Pół roku temu, po bardzo bolesnym rozstaniu z chłopakiem totalnie straciłam wiarę w to, że gdzieś jeszcze istnieje mężczyzna, którego pokocham całym sercem i który odwzajemni moje uczucie. Przez kilka miesięcy nie mogłam przestać płakać z powodu zerwania mimo, że w głębi serca wiedziałam, że to co się stało, było dla mnie błogosławieństwem i uchroniło mnie od związania się na zawsze z ateistą.
3 miesiące temu poznałam chłopaka, który jest totalnym przeciwieństwem mojego byłego partnera - jest wierzący, dojrzały, opiekuńczy :). Nie wierzyłam wcześniej w miłość od pierwszego wejrzenia, ale to było jak grom z jasnego nieba. Im lepiej go poznawałam, tym bardziej mi się podobał. Niestety nie zauważyłam w jego zachowaniu niczego, co wskazywałoby na to, że jest mną zainteresowany, więc postanowiłam sobie odpuścić. Bałam się, że może próbuję na siłę wmówić sobie zauroczenie nim, żeby tylko zagłuszyć tęsknotę za byłym partnerem. Jednak to własnie on pokierował moje kroki w kierunku Nowenny Pompejańskiej, mówiąc mi podczas pewnej rozmowy o owocach modlitwy, jakich doświadczyli jego bliscy. Jeszcze tego samego dnia zaczęłam odmawiać NP. Prosiłam o łaskę znalezienia dobrego męża i znak czy mężczyzną, którego Bóg dla mnie przeznaczył jest własnie ten nowo poznany chłopak.
Pierwszym owocem mojej modlitwy było wyleczenie mnie z tęsknoty i miłości za byłym chłopakiem. Stało się to już po 3 dniu nowenny. Maryja odmieniła moje serce, pomogła mi wybaczyć zdradę, zabrała cały ból i przygotowała mnie na oddanie swojego serca komuś, kto na nie zasługuje.
Bywały dni kiedy modliłam się bardzo gorliwie i starannie. Bywały i takie, gdy nie koncentrowałam się za bardzo na wypowiadanych słowach...
Podczas odmawiania nowenny dostawałam znaki o które prosiłam, zaczęły się 10-tego dnia. Bałam się jednak (i wciąż się boję), że sobie coś wmawiam, że klasyfikuję zwykłe, przypadkowe wydarzenia jako znaki od Boga. W każdym razie chłopak, o którego pytałam Maryję w czasie Nowenny zaczął być coraz bardziej mną zainteresowany i poświęcać mi więcej uwagi, a moje uczucia do niego zaczęły stawać się coraz silniejsze. Wiem, że też mu się podobam, ale nasza relacja jest bardzo burzliwa, bo on nie potrafi się określić czy na pewno chce się wiązać, a ja nie chcę się narzucać. Wierzę, że Maryja zsyła te komplikacje, żeby zmotywować mnie do jeszcze gorliwszej modlitwy.
Skończyłam odmawiać nowennę 29-go grudnia i sytuacja między nami pozostała niezmieniona. Żadne z nas nie wie, dokąd zmierzamy. Moja niecierpliwość sprawiła, że miałam chwile zwątpienia w moc modlitwy. Myślałam, że jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszystko nagle się odmieni i zostaniemy szczęśliwą parą, ale teraz wiem, że Maryja uczy mnie cierpliwości, wytrwałości i pokory. Nie ukrywam jednak że czasem jest mi bardzo ciężko żyć w tej niepewności, bo po prostu boję się odtrącenia z jego strony. Miewam chwile zwątpienia, kiedy zastanawiam się czy w ogóle zasługuję na odwzajemnioną miłość. Jednak wiem, że to szatan nakłania mnie do takiego myślenia i staram się go jak najszybciej wyzbyć.
Inną ważną rzeczą - znakiem, jaki doświadczyłam podczas odmawiania nowenny były piękne słowa, które usłyszałam podczas rekolekcji, a później te same słowa powiedziała mi przypadkowo spotkana osoba: "Pragnienia które masz w sercu pochodzą od Boga i Bóg je zaspokaja". Sęk w tym, że trzeba te pragnienia odkryć :). Kiedy to usłyszałam doznałam uczucia wewnętrznego spokoju i chęci zawierzenia Panu wszystkiego, co mnie niepokoi, wiedząc, że Jego plan jest najlepszy, a Jego wyczucie czasu jest idealne.
23-go grudnia zaczęłam odmawiać drugą nowennę, o to by Maryja zasiała w Jego sercu ziarenko, które pozwoli mu się otworzyć na miłość. Czekam cierpliwie na kolejne znaki od Maryi, wierząc że moje prośby nie zostaną przez nią pominięte.