Krótko, ale prawdziwie
Pamiętam, jak pewien jezuita modląc się przed konferencją, którą miał
wygłosić, ograniczył ją do bardzo krótkiej chwili milczenia i słów
„Marana tha! Amen!”. Zaskoczyło mnie, że tak krótko, ale i to, że to
naprawdę była modlitwa...
Jak długo się modlić, aby osiągnąć dobrą jakość modlitwy? Aby
odpowiedzieć na to pytanie, należy wpierw uświadomić sobie, co to
znaczy, że modlitwa jest „jakościowo” dobra oraz czy owa „doskonałość”
modlitwy jest celem samym w sobie, czy też jedynie środkiem do innego
celu.
Dotykamy tu bardzo złożonej rzeczywistości, gdyż osiągnięcie świętości
jest wspólnym celem zarówno modlitwy jak i pozostałych elementów wzrostu
życia chrześcijańskiego, takich jak relacja do Słowa Bożego, żywy
udział w liturgii i życiu wspólnoty przez świadectwo służby i przemiany
życia.
Modlitwa człowieka jest więc tylko jednym z komponentów składających
się na dążenie do osiągnięcia doskonałości na wzór Ojca Niebieskiego.
Stawiając pytanie o zależność czasu i owocności trwania przed Bogiem,
wydaje się, że trzeba koniecznie uwzględnić komplementarną obecność
pozostałych czynników, które sprawiają, że modlitwa podnosi jakość
naszego życia. Oprócz czasu trzeba tu wskazać na miejsce, treść i formę
oraz osobiste zaangażowanie modlącego. Wszystkie one razem we wzajemnej
harmonii decydują o jakości dialogu i sprawiają jego owocowanie w
życiu.
Odpowiedź na zaproszenie Słowa
Modlitwa jest najbliższym wyrazem wiary, to prosta, naturalna odpowiedź
na zaproszenie Słowa. Ten podstawowy dialog jest także jednym z
pierwszych mierników wiary człowieka; można wręcz zaryzykować
stwierdzenie, że jeśli ktoś się nie modli to po prostu nie wierzy, bo
jeśli wierzy to nie może przestać prowadzić ożywczego dialogu z Bogiem.
Fakt modlitwy w życiu człowieka jest podstawą do rozwoju i pogłębienia
życia wewnętrznego. Najczęściej punktem wyjścia w tej drodze wzrostu
jest pacierz, jakiego uczymy się w dzieciństwie, a który potem, z
czasem „dorośleje” przez treść wypowiadanych formuł. I bywa nierzadko,
że na tym się poprzestaje, sprowadzając modlitwę do „skodyfikowanego”
zestawu powtarzanych codziennie rano i wieczorem słów. Chcąc pogłębić
swoją relację z Panem Bogiem, trzeba jednak „opuścić” ten bezpieczny,
dobrze znany teren pacierza i wsłuchać się w to, co „tu i teraz”, mówi
Duch Święty, zapraszając do Bożego spojrzenia na kontekst własnej
codzienności.
Równolegle następuje tu ważny moment kształtowania się nowej jakości
myślenia i wypływających z niego postaw. Dokonuje się swoisty przełom –
przejście od religijności do wiary. Pewien obyczaj, tradycja,
przyzwyczajenie – zmienia się w odkrywanie wezwania do życia w
wierze... Technika, poprawność „porządnego życia” zostaje przemieniona
w zgodę na nieprzewidywalność wezwań Bożego Ducha; ich żywiołem staje
się właśnie czas, spędzony na dialogu serca Bożego z sercem człowieczym.
Gdy czas przestaje się liczyć
Myśląc o modlitwie osobistej, chcemy ją rozumieć tak, jak ów dialog
rozmiłowanych w Pieśni nad pieśniami – to czas wzajemnego wyrażania
miłości, w której czas przestaje się liczyć. Tutaj potrzeba też klimatu
intymności, dlatego modlitwa jest wyjściem poza obóz spraw codziennych,
to ów biblijny Namiot Spotkania – zazdrośnie strzeżony przez obłok
stojący u wejścia, to stawanie twarzą w twarz, z przekonaniem, że Ten,
wobec kogo staję mówi mi: „znam Cię po imieniu i jestem Ci łaskawy” (Wj
33,12). To jak w tej izdebce, o której mówił Pan Jezus, trzeba drzwi
zamknąć na klucz, stanąć wobec i przyjąć miłujące spojrzenie, bo
modlitwa to bardziej harmonia serc niż wielość wypowiedzianych słów. Pan
Jezus wprost uczy nas, mówiąc: „na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak
poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą
wysłuchani” (Mt 6,7). Co zatem trzeba robić, jak się modlić?
Po pierwsze trzeba ofiarować czas dla Pana Boga, zgodzić się na to, że
potrzebna jest pewna przestrzeń, dar z siebie, z tego, co moje, aby w
ogóle mogło zaistnieć
spotkanie.
Po prostu, najpierw trzeba być, a dopiero potem zadbać o sposób
zagospodarowania tej przestrzeni. Przyjść i pomilczeć na wspólny temat,
jak często robią to zakochani. Zaangażowanie w treść, choć konieczne,
zawsze jednak jest wtórne, dlatego trzeba też umieć zmarnować ten czas
dla Pana Jezusa – po prostu podczas modlitwy – dla Niego – nie robić
kompletnie nic innego, tylko być. Życie i świadectwo wielu pokazuje, że
zdystansowanie się od
własnych planów i oczekiwań nie jest łatwe, ale w modlitwie inicjatywę należy zostawić Panu Bogu.
Duchowe korzyści
Modlitwa to łaska, a nie wyłącznie sprawność, więc istotne jest tu nie
tyle to, żeby tylko nakarmić intelekt, ale aby zachować doświadczenie
obecności. Dlatego w modlitwie ważniejsze jest to, aby się spotkać, a
nie jedynie wykonać zadanie, spełnić swój obowiązek. Pan Bóg ma
zazwyczaj bardziej wielkoduszne pomysły dla naszego życia i warto dać
Mu się mile zaskoczyć. Nie znaczy to, że nie powinniśmy mieć jakiegoś
ogólnego zamysłu, co do samej formy
spotkania.
Warto przy tym jednak pamiętać, że dany schemat (forma) modlitwy jest
dobry jedynie tak długo, jak długo jest dobry, to znaczy, jak długo
modlącemu się w ten sposób przynosi duchową korzyść. Warto też wiedzieć,
że żaden ze sposobów modlitwy nie jest dobry „raz na zawsze”, a i ten,
który jest „dobry dla mnie”, niekoniecznie okazuje się dobry dla
każdego!
Teraz warto wrócić do pytania postawionego na początku naszych rozważań,
jak długo się modlić, aby rzeczywiście osiągnąć dobrą jakość modlitwy?
Aby pozytywnie odpowiedzieć na to pytanie, trzeba rozumieć owo „długo”
nie tyle jako czas trwania jednej modlitwy, ale jako długi czasokres
pogłębionego trwania w życiu modlitwy! To wierność wobec czasu
zasiadania z Panem do dialogu rodzi przemianę i w ostateczności
świętość.
Mierzyć miłością, a nie zegarkiem
Odpowiadając na szczegółowe pytanie, ile czasu dziennie należy poświęcać
na modlitwę, trzeba najpierw wskazać na to, że czas modlitwy należy
mierzyć miłością, a nie zegarkiem. To miłość szczerze i radośnie
skorzysta
zarówno z możliwości, jakie niesie konkretna sytuacja życiowa, jak i z
„pojemności” serca, które jest w stanie zaangażować się tylko w takim
stopniu, w jakim dojrzała jest sama miłość, a w niej zaś, trzeba nam
stale się wydoskonalać.
Ilość czasu, którą należy codziennie poświęcać na modlitwę, musi być z
góry jasno określona i codziennie mniej więcej taka sama. Z jednej
strony
powinno modlić się na tyle długo, by doświadczyć nasycenia obecnością
Pana Boga, a z drugiej strony uważać, aby przez nachalność duchową, nie
roztrwonić zapału przez nadmiar pobożności. Nie ma tu ogólnej reguły ile
minut/godzin to jest owo „wystarczająco”. Na pewno kiedyś trzeba
zacząć, najlepiej od uczciwego „kwadransa”, a potem stopniowo ten czas
osobistego spotkania z Panem Bogiem roztropnie przedłużać. Ważne tu
byłoby także określanie tego czasu i zmian z kierownikiem duchowym,
wszak, jeśli rodzi się
pragnienie
wejścia na drogę pogłębionego życia wewnętrznego, powinno się mieć w
niej doświadczonego towarzysza, który nas poprowadzi i nauczy.
Ile czasu należy codziennie poświęcać na modlitwę? Tego nie wiem, ale wiem, że na pewno potrzeba...!
ks. Ryszard Nowak
Moja Tablica
Jeśli się pragnie i o to prosi , Bóg potrafi nam sam "zorganizować" czas na modlitwę :) Ja bynajmniej tak czyniłam choćby w przypadku NP , wszystkie trzy części odmawiam , bez przerwy między nimi i naprawdę, sama się dziwię, że i to jest możliwe :)Oooo , krótko ale prawdziwie :) Dzięki :)
Jeśli się pragnie i o to prosi , Bóg potrafi nam sam "zorganizować" czas na modlitwę :) Ja bynajmniej tak czyniłam choćby w przypadku NP , w...Więcej…