Loading...

Myśli ,rady świętych | Forum Nowenny Pompejańskiej

Lokalizacja tematu: Forum » Różności » Propozycje
Besia
Besia Gru 19 '16, 21:51

~~Panu Bogu podoba się wytrwałość

św. Urszula Ledóchowska

 

„Bądźcie wytrwali – pisze św. Urszula – wytrwałość na pewno da wam zwycięstwo. Nigdy nie poddawajcie się zniechęceniu. Choćbyś co dzień i sto razy upadł – bylebyś sto razy powstał i ochoczo, ufnie szedł dalej. Co dzień zaczynaj na nowo. Nie ma potrzeby, byś widział swój postęp, bylebyś wiedział, że masz dobrą wolę – to niech ci wystarczy!”

 

 

 
 

Nie myślcie, że domagam się od was nadzwyczajnych umartwień, pokut. Bierzcie chętnie na siebie to umartwienie, którego domaga się każda cnota. Nie ma cnoty bez umartwienia. Cnota, co nic nie kosztuje, nic nie jest warta.

Nie bawcie się w drobiazgowe, często dziecinne umartwienia kosztem prawdziwego umartwienia, rodzącego cnotę. Umartwienia potrzebujesz, by żyć zawsze w zgodzie, by z uwagą się modlić, by wytrwale, pilnie pracować, by zachować zawsze pogodę ducha. Tych okazji nie potrzebujesz szukać, przyjdą same przez się, byleby z nich skorzystać!

Ważnym rodzajem umartwienia jest miłość krzyża. Życie przynosi ze sobą od czasu do czasu większy krzyż, a dzień w dzień małe krzyżyki, niby małe ukłucia szpilką, które jednak nieraz bardzo niepokoją. Przyjmujcie je z otwartymi rękami.

Najlepszym dowodem miłości, jaki Bogu dać możemy, jest chętne dźwiganie krzyża. Kochajcie każdy krzyżyk: duży czy mały. Każdy krzyżyk jest cenną relikwią krzyża Chrystusowego, więc każdy krzyżyk należy z miłością tulić do serca i ze świętą radością go dźwigać.

Chętne, ciche, pogodne dźwiganie naszych krzyżyków – oto najmilsze Bogu umartwienie, lepszego sobie wymyślić nie możemy.

„Kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony” (Mt 10, 22) – mówi Pan Jezus. To najważniejsza rzecz w życiu wewnętrznym: wytrwałość. Wielu zaczyna bardzo gorąco i gorliwie, dążą do najwyższych ideałów, nie zaraz im się udaje, zniechęcają się i rzucają pracę, niby pod pretekstem, że i tak do niczego nie dojdą, że nie warto pracować.

Nietrudno byłoby stać się świętym, gdyby każde krótkie staranie od razu odniosło ostateczne zwycięstwo. Panu Bogu czasem właśnie podoba się taka wytrwałość, która nie cofa się przed długą walką, która co dzień na nowo zaczyna i spokojnie, ufnie czeka, aż Bóg da zwycięstwo. Zresztą, wierzcie mi, pokora mogłaby być narażona na wielkie pokusy, gdybyśmy tak bez trudu prawie, bez walki i prędko zdobywali cnoty. Przyznaję, że to ciężko: ciągle chcieć i mimo to ciągle wpadać w te same błędy. Ale wierzcie i w to, że często Bóg ma większe upodobanie w wytrwałej, choć żmudnej walce, aniżeli w łatwym chwilowym zwycięstwie.

Bądźcie więc wytrwali w swych postanowieniach, wytrwali w ćwiczeniu się w cnocie, wytrwali w małych ofiarach.

Ile razy zdarza się, że dusza w chwilach gorliwości najlepsze robi postanowienia, przez parę dni je wykonuje, potem zapał stygnie, o postanowieniach zapomina, po dwóch, trzech tygodniach wszystko poszło w zapomnienie. Albo postanowiła ćwiczyć się w jakiejś cnocie, na przykład w częstej dobrej intencji, próbuje kilka dni – nie udaje się, nie widzi postępu, i wszystko rzuca: „I tak nie potrafię, nie warto się męczyć!” Warto! Właśnie to, że się męczysz bez pociechy, bez pożądanego skutku, podoba się Sercu Bożemu. Im dłużej prosisz, w tym większej mierze otrzymasz.

Na jedną rzecz szczególnie zwracam ci uwagę: na brak wytrwałości w prośbach, szczególnie gdy chodzi o dary dla duszy. Tyle nam łask potrzeba do osiągnięcia świętości, ale czy choć o jedną prosimy wytrwale, bez przerwy? Często bywa tak, że prosimy według chwilowego usposobienia: raz o ducha modlitwy, raz o miłość Bożą, raz o wiarę, a potem znowu wcale nie prosimy o dary dla duszy – mamy ziemskie sprawy, które nas bliżej obchodzą. Nasz brak wytrwałości sprawia, iż właściwie sami nie wiemy, o co prosimy.

Z dobrą wolą, ufnie, wytrwale naprzód, ku niebu! Wytrwałością zdobędziesz Serce Boże na pewno!

 

Edytowany przez Besia Gru 19 '16, 21:52
Besia
Besia Gru 20 '16, 09:45

~~Boża wesołość, słoneczność duszy

Życzę Wam, by w sercach waszych zawsze zamieszkiwało święte wesele, które jest darem Ducha Świętego, aureolą prawdziwej Bożej miłości; które rozjaśnia czarne chwile, dodaje siły; które jest najskuteczniejszym apostolstwem, najwymowniejszym kazaniem, głoszącym wszystkim, jak słodki jest Pan, jak dobrze Jemu służyć. (…)

Tego uśmiechu świętego wesela nie rozpędzi żaden smutek, niepowodzenie, trudności życiowe. Święte Boże wesele jest najlepszym lekarstwem na złe humory, na rozdrażnienia nerwowe, a któż nie wie, ile te „choroby duszy” szkody przynoszą w życiu rodzinnym, w życiu społecznym. (…)

Stała pogoda duszy jest największą pokutą, bo niemało potrzeba siły woli, przezwyciężania się, umartwiania, by stale – mimo trudności, przykrości, niepowodzeń, niepokojów, cierpienia – być zawsze pogodnym, jasnym, słonecznym, spokojnym! A swoją drogą, ta pogoda duszy jest najdzielniejszą pomocą w pracy nad sobą, jest dla duszy tym, czym słońce dla ziemi. Jak pod działaniem promieni słonecznych rozwijają się kwiaty, dojrzewają owoce, tak i w duszy pogodnej, słonecznej rozwija się cudny kwiat świętości, wydający najróżniejsze owoce cnót.

Może największym aktem miłości bliźniego jest stała słoneczność duszy, rozsyłająca wszędzie promienie jasne i ciepłe.

Źródło: Święta Urszula Ledóchowska, Świętość jest czymś tak prostym

Besia
Besia Gru 29 '16, 22:14

~~św. Jan od Krzyża (†1591)
 "Dusze podlegające temu łakomstwu przy przyjmowaniu Komunii świętej starają się raczej o wywołanie uczuć i smaków duchowych, niż o cześć i pokorne uwielbienie w sobie Boga i tak przyzwyczajają się do tego, że gdy nie zakosztują jakiejś słodyczy czy uczucia zmysłowego, myślą, że nie odnoszą żadnej korzyści. Taki sposób traktowania rzeczy Bożych jest bardzo niedoskonały. Nie rozumieją te dusze, że to, co zmysły odczuwają przy Komunii świętej jest najmniejszą łaską, największą zaś jest łaska niewidzialna, której udziela Najświętszy Sakrament. By dusza zwróciła na tę łaskę oczy wiary, Bóg pozbawia ją często smaku i odczuwalnego zadowolenia. Dusze łakome chciałyby odczuwać i kosztować Boga nie tylko przy Komunii świętej, ale i w innych ćwiczeniach duchowych tak, jak gdyby On mógł być zrozumiały i dostępny dla nas. Takie pragnienie jest wielką niedoskonałością, sprzeciwia się bowiem przymiotom Boga i czystości samej wiary". Noc ciemna
 

Besia
Besia Gru 30 '16, 18:23

bł Piotr Jerzy Frassati o Eucharystii

~~Spożywajcie ten chleb anielski, a znajdziecie w nim siłę do staczania walk wewnętrznych, walki z namiętnościami i wszelkiego rodzaju przeciwnościami, gdyż Jezus Chrystus przyrzekł tym, którzy karmią się Najświętszą Eucharystią, żywot wieczny i łaskę niezbędną do jego dostąpienia. A kiedy ów płomień eucharystyczny zupełnie was pochłonie, będziecie mogli z całą świadomością podziękować Bogu, który powołał was, abyście Mu służyli, i radować się będziecie spokojem, jakiego nigdy nie poznali ci, którzy są szczęśliwi w oczach świata, gdyż prawdziwej szczęśliwości nie stanowią rozrywki światowe ani rzeczy ziemskie, ale spokój sumienia, dany nam tylko wtedy, jeśli czyste są nasze serca i umysły.

 

Besia
Besia Sty 11 '17, 23:30

Św, Urszula Ledóchowska

~~OJCZE NASZ


 

Ojcze nasz...
 

Czego wam ma życzyć, kochane moje Olafitki, stara Matka, która tak serdecznie wszystkie swe Dzieci kocha, która by chciała każdej nieba przychylić, a która przecież wie, że dzisiaj rzadko komu dobrze się powodzi, że dużo łez płynie tam, gdzie by się chętnie widziało błogi uśmiech szczęścia, że wszyscy ze strachem patrzą w dal - tak czarną, tak złowrogą, niosącą zgrozę i nieszczęście!


Życzę Wam, Dzieci drogie, abyście w tych ciężkich czasach coraz lepiej, z coraz większym zrozumieniem umiały odmawiać modlitwę, która po raz pierwszy z Boskich ust popłynęła, która - dobrze zrozumiana - zawiera wszelka pociechę, powód do ufności, wszelkie wskazówki do życia dla Boga, zapewniającego nam życie na ziemi. Modlitwa ta, dobrze zrozumiana przez wszystkich, mogłaby od razu naprawić opłakane nasze stosunki, nad którymi najmędrsi, według świata, głowy sobie łamią i nic nie znajdują. A świat brnie dalej z nieszczęścia w nieszczęście, bo nie chce wrócić do tej jedynej zbawiennej filozofii życia, naprawiającej stosunki i niosące pokój - jaką nam Chrystus zostawił w Ojcze nasz. (...)


Czyśmy zrozumiały tę cudowną modlitwę, którą tak często niestety bezmyślnie odmawiamy? Czyśmy sobie zdały sprawę, że prosząc o chleb powszedni musimy dać świadectwo, że wykonujemy to, czego z naszej strony Bóg wymaga? On da na pewno - bylebyśmy i my dały, święcąc Imię Jego, szerząc Jego Królestwo, spełniając Jego wolę. Czyńmy to, a wtedy z dziecięcą ufnością prośmy: Ojcze nasz, któryś jest w niebie, Ty, który jesteś wszechpotężny, wszystko możesz, czego chcesz - patrz - spełniamy to, czego od nas wymagasz, a Ty, Ojcze dobry, daj dzieciom twym chleba powszedniego, daj, czego do życia potrzeba, abyśmy dzieci Twoje mogły - wolne od trosk doczesnych, serca nasze zwrócić ku niebu, gdzie Ty królujesz, Ojcze nasz najlepszy!


Spróbujmy, Dzieci moje, i przekonamy się, że słodki jest Pan dla tych, co wiernie - według Jego woli Mu służą i święta ufność i Boża radość napełni serca nasze. Pierzchną troski i obawy tam, gdzie serce umie wołać z wiarą i miłością: Ojcze nasz, któryś jest w niebie!

 

"Dzwonek św. Olafa" I/1932

Besia
Besia Sty 13 '17, 22:09

~~EUCHARYSTIA A WYCHOWANIE


Widzę Was przed sobą, Matki chrześcijańskie, i do Was się zwracam, z Wami chcę pomówić w prostocie serca o dzieciach Waszych i o Tym, który więcej od Was dzieci Wasze kocha, o Jezusie w Przenajświętszym Sakramencie Ołtarza.

 

 
 

Wszak zgadzamy się wszystkie na to, że wychowanie dzieci na coraz większe napotyka trudności, że dzieci często są bardzo trudne, mało mają poszanowania dla rodziców i wychowawców i nieraz dużo kłopotu im przysparzają. Szukamy środków, aby temu zaradzić, czytamy dzieła pedagogiczne bardzo mądre, próbujemy coraz to nowych systemów wychowania, a rezultaty są bardzo małe.

O zepsuciu młodzieży, niestety, dużo dałoby sie powiedzieć. Ileż to łez płynie z oczu matek chrześcijańskich nad zwyrodniałym synem lub złą córką! Ileż serc matczynych bólem rozdartych - na widok cynizmu, niewiary ukochanego dziecka! Ile płynie modlitw o nawrócenie marnotrawnego syna! A z czyjej to winy dzieci tak prędko się psują, tak łatwo zstępują z drogi cnoty? (...)

Nie mów, Matko chrześcijańska, że sama nie wiesz, jak to się stało, że Twoje dziecko od Boga i cnoty odeszło, że takie zmaterializowane, takie obojętne dla wszystkiego, co wielkie, święte, Boże - takie ziemskie, do ziemi przywiązane, o ziemi tylko myślące (...) A jeśli nie wiesz, to ja Ci powiem, skąd to pochodzi, bo ja wiem.
 Nie wymienię różnych błędów, których się dziś w wychowaniu dzieci dopuszczamy. Mówić chcę tylko o jednym, o najważniejszym: dzieci trzymamy daleko od źródła wszelkich darów i łask, od Dawcy wszelkiego dobra, od Jezusa w Przenajświętszym Sakramencie Ołtarza. A dlaczego ? (...)

Tu uderzmy się w piersi, Panie drogie, i Wy i a. powiedzmy sobie to, co jest prawdą, prawdą bolesną: brak nam tej silnej, żywej wiary w obecność Jezusa w tabernaculum, tej wiary, która widzi, choć nie widzi, słyszy, choć nie słyszy, która obcuje z Jezusem, która z Nim rozmawia jak z bardzo bliską nam osobą, a która rozumie, że ten, tak bardzo bliski, wierny nasz Przyjaciel, mieszkający wśród nas w tabernaculum - to nasz Pan, to Bóg, Stwórca wszechświata, który cały świat trzyma w swoim ręku, który wyznaczył każdej z gwiazd właściwą jej drogę - Bóg nasz i Pan, Święty, Święty, Święty.

Gdybyśmy miały tę silną, żywą wiarę, tobyśmy jedno miały pragnienie, jedno dążenie, aby dzieci nasze, które kochamy, zbliżyć do Jezusa, powierzyć te skarby nasze Jezusowi, rozpalić w ich sercach miłość do Jezusa, Przyjaciela dzieci, bo przecież wiara mówi, że Jezus sam najlepiej pokieruje duszami naszych dzieci, On będzie najlepszym ich wychowawcą.

A teraz zróbmy sobie rachunek sumienia. Czy dzieci swe dla Jezusa wychowujemy, ich młodociane serca do Jezusa w tabernaculum zwracamy? Czy tym samym wpajamy w nie tę świętą bojaźń Bożą, ten wstręt przed grzechem choćby najmniejszym? Czy Ty, Matko chrześcijańska, to niemowlę Twoje zaniosłaś czasem do Jezusa w tabernaculum, by dziecku Twemu pobłogosławił? Czy pokazałaś maleństwu Twemu tabernaculum, mówiąc mu z całą miłością, na jaką serce Twe zdobyć się może, że tam jest Bozia, z daleka tą małą, czułą rączką posyłając pocałunki Bozi kochanemu?
A później, gdy dziecko Twe już chodzić i mówić zaczynało, czy przyprowadziłaś je czasem do Jeuzusa? Czy razem z nim klęczałaś przed tabernaculum, a złożywszy jego rączki, czy kazałaś mu powtarzać króciutkie akty miłości ku temu dobremu Panu? (...) Nie mów, że dziecko tego jeszcze nie rozumie - w rzeczach Bożych łatwiej nieraz trafić do serca dziecka, aniżeli do serca dorosłej osoby.
Czy rozumiesz te słowa Jezusa, które nam Ewangelia przekazuje - słowa nagany wypowiedziane do tych, którzy chcieli trzymać dzieci daleko od Jezusa: "Dopuśćcie dzieteczkom przyjść do mnie, a nie zabraniajcie im". - Patrz, Jezus czeka na to dziecko Twoje. On wie, że choć malutkie, narażone jest już na zgorszenie, że pełno niebezpieczeństw je otacza. On sam pragnie stać się pokarmem niebiańskim dla tej słabej dzieciny, aby wzmocniona Chlebem, co z nieba zstępuje, mężnie i twardo stała przy wierze swych ojców na gruncie moralności chrześcijańskiej. (...)

Pamiętajmy, Panie moje, że Pan Jezus dziękował Ojcu niebieskiemu, iż tajemnice nieba odsłonił maluczkim i słabym, a zakrył przed wielkimi o pysznymi (...) Wszak encyklika mówi, że nie potrzeba od dzieci domagać się teologicznych wiadomości. A czy radości pełne zrozumienia bliskości Boga, tę wiarę dziecięcą i żywą, ten lęk przed grzechem, prędzej nie znajdziemy w serduszkach niewinnych, niż w naszych grzechami obciążonych duszach? (...)

Gdybyście miały silną wiarę, to przygotowanie dziecka do I Komunii świętej byłoby czymś tak wielkim, tak świętym, tak bardzo ważnym, że z pewnym lękiem a niewypowiedzianą radością zabrałybyście się do niego. Wszak dusza matki tak łatwo rozumie duszę dziecka! Potrafiłaby cicho, bez natężenia wlewać w serce dziecka skarby miłości i pobożności, nauczyłaby je pracować nad sobą, zwalczać małe wady, wypielęgnowałaby w sercu dziecka ten dziś tak rzadki kwiat skromności, nauczyłaby je z małych swych ofiar przygotować wiązankę dla Jezusa dobrego. Dziecko tak łatwo rozumie wartość tych drobnych ofiarek niesionych Panu!

A po I Komunii świętej jakże by szczęśliwa matka tuliła swą dziecinę, a w tym uścicku w wielkim Sercu Jezusowym zlałoby się serce matki z sercem dziecka w jedno. I dzień I Komunii świętej stałby się świętem miłości. Z pewnością starałabyś się, Matko chrześcijańska, dziecku swemu go uprzyjemnić. Ofiarowałabyś mu na pamiątkę czy to piękny krucyfiks, czy pobożną książkę lub medalik. Nawet obiad byłby może lepszy niż zwykle, bo to wielkie święto w całym domu, ale serce dziecka byłoby przy kochanym Jezusie, a te małe przyjemności nie rozproszyłyby go, ale wywołałyby tylko nowe akty miłości i wdzięczności w duszy dziecęcej, nie ściągając jej z wyżyn niebiańskich na ziemię. Widziałabyś, Matko chrześcijańska, w oczach Twego dziecka odblask nieba, a ten dzień stałby się dla niego cudownym, jasnym dniem Bożym.

Od tego pierwszego spotkania się duszy dziecięcej z dobrym Jezusem tyle zależy! A po I Komunii świętej należy dalej pracować nad tym, by dziecko zapragnęło często, często łączyć się z Jezusem. I tak w ręku Jezusa, pod okiem Jezusa, z Jezusem w sercu dziecko Twe wyrośnie na dobrego, cnotliwego chrześcijanina i nie będzie dla Ciebie, Matko chrześcijańska, powodem łez, trosk i zmartwienia.

Niedawno, podczas licznego zebrania, jedna z pań tak się odezwała: "Panie moje, miałam dwóch synów; od najwcześniejszego wieku co dzień ze mną przystępowali do Komunii świętej. Dziś są dorośli, żonaci, a mogę powiedzieć - pobożni, cnotliwi i uczciwi; nigdy przykrości mi nie zrobili. Spróbujcie mojego sposobu wychowania, a przekonacie się, że dobry Pan Jezus najlepiej dzieci umie wychować".

Matki chrześcijańskie, zróbcie sobie dziś u stóp ołtarza to mocne postanowienie, zapiszcie w sercu swoim tę rezolucję, że chcecie dzieci Wasze prowadzić do Jezusa w tabernaculum, oddać je Jezusowi, aby On sam uczył dzieci Wasze świętej bojaźni Bożej, poszanowania rodziców i wychowawców, prawdziwej chrześcijańskiej wstydliwości i skromności, zrozumienia cnoty uczciwości, pracowitości, oszczędności, że chcecie uczyć je kochać Jezusa, szukać światła, siły, szczęścia u stóp ołtarza, a przez to zapewnicie im szczęście doczesne i szczęśliwość wieczną - przez Jezusa, z Jezusem, w Jezusie.

Matka Urszula Ledóchowska

Besia
Besia Sty 19 '17, 09:30

~~Z dzieła św. Józefa Sebastiana Pelczara, biskupa
(Życie duchowne czyli doskonałość chrześcijańska,
Przemyśl 1924, t. 2, s. 162-166)

 Pobudki do miłości Boga

Jaka to chwała, jakie szczęście dla nas, iż Pan Bóg pozwala miłować siebie, iż nas przypuszcza do słodkiej poufałości z sobą i przyjaciółmi nawet swoimi nazywa. "Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję". Nie dosyć na tym - Bóg pragnie naszej miłości, nie jakoby jej potrzebował do szczęścia swojego, lecz iż my jej potrzebujemy do szczęścia naszego. On dlatego dał nam serce usposobione do miłości i tego serca żąda od nas jako jedynie miłej ofiary. On też dlatego zesłał Syna swego, aby rzucić na ziemię ogień miłości, mający płonąć na ołtarzach serc ludzkich. Co więcej, Bóg prosi o to serce: "Synu, daj mi serce twoje" i stara się to serce pozyskać, objawiając mu nieskończoną miłość swojego Serca. Stąd, gdziekolwiek się człowiek obróci, wszędzie widzi miłość Bożą, wszędzie potrąca o miłość; a świat cały widzialny i niewidzialny woła do niego ustawicznie tajemniczym głosem: Człowiecze, miłuj Boga.

 Lecz ponieważ człowiek zbyt często na ten głos nie zważa, przeto Bóg daje mu osobne przykazanie: "Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem". I któż by Ciebie nie miłował, Miłości Istotna?!


Miłować winniśmy Pana Boga, bo On jest miłości naszej najgodniejszy jako Najwyższa Doskonałość, choćby nie było żadnej nagrody dla tych, którzy Go miłują. Bóg – mówi św. Tomasz z Akwinu – jako najwyższa Prawda, jest pierwszym przedmiotem poznania dla naszego rozumu; jako najwyższe Dobro, pierwszym przedmiotem miłości dla naszego serca. Jeżeli więc każde dobro istotne zasługuje na naszą miłość, o ileż więcej Dobro najwyższe i Źródło wszelkiego dobra.
 

Miłować winniśmy Pana Boga, bo On jest Stwórcą najmiłościwszym, Panem najłaskawszym, Ojcem najtroskliwszym, a więc słuszna, aby stworzenia miłowały swego Stwórcę, słudzy swojego Pana, dzieci swojego Ojca.
 

Miłować winniśmy Pana Boga, bo On dał nam Syna swego Jednorodzonego, który przyjąwszy naturę ludzką stał się Bratem, Mistrzem, Zbawcą, Królem, Ojcem, Pasterzem, Przyjacielem i Oblubieńcem dusz naszych. On też w jedności z Ojcem i Duchem Świętym umiłował nas pierwszy, i to miłością wieczną, jak sam powiedział: "Ukochałem cię odwieczną miłością"; miłością najtkliwszą, wobec której miłość wszystkich matek jest niczym; miłością najhojniejszą, bo posuniętą aż do ofiary z siebie; miłością tak wielką, jak Bóg sam, więc nieskończoną.
 

Jeśli chcesz poznać ogrom tej miłości, rozważaj dzieła Boże, spełnione dla człowieka, a mianowicie trzy wieczne pomniki miłości: żłóbek, krzyż i ołtarz. Szczególnie stań pod krzyżem i przypatrz się miłości Ukrzyżowanego, przypatrz się Ukrzyżowanemu. Stań przed Przenajświętszym Sakramentem i rozważ to niezmierne wyniszczenie się Boga utajonego, tę ogromną ofiarę z siebie, to całkowite oddanie się człowiekowi z miłości bez granic. Wniknij potem do Serca Jezusowego i przypatrz się Jego miłości. Zaprawdę, żaden rozum nie zdoła pojąć, jak wielki płomień trawi to Serce Najmiłościwsze. Gdyby Mu było polecone nie raz, ale tysiąc razy za nas umrzeć, albo za jednego człowieka to samo wycierpieć, co wycierpiał za wszystkich, miłość Jego byłaby tę śmierć tysiąckrotną chętnie przyjęła i tyle cierpiała dla jednego, ile dla wszystkich. Gdyby było potrzebne, aby Pan zamiast trzech godzin aż do sądnego dnia na krzyżu wisiał, miłość Jego niewyczerpana i to byłaby spełniła. A więc Jezus więcej nas miłował, aniżeli dla nas wycierpiał.
 

O miłości Boga mojego, jakżeś ty była nieporównanie większa, aniżeliś się objawiła na zewnątrz. Te niewysłowione cierpienia i rany są dowodem wielkiej miłości, lecz nie objawiają całego jej ogromu, bo ona wewnątrz się raczej zamknęła, aniżeli objawiła na zewnątrz. Była to iskra wielkiego ognia, kropla z bezdennego morza miłości. Ta miłość doszła do szczytu w Przenajświętszej Tajemnicy Ołtarza. Któż by więc nie miłował Boga miłości?

***

Besia
Besia Sty 19 '17, 14:45

~~Myśli św. J. S. Pelczara o Sercu Bożym

 

 

 

 

 

 

 

 

„(...) nie masz bowiem większego szczęścia na ziemi, jak być przedmiotem miłości Najmiłościwszego Serca. Gdy tę miłość posiadamy, za nic mamy wszelkie walki i bóle życia, bo ona jest dla nas wszystkim”.


/J. S. Pelczar, List do ks. K. Krementowskiego. Przemyśl 3.11.1876 r., Rkp w ADPrzem. Odpis w AGSłNSJ Krk./

 


"Miłość łączy duszę z Chrystusem i każe jej nie tylko iść za Nim wiernie i wpatrywać się w Jego oblicze, ale wprowadza ją do przybytku Jego Serca, bo wzrok miłości głębiej wnika, niż wzrok wiary". 


/J. S. Pelczar, Życie duchowe, Kraków 2003, t.1, s. 55/

 


"Proś nie tyle o zdrowie ciała, ile o wzrok duszy (…), byś wnikała w Jego Serce i naśladowała Jego cnoty".


/J. S. Pelczar, Rozmyślanie o życiu Pana naszego Jezusa Chrystusa dla zakonnic, Kraków 2004, s.168/

 


"O Serce Jezusowe, przykuj mnie do siebie złotym łańcuchem miłości i nie pozwól, bym się kiedy oderwał od Ciebie".


/J. S. Pelczar, Życie duchowe, Kraków 2003, t.1, s. 74/

 


"Zamiast podbijać serca drugich, podbij Serce Jezusowe, to jest staraj się o przypodobanie się Panu Bogu i o prawdziwą piękność duszy, której wiek nie pomarszczy ani choroba nie zniszczy".


/J. S. Pelczar, Życie duchowe, Kraków 2003, t.1, s. 292/

 


"Ile razy we Mszy św. przyjmujesz Komunię św., tyle razy przykładasz twe usta do otwartego Serca Jezusowego".


/J. S. Pelczar, Jezus Chrystus wzorem i mistrzem kapłana, t.1, Przemyśl 1909, s. 139/

 


"Kładąc się do snu nie zapominaj, że Zbawiciel patrzy na ciebie i przenika twoje myśli, a stąd nie odwracaj od Niego twego oka wewnętrznego i zasypiaj przy Jego Sercu".


/J. S. Pelczar, Życie duchowe, Kraków 2003, t.1, s. 62/

 


"Panie Jezu, weź serce nasze słabe i nieczułe, niestałe, zmienne, a daj nam Serce Twoje, a przynajmniej nastrój wszystkie uczucia serc naszych na ton miłości ku Tobie i sam na nich przygrywaj, by z nich zawsze wznosiła się wdzięczna melodia aż do tronu Twego".


/J. S. Pelczar, Nauka III. Serce Jezusowe i serce nasze (grudzień 1877), w: Mowy i kazania 1877-1899. Studia do dziejów Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego , t. 7, Kraków 1998,  s 246/

 


"(…) to Serce jest najdoskonalszym dziełem Bożym, zamykającym w sobie niewysłowione dary mądrości i miłości Bożej, jest siedzibą uczuć najświętszych, pobudek najczystszych, zamiarów najwznioślejszych, a tym samym najdoskonalszą szkołą naszą. Do tej szkoły zapraszam was, miłe dusze, pójdźcie i słuchajcie, sam Mistrz Boski uczyć was będzie, a ja tylko jako odźwierny drzwi będę otwierać".


/J. S. Pelczar, Nauki o Sercu Jezusowym (U sióstr felicjanek. Niedziela XXI po Świątkach 14.10.1877), w: Mowy i kazania 1877-1899. Studia do dziejów Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego , t. 7, Kraków 1998,  s. 237/

 


"Panie, jakże niepodobne serce moje do Twojego... Twoje Serce najczystsze, najpokorniejsze, najcierpliwsze, pełne zaparcia się, pełne słodyczy, pełne miłości ku Ojcu Niebieskiemu i duszom; a moje tak brudne, tak małoduszne, tak samolubne, tak zimne dla Ciebie, a tak lgnące do stworzeń...Lecz Ty, o Jezu (…) weź serce moje, a daj mi Serce Twoje, abym odtąd nie miała innych skłonności, innych upodobań, innych uczuć, prócz Twoich".


/J. S. Pelczar, Rozmyślania o życiu zakonnym dla zakonnic, Kraków 1915, s. 309/

 


"(....) objawienie tajemnicy N. Serca Jezusowego jest odsłonięciem miłości, przepełniającej to Serce, i jego żądań, a nabożeństwo do Serca Jezusowego jest niczym innym, tylko odwzajemnieniem się Boskiemu Zbawicielowi miłością za miłość i gorącym pragnieniem zadośćuczynienia za wzgardę i niewdzięczność, jakiej od ludzi doznaje zwłaszcza w Tajemnicy Ołtarza, a tym samym rozszerzania Jego królestwa na ziemi".


/J. S. Pelczar, Nabożeństwo do Najśw. Serca Jezusowego według objawień danych św. Małgorzacie Marii i żywot tejże Świętej, Przemyśl 1921, s. 8-9/

 


"Pragnieniem Najświętszego Serca Jezusowego jest, aby odbierało publiczną cześć i królowało w każdej rodzinie, w każdym domu; wielkie jest bowiem znaczenie rodziny wobec Boga, Kościoła i społeczeństwa".


/J. S. Pelczar, List Pasterski z dn. 20 czerwca 1920 r. /

 


"O miłości Boga mojego, jakżeś ty była nieporównanie większa, aniżeliś się objawiła na zewnątrz. Te niewysłowione cierpienia i rany są dowodem wielkiej miłości, lecz nie objawiają całego jej ogromu, bo ona wewnątrz się raczej zamknęła, aniżeli objawiła na zewnątrz".


/J. S. Pelczar, Życie Duchowne, czyli doskonałość chrześcijańska według najcelniejszych mistrzów duchownych, Przemyśl 1924, t.2, s.166/ 

 

Besia
Besia Sty 23 '17, 18:43

~~
Św. Józef Sebastian Pelczar

 

Zwróćmy się do Jezusa

 

 


[...] Niestety, ma dziś szatan wielu niewolników, dźwigających chętnie żelazne, haniebne okowy tego strasznego tyrana, który ich dręczy, który ich upadla, który ich z sobą w piekło ściąga; ale mimo to i dziś rozlega się po świecie radosny okrzyk: „Chrystus zwycięża, Chrystus rządzi, Chrystus panuje". Spojrzyjcie tylko na te liczne nawrócenia pośród niedowiarków, heretyków i pogan, na to spotęgowanie się jedności życia religijnego w Kościele, na ten niezwyciężony hart prześladowanych, na te poświęcenia kapłaństwa i zakonów, na ten wspaniały rozkwit misyj i dzieł miłosierdzia, na te święte czyny i ofiary milionów dusz – oto zwycięstwa Chrystusowe. Z drugiej strony patrzcie, że ci wszyscy, którzy się odwracają od Chrystusa, nie mają ni prawdy, ni pokoju, ni wolności świętej, ni prawdziwej cnoty i mimo tylu pociech świata czują się nieszczęśliwymi, tak że nieraz samobójstwem skracają swe życie; że w dzisiejszym społeczeństwie w miarę jak złe prądy biorą górę, mnożą się występki i zbrodnie i mnożyć się będą dopóki ludzkość nie zwróci się do Chrystusa.


 A cóż nam czynić potrzeba? Oto stać wiernie przy Chrystusie i Kościele Jego, a walczyć z szatanem, przywdziawszy – według rozkazu Apostoła – zbroję duchowną to jest przyłbicę zbawienia, miecz ducha i tarczę wiary, którą byśmy mogli zgasić wszystkie strzały ogniste złośliwego. Lecz szatan sam bez sprzymierzeńców nic nam nie zrobi i słusznie powiedziała św. Teresa, że jeżeli kto prawdziwie służy Bogu, dosyć mu zawołać z wiarą: „Jezu, ratuj", aby odpędzić szatana. Niebezpieczniejsi są jego sprzymierzeńcy: ciało, żądze i świat. Toż każdy strzeże się złych żądz, zwłaszcza chciwości, nienawiści, rozpusty i pijaństwa; strzeże się złych związków i towarzystwa, strzeże się szynkowni i złych pism czy książek, jeżeli nie chce zginąć na wieki. Natomiast walcz, módl się i pracuj, by nas nie pozbawiły miłości Bożej; potrzeba nadto unikać fałszywych zasad, fałszywych dóbr i fałszywych pociech świata.


 Powiesz może, że to rzecz trudna i przykra walczyć ciągle z trzema tak zaciętymi wrogami. Zapewne, ale nie masz innej drogi – jeżeli walczyć nie będziesz, Bóg nie twój, radość święta nie twoja, niebo nie twoje. Pociesz się jednak, miły bracie, że Chrystus Pan wspiera cię w tej walce i że ta walka niedługa. Za lat kilkadziesiąt nie będzie z nas tu obecnych nikogo na świecie – wróci ciało do ziemi, z której wzięte jest, a dusza wejdzie w bramy wieczności szczęśliwej lub nieszczęśliwej. Przyjdą inne pokolenia, lecz i one znikną w mogile i tak dalej i dalej, aż anioł Pański zawoła nad ziemią: „Amen, już więcej czasu nie będzie, umarli, wstawajcie na sąd". Tedy nastąpi ostateczny tryumf Chrystusa nie tylko nad złymi ludźmi, ale i nad złymi duchami, których – jak mówi Pismo św. – „Pan związkami wiecznymi na sąd dnia wielkiego zachował" (por. Jud 6). Wówczas ukaże się najprzód znak Syna Człowieczego, krzyż, a na jego widok narzekać, płakać będą wszystkie pokolenia ludzkie, iż tego krzyża za życia nie uczciły, potem zajaśnieje w obłokach niebieskich z wielką mocą i majestatem sam nieśmiertelny Król wieków, Jezus Chrystus, a podczas gdy wierni jego słudzy powitają Go z radością – źli wołać będą z rozpaczą: Góry i skały upadnijcie na nas i zakryjcie nas od oblicza Siedzącego na stolicy i od gniewu Barankowego (Ap 6, 16).


 Najmilsi w Chrystusie, do którychże wówczas chcecie należeć? Wybierajcie dzisiaj, tak, mówię „dzisiaj", bo „jutro" może nie wasze. Komu chcecie służyć w życiu i w wieczności – Chrystusowi Panu czy szatanowi? Lecz któż by się wahał w wyborze. Komuż byśmy służyli, jeżeli nie Tobie, Mistrzu, Zbawco, Kapłanie, Królu i Boże nasz. Do kogóż byśmy szli, jeżeli nie do Ciebie, wszakże Ty tylko Słowa żywota wiecznego masz. Twoimi też chcemy być w życiu, Twoimi i przy śmierci, Twoimi w wieczności.


Józef Sebastian Pelczar, Mowy i kazania 1877-1899, Kraków 1998, s. 213

Edytowany przez Besia Sty 23 '17, 18:44
Besia
Besia Sty 24 '17, 17:26

Sztuka korzystania z własnych błędów według św. Franciszka Salezego .

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TS/sztuka_korzystaniabl.html

Besia
Besia Sty 27 '17, 14:45

~~
. Myśli Błogosławionego Jerzego Matulewicza 


 

 

Moim hasłem niech będzie: we wszystkim szukać Boga, wszystko czynić na większą Chwałę Boga.
Bóg i Jego Chwała niech się stanie ośrodkiem całego mojego życia.
Bóg jest tak dobry i łaskawy, że szuka nas pierwszy.
Panie, kocham Cię! Daj, abym Cię kochał i nigdy kochać nie przestawał.
Daj mi, Panie, we wnętrzu mego serca i duszy, jakby w kaplicy, przebywać z Tobą.
Dziwną drogą upodobałeś sobie prowadzić mnie, Panie, lecz któż odgadnie Twoje drogi i zamiary.
Ukaż mi Sam, co mam czynić.......
Głosiciel Ewangelii nie stanie się światłością świata, jeżeli zabraknie w nim Światłości.
Pozwól nam, Panie, spłonąć jak świeca na ołtarzu i spalić się jak ziarnka kadzidła, wydając miłą woń na Chwałę Bożą.
Trzymajmy w objęciu Krzyż Pana Jezusa, a nie zaszkodzą nam żadne moce.
Daj to, Boże, abyśmy zostali porwali tą jedną wielką myślą: dla Kościoła pracować, znosić trudy i cierpienia.
Niech nasza gorliwość zwraca się zawsze w tę stronę, gdzie ludzie wcale nie znają jeszcze Chrystusa.
Dobry pracownik w winnicy Chrystusowej nie może pozostawić ani skrawka ziemi nie uprawiwszy jej i nie zrosiwszy swoim potem, a jeśli trzeba to nawet i krwią.
Ja tak kocham Kościół nasz Święty, tak pragnę Mu służyć, tak pragnę, by jak najwięcej ludzi służyło Mu i pracowało dla Niego.
Cel życia Chrystusowego powinien się stać i moim celem, a narzędzia i środki, jakich Chrystus używał powinny być również moimi.
Jeżeli naprawdę pozbędziesz się wszystkiego i opuścisz wszystko dla Boga, to co Ci ludzie mogą zrobić? Boga Ci nie odbiorą, Nieba przed tobą nie zamkną, do piekła cię nie wtrącą, jeżeli sam tam iść nie zechcesz. Nawet nie wyrzucą cię z kuli ziemskiej.
Wszystko dla Chrystusa i przez Chrystusa.