Loading...

Kilka wątpliwości. BARDZO proszę o pomoc | Forum Nowenny Pompejańskiej

Agnieszka
Agnieszka Lut 2 '16, 21:38

Kochani, 

chciałabym się z podzielić z Wami moimi ostatnimi przeżyciami i bardzo podziękować za modlitwę. UDAŁO się, zdarzył się CUD. Sąd odrzucił pozew o rozwód i anulował rozprawę w marcu. Bardzo się cieszę, że dopóki mąż nie wymyśli czegoś innego nadal jestem jego żoną, mimo że nie jesteśmy razem. Kolejny cud to adwokat z Hiszpanii. Napisał mi, że pomodli się za moją rodzinę by święta Rodzina z Nazaretu znalazła jakieś najlepsze wyjście dla nas z tej sytuacji. I dodał jeszcze, że papież Franciszek w takich sytuacjach poleca modlitwę do Matki Bożej rozwiązującej węzły, do której w sumie już się modliłam wcześniej. Dodało mi to nadziei do dalszej walki, bo przede mną DŁUGA droga. Niestety mąż nadal twierdzi, że mnie nie kocha i nie wróci i że moje życie jest tutaj a jego tam i że jak tą drogą nie pomogło to on już podjął kolejne kroki by otrzymać rozwód i by dziecko przylatywało do Hiszpanii. Ale nie wiem co. Ja póki co jestem w trakcie kolejnej nowenny o wypełnienie się woli Bożej w naszym małżeństwie. Nic innego nie mogę zrobić tylko się modlić. Może w końcu się przełamie. Póki co, będę składać w Polsce pozew o bycie prawomocnym opiekunem synka, bo boję się, że on znowu coś wymyśli. To nie jest tak, że nie chcę żeby on się widział z dzieckiem. Nie chcę po prostu by 3 letnie dziecko latało bez mamy do Hiszpanii. Mąż powiedział, że nie przyleci bo nie ma na 3 bilety. Jak się spytałam, dlaczego 3, to powiedział, że sam nie przyleci tylko z rodzicami. Na razie tyle u nas. Jestem szczęśliwa, że udało się odrzucić pozew. Może on złoży teraz w Polsce, a może się opamięta. Dla mnie to znak, że Bóg chyba jednak nie chce naszego rozwodu. Płakałam jak bóbr jak czytałam maila od adwokata i potem na mszy. Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję za modlitwę. Walczę dalej. Musimy w końcu się pojednać.

Dużo błogosławieńśtwa Wam życzę.

Dorota
Dorota Lut 2 '16, 22:58

 

Bóg zapłać i dzięki , że się odezwałaś :)

Niech Tobie , Agnieszko Bóg błogosławi, a właściwie Wam!

Monika
Monika Lut 3 '16, 07:00

Bardzo się cieszę, że zyskałaś czas potrzebny na spokojniejsze podejście do tematu - ten adwokat to na pewno palec Boży w całej tej sprawie ♥ skoro zaufałaś Bogu w tej sprawie to On to tak poukłada, żeby było dobrze :)

Pozdrawiam Cię serdecznie. Odzywaj się czasami ;)

Ilona
Ilona Lut 3 '16, 08:47

To miód na moje serce ♥

Agnieszka
Agnieszka Lut 14 '16, 23:12

Wiecie co, brakuje mi 12 dni do ukończenia nowenny o wypełnienie się woli bożej w naszym małżeństwie i mąż przyznał się, że jest z tą kobietą i ją kocha. Nie pisałam wcześniej, ale on  miesiąc temu napisał mi, że na dzień dzisiejszy z nikim nie jest a nawet jak był to się skończyło. W podobnym czasie napisała do mnie kochanka męża, że z nim nie jest i żebym walczyła o męża jeśli chcę naprawdę z nim być. Podeszłam do tego ostrożnie, bo nie wiedziałam co jest grane. Dopiero jak przez ok miesiąc zauważyłam, że mąż nie ma jej zdjęć na facebooku, tych co miał, ani w telefonie pomyślałam, że jednak moje nowenny i inne modlitwy zostały wysłuchane, że Maryja i święci pomogli mi rozerwać ich związek. A tu nagle wczorajsze zdjęcie męża jego i jej obok z podpisem kocham cie księżniczko na telefonie. Niestety pojawia mi się automatycznie jego zdjecie profilowe na komunikatorze, Akurat napisał do dziecka ( po 2 tyg. nie rozmawiania z nim)Myślałam, że oszaleję. Ale nic mu nie pisałam. Niestety nie oparłam się i wieczorem napisałam do niej. Napisała mi tylko, że radzi mi bym męża zostawiła w spokoju, że on bardzo cierpi i żebym nie wykorzystywała dziecka pzeciw niemu, że go szantażuję emocjonalnie i nie pozwalam się mężowi spotkać z dzieckiem. Że to ja powinnam mu zawieźć dziecko do Hiszpanii i że tylko pogłębiam cierpienie męża i dziecka i że ta cała sytuacja będzie rzutować na psychice dziecka do końca życia, że teraz się kształtuje jego psychika  i charakter i to wpłynie na to jaki mały będzie. I że nie jestem odpowiedzialna tylko cały czas wykorzystuję męża. Mąż nie przejawia najmniejszej ochoty na rozmowę z dzieckiem, raz na 2, 3 tygodnie napiszę, a tak to ja go błagam czy łaskawie może się podłączyć o synek chce z nim rozmawiać. Powiedział mi, że nie przyjedzie bo nie ma pieniędzy na 3 osoby (on i jego rodzice) bo sam nie przyjedzie do miejsca, w którym mu było źle i w którym go nie akceptowali. Ale wydał pieniądze na obtatuowanie sobie całych ramion i pzedramion. I kochanka napisała mi jeszcze, że już się wydarzyło i wciąż się dzieje tyle rzeczy, że jest już za późno żeby to odkręcić. Oczywiście całą naszą rozmowę dzisiejszą i wczorajszą przesłała mężowi, który od razu mi napisał, że ją kocha i wszystko to co pisał, że już nie są razem było kłamstwem, żebym tylko ich zostawiła w spokoju. A ja się cieszyłam, że zostałam wysłuchana. Teraz wiem, że jednak nie. Cieszę się chociaż tym, że na razie nie doszło do rozwodu. Choć on powtarza, że zrobi wszystko, by ten rozwód otrzymać. Może on rzeczywiście ją kocha? Rok czasu to długo, może rzeczywiście to wszystko moja wina Ale boję się pojechać tam z małym, co będzie jak mi nie da zgody na powrót? Zastanawiam się teraz, może jednak wolą Pana nie jest to byśmy byli razem. Nowenna się już kończy. I tak sobie myślę co zrobić, dać im spokój czy walczyć? Jestem słabą bardzo osobą. Nawet zdarza mi się, że krzyknę przez to wszystko na dziecko nic nie winne. Jestem złą matką, bo zgotowałam dziecku życie bez ojca. Często mam ochotę tam pojechać. ALe nawet gdybym chciała, to nie mam pieniędzy na bilet  i musiałabym lecieć bez dziecka. Poza tym on nie chce mnie widzieć. Zostaje modlitwa, boję się tylko, że któregoś dnia naprawdę nie wytrzymam i rzucę to wszystko  i tylko moja wiara na tym ucierpi, że stracę nadzieję i zaufanie. Skąd będę wiedziała, że to Maryja działa a nie kolejne kłamstwo męża. Będę się cieszyć czymś co potem okaże się kolejnym ciosem. Nie wiem czy starczy mi sił. Wiem, że zdać się mam na Maryję, ale te doświadczenia za bardzo mnie przygniatają. Czasami czuję, że naprawdę już nie daję rady. Napisałam do kochanki, że Bóg jest zawsze po stronie małżeństwa, nie wiem czy dobrze zrobiłam, ale było mi już obojętne. A ona mi odpisała, że Bóg czasami nas zawodzi i wcale nie jest tak jakbyśmy tego chcieli, że ona też kiedyś była w podobnej sytuacji i Bóg ją zawiódł. Nie wiem czy jest po rozwodzie, czy ojciec dziecka ją zostawił, nie pytałam się. Przepraszam, że się wyżaliłam,ale naprawdę musiałam.

Dorota
Dorota Lut 14 '16, 23:30

Witaj, Agnieszko i nie przepraszaj, przynajmniej wiemy , co się dzieje u Ciebie. Jedyna rada to trwanie w modlitwie .

Nie wiem, czy dobrem było pisanie z kochanką, trudno mi ocenić, ale zawsze proś Jezusa , by Twoje  pisanie z nimi chronił swoją Przenajdroższą Krwią.

Niech Bóg błogosławi!

Besia
Besia Lut 14 '16, 23:47

Agnieszko polecam Was Panu Bogu w modlitwie +

Agnieszka
Agnieszka Lut 14 '16, 23:50

Wydaje mi się, że pewnie nie, ale po tym co napisała, mam jakąś ochotę mimo wszystko pomodlić się za jej rodzinę. Napisała, ze kiedyś prosiła podobnie Boga o coś i Bóg ją zawiódł. Bóg przecież nie zawodzi. Wiem po sobie ile cierpliwości trzeba mieć. Może moja modlitwa coś pomoże.

Monika
Monika Lut 15 '16, 08:07

Agnieszka nie rozmawiaj z nią. Tak, jak Jezus ucinał wszelkie dyskusje z diabłem, tak i Ty nie wchodź w takie rozmowy bo one maja na celu tylko i wyłącznie zasianie w Tobie niepokoju i poddanie w wątpliwość drogę modlitwy, którą wybrałaś. 

Módl się i na tym się skup. Pozdrawiam.

Agnieszka
Agnieszka Lut 18 '16, 20:39

Monika na pewno masz rację. Zastanawiam się czy też z mężem w ogóle rozmawiać, skoro on i tak twierdzi że ją kocha. Więc moje rozmowy i moje przekonywanie go o miłości nie ma najmniejszego sensu.Poza tym szkoda mi synka. Ostatni raz to było z tydzień temu jak się do niego odezwał. Zastanawiam się też, jak było u Was. Czy są osoby, których mężowie też twierdzili,że kochają kochanki? i byli z nimi tak długo? Myślicie, że on naprawdę mógł się w niej zakochać? Jeśli modlę się o wypełnienie woli Bożej w naszym małżeństwie i nic się nie zmienia, a on nadal jest z nią to czy taka właśnie ma być Boga wola. Jestem trochę zagubiona, nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Może on naprawdę ją kocha?. Nachodzi mnie teraz tyle myśli, że nie wiem, które są właściwe. I to nie jest tak że myślę cały dzień o mężu. Zawsze jak już leżę w łóżku i próbuję zasnąć jest natłok myśli. Może powinnam pomodlić się do Ducha Św.o rozpoznanie? 

A jeszcze mam pytanie. Czy szatan może opętać dziecko? Wiem jak to dziwnie brzmi, ale to co się dzieje z moim synkiem w nocy ostatnio mnie przeraża. Chyba coś mu się śni, bo przez sen krzyczy, pręży się, majaczy cały czas różne rzeczy:odejdź, nie mogę, zabierz, nie mogę się uspokoić, nie mogę przestać płakać. Dosłownie spazmuje i trudno go obudzić. I to tylko jak się koło niego położę. Jak śpi sam zanim wejdę do łóżka to śpi spokojnie. Jak tylko się położę to od razu krzyki i płacz. A jak tylko go oddaję w myślach Maryi albo modlę się Zdrowaś Maryjo nad nim to mnie bije i pręży się jeszcze gorzej. Boję się trochę, choć z drugiej strony może rzeczywiście coś mu się śni.  Zawsze przed snem się modlimy i jakoś się temu nie przeciwstawia.Może ja już naprawdę przesadzam. 

Monika
Monika Lut 19 '16, 07:04

Bóg na pewno nie chciał rozpadu Waszego małżeństwa, jednak człowiek ma wolną wolę i podejmuje różne, również głupie i nieodpowiedzialne decyzje, na które Bóg nie ma wpływu.  Modlitwa do Ducha Świętego jest całkiem dobrym pomysłem :)

Po za tym - nie rozmyślaj, odganiaj natłok myśli. Zawierzyłaś sprawę Bogu i Twoje gonitwy myśli są tu zupełnie niepotrzebne. Poddaj się woli Boga a On na pewno poprowadzi Cię właściwą drogą. A w momencie kiedy poddasz się Jego woli uspokoją się myśli i w sercu zagości pokój. 

Co do Twojego Synka - być może, że on odreagowuje całą sytuację, która dzieje się w okół niego. To, że jest mały nie oznacza, że niczego nie rozumie. Myślę, że jak Ty się wewnętrznie i zewnętrznie uspokoisz to i Synek będzie spokojniejszy.

Agnieszka
Agnieszka Lut 28 '16, 20:33

Kochane, opadam powoli z sił. Nie wiem czy to zły czy to jakaś obojętność wobec męża, czy to może Bóg powoli uwalnia mnie z miłości do męża. Bo po wczorajszym dniu jakoś mi się już nic nie chce. 2 dni temu skończyłam 4 nowennę a mąż zamiast lepiej to jeszcze gorzej.Myślałam,że po roku czasu coś się zmieni na lepsze, że mąż drgnie, a on nic.Jak skała. Jedyne co się zmieniło, to to, że jeszcze bardziej się ze mnie śmieje i szydzi z moich poglądów. Wczoraj mały bardzo płakał, bo chciał rozmawiać z tatą. Więc napisałam do niego,pomimo, że postanowiłam nie błagać go o rozmowę, chciałam, żeby to on wykazał zainteresowanie dzieckiem. On napisze raz na miesiąc, przypomni sobie o dziecku, a potem mówi, że to ja zabraniam mu rozmów przez skypa. Za radą jednej z Was zaprosiłam Pana Jezusa do naszej rozmowy. Ale oczywiście mąż nie był sam tylko z teściami i ciocią. Jakoś przymknęłam oko na to. Ale jak tylko włączył skype usłyszałam zamiast męża telewizor teścia. Rozmawiamy, mąż krzyczy bo powiedziałam, że go nie słychać. Po 10 min poprosiłam by teść przyciszył telewizor, to nic, nawet nie drgnął. Siedział naburmuszony i gapił się w ten telewizor, nawet cześć wnuczkowi nie powiedział. Mąż nadal głośno mówił. Mały rozmawiał z tatą jakieś kolejne 5 min. po czym włączyła się ciocia. Zapytała się kiedy przyjadę. Powiedziałam, że nie wiem, że teraz nie mogę, a poza tym czekam, aż mąż przyleci bo obiecał dziecku, że przyleci. Nie tłumaczyłam się, że mam 2 kredyty które zżerają mi całą wypłatę i że nawet gdybym chciałą lecieć to bym nie miała pieniedzy. No i się zaczęło, że nie chce lecieć, że chcę odseparować dziecko itd. Mąż się już denerwował, krzyczał, że nie chce mnie widzieć w ogóle na oczy, że tylko dziecko chce widzieć. Nadal rozmawiałam z ciocią, którą w sumie bardzo lubię. Powiedziała mi, że dlaczego jestem taka oschła w stosunku do męża, że nie chcę do niego lecieć z dzieckiem. Więc już nie wytrzymałam i się zapytałam, do tego męża, który od roku jest już z inną kobietą. Udała że nie wie, a mąż z teściem tylko się podśmiewali.Jak powiedziałam, że miejsce ojca jest przy dziecku i że to on wyjechał i chcę żeby teraz on przyleciał do nas to teść powiedział, że mąż będzie robił co chce, że na pewno nie będzie robił tego co ja mu powiem i że na pewno nie będę mężem rządzić i oczywiście zaczął się śmiać. Porozmawiałam jeszcze trochę, a teść cały czas szeptał na mnie mężowi. Mąż stwierdził, że wiele razy jak się podłączał to mały za chwilę szedł spać , albo jeść kolację, albo się kąpać. Czasami tak, ale nie zawsze. Mąż stwierdził więc, że na 10 min się nie opłaca z dzieckiem rozmawiać. Powiedziałam, że powinien codziennie się pokazać dziecku. Teść na to, że mąż nic nie powinien. Po tym już nie wytrzymałam i  normalnie powiedziałam, bez nerwów, że nie słyszę co mąż mówi bo telewizor jest za głośno i że nawet nie mogę z mężem sama porozmawiać sam na sam i żeby się nie wtrącał. Wiecie co zrobił- wstał i wrzasnął dosłownie, że jestem nikim, żeby mu rozkazywać, że on będzie robił to na co ma ochotę, na co jego męska część ciała ma ochotę, szarpał laptomem, aż w końcu go zamknął. Wszystko oczywiście na oczach dziecka. Nie dość, że się podłączę raz na miesiąc to jeszcze takie akcje. Dlatego nie pisałam do męża wcześniej,ale jak to wytłumaczyć dziecku, które uwieszone na Tobie cały dzień płacze, o chce z tatusiem porozmawiać. Doszłam do wniosku, że chyba nawet modlitwy tego jego muru nie przebiją. Wszystko co powiem on wyśmiewa. Nadal jest z tamtą kobietą. Tutaj chyba potrzeba całej armii aniołów i świętych żeby drgnął.Ja już nawet nie wiem w jakiej intencji podjąć kolejną nowennę. Jestem po prostu zmęczona. Modliłam się już za nawrócenie kochanki, za jego nawrócenie. Proszę doradźcie mi intencję. To wszystko coraz bardziej mnie boli, chyba przestaję kochać męża. Z drugiej jednak strony nie chcę oddać go szatanowi. Czuję powinność modlitwy za mężą. Ale jak widzę, że nie przynosi to żadnego rezultatu to płakać mi się chcę. Wiem, że Bóg jest po mojej stronie, bo nie dopuścił do rozwodu, ale chyba już więcej się nie da zrobić. jak mąż nie chce. Choć czytałam na Sycharze wypowiedź jednej dziewczyny, której powtarzano, że mąż ma wolną wolę. Ksiądz egzorcysta powiedział jej, że trzeba się modlić o zmianę tej woli, bo nie taką wolę dał mu Bóg. 

Z Panem Bogiem

Edytowany przez Agnieszka Lut 28 '16, 20:36
Ilona
Ilona Lut 28 '16, 21:17

Agnieszko, już wystarczająco długo modlisz się za męża. Pomyśl teraz o sobie, o synku. Módl się o siły i mądrość dla siebie. A na owoce modlitwy za męża poczekaj. Dziś pewna mądra kobieta powiedziała mi, że w życiu są trzy okresy, radosne, bolesne, chwalebne. Może i dla Ciebie trwa jeszcze okres bolesny, a na chwalebny musisz jeszcze poczekać.

Co do Twojego męża, to myślę, że on tam jest pod ogromnym wpływem swojej rodziny. Ale to nie zmienia faktu, że to on powinien dbać o kontakty z synem. Nie powinien dzwonić do Was, kiedy jego rodzina przeszkadza w tych kontaktach. Nikt nie ma prawa Cię obrażać. 

Moim zdaniem nie powinnaś pod żadnym pozorem jechać z synem do Hiszpanii, bo możesz mieć problem z powrotem, albo zabraniem syna. To Twój mąż , jeśli jeszcze czuje się ojcem, ma obowiązek dbać o relacje z synem. Ale to moje zdanie. 

Jestem z Tobą +++

Patrycja
Patrycja Mar 22 '16, 17:03

Droga Agnieszko,

postanowiłam napisać coś od siebie, coś co może nie sprawi, że od razu poczujesz się lepiej ale na pewno zrozumiesz przez to, że nie jesteś sama.

Doskonale wiem jak boli złamane serce, wiem jak to jest gdy człowiek dla którego oddałabyś wszystko co masz zostawia Cię nagle bez najmniejszych wyrzutów o Twój los, wyrzuca ze swojego życia jak zbędny przedmiot i jest zdziwiony, że próbujesz walczyć. Niestety sama tego doświadczyłam. Po pewnych życiowych zakrętach spotkałam go i wydawało mi się, że odmieni moje życie na lepsze, nigdy przenigdy wcześniej nie byłam tak szczęśliwa aż nagle bach koniec. Zaczął traktować mnie jak wroga numer jeden, dlaczego, za co?? Nie potrafiłam zrozumieć. Modliłam się, bardzo wierzyłam, odmówiłam dłuuuugą nowennę Pompejańską hmm miałam żal bo nie spełniła tego o co prosiłam, on nie wrócił. Mało tego, dowiadywałam się o nim rzeczy, które wbijały mi nóż prosto w serce. Pytałam Boga dlaczego ja?? Przepłakałam mnóstwo nocy, zwątpiłam ale na szczęście nie na tyle aby przestać się modlić i odnaleźć w tym coś pozytywnego, coś dobrego. Nie walczę już, Odpuściłam sobie tego człowieka a właściwie to nie jest człowiek i nawet jest mi go żal. Poznałam bardziej Św. Józefa i jego również proszę ale już nie o powrót kogoś kto mnie nie chce i nie szanuje ale o uwolnienie się z tego uczucia, o pozbycie się żalu, tęsknoty o lepszą przyszłość i wybaczenie. To bła, baa jest lekcja pokory, lekcja, która pozwala mi zbliżać się do Boga. 

Jaro
Jaro Kwi 2 '16, 00:41

Co do (nie)układów z tym człowiekiem: okryj to milczeniem. Bóg wie, czego pragniesz (Ps 62,6):

 

Spocznij jedynie w Bogu, duszo moja, 
bo od Niego pochodzi moja nadzieja. 

Agnieszka
Agnieszka Kwi 3 '16, 13:20

Witam po dłuższej przerwie. Chyba nie jestem gotowa, by modlić się o uwolnienie od uczucia miłości do męża. Mimo wszystko nadal go kocham i chyba wciąż mam jakąś cichą i wątłą nadzieję, że może się opamięta i wróci. Z jednej strony wyjechał i nas zostawił,albo w sumie to ja go zostawiłam nie wyjeżdżając z nim. Ale z drugiej strony nadal jest moim mężem i tak będzie do końca. Czuję, że kto jeśli nie ja zawalczy o niego. Jak wspomniałam wcześniej, mąż obtatuował sobie ramiona. Teraz wiem co - takie oko w trójkącie które jest symbolem samego szatana. Ale nie o tym chciałam. Chciałam poprosić o radę. Jak niektórzy z Was wiedzą odmówiłam 4 nowenny za mężą, w tym jedną za jego kochankę. Okazało się, że teraz mąż ma jeszcze inną kobietę. Ostatnio udało mi się porozmawiać z mężem. W święta nie wytrzymałam bo synek płakał i napisałam do niego, że może chociaż w święta odezwie się do syna. I że dlaczego po całej tej sytuacji z teściem na skypie ( teść się wydarł na mnie i się rozłączył po tym jak mu powiedziałam, żeby się nie wtrącał do moich rozmów z mężem ) się nie odezwał do dziecka i że chyba powinien jakoś zareagować na zachowanie teścia. Podzielę się z Wami pokrótce tym co mi mąż odpisał. A mianowicie: że to moja wina, że małżeństwo się rozpadło, że to moja wina że on wyjechał, bo go nigdy nie broniłam ( przypominam, że wiele razy kłóciłam się z rodzicami przez niego), że jestem największym złem chodzącym po tej ziemi, najgorszym co go mogło w życiu spotkać, A jak powiedziałam, że nie pozwolę by mnie traktował jak śmiecia, to stwierdził, że jak śmiecia nie, że jestem gorsza od śmiecia. Że teść wcale się nie rozłączył, że to ja się rozłączyłam, a teraz wymyślam różne rzeczy bo jestem chora psychicznie. Że zabraniam mu kontaktów z dzieckiem. Że jestem największym złem, bo myślę tylko o tym jak skrzywdzić dziecko.Że to ja robię wszystko, żeby było tylko gorzej. Że wszystko sobie wymyślam, bo tylko to potrafię. Że przeszkadza mi żeby jego rodzice widzieli synka.Że mam w sobie samo zło. Że wyszłam za niego za mąż tylko po to by mieć dziecko, a on ożenił się ze mną tylko po to by sprawić mi tę przyjemność. Z każdym dniem jestem gorsza i że mam się do niego odezwać jak już całe to zło ze mnie wyjdzie. I że modli się za dziecko, ochronę bo jest w samym centrum zła. Że nie podłączam się na skypie bo chodzę na imprezy i piję alkohol  i pewnie leżę pijana a dziecko bez opieki. Że nie mówię dziecku żeby rozmawiał z tatą. Nie zmuszę go, nie postawię przed kamerą. On jest ruchliwy i nie wytrzymuję 15 min. w bezruchu.Że tylko chciałam dziecko po to by pokazać innym że jestem matką. Że nigdy nie byłam żoną.Że od początku był tylko moją zabawką i że się bardzo rozczarował. Że przez ten cały okres co nie jest ze mną otworzyły mu się oczy. Ja jestem winna wszystkiemu. A na koniec powiedział że jestem demonio, czyli demonem.  Itd. itp. Już chyba wystarczy. Moje pytanie- myślicie, że to on rzeczywiście tak czuje i z siebie to mówi bo tak rzeczywiście myśli, ćzy to może szatan przez niego przemawia? Bo już naprawdę nie wiem co myśleć. I drugie pytanie. Jeśli ja się nie podłączę na skype i do niego nie napiszę to on sam z siebie w ciągu tego roku tylko 2 razy się podłączył. Czy prosić go o podłączanie się ze względu na dziecko? Bo jeśli nie ja to mały ojca nie zobaczy przez następne pół roku. Przepraszam, że tak Was męczę, ale czasami sama nie wiem co robię dobrze a co źle. Pozdrawiam.

Jaro
Jaro Kwi 3 '16, 19:02

Człowiek, który porzucił samego siebie - oddalając się od tego, kogo tak naprawdę poznałaś, nie jest w tej chwili sobą i nie z nim będziesz rozmawiać. Zasada jest to, że jeśli nie można komuś polecić Boga, wówczas należy Bogu polecać tego człowieka.

Poza tym, na chwilę obecną, deprawacja i nieprzejednanie tej osoby przybiera taką skalę, że on otrzyma od Boga to, czego pragnie. Po tym wydarzeniu, powinien się obudzić. Niestety potrwać to może sporo czasu. Serce nie sługa i może to dobrze jednak, że go kochasz, acz do tego postępowania trzeba położyć nacisk na twój intelekt, ponieważ na chwilę obecną istnieje ryzyko manipulacji dzieckiem, a potem jego deprawacji. Temu powinnaś się w tej chwili przyglądać bacznie. Nie lękaj się (Ps 4, 9):

Gdy się położę, zasypiam spokojnie, 
bo Ty sam jeden, Panie, 
pozwalasz mi mieszkać bezpiecznie.

Prośmy Boga Naszego o opamiętanie dla tego człowieka (Ps 4, 3):

Mężowie, dokąd będziecie sercem ociężali? 
Czemu kochacie marność i szukacie kłamstwa? 

Monika
Monika Kwi 6 '16, 09:34

Agnieszko ufam, że ten artykuł będzie dla Ciebie pokrzepieniem i umocnieniem https://milujciesie.org.pl/zawalczylam-o-meza.html

Ilona
Ilona Kwi 6 '16, 18:54

Moniko, ja również dziękuję za ten artykuł. 

Agnieszka
Agnieszka Maj 21 '16, 17:02
Trochę późno, ale bardzo dziękuję za artykuł. Rzeczywiście trochę pokrzepił. Wiem, że trzeba być cierpliwym, ale dla mnie ten rok był naprawdę trudnym rokiem i nadal jest. Staram się nie myśleć ile jeszcze będzie mi dane czekać i czy w ogóle się doczekam. Zastanawiam się też czy dobrze odczytuję wolę Bożą. Dawno mnie tu nie było, ale mam dużo spraw na głowie, a czasami to i sił brakuje. Mam problemy z synkiem więc cały czas jaki mam to jemu poświęcam. Jak na razie to nic się nie zmieniło. Ostatnio widziałam zdjęcie męża to aż się przestraszyłam, poprawione w jakimś programie do obróbki zdjęć. Postać męża za oknem, całe dłonie i w sumie przedramiona pokrwawione, twarz szara, czarne, grube sińce pod oczami, skóra zwiotczała, jakby chciał wyjść stamtąd i nie mógł, przyklejony do tej szyby. Jak z jakiegoś horroru. Miałam też koszmar, że atakują mnie złe duchy, dosłownie biją, a potem bił mnie mąż. Było to bardzo realne, we śnie wstałam z łóżka i poszłam do pokoju rodziców modląc się Zdrowaś Maryjo, ale nie miałam prawie wcale głosu, płakałam i modliłam się. Jak się przebudziłam to miałam suche otwarte usta i zaciśnięte pięści. Od tamtego czasu już nie miewam koszmarów. Mąż nadal twierdzi że jestem jego eks żoną i żebyśmy załatwili jak najszybciej papiery bo oboje doskonale wiemy, że on nie wróci. I czasami sama tak myślę, ale mimo to się modlę. Jestem w trakcie odmawiania nowenny w intencji uwolnienia męża od wszelkich żłych duchów. Prawie kończę.


Nie wiem też czy odczytuję dobrze Słowo Boże. Ostatnio podczas modlitwy zapytałam się Boga co myśli o nas, o naszym małżeństwie i czy powinnam walczyć o małżeństwo i 3 razy otworzyło mi się Pismo na słowach: O niewiasto,wielka jest Twoja wiara, idź i  niech ci się stanie jak zechcesz, (Mt 15,28)w różnych odstępach czasu. No i zinterpretowałam to na swój sposób, że jednak Bóg nam pomoże. Ale czasami to już sama nie wiem. Bo czasami upadam i wydaje mi się że mąż ma racje,że on nigdy nie wróci. Ale z drugiej mam to słowo od Boga.



Strony: « 1 2 3 4 »