Słuchajcie. Źle się wyraziłam. Może mnie skrytykujecie i pomyślicie sobie o mnie źle, ale opiszę sytuację jak to wygląda, ten wyjazd....to wcale nie miał być wyjazd sam na sam, nie napisałam dokładnie.
Jak byłam w podstawówce, dawno temu byłam na pewnej wymianie międzyszkolnej, pojechałam do Francji i mieszkałam u pewnej rodziny. Tam poznałam swoją rówieśniczkę - Elsę. Następnego roku Elsa przyjechała do mnie i mieszkała u mnie, poznała moją rodzinę i tak dalej, Było to już 15 lat temu. Od tamtej pory utrzymujemy ze sobą kontakty, piszemy, dzwonimy, wcześniej rozmawiałyśmy tylko po angielsku ale w międzyczasie ja nauczyłam się francuskiego a ona...trochę polskiego więc nie ma już bariery językowej. No i poznały sie nasze rodziny, bo pewnego razy, sporo już też lat temu, jej rodzice chcieli poznać moich bo zainteresował nas fakt że tak utrzymujemy ze sobą kontakt i tak dalej. No i byliśmy u nich wszyscy, oni u nas i tak dalej, nawet w tamtym roku byli zaproszeni na nasz ślub, ale wypadły im inne ważne sprawy i nie mogli przyjechać. Do czego zmierzam. Oni zaprosili nas wszystkich. Mnie, z racji tego że kumpluję się już tyle czasu z Elsą, moich rodziców, z racji tego że już też się znają no i Kubę dlatego, że tak jak piszę wiedzą że wyszłam za mąż i tak dalej, więc miał to być wspólny, rodzinny wyjazd, nie wyjazd we dwoje. A wyjazd tylko we dwoje owszem też planowaliśmy, po powrocie z Fracji, w sierpniu mieliśmy już jechać gdzieś bez niczyjego towarzystwa. Także piszę jak jest....na innym forum skrytykowali mnie że "jak to wyjazd też z rodzicami", ale Wam tłumaczę jak to wygląda i skąd ta cała znajomość się wzięła. Dlatego nawet jeśli Kuba by pojechał to i tak nie bylibyśmy tutaj akurat sami, bardziej na tym drugim wyjeździe. Oczywiście bardzo mi szkoda, że do czegoś takiego doszło, cieszyłam się że go poznają.
Dorota, tak jak piszesz, serce podpowiada mi, żeby teraz nie jechać, nie dzwonić.....choć nogi mi sie same rwą do tego żeby wsiąść w samochód i pojechać pod jego mieszkanie. Możliwe, że to że mąż nie odbiera telefonów to jest niestety zasługa teściowej (ale jej tam teraz nie ma, pojechała do swojej córki do Anglii)....przyszło mi też do głowy że mąż może cierpieć na depresję.