Loading...

moje małżeństwo | Forum Nowenny Pompejańskiej

Iwona
Iwona Lip 1 '14, 18:47
Dla mnie tragedia jest to ,ze po 9 miesiacach podly tu slowa o uniewaznieniu slubu ,mysli o rozwodzie.Jestem kobieta po duzych przejsciach w malzenstwie ,jezeli bedziesz sie modlic I modlic I jeszcze raz modlic ,dasz mezowi szanse powrotu jezeli zrobisz wszystko I dalej bedzie zle to usyszysz kiedys od Boga glos -dziecko badz sama .Ja taki glos uslyszalam Bog Ci to powie ,okaze Ci swoja wole ale teraz pozostaje Ci tylko modlitwa goraca za meza. 
Dorota
Dorota Lip 1 '14, 19:24
Iwonko, chyba niezbyt dobrze podsumowałaś Agnieszkę, Agnieszka nic nie wspomniała o unieważnieniu małżeństwa dopóki nasi forumowicze się nie odezwali,  wcześniej widać było , że  myśli o nim i chce jego powrotu. Dlatego też się tu odezwałam.
Iwona
Iwona Lip 1 '14, 19:46
Tak pisalam o forumowiczach nie sprecyzowalam swojej wypowiedzi
Dorota
Dorota Lip 1 '14, 20:00
Okey :)
Agnieszko, wytrwaj na modlitwie więc i ufaj , małżeństwo sakramentalne dla Boga jest ważne, a Ty podjęłaś walkę o nie i o swojego męża, to dla naszego Pana istotne.  Ufam też , że wiesz cośkolwiek o tym, co się z mężem dzieje.
Życzę więc wytrwałości i przede wszystkim pokoju !:
Agnieszka
Agnieszka Lip 1 '14, 20:35
Nie myślę o unieważnieniu, rozwodzie, owszem z tego wszystkiego takie myśli przychodziły mi do głowy, ale odrzucam je teraz. Skupiam się na modlitwie, a czuję że diabeł mnie tak strasznie kusi że płakać mi się chce. Opisałam swój problem na zupełnie innym forum, tam ciągle tylko czytam że z tego nic nie będzie, że z nas nic nie będzie, niepochlebne rzeczy o sobie, oceny mnie i męża również, mimo że ludzie tak naprawdę nas nie znają.
Na razie wiem, że mąż jest w swoim dawnym mieszkaniu w swoim mieście, ale nie wiem czy czasem to się nie zmieni, choć wątpię w to, tak jak pisałam nie odbiera telefonów, nie odpisuje, a dzisiaj już się trzymam tego że głos mi mówi żeby zostawić to czasowi. Mam nadzieję też, że nie będzie to wszystko wiecznie trwało. Nie wiem już nic, jestem bardzo przepełniona wątpliwościami, wydaje mi się że to jest jakiś jeden wielki straszny sen. Piszecie, że Bóg wspiera małżeństwa....mam taką wielką nadzieję, bo wiecie co....wcześniej myślałam, że gdybyśmy nie byli małżeństwem to ja bym nawet teraz o to nie zabiegała, po prostu potraktowalabym to jak zerwanie związku i żyłabym dalej, otworzyłabym kolejny rozdział i tyle. A teraz się tak strasznie modlę bo właśnie wierzę, że to jest sakrament, świętość.......i podczas tej modlitwy dopiero tak naprawdę teraz ja sobie bardzo uświadomiłam to, przypomniałam coś o czym może zdarzało mi się już zapominać......że przecież ja tego człowieka kocham nad życie i zawsze od momentu gdy jesteśmy razem wiedziałam że on jest dla mnie, a ja dla niego....że mimo swoich wad jesteśmy dla siebie stworzeni, żeby sobie nawzajem radzić w życiu. Czy to jest w ogóle możliwe to co się ze mną dzieje? Z moimi myślami?
Czy moja intencja w nowennie jest w ogóle dobra? Gdzieś przeczytałam, że Bóg nie chce zmieniać woli drugiego człowieka, wiem że nie chce....ale....właśnie to mi dodaje otuchy i nadziei że właśnie jesteśmy małżeństwem, że już raz określiliśmy swoją wolę że chcemy być z tą drugą osobą. Rozumiecie o co mi chodzi? Za chłopaka czy nawet narzeczonego nie modliłabym się tak gorąco. A za męża się modlę i od tych zaledwie paru dni przypomniałam sobie, że przecież kocham go i zawsze kochałam nade wszystko inne na świecie.
Dorota
Dorota Lip 1 '14, 21:02
Agnieszko, dobra to intencja, chcesz powrotu męża przecież, z którym zawarłaś ślub przed Bogiem .
Jakikolwiek owoc będzie to dobra intencja w tym momencie,  nie przerywaj czasem Nowenny ...
Agnieszka
Agnieszka Lip 1 '14, 21:06
Nie przerwę, wiem, choć będzie mi ciężko bo jeszcze jadę na te wakacje (mieliśmy jechać razem) do znajomych do Francji, no i tam wiadomo mogę nie mieć bardzo czasu, ale choćbym w nocy miała mówić to nie przerwę. Modlę się też do JPII dodatkowo o siłę żebym właśnie dokończyła nowennę. Wcześniej jeszcze, zanim nastąpił ten nasz kryzys poprosiłam JPII o to aby opiekował sie naszym małżeństwem i codziennie się do niego modliłam o wstawiennictwo do Boga. Jakoś tak mi się wszystko układa teraz w całość, może on też nam pomoże.
Monika
Monika Lip 1 '14, 21:16
Aga trwaj na modlitwie chocby nie wiem co. A ten wyjazd to bylaby dla was swietna okazja do naprawienia relacji, okazja zeby ustalic pewne sprawy, obrac wspolny front. Probuj z calej sily namowic meza na ten wyjazd bo nie wiem czy Twoj samotny wyjazd w tej sytuacji nie poglebilby Waszych problemow. 

No i jednak stawialabym na osobisty kontakt a nie przez telefon.  Chocby raz pojechalabym do tego mieszkania i porozmawiala. Poprosila o powrot do wszego wspolnego domu.  Nie zostawiaj tego tak. Sama pisalas ze Twoja tesciowa ma zly wplyw na Twojego meza wiec chocby dlatego nie zostawialabym jej pola do popisu. Nie masz pewnosci ze to nie jej "zasluga" ze Twoj maz nie odbiera od Ciebie telefonow. Po prostu sprawdz co sie dzieje.

Dorota
Dorota Lip 1 '14, 21:36
Moniko jestem za:)
Byłaby to też okazja do pobycia wreszcie osobno, bez rodziców...hmm a nuż się mąż odezwie , bo wie o nim...
Agnieszka ma jednak wybór , no i serce jej podpowiada, że nie...lepiej niech to przemodli.
Agnieszka
Agnieszka Lip 1 '14, 21:49
Słuchajcie. Źle się wyraziłam. Może mnie skrytykujecie i pomyślicie sobie o mnie źle, ale opiszę sytuację jak to wygląda, ten wyjazd....to wcale nie miał być wyjazd sam na sam, nie napisałam dokładnie.
Jak byłam w podstawówce, dawno temu byłam na pewnej wymianie międzyszkolnej, pojechałam do Francji i mieszkałam u pewnej rodziny. Tam poznałam swoją rówieśniczkę - Elsę. Następnego roku Elsa przyjechała do mnie i mieszkała u mnie, poznała moją rodzinę i tak dalej, Było to już 15 lat temu. Od tamtej pory utrzymujemy ze sobą kontakty, piszemy, dzwonimy, wcześniej rozmawiałyśmy tylko po angielsku ale w międzyczasie ja nauczyłam się francuskiego a ona...trochę polskiego więc nie ma już bariery językowej. No i poznały sie nasze rodziny, bo pewnego razy, sporo już też lat temu, jej rodzice chcieli poznać moich bo zainteresował nas fakt że tak utrzymujemy ze sobą kontakt i tak dalej. No i byliśmy u nich wszyscy, oni u nas i tak dalej, nawet w tamtym roku byli zaproszeni na nasz ślub, ale wypadły im inne ważne sprawy i nie mogli przyjechać. Do czego zmierzam. Oni zaprosili nas wszystkich. Mnie, z racji tego że kumpluję się już tyle czasu z Elsą, moich rodziców, z racji tego że już też się znają no i Kubę dlatego, że tak jak piszę wiedzą że wyszłam za mąż i tak dalej, więc miał to być wspólny, rodzinny wyjazd, nie wyjazd we dwoje. A wyjazd tylko we dwoje owszem też planowaliśmy, po powrocie z Fracji, w sierpniu mieliśmy już jechać gdzieś bez niczyjego towarzystwa. Także piszę jak jest....na innym forum skrytykowali mnie że "jak to wyjazd też z rodzicami", ale Wam tłumaczę jak to wygląda i skąd ta cała znajomość się wzięła. Dlatego nawet jeśli Kuba by pojechał to i tak nie bylibyśmy tutaj akurat sami, bardziej na tym drugim wyjeździe. Oczywiście bardzo mi szkoda, że do czegoś takiego doszło, cieszyłam się że go poznają.
Dorota, tak jak piszesz, serce podpowiada mi, żeby teraz nie jechać, nie dzwonić.....choć nogi mi sie same rwą do tego żeby wsiąść w samochód i pojechać pod jego mieszkanie. Możliwe, że to że mąż nie odbiera telefonów to jest niestety zasługa teściowej (ale jej tam teraz nie ma, pojechała do swojej córki do Anglii)....przyszło mi też do głowy że mąż może cierpieć na depresję.
Majek
Majek Lip 1 '14, 21:52
Agnieszko, westchnij do Św.Rity w tej intencji. Jest to opiekunka spraw niemożliwych. Pewnie bym chciał wytłumaczyć sobie wszystko a nie czekać aż się samo rozwiąże. Jak nie spróbujesz to być może będziesz żałowała tej decyzji.

Agnieszka
Agnieszka Lip 1 '14, 21:56
Pomyślę o Świętej Ricie, dzięki. To już nie wiem sama co mam robić. Czy czekać....tak mi podpowiada sumienie. Czy jednak jechać do niego. Zagubiona jestem w tym wszystkim. Boję się, że jak pojadę to po prostu się  nie dogadamy, że on zacznie krzyczeć, mówić głupoty, nie dopuści mnie do słowa. Tak jak ostatnim razem przez telefon.
Besia
Besia Lip 1 '14, 22:15
Agnieszko kochana to tak jest jak każdy co innego radzi i robi Ci tym zamieszanie ,przede wszystkim musisz się uspokoić i dobrze zastanowić ,bo my go nie znamy nie wiemy jak może zareagować ,Ty wiesz lepiej czego się możesz spodziewać i jeżeli tak potraktował Ciebie przez telefon to też duże prawdopodobieństwo ,że może tak być jak pojedziesz do niego ,tym bardziej ,że piszesz ,że mieszka teraz z rodziną ,która buntuje  go przeciwko Tobie .Tu nie chodzi ,że nie masz działać ,ale działać rozsądnie ,bo to też jest ważne czy jak pojedziesz będziesz miała możliwość porozmawiać z nim w cztery oczy ,czy będzie chciał takiej rozmowy ,a tylko taka myślę w tej sytuacji ma sens ,żeby spokojnie wyjaśnić ,bo może być ,że pojedziesz i jego rodzina na Ciebie naskoczy razem z nim ,trudno przewidzieć to dlatego ja też uważam ,że spotkanie i rozmowa jest potrzebna ,ale to trzeba przemyśleć ,omodlić i dopiero działać .
Dorota
Dorota Lip 1 '14, 22:28
"Tak jak ostatnim razem przez telefon." - Agnieszko, pisałaś , że nie odbierał telefonów...
Naprawdę Ty siądź na spokojnie i to przemyśl.
Powiem tak...w zasadzie , to pierwszy Twój post nic nie mówił o tym, czego Ty od nas w ogóle chcesz, czy porady  czy czegoś innego, bo napisałaś tylko o sytuacji. Ponieważ jednak piszesz dalej , to jeśli cokolwiek  mamy Tobie doradzić, to zanim cośkolwiek napiszesz  skup się  i po napisaniu przeczytaj jeszcze raz , co napisałaś, bo w necie to z naszego pisania faktycznie głupoty nawet mogą wyjść.
Bo teraz stoimy przed faktem, że Ty jednak z nim rozmawiałaś  po jego  odejściu...
Ale i tak uważam nasze jakiekolwiek rady za bezsensowne , jeśli będziemy sie dowiadywać ciągle czegoś nowego, albo coś niedokładnie  Ty opiszesz.
Staj do modlitwy i się módl ...czas pokaże.
Agnieszka
Agnieszka Lip 1 '14, 22:32
Utkwił mi w głowie taki jeden film, który oglądaliśmy na naukach przedmałżeńskich i komentarz był do niego taki że "jeśli chociaż jedna strona bardzo chce ratować małżeństwo to już jest połowa sukcesu". No ja chcę, bardzo. Tylko trochę do końca nie wiem jak. Na pewno dobrze, że się modlę, niby głos mi mówi że na razie nic poza tym....ale nic konkretnego nie wiem. Pisałam mu już taaaakie obszerne maile, w których go zapewniałam o swojej wierności, miłości o tym, że przecież można zacząć wszystko od nowa, na nowych warunkach, żeby się nie bał i tak dalej. A on dalej milczy. Może on po prostu mnie nie kocha i tyle? Tylko byłoby mi trochę łatwiej gdyby mi napisał to wprost, no albo powiedział. Zawsze jednak mimo tego wszystkiego czułam, że mnie kocha. A teraz to juz nie wiem nic.
Agnieszka
Agnieszka Lip 1 '14, 22:37
Może się zagubiłam już sama w tym co pisałam, to jeszcze raz, w skrócie. Zniknął z naszego domu 12 czerwca, dzwoniłam od razu, nie odbierał. Dodzwoniłam się po paru dniach dopiero i chciałam się zapytać gdzie jest, dlaczego pojechał i wtedy właśnie nie mogłam się z nim porozumieć, krzyczał, przekrzykiwał mnie, nie pozwolił mi dojść do słowa, mówił bardzo dziwne rzeczy np, że ten dom i moi rodzice już dla niego nie istnieją i że najchętniej chcielibyśmy zobaczyć świeczkę na jego grobie. Próbowałam się wcisnąć jakoś ze swoim komentarzem, że to nieprawda, że tak nie jest....ale cały czas krzyczał. I to było dokładnie 16 czerwca....od tamtej pory już milczy, nie odpisuje, nie odbiera i tak dalej. Dlatego właśnie chcę uniknąć takiej "pyskówki" w bezpośredniej konfrontacji.
Besia
Besia Lip 1 '14, 22:49

Właśnie o to chodzi ,może nieopatrznie dojść do niepotrzebnej awantury i chodzi o to ,żeby tego uniknąć .

Dorota
Dorota Lip 1 '14, 22:51
Acha...
Ty masz nerwicę , jak piszesz...
On ma depresję, czego się obawiałam (to jego niesprzątanie  mówiło mi o tym, nieinteresowanie się domem, o czym napisałam w pierwszym poście)
Dwoje ludzi, którzy są w takim stanie nie mogą ze soba rozmawiać, jedynie możesz mu pisać o swej miłości w smsach czy gdziekolwiek, tak po prostu...kocham Cie ...i nic więcej, to raczej musi wiedzieć  stale....
Ale Ty chociaż jedna musisz się wyciszyć,  módl się więc i nie myśl za dużo, bo żebyś nie myślała w ogóle to raczej  niemożliwe w tym przypadku, a byłoby najlepsze....
Po prostu módl sie ufaj, że Pan Bóg to wszystko rozwiąże.
Monika
Monika Lip 2 '14, 07:09
Ja nie umiałabym czekać aż tyle dni. Można dać komuś parę dni, tydzień, do ochłonięcia ale tyle czasu to moim zdaniem za długo. Skoro Twój mąż chce się wykrzyczeć to daj mu tą możliwość. Niech wyrzuci z siebie złość. dopiero wtedy będziesz Ty mogła dojść do głosu. Na pewno powie w złości wiele niepotrzebnych słów, które Cię zranią ale takie słowa mówione w gniewie nie są prawdziwe. Są mówione po to aby zranić a nie dlatego, że są prawdziwymi uczuciami. 

Ale zrobisz, jak będziesz uważała. 

Na koniec przytoczę tylko słowa papieża Franciszka wypowiedziane w Asyżu do małżeństw:

"- Niekiedy myślę o małżeństwach, które po latach decydują się na separację, tłumacząc: nie rozumiemy się, oddaliliśmy się od siebie. Może nie nauczyli się w porę przepraszać, prosić o wybaczenie - powiedział Franciszek. - Ja zawsze radzę nowożeńcom: kłóćcie się, ile chcecie, niech latają talerze, ale nigdy nie kończcie dnia bez zgody"


Agnieszka
Agnieszka Lip 2 '14, 14:15
Witam Was dzisiaj. Ja nadal wciąż się miotam i co chwilę zmieniam zdanie na temat tego jak powinnam postąpić. Niby czuję, że nie robić nic, ale po chwili zadaję sobie pytanie "jak to nic? przecież ludzie mi radzą, żeby jednak dzwonić, pisać, jechać, za wszelką cenę....a ja nic? to niemożliwe" i tak w kółko. W dodatku mam wrażenie, że wszystko się w około jakoś dziwnie zaczęło układać, czuję się osłabiona tą całą sytuacją. Wszyscy nagle w koło zaczęli mi powtarzać, że nic z tego nie będzie, że nie ma już szans. Nawet jedna drobna, rzecz, jakaś wzmianka o mężu od obcej osoby (jechałam po karmę dla mojego psa do pani weterynarz, no i ona do mnie: "takie ciężkie, czemu pani męża nie wysłała"), taka przecież drobna rzecz, głupota, a ja czuję się jakbym w głowę dostała.
No i dzisiaj rano znowu miałam chwilę zwątpienia i znowu dzwoniłam. Było tak jakby ten telefon został odebrany bo słyszałam głosy i ruch w tle.....ale nikt nic nie mówił. Więc mówiłam ja sama....że go kocham, że mi zależy, że bardzo chcę walczyć, ale martwię się nie wiedząc nawet gdzie jest. Później się wyłączyłam. Postaram się jednak już nie dzwonić i nie pisać ani też nie jechać. Wiem, że ciągle tak piszę, ale muszę wreszcie wsłuchać się w samą siebie, tak stuprocentowo.
Czytałam świadectwa ludzi, którzy odmawiali nowennę pompejańską i natrafiłam na takie słowa:
"Znajomy ksiądz powiedział mi kiedyś, że nie byłoby danego małżeństwa, gdyby Bóg go nie chciał, bo mogłoby się wydarzyć mnóstwo rzeczy, sytuacji, nie dopuszczających do jego zawarcia."
Będę sobie to powtarzać w chwilach zwątpienia, a mam ich bardzo dużo....może coś to da.
Strony: « 1 2 3 4 5 6 7 8 9 »