Dwa dni temu skonczyłem częśc błagalną.Ale półtora tygodnia temu stało się coś miłego,niemozliwego,i niewytłumaczalnego.Od przeszło roku nie wstawałem,bo mam zaawansowany nowotwór złośliwy z przerzutami na węzły i jestem po dwuch zapaściach.Modliłem się o wyjście z długów jeszcze za zycia,zeby nie zostawiac dzieciom i zonie problemów.Mam taką mozliwośc,i chciałem tego dozyc.Przestało mnie bolec.Stopniowo eksperymentalnie odstawiłem leki,i nic.Potem przeciwbólowe,i nic.A brałem na prawdę mocne środki.Tramal 200 dwa razy i Fentanyl 100 krotnie mocniejszy od morfiny w plastrach.I nic.Dzisiaj nie biorę nic poza witaminami i magnezem.Sam sobie nie potrafię tego wytlumaczyc.Lekarka wczoraj była u mnie zwynikami i tez jest zdziwiona.A ja nie potrafię tego ,co się dzieje strawic.Moze to takie chwilowe,albo tak przed śmiercią nagła poprawa.Tam jednak głęboko w sercu ,czuję ,ze to Ona ,Matka moja najukochansza.Razem ze swoim synem uśmiechnęli się do mnie.Do mnie ,takiego nic ,takiego zera.Za co?
Już jest nowy numer:
Z O B A C Z !