawiam również nowenne pompejańską w naszej intencji. Boję się że ją stracę boje się że stracę syna. Kocham ich oboje tak samo bardzo. Byłem u Księdza i doszliśmy do wniosku że ona wyprowadzając się ze mną od rodziców liczyła że znajdzie u mnie wspardzie, bezpieczeństwo a ja jej tego nie dałem. Teraz wróciła do rodziców i wie że u nich też nie może tego szukać bo ciągle ma mówione co ma robić a nie jest pewna tego że ja się zmieniłem i dlatego ciągle mówi nie wiem. Czas mija a my się oddalamy. Ona również oddaliła się od Boga nie zawsze chodzi do kościoła, bardzo żadko do spowiedzi, czesto śnią jej się demony, budzi się w nocy. Wiem że mieszał w naszym związku bardzo często szatan. Nie wiem co mam robić. Dzisiaj tak na prawdę nie wiem skąd być może Duch Św. podsunął mi pomysł aby iść 6 grudnia do ich rodziców i przeprosić za swoje złe zachowanie a ją prosić o wybaczenie powrót. Byłem Jej mama powiedziała że uważa że Paulina kocha mnie tylko ze względu na dziecko że nie widzi przyszłości dla naszego związku że ona powinna sobie sama ułożyć życie i ja sam. Prosiłem, błagałem powiedzieli żebym się starał to może mi wybaczy ale 3 razy powiedziała, że jeśli postanowi jej córka że nie wróci do mnie to żebym jej dał spokój i to uszanował. Rodzina jej pochodzi z Krupi także są bardzo uparci. Wiem że jej rodzice być może robią to w dobrej wierze, chcą ją chronić. Albo liczą na to że kiedy podjęła pracę na pół etatu + zasiłek dla samotnej matki+ alimenty nadziecko to mogło by podreperować ich budżet, nie są zbyt zamożni. Ciężko mi cokolwiek wnioskować. Ale chce być opiekunem swojej rodziny i zrobie wszystko dla mojej ukochanej i syna. Idą święta ona nie chce żebym był razem z nimi przez ten czas nie interesuje ją to że będe w wigilie sam. Do tej pory mówiła że to jej rodzice nie chcą żebym był ale gdy napisałem jej że będę po mimo wszystko chociaż na godzinę bo chce w ten dzień się zobaczyć z synem to powiedziała mi że ona nie chce spędzać ze mną świąt, że chce mieć spokój. Do tej rozmowy nasze stosunki zaczeły się ocieplać. Zaczeła częściej odbierać telefon, częściej odpisywać. Od momentu zerwania mówiła że nie wie czego chce, że w domu ma nie zaciekawie ale nie wierzy że się zmieniłem. Nie chętnie mówi że mnie kocha najczęściej ignoruje to kiedy ja jej tak napiszę. Proszę bardzo o modlitwę, w mojej w naszej intencji. Króluj nam Chryste!
Już jest nowy numer:
Z O B A C Z !