Moja sprawa jest też beznadziejna przynajmniej tak mi się wydaję i w ogole nie wiem co się dzieję u tej drugiej strony to bardzo trudna modlitwa zwlaszcza ze moj ukochany nigdy nie poznal milosci Jezusa.Mielismy plany na przyszlosc ale to co sie wydarzylo...nie spodziewalam sie tego to byl szok.Jego zyciem zawladnal zly bo on strasznie sie przywiazal do rzeczy swiatowych i zycia jakie nam podaje na tacy zły.Dla niego to chyba prawdziwe zycie( ze zlym) rozrywka a ewentualne problemy czy bol to ,,samo zycie ,, ...mysli , ze tak musi byc ze to chyba konsekwencje doroslego dojrzalego zycia.Stal sie osoba zawladnieta przez pokusy zlego zapatrzona w siebie i egoistyczna traktujaca ludzi jak smieci.
Nie rozumie religi bo chyba nawet nie chce
zmienil sie na zlego czlowieka i o tym wie ,ale tego nie zmienia bo ,,taki juz jestem,, sama religie traktuje troche jako zbior ograniczen wymyslonych przez kosciol.Nie modli sie i jest z tego dumny z reszta nawet nie umie sadze nawet ze nie pamieta jak odmawiac ,,Ojcze nasz,, W przypadku jego stwierdzenie ,,jak trwoga to do Boga,, traci swoj sens bo nie wazne jak bedzie sie jemu palic pod stopami to on nie pomodli sie bo kompletnie nie wierzy w sile wiary i wscieka sie kiedy tylko ktos zakwestionuje jego zdanie bo uwaza , ze to wnikanie w jego tradycje ,zycie i tak dalej.Jego zmiana byla procesem a ja nic nie moglam z tym zrobic i dalej nie moge bo nikt mnie nie slucha.Bedac potulna jak baranek popelnilam wiele bledow.Nawet nie wiem juz jak skladac swoje intencje bo spraw jest duzo a nie zawsze umiem ubrac w slowa to co czuje i to co pragne.