Witajcie,
Po wielu modlitwach i prośbach, Bóg wysłuchał nas i razem z mężem od lutego oczekujemy na nasze pierwsze Maleństwo - córeczkę :)
Jednak od samego początku zmagamy się z wieloma trudnościami. Choruję hormonalnie i trudno było nam doczekać się dzieciątka. Jednak Bóg obdarzył nas owocem naszej miłości. Niestety zaraz po tym okazało się, że ciąża jest zagrożona z powodu moich krwotoków...musiałam leżeć w łóżku bez ruchu dwa miesiące, aby uratować naszą córeczkę. Udało się, zły czas minął, myślałam że już wszystko co najgorsze za nami.
Niestety w trzecim trymestrze okazało się, że mam cukrzycę ciążową...lekarz trochę zaniedbał sytuację i wykryta została zbyt późno. Przez wysokie skoki cukrów zdiagnozowano u naszego dziecka makrosomię (zbyt dużą wagę co do wieku płodu) :( Teraz biorę insulinę i stosuję dietę, jednak wydelegowana zostałam do szpitala wojewódzkiego, w razie komplikacji zdrowotnych dziecka, które mogą a nie muszą wystąpić z powodu mojej cukrzycy.
Wybaczcie ten długi tekst, ale jak zawsze byłam gorliwa i chętna do modlitwy, tak teraz zwyczajnie straciłam radość.. Bardzo cieszę się, że Bóg dał nam Maleństwo i dziękujemy za nie, lecz z drugiej strony nie rozumiem dlaczego tak wiele złego dzieje się dookoła mnie teraz, a także wiele lat przez ciążą... :( podcina mi to skrzydła i powoduje rozgoryczenie...przez co nie mam sił ani ochoty na modlitwę. Zadaję sobie ciągle pytanie dlaczego zawsze ja? Szczególnie, gdy patrzę na bezproblemowe życie osób w moim bezpośrednim otoczeniu. Wiem, że to głupie z mojej strony, ale piszę co czuję w sercu.
Myślałam i wierzyłam, że ta ciąża przerwie złą passę mojego życia, jednak znów pojawiają się coraz nowsze problemy :(
Bardzo Was proszę o pomoc modlitewną o zdrowie dla naszej córeczki i dla nas oraz przymnożenie wiary.
Pozdrawiam