Zawsze jest podstawowe pytanie czy na modlitwie szukamy woli Bożej wobec nas, czy koniecznie chcemy Pana Boga przekonać, że to my mamy rację. I może być, że rzeczywiście Pan Bóg spełni nasze prośby tylko po to, żebyśmy na własnej skórze mogli się przekonać jak bardzo to czego chcieliśmy było nam niepotrzebne.
Pozdrawiam serdecznie
Renatko, każdy sposób jest dobry, żeby nam coś pokazać.
Ja młoda byłam i głupia (przepraszam, nie chcę tu czasem obrazić innych użytkowników) to i ślepo zakochana. Mogłam nie być wysłuchana, a byłam! Bo Maryja moja kochana w ten sposób chciała mi uświadomić: dziecko, zrób coś ze sobą.
I za to ją bardzo kocham! Także moi drodzy ufajcie i trwajcie, bo Matka Boska zawsze da nam to, co najlepsze. Może nie tak jakbyśmy chcieli, ale zawsze najlepsze - i takie było przesłanie w moim poprzednim poście.
A przede wszystkim pokora! Mogłam się denerwować i pluć - "po co mi go zesłałaś skoro znów go zabrałaś?", a Matka Boska powiedziałaby zapewne: "Zesłałam, bo sama tego chciałaś. Odpowiadałam na Twoje modlitwy. Ale teraz sama wiesz, że to nie człowiek dla Ciebie". Myślę, że w ten sposób chce nam to przekazać. Także ja zawsze pokornie przyjmowałam to co Bóg chciał i jeszcze dziękowałam za cierpliwość i to, że chciał mnie czegoś nauczyć.
A jeśli różaniec daje Wam ukojenie to tym bardziej się modlić, wierzyć i ufać! Co by nie było, to nie pójdzie Wam w zapomnienie to, że na różańcu się modliliście. Nie przejmujmy się tym co ludzie myślą o naszym związku czy naszej intencji - nas powinno obchodzić tyle co myśli Bóg i to co Bóg z tym zrobi, bo do niego sie zwracamy.
Dla Maryji i Boga liczy się bardzo to, że my na nich liczymy, że im ufamy. Bóg wybacza nawet największym grzesznikom. Zawsze podziwiałam naszego kochanego Ojca Świętego za to wybaczania, za to czyste serce.
Jeśli dane Wam będzie być z tym czlowiekiem to będziecie - teraz, jutro a może za 10 lat.
Jeśli nie jest wam to dane to Matka Boska przyjśle Wam kogoś innego, albo wręcz przeciwnie - zesle Wam go z powrotem, ale tym samym uświadomi, że się myliliście, tak jak mi.
Bóg to nasz ojciec i wie co dla nas najlepsze. Podam na przykładzie mojego własnego ojca.
Jako młoda dziewczyna chciałam mieć kolczyk w pępku i tatuaż. A mój tata stanowczo się na to nie zgadzał. "Jak chcesz kolczyk to zrób sobie w uszach, nigdzie więcej!". A ja się denerowałam, bo chciałam i już. Jednak byłam nieletnia i musiałam mieć zgodę rodzica, a sama i tak niczego bez ich woli bym nie zrobiła, bo tak byłam nauczona. Jak dorosłam i mogłam już sama zrobić sobie ten kolczyk i tatuaż, to okazało się, że wcale już tego nie chciałam, że była to chwilowa zachcianka nastolatki. Mało tego! Byłam wdzięczna tacie, że nie pozwolił mi na ten tatuaż i kolczyk. Kolczyk to pół biedy, ale tatuaż to dużo gorzej, bo w tej chwili wykonuje poważny zawód i myślę, że wyglądałoby to niezbyt profesjonalnie gdybym paradowała z tym tatuażem.
Bóg jest naszym ojcem i działa na tej samej zasadzie. My coś chcemy, ale on i tak wie lepiej. I da nam to w najbardziej odpowiednim momencie! Zaufajcie mu! Jeszcze będziecie cieszyć się i dziękować, że potoczyło się to tak a nie inaczej :)