Magdaleno, nie można myśleć takimi kategoriami, że jak intencja nie została wysłuchana, to się czuje oszukanym przez Boga. Jeżeli jesteś osobą wierzącą, to powinnaś uszanować plany Boże, bo On wie co jest lepsze dla danego, konkretnego człowieka.
Podam może tutaj przykład. Różni się nieco od sytuacji związanej z Twoim tatą, ale chcę zobrazować, jak ja do takich spraw podchodzę.
Wczoraj moja ukochana babcia zmarła (nawet jeszcze 70 lat nie miała). Ona cierpiała przez kilka lat (chorowała na raka i żółtaczkę) - ja to odbierałam tak, że Pan Bóg
chciał ją przez te cierpienia "przygotować" do Nieba. Tzn. że lepiej będzie,
jak będzie tutaj cierpieć niż po śmierci w czyśćcu. Wiadomo, że ani ja ani nikt inny nie zna zamiarów Bożych i może się mylę jeśli chodzi o taki tok rozumowania, ale ja osobiście tak to odebrałam.
Przyznam, że minie trochę czasu, zanim oswoję się z tym, że jej tu już nie ma i nie będzie (fizycznie). Ale wierzę, że jest już szczęśliwa w Niebie, bo naprawdę była dobrą, troskliwą, opiekuńczą osóbką. Cieszy mnie to, że już nie cierpi i że wielbi Boga, tzn. wierzę że tak jest; tuż przed śmiercią była taka pogodna, uśmiechnięta...