Loading...

moje małżeństwo | Forum Nowenny Pompejańskiej

Besia
Besia Lip 29 '14, 12:09

Agnieszko Kasia ma rację ;)

Nie znam Twojego męża nie wiem co o nim sądzić ,ale nie postępuj pochopnie .

Omódl tą sprawę ,przemyśl na spokojnie .

Pisałam o unieważnieniu małżeństwa ,ale chodzi mi o to ,ze jakby już nie było wyjścia i doszło do rozwodu cywilnego ,a Ty pisałaś o tym ,ze mąż ma problemy psychiczne to wtedy jest możliwość unieważnić ten ślub ,a Ty byś miała otwartą drogę do sakramentalnego związku ,ale najpierw próbuj ratować ten ,przecież niedawno pisałaś ,że kochasz męża .

Przemyśl to na spokojnie na modlitwie i nie  kieruj się emocjami .

Edytowany przez Besia Lip 29 '14, 12:10
Monika
Monika Lip 29 '14, 12:18
Czytając Agnieszkę mam wrażenie, że jest Jej ta cała sytuacja bardzo na rękę - niestety. Znak naszych czasów. Zły znak. Idziemy na łatwiznę w każdej dziedzinie naszego życia. 


Od razu przychodzi mi do głowy ta ilustracja z komentarzem:



życzę Ci Agnieszko, żebyś mogła za jakiś czas wrócić tu z podobnym świadectwem:

http://pompejanska.rosemaria.pl/2014/07/anika-tylko-maryja/

Edytowany przez Monika Lip 29 '14, 12:27
Małgorzata Kundzia
Małgorzata Kundzia Lip 29 '14, 12:29
Dokładnie Moniko  zgadzam sie z podpisem pod zdjeciem.
Moje małzenstwo trwało 38 lat z czego 20 to walka o nie.
Dzisiaj moj mąz po drugiej stronie na mnie czeka .
A ja modlę sie tu, dopoki dane mi bedzie życ za dusze czyscowe.
Wszystko dla Nich nic dla siebie ,bo One wynagrodza mi wszystko modlitwa za mnie.

Agnieszka
Agnieszka Lip 29 '14, 12:32
Tak Moniko to ja idę na łatwiznę w tym wszystkim. Przypominam że to ja chciałam ratować i z nim skontaktować się, on jednak zachowywał się tak jak się zachowywał. Kasiu dziękuję Ci za rady. Ja wiem, że jest szatan, ale mój mąż jest człowiekiem najprawdopodobniej chorym psychicznie, a ja nie jestem jego dożywotnim lekarzem.
Nie można oceniać mojej sytuacji, że to JA idę na łatwiznę, to jest niesprawiedliwe oszczerstwo. To on poszedł na łatwiznę. Pojawił się problemik, spakował zabawki i wyniósł się do innej piaskownicy. A ja nie mam zamiaru się całego życia męczyć z psychicznie chorym człowiekiem. Nie rozumiem jak Wy możecie mnie osądzać, że ja dopuszczam do świadomości związek z innym mężczyzną....tak jakbyście same też nie były kobietami z krwi i kości tylko duchami z nieba co najmniej, nie rozumiem tego. Z kim ja piszę? Myślałam, że piszę z ludźmi.
Poza tym wszystko to o czym piszecie, o paszporcie do piekła i tym podobne, wszystko to zostało wymyślone przez człowieka. Księża to też ludzie. Nie można wpadać z jednej skrajności w drugą.
Ten obrazek, który przesłałaś....właśnie, ja chciałam ratować, Kuba chciał wyrzucić do kosza.
Inka
Inka Lip 29 '14, 12:51
Agnieszko, ja znam małżeństwo gdzie jedno z małżonków ma problemy psychiczne. Póki nie ma nawrotu choroby da się jakoś żyć...ale są dzieci,które patrzą na zachowanie rodzica i ta niemoc...że gdyby nie choroba życie byłoby inne...Patrząc z boku na nich myślę,że trzeba wielkiej miłości i rezygnacji z pewnych rzeczy kosztem siebie by trwać przy boku tej osoby..
Szczerze współczuję tego,przez co przechodzisz i cokolwiek postanowisz,nie będzie to łatwa decyzja.
Pozdrawiam:)
Jerzy
Jerzy Lip 29 '14, 18:28
Zarówno Agnieszko (co ze smutkiem stwierdzam) jak i przeciwna strona pojechałyście po bandzie. Za bardzo poniosły Was emocje. Gdy na początku napisałem o możliwości unieważnienia małżeństwa to mnie atakowałyście a teraz Agnieszkę już piekłem straszycie. To nie jest chrześcijańska miłość bliźniego :(

Małżeństwo ma być związkiem dwojga kochających się osób dążących do posiadania zdrowego potomstwa. Gdy na drodze do szczęścia spadnie na rodzinę krzyż to oboje powinni się wspierać aby go dźwigać nie zbaczając ze ścieżki Miłości. 

Wydawało mi się od początku że Agnieszka nie mogła by liczyć na swojego Kubusia. 

Następną NP powinnaś Agnieszko odmówić za swoje uzdrowienie duchowe i dar mądrości w podejmowaniu decyzji.    
Dobrych decyzji Ci życzę z całego serca. 

Agnieszka
Agnieszka Lip 29 '14, 20:58
Sakrament wiem wiem. Szkoda, że nie wie tego mój "mąż". Sakrament jest u nas, a u protestantów to już nie sakrament i jak można to wytłumaczyć? protestanci pójdą wszyscy do piekła? A co z ludźmi, którzy są ateistami i jawnie się do tego przyznają (chociażby moi znajomi z Francji właśnie), a są wspaniałymi, dobrymi ludźmi i muchy by nie skrzywdzili? Rozumiem, że oni pójdą do piekła razem ze mną gdy zwiążę się z odpowiedzialnym facetem, który wie czego chce w życiu, a do nieba pójdzie mama mojego Kubusia, kobieta która uznaje się za wieeelką katoliczkę, czyta jakieś czytania w kościele we Włoszech (bo w tym kraju mieszka), a właśnie przyczyniła sie do rozpadu naszego małżeństwa i najprawdopodobniej chciała tego od samego początku.
Moi drodzy, ja wiem na jakim jestem forum. Ale wiem też, że nie mi tu oceniać, nie nam, nie Wam, ani nawet nie księżom bo oni też są omylnymi ludźmi. Ja wierzę, że tam na górze jest Bóg sprawiedliwy, który jest ponad to wszystko i tyle. Przypominam, że to nie ja złożyłam pozew o rozwód. Przypominam też, że to nie uciekłam od męża. I to ja nie zamierzam być ofiarą losu, która do końca życia chodzi z obrączką na palcu bo przecież był już mąż. Bez przesady. Ja Wam opisuję już tylko moją historię, nie Wam oceniać co ja robię źle już w tym wszystkim bo na serio nie jestem świętą osobą i czasem powiem coś za dużo lub zrobię za wiele, ale w tym wypadku nie ma ŻADNEJ absolutnie ŻADNEJ mojej winy i muszę trzymać się takiego toku rozumowania żeby nie znaleźć się w zakładzie psychiatrycznym. A niestety myślenie proponowane tutaj przez niektórych, że teraz to już jest tylko jedna droga bo mąż już był poślubiony i tak dalej właśnie mogłoby mnie do takiego psychiatryka zaprowadzić.
Byłam u adwokatki dzisiaj i przedstawiłam tę sprawę. Najprawdopodobniej zrobię tak, że ona odpisze pismo, w którym napisze że ja jestem gotowa na pojednanie z mężem, jednak gdyby on nadal nie chciał to wnoszę o jego winie. Nie chciałam żeby tak było, to już zresztą pisałam. Skąd wiecie, że ja na pewno mam właśnie ratować to małżeństwo? Może Bóg chce mnie właśnie przed nim ostrzec? Może lepiej że stało się to teraz niż za parę lat? Nie będę nigdy szczęśliwa sama na dłuższą metę bo nie leży to w mojej naturze, więc będę dążyć do tego żeby tak nie było jak tylko wykaraskam się teraz z tej całej farsy. Jeśli Kuba chce się pojednać.....sprawa jest dopiero 27 października, a i później można cofnąć pozew. Jestem otwarta na jego pojednanie, chociaż tak naprawdę to nie wiem czy już bym się czasem nie bała być z nim pod jednym dachem, skoro potrafił krzyczeć na mnie że poniżam go jedynie patrząc na niego, ja nie mam pewności czy następnym razem np nie posunąłby się do rękoczynów, albo do czegoś jeszcze innego.
Ale oczywiście wg przykładnych katolików powinnam czeeeekać lataaaami i wspominać męża i żyć w czystości, a najlepiej zalożyć sobie pas cnoty w wieku 29 lat bo źle wybrałam, zrobiłam błąd życiowy to teraz mam cierpieć ile trzeba bo Bóg tak chce. Litości. Aha i właśnie kupiłam sobie paszport do piekła bo nie odłożyłam pozwu rozwodowego na półkę.
Wierzę w niebo i wierzę w piekło. I wierzę, że do tego pierwszego trafiają dobrzy ludzie a do tego drugiego źli. I tak szczerze to bez względu na wyznanie, ilość odmówionych różańców, ilość popełnionych pomyłek w swoim ziemskim życiu i tym podobne.
Trafiłam na Wasze forum bo potrzebowałam wsparcia gdy to wszystko było jeszcze bardzo bardzo świeżuteńkie. Wiele ludzi mi tego wsparcia udzieliło, nie mówię że nie. Ale mówienie o paszporcie do piekła w moim wypadku gdy nie zrobiłam nic złego to jest lekkie przegięcie. To nie ja zaczęłam tą całą maskaradę. Jestem na dzień dzisiejszy przekonana, że owy paszport posiada matka mojego "męża", ba nawet bilet w przedziale pierwsza klasa. Ale będę też dążyć do tego, aby i jej móc w sercu przebaczyć za wszelakie krzywdy. Bo bez przebaczenia człowiek nie może być do końca szczęśliwy, tak zawsze będę uważać.
Zmarnowałam 4 lata, ale nie zamierzam zmarnować kolejnych. Zamierzam doczekać się dzieci jeśli tylko będę mogła je mieć i zamierzam uczyć się na własnych błędach aby następnym moim wyborem był prawdziwy mężczyzna a nie chłopiec bez swojego zdania. Nie chcę żeby mnie nikt z Was już w tym temacie osądzał bo to naprawdę nie ma sensu. Tak jak mówię, wciąż jestem otwarta na pojednanie z Kubą.....ale jeśli on nie chce to ja nie jestem w stanie go zmusić do miłości do mnie. A moje serce chociaż teraz złamane, jestem przekonana, że będzie potrafiło kochać, kto wie, może nawet jeszcze mocniej. Ponoć tak to jest z tymi sercami.
Iwona
Iwona Lip 30 '14, 01:55
Tak Agnieszko po ludzku masz racje tylko pomylilas forum to forum jest katolickie i na tym forum wykladnia jest Bog.Jak chcesz szukac -tego kwiatu to na tym forum wsparcia nie dostaniesz na innych tak.
Monika
Monika Lip 30 '14, 07:34

Cytat z Agnieszka Ale oczywiście wg przykładnych katolików
wg nauczania KK a nie katolików jezeli już. Ale nawet KK nie każe Ci niczego. Daje Ci wybór. Bóg Ci dał wolną wolę i to od Ciebie zalezy w jaki sposób z niej skorzystasz. Czy pójdziesz za nauką KK czy też zrobisz tak, jak serce Ci dyktuje czyli po ludzku. 

Istnieje jeszcze coś takiego jak separacja, jak rozmowy z psychologiem. 

Spotkaj się z mężem na neutralnym gruncie i porozmawiaj czy jest w nim chęć ratowania Waszego małżeństwa. Rozwód jest na prawdę ostatecznością i jedynym wyjściem kiedy już inne możliwości porozumienia zostały wyczerpane. 

Trzeba Ci Agnieszko wyciszenia. Jak byś miała możliwość to jedź w najbliższym czasie gdzieś na rekolekcje. To najlepszy czas na poukładanie sobie wszystkiego, przemyślenie bez wysłuchiwania co raz to kogoś innego. Czas na wsłuchanie się w siebie i w Boga. 

Nie działaj w gniewie. Ocena pani psycholog, że Twój mąż ma zaburzenia psychiczne wystawiona tylko na podstawie Twoich słów jest moim zdaniem daleko idącym nadużyciem ponieważ nie miała ona okazji porozmawiać z Twoim mężem osobiście. Ona również mogła go pochopnie ocenić. Dlatego nie poddawaj się presji otoczenia, zrób to tak abyś w przyszłości nie miała sobie niczego do zarzucenia. Wiem, wiem. Pisałaś sms-y, dzwoniłaś, chciałaś rozmawiać. Ale być może to za mało. Może za długo zwlekałaś z tym aby podjąć z mężem rozmowę w cztery oczy do której chyba do tej pory nie doszło, prawda? Czasami trzeba być w związku tym mądrzejszym, tym który szybciej wyciągnie rękę do zgody mimo, że to nie po jego stronie leży wina za konflikt. 

Oboje jesteście jeszcze młodzi, niedoświadczeni. Wiele pracy przed Wami, żeby nauczyć się żyć ze sobą. Ale tego trzeba chcieć. Jeżeli tego chcesz to nie rozmyślaj już teraz o innym związku,  o tym, że będziesz szczęśliwa z innym bo wtedy na pewno Twoim celem nie będzie uratowanie Twojego obecnego małżeństwa tylko jak najszybsze uwolnienie się z niego. 

I pamiętaj, że nikt tutaj nie ocenia Ciebie jako osoby. Możemy ocenić to co piszesz - czy jest to zgodne czy nie z nauką KK, z punktu widzenia ludzi wierzących ale nikt z nas nie ocenia Ciebie, czy jesteś dobra, czy zła. Ciebie oceni kiedyś Bóg, na Sądzie Ostatecznym, tak jak każdego z nas. 

Proszę Cię, przemyśl jeszcze całą sprawę na spokojnie. Wyjedź gdzieś sama. Zdystansuj się. Może warto poszukać pomocy w poradni małżeńskiej, tam gdzie mieliście kurs przedmałżeński?  

Edytowany przez Monika Lip 30 '14, 07:34
Bridget
Bridget Lip 30 '14, 07:45
Monika właśnie... Lepiej bym nie napisała:-)
Natalia
Natalia Lip 30 '14, 12:21
Agnieszko chcialam Ci podsunac ten sam pomysl co Monika. Wyjedz na kilka dni sama. Badz przez te kilka dni glucha na rady pani psycholog, rodziny i znajomych. Posluchaj swojego serca. Nie wierze, ze jesli sie kogos kocha to mozna tak latwo sie poddac. Ja wiem, ze honor jest wazny, ze czijesz sie upodlona tym wszystkim. Domyslam sie jakie rady podsuwa Ci otoczenie....Nie musisz go blagac o powrot lecz sprobuj innej drogi-milosc, cerpliwosc, spokoj i modlitwa...Mysle, ze Twoj maz czuje sie potwornie zraniony i dlatego tak dziala. Na pewno jego mama/rodzina/znajomi maja tez na niego wplyw. No i tak to sie kreci...Wszyscy Was podkrecaja a to Wasz zycie, Wasze malzenstwo i Wasza milosc...I to Wy musicie sobie z tym poradzic. "Zlo dobrem zwyciezaj"!.
Badz tez ostrozna z diagnoza p.psycholog bo nie mozecie na podstawie wlasnych rozmow i zglebiania literatury stawiac takich diagnoz.
Pozdrawiam Cie serdecznie i pamietam o Tobie w modlitwie.
Ilona
Ilona Lip 30 '14, 14:00

Agnieszko, doskonale wiem, co czujesz. Mnie mój mąż też zranił, odszedł od nas, zerwał kontakt ze mną i dziećmi. Od pierwszego dnia modliłam się za niego. Teraz odmawiam NP za jego kochankę. Odnalazłam ją. Wiem, jak wygląda, jednak nie po to ją odnalazłam żeby się mścić. Tym bardziej będę się modlić. Ja czekam na mojego męża. Wybaczyłam mu, walczę o nasze małżeństwo, mimo tego, ze nawet dzieci nie chcą jego powrotu. Po 4 miesiącach niewidzenia się, wczoraj mąż przysłał mi sms, że ładnie wyglądam. Odżyłam, modlę się jeszcze żarliwiej, a byłam letnia w stosunku do Boga.

Ja wierzę w moc przysięgi, sakramentu małżeństwa i mimo zdrady i zamieszkania męża z inną, walczę o moją rodzinę, na przekór wszystkim. Módl się do Ducha Św. o dar mądrości dla siebie i męża.

MUSI BYĆ DOBRZE :)

katarzyna(Rita)
katarzyna(Rita) Lip 31 '14, 22:36
Ilono a co robić jak dekadę się jest po rozwodzie?
Myślisz .że jest szansa. Bo po ludzku to raczej nie ma.
Ilona
Ilona Lip 31 '14, 23:44
Katarzyno, nie wiem, co napisać. Dużo zależy od osoby, która czeka, czy w ogóle czeka. Ja niestety nie znam żadnego przykładu takiego powrotu, wręcz przeciwnie, znam kilka małżeństw po rozwodach szczęśliwych w nowych związkach.Ale wierzę, że jeśli choć jedna z dwóch osób chce, walczy, czeka, a związek jest sakramentalny, to wszystko jest możliwe. Jak napisała Kasia, dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Może nie utrudniajmy Mu tego, nie róbmy sami tego, co nam przyjdzie do głowy, tylko zostawmy to Panu. Mądrzę się, wiem, sama tego do końca nie potrafię, dlatego naprawdę dużo się modlę. Włączyłam tez post o chlebie i wodzie, ale chciałabym pościć tak naprawdę z sama wodą, tak długo jak dam radę, ale boje się, bo mam przewlekła anemię. Ale jak oddam to Panu, to może i anemia nie będzie przeszkodą :)

"Jezu ufam Tobie, ty się tym zajmij"

Z Bogiem :) 

Edytowany przez Ilona Lip 31 '14, 23:45
Jan
Jan Sie 1 '14, 20:37
Ilono jeśli masz anemię to Twoim obowiązkiem jest dbać o zdrowie bo masz dzieci i musisz dbać nie tylko o sprawy duchowe i psychiczne ale i fizyczne. Bo jak upadniesz fizycznie na zdrowiu to wtedy już cały organizm może nie wytrzymać tego obciążenia. 

Zapytaj spowiednika czy post w Twojej sytuacji jest dobrym wyjściem. Znam przypadek że spowiednik nakazał obowiązkowo dbać o zdrowie fizyczne jeśli ma  takie chroniczne cierpienie duchowe i psychiczne.  

Ilona
Ilona Sie 1 '14, 20:57
Podjęłam decyzję, aby jeden dzień w tygodniu, w piątek pić tylko wodę. W środy nie będę jeść mięsa i słodyczy. Jeden dzień w tygodniu nie powinien mi zaszkodzić, a w pozostałe dni będę nadrabiać produktami zawierającymi żelazo. Myślę, że to dobre rozwiązanie :)
Ewka
Ewka Sie 13 '14, 02:07

Agnieszko, ja z własnego doświadczenia, doświadczenia koleżanek z pracy i opisów na forach wiem, że czasem jest tak, że kiedy zaczynasz się modlić za kogoś Nowenną Pompejańską (zwłaszcza o nawrócenie), to ta osoba zaczyna zachowywać się wobec Ciebie potwornie, niemal jakby coś ją opętało, aż trudno ją poznać. Mnie jedna osoba tak atakowała, że musiałam zerwać z nią wszelkie kontakty, żeby spokojnie móc dokończyć Nowennę Pompejańską za nią, bo tak wykańczała mnie psychicznie, że nie miałam sił dokończyć Nowenny. Nagle zaczęła tak celnie i tak zmasowanie atakować moje różne zranienia, słabości i kompleksy (nawet takie zagrzebane z dzieciństwa zranienia), że czułam się niemal jak fizycznie pobita i bez sił do życia. Miałam wrażenie, że nie mówi od siebie. Trudno było mi uwierzyć, że to ta sama osoba. Wychodziłoby na to, że tego człowieka za którego się modlimy czasem zły duch skłania, aby atakował nas, abyśmy się "obrazili" i przestali się modlić. Zły duch wykorzystuje tego człowieka, aby przerwać naszą Nowennę Pompejańską. Szaleje zwłaszcza przy końcu Nowenny, wytęża siły, bo jego koniec jest bliski i robi wszystko, aby przerwać Nowennę (Moja koleżanka chciała przerwać na kilka dni przed końcem, bo osoba za którą się modliła tak ją boleśnie poraniła psychicznie. Jednak "przypadkiem" spotkałyśmy się i po krótkiej rozmowie zrozumiała, że to zły miesza). Znajdz sobie tutaj temat "moje małżeństwo moim skarbem". Tam forumowiczka opisywała, jak w trakcie Nowenny Pompejańskiej zachowywał się jej partner, a po skończeniu Nowenny Pompejańskiej zupełnie nowy człowiek :-) To jest Agnieszko po prostu WALKA DUCHOWA. 

A co do stwierdzenia nieważności małżeństwa (nie ma czegoś takiego jak unieważnienie małżeństwa), to zawsze masz czas i prawo wystąpić o stwierdzenie, czy ono zostało ważnie zawarte. Ponoć teraz nie czeka się już tak długo jak kiedyś. Moja koleżanka jest po takim stwierdzeniu i właśnie będzie brała ślub kościelny.

Z Bogiem

Ewka
Ewka Sie 13 '14, 02:33

P.S. Zły duch nie słyszy naszych myśli. Jednak może nas dręczyć podsuwając nam swoje myśli. Stąd przy Nowennie Pompejańskiej zdarza się taki natłok negatywnych myśli i zamieszanie w głowie. Słyszałam też, że zły może nas dręczyć też w sferze uczuć, pragnień i emocji, a nawet, że akatuje zdrowie żeby przeszkodzić modlitwie. Tak więc "wrzuć na luz", zdystansuj się i odmawiaj Nowennę Pompejańską. Agnieszko, wyliczyłam, że jesteś już prawie na finiszu. Nie poddawaj się. To jest Nowenna nie-do-odparcia. Widać Twoja intencja jest bardzo ważna, że masz takie przeszkody. Daj znać co u Ciebie.

Ilona
Ilona Sie 13 '14, 20:12

Ja w tej chwili jestem w połowie NP za kochankę męża. Nie znam jej osobiście, choć jestem na jej tropie. Nie mam w stosunku do niej złych zamiarów. Odkąd sie za nia modlę, mój mąż sam- pierwszy do mnie napisał. Wcześniej milczał 3 miesiace. Teraz jest na etapie przemysleń i czekam na jego decyzję co do jego powrotu do mnie i dzieci. Naprawdę szczerze i goraco modle sie o nawrócenie tej kobiety. Wierzę, że decyzją męża bedzie powrót i chęć naprawienia naszego małżeństwa. 

Ilona
Ilona Sie 13 '14, 22:16

Kasiu, też w to wierzę :) A wracając do wypowiedzi Ewki o podszeptach złego, to zauważyłam, ze przy pierwszej NP, miałam dużo złych myśli. Przy drugiej również i ta druga była dla mnie najtrudniejsza. Obie były w intencji męża. Natomiast trzecia, w intencji jego kochanki idzie mi najłatwiej. Nie mam w sobie złych uczuć, myśli, świadomie i szczerze wybaczyłam, mało tego, staram się nawet tłumaczyć zachowanie tej kobiety. Gdy nachodzą mnie gorsze chwile, tęsknota, niepewność, moja modlitwa staje się bardziej gorliwa.

Strony: « 1 2 3 4 5 6 7 8 9 »