Witajcie,
Jestem na tym forum od kilku miesięcy. Sam odmawiam nowennę pewnej konkretnej intencji, czy może dotyczących relacji z bliską sercu osobą. Postanowiłem napisać słów kilka. Wiem, często to co łączy nas z drugim człowiekiem, dlaczego Bóg nam "to odbiera". W czym zawiniliśmy, etc... Ile pytań tyle... milczenia? Dlaczego piszę? Rozumiem to forum jako swoistą "grupę wsparcia". Wsparcia w modlitwie, w tym, że warto, że to co nas spotyka ma służyć dobru, samorozwojowi etc... Samorozwojowi w poszukiwaniu Boga i tego co nam chce w życiu dobrego uczynić. No ale do brzegu. Drugi człowiek i nasze relacje z nim to materia dość skomplikowana. Po miesiącach rozłąki, wielu godzinach modlitwy dostrzegam złożoność tematu. Oczywiście jasnych odpowiedzi nie otrzymuję. Padają słowa, czy to od duchownego podczas spowiedzi, czy od osób bliskich, które umacniają mnie w przekonaniu, że ta modlitwa niezależnie od tego, czy intencje zostaną wysłuchane i jak to się będzie miało do tego, co w moim sercu, czy może wyobrażenia jak to wszystko powinno się skończyć, że moja modlitwa ma sens. Mam mocne przekonanie, że Bóg nas słucha. Często to o co prosimy, czyli kwestie dotykające relacji nie są proste do rozwiązania. Dlaczego? Jesteśmy jednak wolni. Mimo działania Boga w naszym życiu, nie dostrzegamy właśnie tego działania, będąc zaślepionym. I tak może też być z drugim człowiekiem. Bóg pokazuje drogę, naprowadza, a my a to pach... i wykręcamy, bo mamy 100% przekonania, że to ta właściwa droga. Ile to mamy przy okazji modlitwy żalu, pretensji. Boże, dlaczegoś mnie opuścił? No i mamy rozważania. Czy Jezus też nie miał wątpliwości? Ile cierpienia spadło na Jego barki? I ta ufność, wręcz ślepa. Czy my taką mamy, czy mimo modlitwy potrafimy zaufać? Czy jedynym wyznacznikiem jest i tylko jedynie fakt, że albo będzie tak jak my chcemy a jak nie to dąs na Boga?
No właśnie. Jakie macie doświadczenia, czy dostrzegacie wolę Bożą, czy czujecie się prowadzeni, czy może błądzicie jak dzieci we mgle? A co będzie, jeśli intencja nie przyniesie żądanego skutku?
Oj tak.. sam szukam... odpowiedzi? Nie... raczej szukam tego co prawdziwe w działaniu Boga z nadzieją, że to co najpiękniejsze dopiero przede mną, z poczuciem, że z mojej modlitwy wypłynie dobro z ogromną mocą. Nie dlatego, ze tak mocno się modlę ale w ufności, że Bóg jednak działa i tego dobra dla nas pragnie tak samo jak i my.
Nooo... jestem zadziorny. Ciekaw jestem Waszych spostrzeżeń.
Niech Wam Bóg błogosławi i daje siłę w najtrudniejszych chwilach. W końcu dla Boga nie ma nic niemożliwego :-)