Za 5 dni konczę swoją drugą NP.Mam zamiar z marszu odmawiac trzecią.Wczoraj rozmawiałem o tym z zoną.Mówi ,zebym pomodlił się za swoje uzdrowienie.Tylko ,ze ja tak nie chcę.To takie egoistyczne.Martwic się o samego siebie.Poświęciłem swoją chorobę i cierpienie na nawrócenie córek,dokładam do tego koronkę i niech tak zostanie.Janusz opublikował ciekawy artykuł z Wiara.Pl.na ten temat.Bardzo ciekawy ,tez polecam.Zresztą na tym portalu piszę bloga<dla innych>.Ale wracając do tematu,myślę ze trochę by było wsyd patrzec tylko na swój interes ,wiedząc i widząc ze tylu wymaga pomocy tam z góry.Chocby i moja zona,która musi sama ze wszystkim sobie radzic widząc ciągle dno portwela i zero pomocy z mojej strony.Nie ma się co dziwic,ze czasem dostaje szału.Powiedziałem zonie ,ze następna nowenna będzie właśnie za nią,zeby szatan nie miał juz do niej dostępu.A za mnie ,to moze się ona pomodlic.Ciekawi mnie czy mój tok rozumowania jest słuszny?Czy proszenie o łaski dla samego siebie jest w porządku?Bo jak się widzi nawet ,ze ktoś cierpi,to patrząc z boku uwaza się za słuszne,ze on prosi Boga o pomoc.Ale inaczej to wygląda z perspektywy cierpiącego i gorąco wierzącego.Nie wiem,ale ja tam wolę modlic się za kogoś a za siebie to zebym mógł zblizyc się do Boga ile tylko to mozliwe tu na ziemi.Bo duzo we mnie grzechu i daleko mi jeszcze.Ale się staram.