Zauważyłam schematyczne zachowania u osób, które uważają, że nie zostały wysłuchane. Bardzo często w takich przypadkach pojawia się obraza, wycofanie się, porzucenie modlitwy i zapewnianie, że to bez sensu, Bóg nas nie kocha, nie lubi, ma gdzieś, jest lepiej bez niego itp., itd.
Zapewne wielu z Was dopiero otworzyło się na Boga i szuka go. Dlatego chciałabym poruszyć temat tego co jest ważne w modlitwie (przynajmniej według mnie), jak do niej podchodzić, jak się na nią otworzyć. Myślę, że to przyda się także tym, którzy zastanawiają się dlaczego ciągle modlą się i nie widzą tego, jak często piszą, „efektu”.
Nie chcę aby ktoś odbierał ten post osobiście. Nie chcę tu nikogo generalizować. Nie chcę żadnych sporów. I o to też proszę osoby, które zechcą udzielić się w tym wątku.
Co jest ważne w modlitwie?
Wiara, ufność , pokora, gorliwość.
Założenie - modlicie się więc wierzycie. Ale czy na pewno? Wierzycie czy chcecie wierzyć? Jeśli wierzycie to w co? W to, że Bóg wie co robi i pokieruje odpowiednio Waszym życiem? Czy w to, że tak zrobi, aby było po waszej myśli „bo tak chcecie”?
Często czytam komentarze pod świadectwami. Jeśli ktoś świadczy, że nie otrzymał tego o co prosił, ale otrzymał coś innego albo łaski dla siebie samego to zaraz znajdzie się wianuszek osób piszących o tym by pisać, że dostało się to co chciało, a nie jakieś tam niepotrzebne łaski, które pewnie sami sobie wymyśliliśmy.
Czasem tak często skupiamy się na tym, że coś chcemy, iż nie zauważamy innych łask, które na nas spłynęły. Jesteśmy ślepi i głusi na to co Bóg nam daje. Chcemy widzieć tylko to, o co się modlimy. Tylko tego wyczekujemy. Liczymy dni, szukamy na siłę znaków. A on często przychodzi do nas pod różnymi postaciami. Chce dać nam więcej, chce dać nam coś lepszego. Nawet jeśli cierpimy, to cierpienie jest częścią życia, doświadcza nas, uczy nas. Nawet jego własny syn cierpiał. Umierał w mękach na krzyżu. Był człowiekiem tak jak i my.
Bóg dał nam oczy aby widzieć. Uszy żeby słyszeć. Wykorzystajmy to.
Módlcie się wierząc, że Wam pomoże, że będziecie szczęśliwi, przecież sam to obiecał.
Tutaj przechodzimy doufności.
Ufacie… W co? Że Bóg spełni to co chcecie? A jeśli to co chcecie wcale nie jest dla Was dobre? Ufność polega na tym, że zaufacie Bogu całym sercem bo wiecie, że on wie co robi, on ma dla Was plan, on go realizuje. Zaufajcie Bogu w 100% i nie traktujcie modlitwy jak koncertu życzeń. Skąd wiecie, że za jakiś czas ktoś z nas nie pomyśli: „Matko, jaki ja byłem głupi czekając na to. Teraz jest o wiele lepiej niż chciałem”.
Mówiąc, że ufam i wierzę, a to przecież powinno spełniać „wymogi” wysłuchanej modlitwy, nie znaczy, że robicie to tak jak powinniście robić bo większość ufa, że będzie tak jak chce, a nie tak jak powinno być dla dobra nas samych.
Tutaj przechodzimy z kolei do pokory.
Skoro modlimy się do Boga i wierzymy, że tylko On nam może pomóc, wiemy, ze jest wszechmocny, że może wszystko, to z taką myślą módlmy się i z taką myślą tę modlitwę kończmy. Nie buntujmy się bo coś się nie udaje, bo są trudności, bo nie idzie po naszej myśli. Nie rzucajmy wyzwań a pokornie prośmy. Dziękujmy za to co dobre, za to co mamy, za to, że wstaliśmy rano, że mogliśmy zjeść śniadanie. Dziękujmy za najdrobniejsze rzeczy i cieszmy się nimi. Przepraszajmy za to co złe. Kiedy pojawią się złe myśli, odpychajmy je. Nie dajmy Złemu powodów do satysfakcji. Tymi pretensjami poddajemy się Złemu a przecież tego nie chcemy. Otwórzcie się na Boga.
Kolejna sprawa to gorliwość.
Modlitwa powinna być gorliwa. Tak wiele osób odmówi nowennę i twierdzi: „Odmówiłem nowennę nie do odparcia. Powinno się sprawdzić”. A co ma się sprawdzić? To jakiś test? Magia? Czary? Nie na tym to polega. Modlić należy się wytrwale, choćby się waliło i paliło. Ze wspomnianą wcześniej ufnością. Bóg widzi czy traktujecie modlitwę jak czary, jak rzucone mu wyzwanie czy prosicie go pokornie o pomoc, bo wierzycie i ufacie, że tylko on może Wam pomóc. Jeśli nie zostaliście wysłuchani teraz to skąd przekonanie, że Bóg Was olał, że już nie zostaniecie wysłuchani, że wszystko stracone? Kto powiedział, że modlitwa ma być wysłuchana jeszcze w jej trakcie albo zaraz po skończeniu? Może być wysłuchana jutro, za tydzień, za miesiąc, za rok, za 10 lat. Nie można zaraz rzucać różańcem, obrażać się i twierdzić, że to nie ma sensu, Boga nie ma, Bóg nas olewa. Tutaj ponownie odsyłam to wiary.
Przykro mi to stwierdzić, ale niektóre osoby modlą się jakby stawiały Bogu jakieś warunki, rzucały wyzwania. Podchodzą do modlitwy jak do ostatniej deski ratunku i wymagają. A kto ma od nas wymagać? Jak można oczekiwać z taką postawą, że ktoś nas wysłucha?
Zanim zaczniemy wymagać od innych, zacznijmy wymagać od siebie. A już zwłaszcza jeśli chcemy czegoś wymagać od Boga. Samo pojęcie „Bóg”! nie wiem czy potrafiłabym w ogóle rzucać mu jakieś wymagania. Pewnie niektórym wydam się staroświecka, ale bardziej wolałabym położyć się plackiem na podłodze i błagać o litość niż butnie rzucać wymaganiami i listą życzeń.
Wyobraźmy sobie rodziców i dzieci w sklepie pełnym najlepszych zabawek. Dziecko wyje i rzuca się po podłodze bo ono chce taką maskotkę. Rodzice pozostają niewzruszeni. Dziecko nadal wierzga nogami, kopie rodziców, wyzywa ich, pluje i co tylko (pewnie niektórzy widzieli nie raz takie sytuacje). A co robi rodzic? Rodzic na takie zachowanie pozostaje obojętny. Potem nadchodzą urodziny tego dziecka albo nadchodzą Święta. Co znajduje dziecko jako swój prezent? Tę oto maskotkę o którą było tyle cyrku w sklepie! Minęło trochę czasu, dziecko ochłonęło, zajęło się czymś innym i przyszedł czas kiedy otrzymało to, co tak bardzo chciało. Właściwy czas aby to otrzymać.
To tylko taka metafora. Chodzi o to, że Bóg jako nasz ojciec też da nam to co najlepsze we właściwym momencie. I On najlepiej wie kiedy ten właściwy moment się pojawi.
Wierzcie. Ufajcie. Módlcie się z pokorą i gorliwością.
A tutaj bardzo fajnie opisane te warunki modlitwy:
http://www.kul.pl/dla-boga-nie-ma-nic-niemozliwego,art_1100.html