Witam!!!
Nazywam się Ania, mam 29 lat. Przyznam, że od dłuższego czasu śledzę to forum, czytam świadectwa. O nowennie pompejańskiej pierwszy raz usłyszałam już kilka lat temu, jednak pomyślałam, że za nic w świecie nie uda mi się wytrwać w tej nowennie przez 54 dni. Pochodzę z dobrej, wierzącej rodziny. Wiadomo, że jesteśmy tylko ludźmi, każdy ma wady i zalety, ale rodzice starali się mnie i brata wychować dobrze. Zawsze u nas w domu obecna była wiara. Niby wszystko byłoby dobrze, ale nie jest L Jesteśmy na szczęście zdrowi, sprawni, mamy pracę, ale zarówno ja jak i mój brat nie mamy w ogóle szczęścia w miłości. Oboje jesteśmy w wieku zagrożonym staropanieństwem i starokawalerstwem, brat jest ode mnie starszy 4 lata. Nie jesteśmy z nikim w związku. Nie szczęści się nam L Nie wiem jak jest z bratem, ale ja jako kobieta jestem bardziej emocjonalna i wiele łez z tego powodu już wylałam. Oczywiście w ciągu tych lat modliłam się o drugą połówkę, ale te modlitwy nie zostały wysłuchane. Jak byłam młodsza to jeszcze jakoś się łudziłam nadzieją, jednak w chwili obecnej jestem niemalże w czarnej rozpaczy L Nasiliło się to dodatkowo jak zauroczyłam się bardzo pewnym kawalerem z pracy, który jednak wybrał dla siebie mężatkę z dzieckiem z tej samej pracy. Mną tylko się wcześniej pobawił. Są ze sobą, są szczęśliwi i ja muszę codziennie na to patrzeć, co nie było i nadal nie jest dla mnie takie łatwe. Mówiąc wprost bardzo wiele zdrowia mnie to kosztuje. Modliłam się o zmianę pracy ze względu na tą kuriozalną i krępującą dla mnie sytuację, ale te modlitwy też nie zostały wysłuchane. W wakacje moja mama zachorowała na nerwicę. Po prostu się podłamała, ona bardzo dużo modli się za mnie i za brata, w intencji abyśmy znaleźli szczęśliwie swoje drugie połówki. Modli się dużo na różańcu. Jej modlitwy nie są wysłuchiwane, więc doznała pewnego kryzysu wiary. To też dodatkowo wywołało we mnie silną presję i desperację. Nie wiem, co więcej o sobie powiedzieć. Skończyłam studia, pracuję, niby jestem normalną dziewczyną, jednak potwornie zakompleksioną przez to wszystko L Obwiniam siebie o całe niepowodzenie, ciągle nie czuję się dostatecznie ładna, atrakcyjna, warta miłości, mam wręcz jakąś obsesję na punkcie wyglądu, ogólnie bardzo dbam o siebie, zawsze muszę być jak spod igiełki. Owszem, słyszę komplementy, spotykają mnie jakieś zaczepki od mężczyzn i… na tym się kończy. Spotykałam się z różnymi chłopakami, ale albo chodziło im tylko o seks, albo to byli mężczyźni z problemami, niezaradni życiowo, nieudacznicy. Od 1 października podjęłam wyzwanie tej nowenny. Oczywiście w intencji znalezienia dobrego męża, którego pokochałabym z wzajemnością. I teraz zbliżam się do jej końca. Trochę Wam zazdroszczę jak czytam o tej namacalności Matki Boskiej, ja niestety tego nie czuję L Ostatnio nawet prosiłam Matkę Bożą, żeby dała mi jakiś znak, że te modlitwy, ta nowenna ma sens, niestety nie dostałam żadnego znaku. Spotykają mnie pewne trudności w trakcie tej nowenny, w 10 dniu miałam nawet pewien nieprzyjemny dla siebie wypadek oraz zaostrzenie konfliktów w rodzinie. W intencji, o którą proszę oczywiście nic nie drgnęło L W tej chwili spotykam się z pewnym chłopakiem, poznałam go jeszcze przed rozpoczęciem nowenny, niestety nic do niego nie czuję i zmuszam się do spotkań z nim. Chłopak jest niewykształcony i nieobyty. Taki mocno pogubiony, duże dziecko we mgle i ogólnie bardzo niezaradny życiowo. Wiem, że nie powinno się ludzi tak oceniać, ale jest po prostu nieudacznikiem. Nie kocham go, czuję się sfrustrowana spotykając się z nim, zmuszam się do tego z desperacji. Z drugiej strony narasta we mnie ogromny żal i złość, bo zastanawiam się, co złego zrobiłam, że idzie mi jak po grudzie, że na nic nie zasługuję w oczach Boga? Co złego zrobili moi rodzice, że ich modlitwy również nie są wysłuchiwane? Patrzę na innych ludzi, widzę jak dosłownie po trupach dążą do celu, osiągają go i wiedzie im się w życiu, że aż trudno nie dać się ogarnąć zazdrości, albo zawiści! Mi już nawet przychodzą do głowy myśli, że widocznie ktoś przeklął naszą rodzinę! Z jednej strony zaczynam czasem nawet żałować, że podjęłam się tej nowenny, bo boję się, że jak Maryja mnie nie wysłucha to już całkowicie się załamię i stracę wiarę L Kończę nowennę i potem czeka mnie wizyta u psychiatry, gdyż ostatnio dołączyła mi się również bezsenność, więc wyraźnie widać, że moja psychika ma się już ku wyczerpaniu. Wiem, że to, co opisałam nie jest zachęcające, ale chciałam Was prosić o wsparcie i modlitwę, abym dotrwała do końca tej nowenny. Wiem, że są na tym forum osoby godniejsze ode mnie, których Matka Boża wysłuchuje. I błagam nie piszcie mi, że widocznie Bóg powołuje mnie do bycia starą panną… Nie chce mi się tego nawet komentować L
Pozdrawiam
Ania