Już jest nowy numer:
Z O B A C Z !
Beti ten pan nie mówi ze leczy energią, to ja to tak nazwałam bo brakuje mi słowa na określenie tego CZEGOS. On mówi ze to jest dar który przez niego przepływa.
co do otaczania się przedmiotami kultu religijnego dla niepoznaki - przyszło mi to do głowy i bałam się tego ale wizyta w pomieszczeniu "dla personelu - wstep wzbroniony" namąciła mi w głowie, bo tam po co byłyby te wszystkie rzeczy i kropielnica i jego zachowanie po przyjeździe o którym wam pisałam? on mnie wtedy nie widział bo siedziałam w kącie w fotelu, za to ja wszystko mogłam zaobserwować.
co do środków które mamy w posiadaniu - w moim przypadku są to tylko ryzykowne zabiegi laserowe które w czerwcu nic mi nie dały, oraz oczyszczajacy post Daniela który rozpoczynam od poniedziałku za tydzień. Właśnie zakonczyłam karmienie córeczki i ruszam do boju... ale to nie na temat.
Mysle ze powinnas koniecznie dac sobie spokoj z wizytami tam, wyznac to na spowiedzi, stanowczo wyznac swoja wiare w Boga chocby przez odmowienie "Wierze w Boga".
Tak jak pisze Dorota - jezeli ten dar pochodzilby od Ducha Sw. to ten czlowiek poslugiwalby nim tylko i wylacznie we wspolnocie a nie robilby to w domu i jeszcze zbijal na tym kase. Dla mnie to troche Owsiakiem zalatuje. Niby wszystko pieknie ladnie ale jak sie zaczyna temu przygladac to od razu widac ze cos jest z tym nie halo.
Ja w prawdzie nie bylam nigdy u bioenergoterapeuty ale bylam raz u wrozki, lata swietlne temu a wyspowiadalam sie z tego dopiero w tamtym roku kiedy dowiedzialam sie ze jest to jedno z zagrozen duchowych i potrafi otworzyc furtke zlemu.
Nie przeszlo mi przez mysl aby jakkolwiek Cie oceniac kochana. Moja ocena dotyczy tylko tego czlowieka. Oszusta i naciagacza.
Jeszcze raz przepraszam Cie Asiu.
Leczę się jak mogę i robię wszystko co w tej materii w moim przypadku można zrobić, tylko chwilami z wiarą krucho, przeczytałam książkę "MOC UWIELBIENIA", polecam wam, bardzo mi pomogła, ale i tak mam chwile kiedy moje życie mnie przeraża. Jadąc do wrocławia wiedziałam o zdolnościach jasnowidzenia tego pana i chyba po cichu, podświadomie liczyłam ze mi powie czy wyzdrowieję.... teraz wiem ze to była niewłaściwa droga chociaż wydawała mi się dobra z początku. Było to jakby jeszcze jedno narzędzie którym mogłam zawalczyć z moja dolegliwością, a gdy nie ma sie tych narzędzi za dużo, to kazda nowa furtka wyjścia rozpala pochodnię nadziei....
Wiem to od kilku księży że szatan też uzdrawia ale za cenę cyrografu. Zdając sobie sprawę ze swojej nicości jednak wybieram życie wieczne przed doczesnym.
Ty Asiu nie zostałaś uzdrowiona może i na szczęście bo może i "koszty" tych wizyt nie będą duże.
Jakie dziwne zrządzenie losu, że akurat teraz trafiłam na ten temat... Odgrzewam :))
Ja z pomocy uzdrawiaczy (2 dokładnie, chociaż u tej pierwszej kobitki byłam chyba tylko raz, lub dwa), korzystałam ponad dwadzieścia lat, policzyłam sobie tak orientacyjnie, że zaliczyłam ponad 500 zabiegów. Napiszę tutaj o tym, bo myślę że Pan Jezus dopuścił na mnie to doświadczenie abym mogła między innymi dać tutaj świadectwo.
Pochodzę z zagrożonej ciąży, moja mama prawie całą przeleżała na podtrzymaniu hormonalnym, lekarze usiłowali ją namówić do aborcji, twierdząc że nie mam szans się urodzić. Nie posłuchała (chwała jej za to!) i przez 7 miesięcy modliła się litanią Loretańską abym przyszła na świat, oprócz tego zanim się narodziłam zawierzyła mnie Matce Bożej. Poród cudem obie przeżyłyśmy, od urodzenia nękały mnie jakieś dziwne przypadłości, których medycyna nie potrafiła zdiagnozować - i tak w wieku 4 lat trafiłam do uzdrawiacza. Wskutek zabiegów lekarzy doznałam dużego uszczerbku słuchu, i wskutek błędu lekarskiego dostałam agresywnego zaniku mięśni. Wojewódzka reumatolog powiedziała mojej mamie, że nie ma absolutnie szans, żebym została z tego wyleczona, i że nie ma szans żebym dożyła dziesiątego roku życia. I tak się zaczęło.
U sąsiadów urodziła się dziewczynka z astmą, i to sąsiadka trafiła na tego uzdrawiacza, a moja mama, w akcie największej desperacji zabrała mnie do uzdrawiacza. Pamiętam, że kiedy pierwszy raz mnie zobaczył powiedział, że jestem szczególna, i traktował mnie zawsze inaczej niż inne swoje "pacjentki" - lepiej, jakoś wyjątkowo. Nie brał od nas pieniędzy, a jeśli już to o wiele mnie niż od innych. Lekarze prawie mnie wykończyli, po 3 latach intensywnego "leczenia" odzyskałam zdrowie. Ale... Nie ma nic za darmo.
Było wiele rzeczy które mnie zastanawiało, chociaż w tamtym czasie nie miałam z kim ich omówić - tzn świadomość zagrożeń duchowych jest czymś stosunkowo świeżym w naszym kraju, dawniej (czyli w tym przypadku na początku lat dziewięćdzesiątych) wszystko co duchowe uważane było za dobre (taka czkawka po komunie, która negowała cokolwiek poza światem fizycznym). Np - nie był w stanie działać na mnie tą swoją energią kiedy byłam w stanie łaski uświęcającej - byłam absolutnie poza zasięgiem dla niego. Miał gabinet obwieszony fotografiami siebie przy wysoko postawionych dostojnikach kościelnych. I w ogóle coś zawsze nie dawało mi spokoju w nim samym - niby wszystko było ok, ale jednocześnie po tych wizytach zostawało mi w środku takie poczucie świeżo zadanej rany, jakiegoś głębokiego smutku, niepokoju, które w ogóle nie miały prawa bytu w tamtym miejscu. Moje życie sobie płynęło dalej, przez wszystkie zakręty i proste odcinki, aż pod koniec zeszłego roku, po 5 latach życia poza kościołem trafiłam do egzorcysty.
I się zaczęło... Okazało się bowiem, że ten człowiek uwiązał mnie do siebie (z tego co mówił mi wyżej wymieniony egzorcysta wygląda to tak - jeśli ktoś ma prawdziwy charyzmat uzdrawiania, to nie potrzebuje czerpać żadnej "energii", ponieważ uzdrowienie prawdziwe jest Bożą łaską, więc nie powinien odczuwać zmęczenia kiedy ludzie pod jego rękami doznają uzdrowień, poza tym takie uzdrowienie dokonuje się w kontekście wiary i nawrócenia, a okultystyczne uzdrowienie - czyli takie "bioenergoterapeuckie" - pozornie jest za darmo, jeśli nie liczyć samych kosztów wizyty, wiem też że uzdrowienie okultystyczne zamyka jedną ranę - np jakąś fizyczną chorobę - ale naprawdę nie dość że otwiera na świat duchowy, to jeszcze powoduje inne, ukryte zranienie, poza tym).
Tak więc uwiązał mnie do siebie, ponieważ uzdrawiacze muszą skądś czerpać "energię" - z ludzi, z takich którzy są np otwarci na świat duchowy, tak jak ja niestety już wtedy byłam. Kiedy odbyłam spowiedź generalną i zrzuciłam z siebie ciężar wielu wykroczeń zdałam sobie sprawę z istnienia tej więzi, która dosłownie pękła wtedy z głośnym trzaskiem. Poza tym całe życie nie byłam w stanie się naprawdę modlić - w ogóle. Moja relacja z Matką Bożą nie istniała, mimo wielu moich prób nawiązania jej. Dopiero po modlitwie o uwolnienie stało się to możliwe - runęła blokada jaką miałam na Nią, potwierdził to zresztą egzorcysta, który sam posiada sprawdzony charyzmat rozeznania. Dopiero w trakcie tamtego wydarzenia, tzn mojej spowiedzi generalnej i modlitwy nade mną zdałam sobie sprawę, jak strasznie, koszmarnie byłam uwiązana duchowo i poraniona przez tamtego człowieka. To oczywiście jeszcze nie koniec - zresztą końca póki co nie widać, jestem pod opieką egzorcysty.
Tak więc patrząc z perspektywy czasu na moje własne przejścia powiem tyle. Cierpienia nikt nie lubi, i mamy obowiązek zrobić co tylko w naszej mocy, aby je przerwać, zakończyć. Ale. Chrześcijaninowi NIE WOLNO korzystać z takiej pomocy - czasem Bóg dopuszcza na nas wielkie cierpienia, z sobie znanego powodu, trzeba je przyjąć, nie ustając w modlitwie i ufności. Gdyby nie tamten człowiek dzisiaj bym nie żyła, lub była bym kaleką. Ale ile cierpienia ominęło by mnie, cierpienia które paradoksalnie przeważyło wielokrotnie cierpienia kalectwa... Bez względu na wszystko, gdybym mogła cofnąć czas powiedziała bym "mamo, nie rób tego, skutki jego "pomocy" będę odczuwać całe życie". Naprawdę... Nie warto. Nie ma takich pieniędzy, które nakłoniły by mnie żebym kiedykolwiek miała znowu skorzystać z "pomocy" uzdrawiacza. To jest nie tylko otwarcie bramy głównej złemu - to jest tatarski najazd, po którym zostaje popiół i dymiące zgliszcza.
Piękne świadectwo, Karolinko, za które pięknie dziękuję :))))
Dopowiem jednak coś jeszcze...Skutki takowych praktyk mogą się pojawić nie tylko u nas, czyli tych którzy z nich korzystamy, ale również u naszych najbliższych, na co często nie zwracamy uwagi. Ponadto nawet , gdy my jesteśmy z danej choroby w ten sposób "wyleczeni" , może pojawić się u nas choroba zupełnie inna. To może być również forma "zapłaty" naszej za skorzystanie z z takich praktyk.
Dzięki Dorotko :)
Właśnie to miałam na myśli, pisząc o szczegółach uzdrowień okultystycznych - one są tak naprawdę pozorne, bo choroba przenosi się w inne miejsce naszej osoby, czy wręcz inną sferę (np duchową, powodując blokady czy gorsze jeszcze rzeczy).
Łukasz mam pytanie. Czy może widziałeś gdzieś różaniec prawosławny? W internecie jest bardzo drogo, pewnie dlatego, że nie ma konkurencji, tylko 2, 3 sklepy znalazłam.
Możesz jeszcze sprawdzić ten sklep internetowy: http://www.sacrum.com.pl/
mają bogaty asortyment i posiadają rzeczy których nigdzie indziej nie widziałem.