Troszeczkę mi lepiej.Za tydzien we wtorek konczę swoją drugą NP.A łaski mojej Królowej juz dzisiaj są widoczne.Synek zmienił się o 180 stopni.Modli się duzo więcej,w głowie dojrzale.Fajne to.A przeciez to nie wszystko.Jedyne ,co mąci ten stan,to moje własne rozterki i wątpliwości.Duzo się modlę i w oczach chocby najblizszych moze to uchodzic za dziwactwo.Ja z kolei nie chcę zeby ktoś myślał,ze robię to na pokaz.Dlatego staram się modlic jak jestem sam w domu.Nie ma się czego krępowac ,wiem,ale jednak czuję dyskomfort.Wiem co mam w sercu,ze to szczere,ale tu tez mozna zbłądzic i otrzec się o pychę.Ot i takie to dylematy.Chcesz byc w porządku wobec wszystkich i tam na górze i tu na dole,a wcale to nie jest takie proste.Pan Bóg dał nam wyjątkowo cieplarniane warunki do wielbienia Go.Zyjemy w takiej części świata,gdzie nie ma ekstremalnych warunków do uprawiania katolicyzmu.Nie ma wojen,głodu,prześladowan na duzą skalę i mamy dostęp do poznania naszej wiary,na jakim chcemy poziomie.Jak tu się sprawdzic.Dziękuję Ci za to Boze.Tylko czy robię wszystko,czy tylko tak mi się zdaje?Staram się.A moze to za mało?Moze w takich warunkach trzeba się dla Niego zatracic.Tylko jak?