Witam.
Nie wiem czy piszę pod dobrym wątkiem, ale to chyba nie ma wielkiego znaczenia. Muszę się z kimś podzielić swoimi myślami, chociaż nigdy jeszcze nie pisałam na żadnym forum, zwłaszcza w tak osobistej sprawie.
Nowennę zaczęłam odmawiać 3 dni temu. Modlę się o powrót ukochanego. Spotykaliśmy się krótko, ale wszystko świadczyło o tym że to związek który ma szansę się rozwijać. Nagle on odszeł, bez podania wyjaśnień, powodu. To było ponad miesiąc temu. Nie mamy od tego czasu żadnego kontaktu. Nie potrafię się z tym uporać, szukałam otuchy i trafiłam na Nowennę. Nie odmawiałam nigdy sama Różańca i mam dużo wątpliwości czy dobrze go odmawiam. Nie wiem też czy intencja w której go mówie jest na tyle ważna żeby zawracać nią głowę Panu Bogu. Chociaż dla mnie jest bardzo ważna. Wczoraj dowiedziałam się od wspólnej znajomej, że on spotyka się z jakąs inną kobietą. Kompletnie się rozkleiłam, płakałam chyba godzinę, oczywiście zastanawiałam się czy ta moja modlitwa w ogole ma jakis sens. Płakałam tak bardzo, że nie mogłam w pewnym momencie złapać tchu. Wzięłam rózaniec do ręki i zaczęłam odmawiać Nowennę. Pomyślałam że może ta wiadomość to nie jest znak żebym przestała wierzyć że coś sie może między nami zmienić, ale właśnie taki sprawdzian wytrwałości, czy będę potrafiła mimo to trwać przy mojej intencji. I tak powoli dochodziłam do siebie, uspokoiłam się i dokończyłam Różaniec.
Nie potrafię tego zrozumieć, dlatego też piszę tutaj, żeby może ktoś z Was mi to wyjaśnił. Mam w sobie taki dziwny spokój. Chwilami się zastanawiam czy w ogole coś jeszcze czuję. Dzisiaj odmówiłam Nowennę z takim "luzem" w sercu. Nie wiem czy to dlatego że jakoś poddałam się w środku czy dlatego że wierzę że może się jeszcze wszystko wydarzyć, mam totalny mętlik w głowie. Boję się że te moje wątpliwości wpłyną na jakość mojej modlitwy i nie zostanie ona wysłuchana. Czy ktoś z Was też tak ma?
Rozpisałam się trochę, ale tak wiele pytań mam związanych z tą modlitwą. Proszę o wsparcie.