Witajcie,
Odmawiam swoją pierwszą NP i czuję, że muszę tutaj napisać. Jest bardzo ciężko. Czytałam wiele razy, że jest to trudna modlitwa, ale jest gorzej niż myślałam. Odkąd zaczęłam się modlić w pewnej intencji wszystko zaczęło się sypać. Za każdy razem, kiedy upadałam i podnosiłam się z większą wiarą i ufnością, dostawałam kolejne ciosy w najbardziej czułe punkty. I tak cały czas. Im bardziej wierzyłam tym bywało gorzej. Doszło do tego niespokojne noce, bezsenność a w dzień jak na złość nie mogłam się na niczym skupić. Obecnie jestem w części dziękczynnej i mój stan psychiczny nie jest najlepszy. Mam czasami wrażenie, że postradałam zmysły. Czuję taką wewnętrzną walkę, jakby coś rozrywało mnie od środka. Ból jest czasami niewyobrażalny. Cały czas też towarzyszy mi myśl, że moja intencja przecież i tak się nie spełni i przypominanie mi wszystkiego, co miałoby mnie jeszcze bardziej pogrążyć. Już wiele razy miałam się poddać.Ostatnio w pracy cudem uniknęłam wypadkowi. Miałam dość, tak po ludzku nie miałam już siły. Ale za każdy razem jak mówiłam sobie "DOŚĆ, MATKO JUŻ NIE DAJĘ RADY, JEST TAK CIĘŻKO", to nagle jakby coś mnie utwierdzało, że tym bardziej powinnam się modlić, że mam dalej odmawiać nowennę. Ostatnio byłam u o. Daniela na Przeprośnej Górce i usłyszałam słowa "jest tu 10 osób, które są bliskie sercu Maryi" , wtedy też dostałam silnego daru łez. Nie wiem co już o tym wszystkim myśleć...Jest tak ciężko. Wczoraj obudziłam się taką myślą, totalnie zdołowana, że już nie ma żadnej nadziei i nagle poczułam zapach róż.
Proszę o radę albo jakieś słowa wsparcia bo już nie wiem co robić.
Bóg zapłać.