Loading...

moje małżeństwo | Forum Nowenny Pompejańskiej

Agnieszka
Agnieszka Cze 28 '14, 18:46
Witajcie moi drodzy,
Jestem tutaj nowa na forum. Dziś jest drugi dzień mojej nowenny pompejańskiej w intencji mojego małżeństwa. Moja sprawa jest tak patrząc po ludzku zupełnie nie do rozwiązania.
Dzisiaj mija nam dokładnie 9 miesięcy od ślubu (28 wrzesień 2013 rok). Mój mąż jest dobrym człowiekiem, ale poprzez swoją przeszłość i głównie dzieciństwo trochę niedojrzałym. Nie szukał pracy, albo szukał ją bardzo mało intensywnie, niewiele pomagał przy obowiązkach domowych i tak dalej, naprawdę dużo musiałabym pisać aby opisać całą historię. Mieszkamy w domu u moich rodziców, mieliśmy sobie remontować górę domu, na razie mamy tylko jeden pokój i zrobioną łazienkę. W każdym razie, zmierzając do sedna, mój mąż pokłócił się z moimi rodzicami o jego podejście o obowiązków (tak naprawdę to nie była nawet wielka kłótnia, mąż jest bardzo przewrażliwiony) i 12 czerwca tego roku, podczas mojej nieobecności, gdy byłam w pracy, spakował wszystkie swoje rzeczy i pojechał do swojego dawnego mieszkania i w innym mieście. Tam jest i był bardzo nastawiany negatywnie do mojej rodziny przez swoją matkę, która najprawdopodobniej ma spore problemy natury psychicznej. Mąż nie odzywa się do mnie od tego czasu, wiem, że tam jest, nie odpisuje na smsy, nie odbiera telefonów, nie odpisuje na maile.
Błagam Matkę Przenajświętszą w Nowennie Pompejańskiej aby pozwoliła mu przejrzeć na oczy, zrozumieć swoje błędy w jego zachowaniu i przede wszystkim wrócić do mnie. Aby zgodził się pochodzić wraz ze mną na terapię bo najprawdopodobniej ma spory problem natury psychicznej. Ja nie daję już rady, jestem całą tą sytuacją przerażona.
Pozdrawiam Was serdecznie.
zbynio518
zbynio518 Cze 28 '14, 19:07
Chyba oboje musicie odciąć pepowiny.Skoro powodem nieporozumień są rodzice,jedni i drudzy,to jedyne wyjście ,zacząć żyć osobno.Wiem to i z własnego doświadczenia,jak i przeżyć moich dwóch córek.Może być ciężko,ale z daleka i rodzice będą inaczej Was postrzegać i traktować,tak samo Wy rodziców.Nie wiem skąd jesteś,ale stoi tyle pustych domów na wsiach,wcale niedaleko miast,zresztą teraz każdy ma prawko i samochód.Początki zawsze są trudne.Nie Ty pierwsza.Jeżeli jest miłość i wiara,to pokonacie te wstępne przeszkody,tzw.dotarcie.Będę się za Was modlił.
Agnieszka
Agnieszka Cze 28 '14, 22:57
Nie opisałam Wam dokładnie wszystkiego, dlatego może to się wydawać trochę chaotyczne i że chodzi tylko o mieszkanie, a tak nie jest. Przed ślubem rozmawialiśmy na temat mieszkania. Zdecydowaliśmy wspólnie, że nie "pakujemy" się w kredyty na mieszkanie ani na budowę domu bo nas na to nie będzie stać, tylko remontujemy górę w domu rodziców i mamy osobne mieszkanie, z osobnym wejściem i wszystkim innym. Mąż na to przystał, nawet bardzo podobał mu się ten pomysł. Ja nigdy nie robiłam problemu, mówiłam że jeśli nie chce to wcale nie musimy, ale on chciał.
Problem pojawił się, gdy mąż wciąż nie szukał stałej pracy.....tzn niby tam trochę szukał ale tak jakby chciał nie znaleźć. A wszelakie próby mówienia mu o tym kończyły się niestety kłótnią no bo "jak ja go się mogę pytać, przecież to jest jego sprawa". Stwierdził też, że założy własną firmę (mąż jest grafikiem komputerowym) bo już nie będzie pracował dla kogoś, kupiliśmy program komputerowy (ponoć bardzo niezbędny i konieczny do tej firmy, mąż obiecywał że mając ten program na pewno zajmie się działalnością) ze wspólnych pieniędzy uzbieranych na weselu. Niestety od tego czasu mija już prawie 9 miesięcy a mąż nadal niewiele zrobił w kierunku pracy, działalności, mimo że ciągle obiecywał że będzie dobrze. Stąd wynikła właśnie kłótnia. Choć rodzice nie chcą się wtrącać w nasze życie, niestety niektóre rzeczy dostrzegają. Ja dodatkowo przez to wszystko nabawiłam się nerwicy. Naprawdę długa historia.
W każdym razie modlę się gorąco o pomoc od Najświętszej Maryi Panny, mam nadzieję że mi pomoże, bo już sama nie daję sobie z tym wszystkim rady.
Mąż wyprowadził się, nie odbiera telefonów, powiedział bardzo przykre rzeczy, zachowuje się tak jakby go dosłownie coś opętało. Tak jakby mnie nigdy nie kochał. Nie byliśmy przymuszani do ślubu, nie było żadnej ciąży ani niczego innego. Dziś mija 9 miesięcy od naszego ślubu.
Besia
Besia Cze 28 '14, 23:34

Witam Agnieszko;))) Bardzo współczuję ,wyobrażam sobie co czujesz i jak to przeżywasz .Twój mąż przykre to ,ale nie bardzo chyba zdaje sobie sprawę czym jest rodzina ,może to właśnie spowodowane jest trudną przeszłością .Życzę Ci kochana owocnej modlitwy ,niech Matka Boża ma Was w opiece ;))) Dzisiaj święto Niepokalanego Serca Maryi zawierz siebie i męża

Matce Bożej ;)

Pozdrawiam sedecznie;)

Jerzy
Jerzy Cze 29 '14, 08:28
Agnieszko, wiem że miłość jest ślepa ale przyznaję rację Renatce że wzięłaś sobie za męża wygodnickiego lenia który zawsze będzie chciał żerować na pracy innych. Miałem w rodzinie taki przypadek i zakończyło się to rozwodem pomimo że kuzynka dwa razy dawała mu szansę powrotu czego następstwem było dwoje dzieci i jeszcze gorsza sytuacja bo więcej obowiązków na nią spadało. Gdy w końcu on poszedł do innej która zgodziła się mu matkować ta kuzynka odetchnęła z ulgą bo spadł jej z głowy jeden obowiązek utrzymywania i opieki nad dorosłym "dzieckiem". 

Nie módl się żeby on wrócił ale o to żeby dorósł i zrozumiał że małżeństwo to jest dzielenie się zarówno radościami jak i obowiązkami. Tylko taka modlitwa ma sens i jej spełnienie może przynieść Ci szczęście w życiu. 

katarzyna(Rita)
katarzyna(Rita) Cze 29 '14, 10:15
Agnieszko!
Może ta sytuacja go po prostu przerosła.Przecież wie że musi pracować i zarabiać na dom.
 Tutaj trzeba delikatności i rozwagi.Póki co firma nie wypaliła.
Może udałabyś  się do psychologa może nakierował by Ciebie jak rozmawiać z mężem aby nakłonić go do poszukiwania pracy.
Mojej siostry syn pracuje na etacie i założył firmę aby mniejszy Zus płacić.
 Etat to dobra rzecz zwłaszcza że jest informatykiem nabierze doświadczenia.Może brakuje mu pewności siebie i brak wiary że się uda.
Wiem coś na ten temat...
 Nie wiesz jaki dramat się w jego sercu rozgrywa.A może przeżywa że Ciebie zawiódł i nie spełnia się jako Opiekun i mąż dla Ciebie.Może dlatego się wyprowadził.
 Tutaj chodzi o coś więcej niż o brak pracy i wyprowadzkę.
Jerzy
Jerzy Cze 29 '14, 13:06
Kasiu jeśli on jest narcyzem to nic nie chce wiedzieć o swoich obowiązkach natomiast nadmiernie będzie dbał o swoje prawa. Życzę Ci Agnieszko prawdziwego szczęścia i prawdziwej miłości bo tylko o taką warto walczyć. Namiastki przynoszą tylko większe cierpienie. Gdy moja kuzynka będąc w szóstym miesiącu ciąży pojechała do teściowej poskarżyć się trochę że jej syn porzucił pracę i od prawie roku nigdzie nie pracuje ona na to jej odpowiedziała: "Jak wzięłaś sobie najpiękniejszego kwiatuszka z całej wsi to powinnaś na niego pracować i dbać żeby niczego mu nie brakowało". To była jej ostatnia wizyta u teściowej (chłopki ze wsi zabitej dechami). 


Postawa i zachowanie Twojego męża Agnieszko wskazuje na to że bez żadnego problemu możesz dostać unieważnienie małżeństwa i to może być ogromna karta przetargowa w ew. rozmowach o Waszej przyszłości. Ale stracisz tę kartę jeśli będziesz zabiegać tylko o jego powrót a nie leczenie i nawrócenie. Nie narzucaj mu się bo tylko pogarszasz swoją pozycję, jak ma Cię kochać skoro nie będzie Cię szanował. 

Ta walka o jego serce i duszę będzie długa i życzę Ci abyś ją wygrała. Ale nie rób tego kosztem swojej duszy i godności.   

katarzyna(Rita)
katarzyna(Rita) Cze 29 '14, 14:00
Jerzy. pięknie napisałeś.W sumie trochę o mnie.Ale ja już po rozwodzie dekadę.Miałam nadzieję że będziemy jeszcze razem.No nie wiem czy warto wypraszać nawrócenie. Nie mamy kontaktu ze sobą.
Jerzy
Jerzy Cze 29 '14, 15:45
O nawrócenie zawsze warto się modlić jeśli nie dla siebie do dla chwały Bożej choć często mamy pilniejsze sprawy do omodlenia, bezpośrednio nas dotykające. 

Dla mnie wzorem jest mama ś.p. bł. ks. Jerzego która do końca życia modliła się o nawrócenie morderców jej kochanego syna. Pomimo że ta święta kobieta co dzień za nich odmawiała różaniec to nie tylko jej intencja się nie spełniła ale jeszcze komunistyczni zbrodniarze zamordowali kilka osób z jej rodziny które posiadły zbyt dużą wiedzę o tej zbrodni. Dlatego choć mi jest bardzo ciężko i wciąż modlę się o uzdrowienie Tereski to nie stracę wiary nawet jeśli nie zostanę wysłuchany. To nie musi być nasza wina że nie zostaliśmy wysłuchani, może była inna wola Pana naszego? Wiem że życie straci sens i nie wiem co będzie z naszą rodziną gdyby zabrakło w niej najważniejszego filaru który ją utrzymywał jej stabilność.  

Agnieszka
Agnieszka Cze 29 '14, 17:33
Pewnie masz rację jeśli chodzi o unieważnienie ślubu kościelnego, ale z tego co wiem jest to bardzo długotrwały i ciężki proces, więc nie wiem w rezultacie jak to będzie. Wiem, że mój mąż nie był takim wyrachowanym człowiekiem przez 24 godziny na dobę, wiele razy w moich oczach wyglądał na kogoś bardzo szlachetnego, o wielkim sercu, nie wiedziałam jeszcze wtedy oczywiście że tak postąpi. No i odwieczny problem z pracą, z obowiązkami. Skoro już mieszkał bądź co bądź z tymi teściami, oni chcieli go po prostu traktować jak domownika, mówić rzeczy bez ogródek, nie obchodzić się jak z jajkiem.....niestety tak się nie dało.
Nie modlę się tylko i wyłącznie o jego powrót, bo nic mi po takim powrocie jeśli miałby przyjechać z wielką łaską i fochami, obrażony na cały świat.
Ale wiem, że w nowennie pompejańskiej można podać tylko jedną intencję więc proszę o to "aby mój mąż zmądrzał i wtedy wrócił" niejako jedno wynika dla mnie z drugiego, zmądrzał, zrozumiał że źle zrobił porzucając żonę no i wtedy by wrócił i zmądrzał, zobaczył że źle robił uważając że jest najmądrzejszy i nie potrzebuje psychologa, księdza, nikogo.
Mam nadzieję, że cokolwiek mi pomoże ta nowenna, mam naprawdę wielką wielką nadzieję i wierzę w to. Dziś jest trzeci dzień nowenny, a ja zewsząd widzę same przeszkody rzucane mi pod nogi, ponoć to normalne że tak jest i mam się nie poddać. Może jakoś to będzie.
Iwona
Iwona Cze 29 '14, 19:50
Uniewaznienie malzenstwa ? A gdzie w tym wszystkim Bog i jego moc czynienia uzdrowien - cudow.Przeciez wymodlic mozna wszystko .Proponuje  cierpliwosc ,cisze i modlic sie ,modlic goraco ,zeby Bog obdarowal meza przymiotami dobrego meza i ojca w przyszlosci.
Besia
Besia Cze 29 '14, 19:54

Agnieszko kochana ja jeszcze prosiłabym sw. Józefa o pomoc w tej sprawie .


Jan
Jan Cze 29 '14, 20:01
Agnieszko módl się po prostu o uratowanie Waszego małżeństwa. A prawdą jest że młodzi na początku powinni mieszkać sami bo wtedy się docierają. W tych naszych polskich warunkach nie zawsze jest to możliwe, niestety, a wspólne mieszkanie z teściami jak na początku źle się układa to niestety nie wróży łatwych kontaktów i może się okazać że ta sprawa będzie już zawsze powodem Waszego cierpienia. Niestety musisz się przygotować na trudy.Może warto rozważyć samodzielne mieszkanie. Bo może się okazać że zawsze będziesz rozdarta między mężem a rodzicami.  
Iwona
Iwona Cze 29 '14, 20:17
Najlepiej docieraja swiadectwa ja modlilam sie za meza ,ktory naduzywal alkoholu ,modlilam sie ,poscilam i ktoregos dnia maz zapragnal innego zycia tego domowego i byla to przemiana natychmiastowa .Dla Boga nie ma rzeczy niemozliwych.Dlatego teraz jestem otwarta kazdego dnia na Bozy cud.
Agnieszka
Agnieszka Cze 29 '14, 20:29
Ja nigdy nie zamykałam z mojej strony mężowi drogi do osobnego mieszkania, ale po prostu muszą być na to pieniądze, a z jednej pensji (mojej) nie bylibyśmy w stanie. Był zadowolony z pomysłu, aby tworzyć mieszkanie "na górze", więc przystaliśmy na to wspólnie. Teraz już nie wiem jak będzie, nie wykluczam niczego. Tak, wiem, że przemiana nie nastąpi od razu i wcale na to nie liczę. Byłabym już bardzo szczęśliwa i przepełniona nadzieją gdyby po prostu wrócił i powiedział "wiem, że zrobiłem źle, uratujmy to razem".
Dziękuję za pomysł o modlitwie do Świętego Józefa, jak mogłam o nim zapomnieć, przecież to wzorowy mąż i ojciec.
Dorota
Dorota Cze 29 '14, 21:46

Agnieszko, cały dzień byłam myślami o Tobie, wczoraj wieczorem i dzis rano parę razy czytałam to , co napisałaś... . Spróbuję napisać te moje myśli....


Twoje małżeństwo jest sakramentalne, podstaw do jego unieważnienia nie widzę , Zresztą nie wiesz , co tak naprawdę myśli mąż.

Małżeństwo to jednak odcięcie pępowiny, Biblia mówi „opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem” (Mt 19, 5). Nie oznacza to bynajmniej zerwanie relacji z rodzicami, tylko to , że stanowicie nową, odrębną wspólnotę , wspólnotę którą rodzice co najwyżej mogą w miarę rozsądku wspierać.

W tym Twoim rozpisaniu jednak ja tego małżeństwa nie widzę, widzę natomiast ślub Twój z Twoimi rodzicami i ślub męża z jego rodzicami. Czemu tak mówię...? Bo nic nie piszesz , jak Ty sama reagowałaś na to, co robi a właściwie nie robi mąż, jak Ty reagowałaś na to , gdy odbywała się wspólna rozmowa Wasza z Twoimi rodzicami. Nic nie piszesz ponadto o swoim wsparciu dla niego, typu „a może zadzwonimy tu i tu... może pracowałbyś przez internet, a może weźmiesz jakąś dotację unijną „...na podstawie tego co piszesz , nie można stwierdzić czy to jest faktycznie jakiś typowy lewus czy po prostu nieudacznik życiowy, który nie potrafi sobą pokierować i potrzeba mu impulsu czy kogoś , a w Twoim wypadku Ciebie jako tej szyi , która głową mężczyzny kręci. Piszę o tym , bo każdy mężczyzna , choć nawet gdy sobie to lekceważąco traktuje na zewnątrz, to serce mówi mu co innego. Jeśli więc nie czuł żadnego wsparcia choćby tylko słownego, a wręcz przeciwnie, ciągłe narzekania, to takowy będzie czuł się odrzucony, może nawet wpaść w depresję, a wtedy to faktem jest , że nawet sprzątać się nie chce i na dodatek tego się nie widzi.

I tu dochodzimy do jego odejścia , byłaś w pracy , czy wsiadłaś w autobus za nim , nie wiedząc co się dzieje...? Ja bym w te pędy wsiadła i spytała chociaż - co dalej więc z nami...? Bo telefon jest dobrym środkiem do komunikacji między ludźmi , ale nie w takich przypadkach. Piszesz ponadto , że wypowiedział wiele przykrych słów, piszesz , że wręcz go „opętało” - kiedy , gdzie i do kogo wypowiadał te słowa, na jakiej podstawie to sądzisz , jeśli od tej pory nie widziałaś się z nim...? Przyjrzyj się samej sobie i Twym relacjom z mężem, czy byłaś tą budującą nawet , gdy on nie wyrażał chęci budowania. Zważ , że to Ty pracujesz, zamiast przysłowiowa głowa rodziny, czy Wam wystarczało...? Jaki wkład w udzieleniu mężowi pomocy mieli Wasi rodzice, raczej nie są zbyt starzy na to...?

Przemyśl nie tylko zachowanie swego męża, ale i swoje, spokojnie spójrz na to jako obca kobieta stojąca na zewnątrz. Łatwo jest nam powiedzieć , że nie chcę takiego męża , rozwodzę się więc, ale czy nie warto podjąć próby chociaż jednej , by to wszystko ratować...?

Poskładaj to do kupy i rozważ...Tutaj nie musisz się nam z tego „spowiadać”...Zrób to dla samej siebie ...


Dla mnie próbę podjęłaś, zaczęłaś się modlić, ale nie wykonałaś ruchu czysto ludzkiego., a to co możliwe mamy robić sami – nie pojechałaś zobaczyć się z mężem, jesteś pewna , że on tam na Ciebie nie czeka...? Nic o tym nie napisałaś, więc rozważam Twoja sytuację jak wyżej. Resztę powierzamy Bogu, a dla Niego nie ma rzeczy niemożliwych...

Relacje z Waszymi rodzicami w razie czego też wymagają uzdrowienia. To też potrzebuje omodlenia.

Tyle ode mnie.


Przepraszam , że może niekiedy zbyt ostro piszę, nie bronię Twego męża ale jeśli rozważać to dosłownie wszystko, wracać się trzeba do wielu chwil...


Pozdrawiam i wspieram modlitwą.

Ciężko mi znieść tak opisaną sytuację już na samym  początku małżeństwa  :(


Jerzy
Jerzy Cze 30 '14, 18:27
Agnieszko bardzo dobrą wybrałaś intencję i tej drogi się trzymaj. Ja też miałem na początku bardzo pod górkę z mieszkaniem. Mieszkaliśmy w zawilgoconym domku gospodarczym w którym nie było żadnych wygód oprócz światła ale jakoś to przetrwaliśmy choć ciężko było. Jeśli chcesz mieć męża i partnera to on sam musi zechcieć być partnerem a nie utrzymankiem. Wcale nie zachęcam Cię do unieważnienia małżeństwa ale możesz pamiętać o tej ewentualności. Moja kuzynka zaprzepaściła tę szansę przez to że go przyjmowała gdy tylko chciał wracać choć jej mówiliśmy już po kilku miesiącach małżeństwa że od niego nic dobrego nie może się spodziewać poza łzami i cierpieniem. Zrozumiała to gdy było już za późno. Dla Ciebie jest to ważny argument przetargowy. Przeciwnościami w odmawianiu Nowenny się nie przejmuj bo każdy z nas tak miał. Ja odmawiam kolejno dziewiątą NP i chyba tylko przy jednej nie miałem ataków złego. zdarzyło się że modlitwa przeciągała się do białego rana, wielokrotnie powtarzałem całe dziesiątki różańca ale się zaparłem że nie przerwę nawet takiej chaotycznej modlitwy. Najwyżej prosiłem Maryję żeby wybaczyła mi moje rozproszenia w dodatkowej modlitwie przebłagalnej. 


Besia
Besia Lip 1 '14, 09:44

Agnieszko Renata ma rację ,każdy będzie radził Ci co innego oczywiście wszyscy w dobrej wierze ,ale fakt jest ,że nie znamy dokładnie Twojej sytuacji ,a nawet to też możemy się mylić .Najlepiej jak pisze Renia rozeznać to na modlitwie ,prosić Ducha Świętego o światło a dostaniesz odpowiedź co robić ,samemu nie przemyślanym ruchem czasami można pogorszyć sytuację dlatego zanim się  zacznie działać dobrze jest wsłuchać się w głos Boga ,czasami trzeba odpowiedniej chwili ,żeby trafić do człowieka .


Reniu zgadzam się z Tobą co do rodzin wielopokoleniowych ,sama kiedyś byłam zwolenniczką osobnego mieszkania ,ale teraz widzę właśnie tą wartość rodzin wielopokoleniowych to jest cenny dar ,wzajemna pomoc ,nikt nigdy nie czuje się samotny .To jest na prawdę piękne tylko może nie wszystkie rodziny potrafią żyć w zgodzie i to może być problemem dla nich niestety .

Edytowany przez Besia Lip 1 '14, 10:43
Monika
Monika Lip 1 '14, 10:14
A ja bym tam pojechała, do Niego i potrząsnęła Nim! Zachowuje się, jak dziecko w piaskownicy - jak coś nie pasuje to zabieram swoje zabawki spadam. Dzieciństwo się skończyło. Czas dorosnąć. Twojemu Mężowi przydał by się porządny kop w zadek. Jedź do Niego, każ Mu spakować walizki i wracać do wspólnego mieszkania i życia. Musicie przejść przez ten czas razem. Ramię w ramię. Musisz powiedzieć Mu, że jesteś po Jego stronie ale tez nie może być tak, że na każdą zwróconą uwagę będzie reagował fochem. 

My mieszkaliśmy z moimi rodzicami po ślubie przez 10 lat. Różnie bywało - jak to w rodzinie. Ale jestem wdzięczna Im za każdy wspólny dzień. 


Tak więc Agnieszko módl się ale też działaj. Nie zostawiaj sytuacji samej sobie. Skoro to Ty masz nosić spodnie w tej rodzinie to bierz sprawy w swoje ręce i wyprowadź swojego Męża na właściwa drogę.

Agnieszka
Agnieszka Lip 1 '14, 13:46
Dziękuję Wam bardzo za wszystkie opinie. Oczywiście, nie da się tak dokładnie przez internet opisać całej sytuacji, nie będę wybielała siebie ani rodziców, każdy z nas jest tylko człowiekiem, popełniamy błędy.
Starałam się wspierać w każdym razie męża i słownie i gestami i pomoc oferowałam....mój tato wie co nieco nt własnej firmy ciągle powtarzał "Kuba możesz do mnie w nocy o północy przyjść to Ci pomogę". Może, nieuważnie jednak, ktoś popełnił taki błąd. Zauważałam jego lenistwo, to że ja wracałam z pracy a on nie zrobił nic w związku z pracą właśnie w ciągu całego dnia i może przez to, z dnia na dzień zaczęłam się i ja od niego oddalać. Coś wisiało w powietrzu jak to się mówi.
Nie pojadę do niego jednak, coś mi mówi, że on potrzebuje czasu. W chwilach zwątpienia piszę mu smsy, próbuję dzwonić ale tego też nie będę robić, pojechałabym oczywiście, ale boję się tego, ze nie dopuści mnie znowu do slowa, że nie będzie mnie chciał widzieć, moje nerwy są naprawdę bardzo słabe teraz, po prostu czuję ze nie powinnam.
Zaufałam Bogu i poruszam niebo i ziemię, ale diabeł mnie strasznie, na każdym kroku kusi. Czy to jest normalne? Czytałam, że tak się dzieje podczas tej litanii, ale nie wiedziałam że aż tak. Koleżanka do mnie wyskoczyła z propozycją żebyśmy do wróżki razem poszły i ja już prawie się zgodziłam, ale coś mi mówiło, że albo Maryja albo wróżka i porzuciłam ten pomysł. Wczoraj głowa mnie bolała strasznie, ale mimo tego dokończyłam litanię. Wszyscy naokoło mi trąbią dosłownie, żebym dała sobie z nim spokój, zebym wnosiła o rozwód, bo jeszcze jestem młoda, szkoda życia i tak dalej. A mi jakiś taki wewnętrzny głos mówi, że choć jest ciężko to jest szansa na odbudowanie wszystkiego. I nie widzę nas na sali sądowej, nie mam takiego obrazka w głowie, choć pojawiają się wątpliwości widzę, że będziemy kiedyś silniejszym milion razy małżeństwem i żadna głupota już nas nie wytrąci z równowagi. Mam tylko nadzieję, że faktycznie jest to głos Boga, a nie po prostu moje marzenia. Głos mi mówi wyraźnie: nie robić nic, czekać i modlić się, nie pisać, nie dzwonić i nie jechać bo jeszcze jest za wcześnie. Starałam się być wspierającą żoną, powtarzałam ciągle że może na mnie liczyć. Widziałam dobroć w jego oczach, taką prawdziwą, gdyby tylko nie te "fochy", wybuchy gniewu. Po prostu podjęłam taką cichą walkę bo wiem że nie wskóram nic jeśli pojadę, zadzwonię, nie odbierze, to jest tylko takie nakręcanie się.
Bardzo się cieszę, że znalazłam tę stronę. Na pewno będę pisać na bieżąco.
Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 »