Kiedy dowiedziałam się że mój mąż (47lat) ma nowotwór złośliwy wiedziałam że wszystko w naszym życiu dzieje się po coś. Jednak nie mogłam pogodzić się z tym że mogę stracić męża. Wtedy koleżanka powiedziała mi o nowennie pompejskiej i o tym jak po nowennie jej znajomej po prostu zniknął tetniak. Zaczęłam czytać czym jest nowenna i jak się ją odmawia. Rozpoczęłam odmawianie. Mąż trafił do najlepszego szpitala onkologicznego w Polsce. Kiedy był operowany odmawialam różaniec w szpitalnej kaplicy. Po wynikach histopatologi dowiedzieliśmy się że wszystkie komórki rakowe zostały usunięte. Nie ma przerzutow. Nie potrzeba ani radio ani chemioterapii. Musimy tylko regularnie jeździć na kontrole. Ale dzięki nowennie zmieniło się moje spojrzenie na wiarę. Zrozumiałam jak ważna jest obecność Boga. Dzięki modlitwie poradziłam sobie psychicznie z chorobą męża. Czułam prawie fizyczną obecność Maryji. Nowenna zmieniła moje podejscie do innych ludzi. Przestałam ich łatwo i szybko oceniać. Staram się zrozumieć ich zachowanie i jego przyczyny. Kiedy odmawiam dziesiątkę różańca czuję że jestem w stanie łaski. Wierzę głęboko że różaniec ma ogromną moc.