Już jest nowy numer:
Z O B A C Z !
wczoraj miałam duchowy KRYZYS. wieczorem miałam mysl że ten cały post i tak nic mi nie da więc te 10 dni wystarczy a jutro na śniadanie zjem wreszcie porządną jajecznicę. Miałam nawet na to dobry argument: basia ostatnio strasznie płacze i niespokojnie śpi (zęby - mamy już 2) i miałam pokusę by przystawić ją do piersi by się uspokoiła, a jak ją przystawię to laktacja mi wróci i nadal będę ją karmiła. Oczywiscie myśl bezsensowna bo Basia straciła zainteresowanie moim mlekiem jak poznała nowe smaki a pierś traktowała jak smoczek w rezultacie czego pokarm zaczął mi zanikać ZANIM ją odstawiłam całkiem więc jakim cudem ja chciałam laktację przywrócić?? To był tylko pretekst żeby skończyć z postem. W oczach poprawy na razie brak. W tej kwestii żyję samą nadzieją tylko. A może AŻ? Pokusy coraz większe, braki ulubionych smaków w diecie coraz dotkliwsze. Zaczęło mi brakować nawet czekolady - czegoś, po co prawie nigdy nie sięgałam. Nie wiem jak wytrzymam 2 tygodnie od poniedziałku kiedy trzeba będzie gotować dzieciom.....
co do samego postu i reakcji mojego organizmu - zero zmian. Żadnych kryzysów ozdrowieńczych, żadnych dolegliwości. Oprócz tego, że naprawdę nie mogę już patrzeć na jarzyny, mam dość jałowych sosów i zup na wodzie, przekąsek w postaci papryki czy marchewki. Dobrze że mogę jeść czosnek, chrzan i pieprz, to są namiastki wyrazistych smaków których mi brak. Z innych składników dozwolonych w poście, które mi sprawiają przyjemność, to jabłka (choć ograniczam bo są słodkie), grejpfruty i... kwas buraczany. Sama go robię, kupiłam kamienny garnek i piję codziennie szklaneczkę. Dodatkowo przeczytałam że kwas buraczany leczy nerwicę i depresję.
Wczorajszy mój kryzys i zwątpienie Bóg zażegnał dając mi pociechę w pięknych słowach Psalmu:
"Ja zaś zaufałem Twemu Miłosierdziu
niech się cieszy me serce z Twojej pomocy
chcę śpiewać Panu który obdarzył mnie dobrem" (Ps 13,6)
Moja Tablica