Z tym dobrem to po tych kilku dniach jest jeszcze gorzej. Rodzina jest jeszcze bardziej pokłócona, pełno negatywnych emocji. Dziś poprosiłam Maryję żeby mi pomogła w relacji z pewnym mężczyzną: albo niech to zakończy i mnie uwolni albo niech nam pomoże raz na zawsze. Ostatnio spotykam jego rodzinę: zakładam, że nie jesteśmy sobie pisani ale oni sami i ten chłopak chcą mnie w swojej rodzinie, a B. chce założyć rodzinę ze mną, przejmuje się moja rodziną, odwiedza grób mojego dziadka (choć w ogóle go nie znał). Finalnie Maryja mnie chyba oczyściła, bo na tego chłopaka patrzę jak na obcą osobę, ale w sercu gdzies tam kłębią się uczucia do niego. Tak mnie w sercu czysto, że teraz to patrzę obojętnie na każdą osobę, jestem wrażliwa osoba i rusza mnie cierpienie innych, a po tej prośbie do Maryi żeby mi pomogła zobojętniał AM na wszystko, oglądam serial i jest scena miłosna, nic mnie nie bierze, żadnych emocji nie umiem wyrazić. Co jest nie tak. Patrzę na osobę w TV, widzę sympatycznego mężczyznę, przystojny ale mnie to nie rusza (chyba Maryja mnie ogarnęła z zakochiwania się w facetach bo są przystojni) ale żeby tak mnie wypruć z wszystkich emocji? A najgorsze jest to, że zrobiłam takie porównawcze coś: oglądałam zdjęcia obcych mężczyzn. Chciałam ich poznać, oglądałam ich zdjęcia pod kątem tego jacy są przystojni i w ogóle. Najbardziej podobało mi się zajęci mężczyźni, i to wyznania protestanckiego (oglądałam ich profile, stąd te informacje). Przecież to jest chore: prosiłam Maryję o.pomoc w rozeznaniu uczuć, a w zamian dostałam olewke na wszystko, zobojętnienie na B. i niedobre myśli ku mężczyznom wyznania, które nie uznaje Maryi. Sprawka szatana? Maryja w to w ogóle nie interweniowała? O co chodzi?