Już jest nowy numer:
Z O B A C Z !
Witam Agnieszko;))) Bardzo współczuję ,wyobrażam sobie co czujesz i jak to przeżywasz .Twój mąż przykre to ,ale nie bardzo chyba zdaje sobie sprawę czym jest rodzina ,może to właśnie spowodowane jest trudną przeszłością .Życzę Ci kochana owocnej modlitwy ,niech Matka Boża ma Was w opiece ;))) Dzisiaj święto Niepokalanego Serca Maryi zawierz siebie i męża
Matce Bożej ;)
Pozdrawiam sedecznie;)
Nie módl się żeby on wrócił ale o to żeby dorósł i zrozumiał że małżeństwo to jest dzielenie się zarówno radościami jak i obowiązkami. Tylko taka modlitwa ma sens i jej spełnienie może przynieść Ci szczęście w życiu.
Postawa i zachowanie Twojego męża Agnieszko wskazuje na to że bez żadnego problemu możesz dostać unieważnienie małżeństwa i to może być ogromna karta przetargowa w ew. rozmowach o Waszej przyszłości. Ale stracisz tę kartę jeśli będziesz zabiegać tylko o jego powrót a nie leczenie i nawrócenie. Nie narzucaj mu się bo tylko pogarszasz swoją pozycję, jak ma Cię kochać skoro nie będzie Cię szanował.
Ta walka o jego serce i duszę będzie długa i życzę Ci abyś ją wygrała. Ale nie rób tego kosztem swojej duszy i godności.
Dla mnie wzorem jest mama ś.p. bł. ks. Jerzego która do końca życia modliła się o nawrócenie morderców jej kochanego syna. Pomimo że ta święta kobieta co dzień za nich odmawiała różaniec to nie tylko jej intencja się nie spełniła ale jeszcze komunistyczni zbrodniarze zamordowali kilka osób z jej rodziny które posiadły zbyt dużą wiedzę o tej zbrodni. Dlatego choć mi jest bardzo ciężko i wciąż modlę się o uzdrowienie Tereski to nie stracę wiary nawet jeśli nie zostanę wysłuchany. To nie musi być nasza wina że nie zostaliśmy wysłuchani, może była inna wola Pana naszego? Wiem że życie straci sens i nie wiem co będzie z naszą rodziną gdyby zabrakło w niej najważniejszego filaru który ją utrzymywał jej stabilność.
Agnieszko, cały dzień byłam myślami o Tobie, wczoraj wieczorem i dzis rano parę razy czytałam to , co napisałaś... . Spróbuję napisać te moje myśli....
Twoje małżeństwo jest sakramentalne, podstaw do jego unieważnienia nie widzę , Zresztą nie wiesz , co tak naprawdę myśli mąż.
Małżeństwo to jednak odcięcie pępowiny, Biblia mówi „opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem” (Mt 19, 5). Nie oznacza to bynajmniej zerwanie relacji z rodzicami, tylko to , że stanowicie nową, odrębną wspólnotę , wspólnotę którą rodzice co najwyżej mogą w miarę rozsądku wspierać.
W tym Twoim rozpisaniu jednak ja tego małżeństwa nie widzę, widzę natomiast ślub Twój z Twoimi rodzicami i ślub męża z jego rodzicami. Czemu tak mówię...? Bo nic nie piszesz , jak Ty sama reagowałaś na to, co robi a właściwie nie robi mąż, jak Ty reagowałaś na to , gdy odbywała się wspólna rozmowa Wasza z Twoimi rodzicami. Nic nie piszesz ponadto o swoim wsparciu dla niego, typu „a może zadzwonimy tu i tu... może pracowałbyś przez internet, a może weźmiesz jakąś dotację unijną „...na podstawie tego co piszesz , nie można stwierdzić czy to jest faktycznie jakiś typowy lewus czy po prostu nieudacznik życiowy, który nie potrafi sobą pokierować i potrzeba mu impulsu czy kogoś , a w Twoim wypadku Ciebie jako tej szyi , która głową mężczyzny kręci. Piszę o tym , bo każdy mężczyzna , choć nawet gdy sobie to lekceważąco traktuje na zewnątrz, to serce mówi mu co innego. Jeśli więc nie czuł żadnego wsparcia choćby tylko słownego, a wręcz przeciwnie, ciągłe narzekania, to takowy będzie czuł się odrzucony, może nawet wpaść w depresję, a wtedy to faktem jest , że nawet sprzątać się nie chce i na dodatek tego się nie widzi.
I tu dochodzimy do jego odejścia , byłaś w pracy , czy wsiadłaś w autobus za nim , nie wiedząc co się dzieje...? Ja bym w te pędy wsiadła i spytała chociaż - co dalej więc z nami...? Bo telefon jest dobrym środkiem do komunikacji między ludźmi , ale nie w takich przypadkach. Piszesz ponadto , że wypowiedział wiele przykrych słów, piszesz , że wręcz go „opętało” - kiedy , gdzie i do kogo wypowiadał te słowa, na jakiej podstawie to sądzisz , jeśli od tej pory nie widziałaś się z nim...? Przyjrzyj się samej sobie i Twym relacjom z mężem, czy byłaś tą budującą nawet , gdy on nie wyrażał chęci budowania. Zważ , że to Ty pracujesz, zamiast przysłowiowa głowa rodziny, czy Wam wystarczało...? Jaki wkład w udzieleniu mężowi pomocy mieli Wasi rodzice, raczej nie są zbyt starzy na to...?
Przemyśl nie tylko zachowanie swego męża, ale i swoje, spokojnie spójrz na to jako obca kobieta stojąca na zewnątrz. Łatwo jest nam powiedzieć , że nie chcę takiego męża , rozwodzę się więc, ale czy nie warto podjąć próby chociaż jednej , by to wszystko ratować...?
Poskładaj to do kupy i rozważ...Tutaj nie musisz się nam z tego „spowiadać”...Zrób to dla samej siebie ...
Dla mnie próbę podjęłaś, zaczęłaś się modlić, ale nie wykonałaś ruchu czysto ludzkiego., a to co możliwe mamy robić sami – nie pojechałaś zobaczyć się z mężem, jesteś pewna , że on tam na Ciebie nie czeka...? Nic o tym nie napisałaś, więc rozważam Twoja sytuację jak wyżej. Resztę powierzamy Bogu, a dla Niego nie ma rzeczy niemożliwych...
Relacje
z Waszymi rodzicami w razie czego też wymagają uzdrowienia. To też potrzebuje omodlenia.
Tyle ode mnie.
Przepraszam , że może niekiedy zbyt ostro piszę, nie bronię Twego męża ale jeśli rozważać to dosłownie wszystko, wracać się trzeba do wielu chwil...
Pozdrawiam i wspieram modlitwą.
Ciężko mi znieść tak opisaną sytuację już na samym początku małżeństwa :(
Agnieszko Renata ma rację ,każdy będzie radził Ci co innego oczywiście wszyscy w dobrej wierze ,ale fakt jest ,że nie znamy dokładnie Twojej sytuacji ,a nawet to też możemy się mylić .Najlepiej jak pisze Renia rozeznać to na modlitwie ,prosić Ducha Świętego o światło a dostaniesz odpowiedź co robić ,samemu nie przemyślanym ruchem czasami można pogorszyć sytuację dlatego zanim się zacznie działać dobrze jest wsłuchać się w głos Boga ,czasami trzeba odpowiedniej chwili ,żeby trafić do człowieka .
Reniu zgadzam się z Tobą co do rodzin wielopokoleniowych ,sama kiedyś byłam zwolenniczką osobnego mieszkania ,ale teraz widzę właśnie tą wartość rodzin wielopokoleniowych to jest cenny dar ,wzajemna pomoc ,nikt nigdy nie czuje się samotny .To jest na prawdę piękne tylko może nie wszystkie rodziny potrafią żyć w zgodzie i to może być problemem dla nich niestety .
My mieszkaliśmy z moimi rodzicami po ślubie przez 10 lat. Różnie bywało - jak to w rodzinie. Ale jestem wdzięczna Im za każdy wspólny dzień.
Tak więc Agnieszko módl się ale też działaj. Nie zostawiaj sytuacji samej sobie. Skoro to Ty masz nosić spodnie w tej rodzinie to bierz sprawy w swoje ręce i wyprowadź swojego Męża na właściwa drogę.