~~Panu Bogu podoba się wytrwałość
św. Urszula Ledóchowska
„Bądźcie wytrwali – pisze św. Urszula – wytrwałość na pewno da wam zwycięstwo. Nigdy nie poddawajcie się zniechęceniu. Choćbyś co dzień i sto razy upadł – bylebyś sto razy powstał i ochoczo, ufnie szedł dalej. Co dzień zaczynaj na nowo. Nie ma potrzeby, byś widział swój postęp, bylebyś wiedział, że masz dobrą wolę – to niech ci wystarczy!”
Nie myślcie, że domagam się od was nadzwyczajnych umartwień, pokut. Bierzcie chętnie na siebie to umartwienie, którego domaga się każda cnota. Nie ma cnoty bez umartwienia. Cnota, co nic nie kosztuje, nic nie jest warta.
Nie bawcie się w drobiazgowe, często dziecinne umartwienia kosztem prawdziwego umartwienia, rodzącego cnotę. Umartwienia potrzebujesz, by żyć zawsze w zgodzie, by z uwagą się modlić, by wytrwale, pilnie pracować, by zachować zawsze pogodę ducha. Tych okazji nie potrzebujesz szukać, przyjdą same przez się, byleby z nich skorzystać!
Ważnym rodzajem umartwienia jest miłość krzyża. Życie przynosi ze sobą od czasu do czasu większy krzyż, a dzień w dzień małe krzyżyki, niby małe ukłucia szpilką, które jednak nieraz bardzo niepokoją. Przyjmujcie je z otwartymi rękami.
Najlepszym dowodem miłości, jaki Bogu dać możemy, jest chętne dźwiganie krzyża. Kochajcie każdy krzyżyk: duży czy mały. Każdy krzyżyk jest cenną relikwią krzyża Chrystusowego, więc każdy krzyżyk należy z miłością tulić do serca i ze świętą radością go dźwigać.
Chętne, ciche, pogodne dźwiganie naszych krzyżyków – oto najmilsze Bogu umartwienie, lepszego sobie wymyślić nie możemy.
„Kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony” (Mt 10, 22) – mówi Pan Jezus. To najważniejsza rzecz w życiu wewnętrznym: wytrwałość. Wielu zaczyna bardzo gorąco i gorliwie, dążą do najwyższych ideałów, nie zaraz im się udaje, zniechęcają się i rzucają pracę, niby pod pretekstem, że i tak do niczego nie dojdą, że nie warto pracować.
Nietrudno byłoby stać się świętym, gdyby każde krótkie staranie od razu odniosło ostateczne zwycięstwo. Panu Bogu czasem właśnie podoba się taka wytrwałość, która nie cofa się przed długą walką, która co dzień na nowo zaczyna i spokojnie, ufnie czeka, aż Bóg da zwycięstwo. Zresztą, wierzcie mi, pokora mogłaby być narażona na wielkie pokusy, gdybyśmy tak bez trudu prawie, bez walki i prędko zdobywali cnoty. Przyznaję, że to ciężko: ciągle chcieć i mimo to ciągle wpadać w te same błędy. Ale wierzcie i w to, że często Bóg ma większe upodobanie w wytrwałej, choć żmudnej walce, aniżeli w łatwym chwilowym zwycięstwie.
Bądźcie więc wytrwali w swych postanowieniach, wytrwali w ćwiczeniu się w cnocie, wytrwali w małych ofiarach.
Ile razy zdarza się, że dusza w chwilach gorliwości najlepsze robi postanowienia, przez parę dni je wykonuje, potem zapał stygnie, o postanowieniach zapomina, po dwóch, trzech tygodniach wszystko poszło w zapomnienie. Albo postanowiła ćwiczyć się w jakiejś cnocie, na przykład w częstej dobrej intencji, próbuje kilka dni – nie udaje się, nie widzi postępu, i wszystko rzuca: „I tak nie potrafię, nie warto się męczyć!” Warto! Właśnie to, że się męczysz bez pociechy, bez pożądanego skutku, podoba się Sercu Bożemu. Im dłużej prosisz, w tym większej mierze otrzymasz.
Na jedną rzecz szczególnie zwracam ci uwagę: na brak wytrwałości w prośbach, szczególnie gdy chodzi o dary dla duszy. Tyle nam łask potrzeba do osiągnięcia świętości, ale czy choć o jedną prosimy wytrwale, bez przerwy? Często bywa tak, że prosimy według chwilowego usposobienia: raz o ducha modlitwy, raz o miłość Bożą, raz o wiarę, a potem znowu wcale nie prosimy o dary dla duszy – mamy ziemskie sprawy, które nas bliżej obchodzą. Nasz brak wytrwałości sprawia, iż właściwie sami nie wiemy, o co prosimy.
Z dobrą wolą, ufnie, wytrwale naprzód, ku niebu! Wytrwałością zdobędziesz Serce Boże na pewno!