Dziewczyny, uwielbiam czytać Wasze komentarze, pełne miłości i zatroskania. Odpowiednie osoby na odpowiednim miejscu :)
Dobrze, ale dość tego słodzenia ;)
Nawiążę jeszcze do tego co napisała Beti. Wczoraj po Mszy byłam na takim spotkaniu biblijnym u Jezuitów. Byłam tam po raz pierwszy i tam usłyszałam mi.n. takie stwierdzenie, że wszystko dzieje się w naszym życiu właśnie "po coś", często możemy tego teraz nie rozumieć, ale nawet przykrości (po ludzku rzecz biorąc), mogą być na większą chwałę Boga. Ważne, żeby nie szukać winnych w świecie zewnętrznym, ale szukać wewnątrz siebie tych zagrożeń, blokad, które paraliżują...
Druga rzecz - dość oczywista - każdy z nas został powołany przez Boga do życia też w konkretnym celu, każdy z nas ma jakąś misję na ziemi, cały szkopuł w tym, aby ją odkryć i otworzyć się na wolę Boga.
Trzecia sprawa, która mi zapadła w pamięci, to fakt, że każdy z nas został posłany przez Boga i postawiony w konkretnym środowisku, społeczności do tego, aby właśnie spełniać tę misję. Zatem żyjmy tu i teraz! Bohaterstwem nie jest ewangelizowanie gdzieś z dala od domu, prawdziwą odwagą jest ewangelizacja wśród swoich.