Loading...

Łaska uzdrowienia | Forum Nowenny Pompejańskiej

Ula
Ula Lis 21 '13, 00:28

Ja o Nowennie Pompejskiej dowiedziałam się w 2010 r., gdy zachorował mój tato. Kiedy trafił do szpitala, lekarze postawili diagnozę, że ma tętniaka lub guz przerzutowy w głowie. Dopytywałyśmy lekarzy czy jest możliwość, że jest to jakiś zwykły krwiak. Lekarze zapewniali, że nie ma takiej możliwości, nie ma tam żadnych śladów świeżej krwi i "twór" ten ma regularny okrągły kształt i w najbliższych dniach wyjaśni się czy jest to tętniak, czy guz przerzutowy, że są tylko te dwie możliwości. Wtedy zaczęłyśmy razem z siostrą odmawiać Nowennę Pompejską. Po kilku dniach lekarze wykluczyli tętniaka. Potem nie mogli rozpoznać tego "tworu", planowali robić biopsje. Jednak po trzech tygodniach pobytu w szpitalu powtórzono rezonans i lekarze stwierdzili, że jest tam krew, ale, że ma tak regularny kształt, może świadczyć o tym, że jest tam krwawienie do guza i krew zasłania guz. Taty stan był stabilny, dlatego został wypisany wtedy do domu, miał zgłosić się po miesiącu na kolejny rezonans, kiedy krew się wchłonie, żeby rozpoznać co to jest. Termin rezonansu został ustalony na dzień po zakończeniu odmawiania przeze mnie i przez siostrę Nowenny Pompejskiej. Rezonans wykazał, że jest to jedynie krwiak udarowy , który się wchłania i wykluczono jakiegokolwiek guza. Jestem pewna, że stało się tak za sprawą Nowenny, bo przecież na samym początku lekarze stanowczo stwierdzili, że nie ma tam śladów żadnej krwi, a pytałyśmy ich z siostrą o to kilkakrotnie. Chcę wspomnieć jeszcze o tym , że podczas odmawiania Nowenny miałam ogromne poczucie bezpieczeństwa, tak jakby świadomość, ze nie może wydarzyć się nic złego. Po tym czasie dostąpiłam jeszcze kolejnych łask wyproszonych w Nowennie Pompejskiej, którą odmawiałam w różnych intencjach.

Besia
Besia Lis 21 '13, 00:32

Dziękuję Ulu za świadectwo:)

Bożena
Bożena Lis 21 '13, 23:07

Ja również Ulu dziękuję, oby takich świadectw było jak najwięcej.To utwierdza mnie w tym że jest to Nowenna nie do odparcia

Jerzy
Jerzy Lis 24 '13, 08:29

Bogusiu to piękna intencja i na pewno miła Bogu. Pisałem już że w podobnej intencji modliła się moja żona przez kilka miesięcy ofiarując również swoje cierpienie. I właśnie po kilku miesiącach codziennej modlitwy nasz zięć zaczął co niedziela chodzić z córką i wnuczkami do kościoła i choć nie był złym mężem i ojcem to teraz jest jeszcze lepszym. Ja do dziś pamiętam jak będąc dzieckiem wędrowałem z tatą do kościoła. Cały tydzień ciężko pracował ale niedziela przeważnie była tylko dla nas.  

Jerzy
Jerzy Lis 24 '13, 20:16

Największe było zdziwienie mojej córki gdy tylko od "wielkiego dzwonu" udawało jej się męża wyciągnąć do kościoła a od kilku miesięcy co niedziela tak organizuje np. szykowanie obiadu żeby wspólnie iść na mszę. Bez żadnego gadania i namowy. Tylko modlitwa na odległość to sprawiła bo mieszkają ponad 2500 km od nas. Ale jak widać skuteczna.