Zmagam sie z problemem alkoholowym mojego męża juz od kilunastu lat .Czsami juz nie wytrzymuje poczatki depresji bezradnosc bezsilnosc mnie przerasta . Nie moge sie w tym wszystkim odnalezc. Jestem współuzalezniona. Chodze na terapie.Ale i tak sobie nie radze.
Maż jest człowiekiem wierzacym i chodzi do koscioła do spowiedzi jezdzimy tez na pielgrzymki do Czestochowy i Lichenia ale ten nałóg wciąz w nim siedzi .Nie da sie namówic na zadna terapie lub osrodek.Nie ma z nim zadnego dialogu w tym temacie. Nie wiem co robic , modliłam sie wielokrotnie N.P. nie ma poprawy w tym temacie. Nie wiem co robic dalej ?