Drogi Bracie.
Piszesz: "pomyślałem, że modlitwa działa", a następnie :"żona mówiła że to przez Nowennę".
Pragnę zauważyć, że to żachnięcie się twej żony już po zaistnieniu wspomnianych przez ciebie wypadków jest znamiennym probierzem wątpliwości, jakie mogą się nasunąć wobec tego, co pomyślałeś (cytat).
Oto jest tak, że modlitwa pojęta sama w sobie -nie działa, ponieważ modlitwa nie jest zaklęciem. To Bóg działa, ale działa w nas tylko na tyle, na ile na to my pozwolimy. W tej mierze można by zgodzić się z twą żoną, że "za bardzo my chcieliśmy, a nie Bóg" i tą zgodę na adekwatność takowego wyznania do zaistniałej sytuacji należy uznać tylko w aspekcie rozważania na gruncie teologii mistycznej:
"Błądziłem, zanim przyszło utrapienie,
teraz jednak strzegę Twej mowy." (Ps 119, 67)
, natomiast na gruncie odpowiedzialności moralnej nie można wskazywać was - rodziców, jako winnych, ponieważ sam Jezus Chrystus pokazał, że śmierć ludzka nie jest proporcjalna do grzeszności osób jej doświadczających, lecz po to, aby okazała się na nich Chwała Boża:
" "Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomym - on czy jego rodzice?".
Jezus odpowiedział: ani on nie zgrzeszył, ani jego rodzice jego, ale [stało się tak] ,
aby się na nim objawiły sprawy Boże" (J 9, 2-3)
Toteż i nikt tu nie jest w obliczu śmierci wyróżnionym:
"Albo myślicie, że owych osiemnastu, na których zawaliła się wieża w Siloe i zabiła ich, było większymi winowajcami, niż inni mieszkańcy Jerozolimy?" (Łk 13,4)
Jak dobrze wszyscy wiemy, Bóg przekuwa nawet zło w dobro i nie można w żadnym wypadku nawet pokusić się o inne myślenie, o czym przekonujemy się w Mdr 11, 24 i co warto w tym miejscu podkreślić:
"Miłujesz bowiem wszystkie stworzenia,
niczym się nie brzydzisz, co uczyniłeś,
bo gdybyś miał coś w nienawiści,
nie byłbyś tego uczynił."
Z Bogiem!