Szczęść Boże!
Nowenna w moim życiu pojawiła się niedawno, choć o jej istnieniu wiedziałam dużo wcześniej. Sama zdecydowałam się na nią gdy chłopak po bolesnym rozstaniu znów do mnie napisał i gdy zaczęliśmy się spotykać jako przyjaciele. Nie chciałam by mącił mi w głowie, znałam to z doświadczenia, że ciągnięcie dalej tej znajomości, nawet jako przyjaciele boli, bo mi wciąż na nim zależy. I mimo iż bardzo chciałam się z nim spotykać, to te spotkania bardzo bolały. Dlatego pewnego wieczoru przyszło mi na myśl, że zacznę odmawiac NP. Nie wiem dlaczego jako intencje obrałam pragnienie by ktoś mnie pokochał.. wcale nie prosiłam by tamten chłopak wrócił, wręcz przeciwnie, chciałam by ktoś okazał mi zainteresowanie, bym w końcu poczuła się szczęśliwa, bym nie była samotna. I jakież było moje zdziwienie gdy podczas odmawiania już części dziękczynnej napisał do mnie pewien chłopak. Nie zwracałam w ogole uwagi na to jak wygląda, czy jaki ma charakter, wiedziałam po prostu że to ten wymodlony. To na pewno on, bo przecież mój były chłopak nagle przestał się odzywać, z tym nowym zdążyłam się już kilka razy spotkać, a moja przyjaciółka bardzo na mnie się złościła, że zaprzątam sobie nim głowę. Czy to nie działanie NP? Kłótnie z przyjaciółmi uznałam jako mieszanie złego, przecież chcą przerwać moją znajomość z wymodlonym kandydatem na męża!
I tak trwałam, nowennę zakonczylam, ale zaczęłam chodzić częściej do kościoła, a nawet poczułam wielką chęć by nosić szkaplerz. Przestałam jednak odczuwać satysfakcję ze spotkań z nowym chłopakiem. Nie mieliśmy wspólnych zainteresowań, rozmowy przestały nam się kleić, na koncertach moich ulubionych zespołów przysypiał, a sami zaczęliśmy wybierać jako spotkanie np. Kino by jak najmniej ze sobą rozmawiać. I wracałam z kolejnych randek coraz bardziej smutna. Aż pewnego wieczoru odezwał się ON. Mój były chłopak. Nawet nie wiedziałam jak bardzo się myliłam, myśląc, że stał mi się obojętny. Chociaż gdy poprosił o spotkania, odmawiałam, tłumacząc że już się z kimś spotykam. Ale w końcu uległam, mówił że przecież możemy porozmawiać jak kumple, przyjaciele. I tak wtedy było. Człowiek który zawsze skrywal swoje uczucia, nigdy nie lubił rozmawiać o tym co leży mu na sercu.. otworzył się wtedy przede mną. Wyznał, że przez pewien moment zaczął spotykać się z byłą dziewczyną (zawsze wydawało mi się że nie przestał jej kochać, nawet gdy był ze mną), ale ze to nie ma sensu.. że znów go zawiodła. Że dzięki temu zobaczył jak jesteśmy różne, jak cenne były dla niego chwile spędzone ze mną, a nie z nią. Nie odpowiedziałam nic, jednak gdy odchodziłam powiedział coś, co trafiło we mnie jak piorun "czy gdybyśmy byli szczęśliwi w swoich związkach, to siedzielibyśmy tutaj teraz razem?" Miał rację. Byłam nieszczęśliwa, ale przecież nie wolno wchodzić drugi raz do tej samej rzeki. A "wymodlonemu" chłopakowi przecież na mnie zależało.. wróciłam po tym naszym spotkaniu do domu i w wielkim płaczu zaczęłam odmawiać kolejną nowennę o to by mój pierwszy chłopak zerwał toksyczną znajomość z byłą dziewczyną (kobieta jest rozwódką z dzieckiem) i by był szczęśliwy ze mną. Od tamtego czasu coraz bardziej oddala się ode mnie chłopak z mojej pierwszej nowenny, za to z moim byłym chłopakiem coraz częściej się spotykam, a i codziennie rozmawiamy przez telefon po 2, 3 godziny.
Dziś skończyłam część błagalną. Nie wiem czy dobrze robię. Czuję sens w tej nowennie, gdy tylko pomyślę o rezygnacji z niej, od razu pojawia się w głowie myśl"nie rób tego, bedzie dobrze, zobaczysz". Zawsze uważałam, że modlitwa o dawną miłość to głupota, bo przecież nie da się nikogo zmusić do miłości a sama intencja jest egoistyczna. Ale tą nowennę odmawiam prosto z serca, podczas gdy pierwsza była desperacką próbą uwolnienia się od samotności. Jednak wiem ze Bóg chce dla mnie jak najlepiej i to czy będę, czy nie z moim byłym chłopakiem, to wszystko będzie z woli Boga.
Nie poddawajcie się w modlitwie!