nie rozumiem w czym się konkretnie nie zgadzasz ;))))
w kwestii godzin nie zgadzam się z Tobą. Nie wiem kto z nas ma rację ale ja zostanę przy swojej racji, że zaczętą dzisiaj Nowennę można skończyć po północy i nie ma to wpływu na jej skuteczność.
nie rozumiem w czym się konkretnie nie zgadzasz ;))))
Jest 3 marca roku 1884 - Maryja ukazuje się Fortunatinie. "Pierwszy dzień kwietnia przypadał na wtorek i był ostatnim dniem trzeciej nowenny."
Skoro 1 kwietnia był ostatnim dniem 3 nowenny więc musiała rozpocząć odmawianie 3 nowenndnia 6 marca czyli dokładnie na trzeci dzień od ukazania się Maryi. Natomiast 4 kwietnia ustały konwulsje i Fortunatina zaczęła odmawiać nowennę dziękczynną czyli dokładnie również na trzeci dzień od zakończenia 3 nowenn błagalnych. Jeśli się dobrze policzy to 30 kwietnia jest ostatnim dniem trzeciej nowenny dziękczynnej i według zapewnienia Maryi z nocy 19 na 20 kwietnia to właśnie 30 kwietnia miał być dniem w którym ustaną wszystkie inne cierpienia i od tego dnia miała już zacząć chodzić. I tak się stało. Te daty nie są przypadkiem. A więc Fortunatina miała przerwę pomiędzy częścią błagalną a dziękczynną. Była to przerwa dwóch pełnych dni.
Każdy z nas niech zrobi tak jak mu podpowiada dobry głos swojego sumienia. Pozdrawiam :)
Ja naprawdę nie poszukuje żadnych cudownych sposobów na wysłuchanie
modlitw po za jedynym sposobem: WIARĄ. Mimo przeciwnych myśli, złych doświadczeń, zranień, wierzę że otrzymam, a reszta niech będzie wola Boża. Jeśli to o co proszę ma mi nie zaszkodzić to otrzymam, jeśli Bóg zamyślił jakieś większe dobro względem mnie to się nie upieram, choć mam wolność wyboru i Bóg ją szanuje u każdego z nas, ale jak mógłby najukochańszy Ojciec nie wiedzieć co lepsze dla nas. My się możemy pomylić, ale On?
Pytasz jakie łaski otrzymałem? Pierwszą jest to Nabożeństwo. Drugą wysłuchanie próśb o ile nie miały związku z jakimś grzechem i można to poznać. Trzecią przemiana wewnętrzna na którą składają się niezliczone łaski a procent z nich jakie poznaję, przerasta to czego oczekiwałem i spodziewałem się po tym Nabożeństwie ;)
U mnie wyglądało to tak: jeśli prosiłem o coś i tak bardzo tego pragnąłem że w przypadku gdybym nie otrzymał był bym załamany to rezygnowałem z intencji ze względu na niepokój który jej towarzyszył. Jeśli były jakieś sprawy które się komplikowały mam tu na myśli czyjeś życie, i czułem że strata byłaby bardzo bolesna choć z jej powodu nie był bym załamany ale bardzo, bardzo strapiony to modliłem się usilnie o wysłuchanie próśb.
Zawsze wychodzę z założenia że mamy prosić o dobre rzeczy żeby Bóg przez wiarę mógł je dla nas uczynić. Na pewno nie jest dobrą rzeczą upieranie się przy swoim za wszelką ceną tak iż człowiek dochodzi wtedy do załamania. To co dla innych może być nie szkodliwe ze względu na ich uformowanie duchowe, dla drugich może okazać się zabójcze. Dlatego Pan Bóg jednych wysłuchuje od razu, innych dopiero po jakimś czasie, a czasem wcale ;) Chodzi o nasze dobro ale w perspektywie wiecznej. Jeśli coś temu nie zagraża to dlaczego Pan miałby Ci tego nie dać? Jeśli coś miało by nie spowodować twojego wzrostu duchowego ale też nie przyniesie ci straty to Bóg też może wysłuchać i uczynić to jeśli człowiek jest wytrwały w wierze i modlitwie. Sam się kiedyś przekona że mógł lepiej wykorzystać czas i bardziej ufać w plan Ojca. A jeśli coś jest w prost szkodliwe od Boga tego nie otrzymamy, ktoś inny nam to da jeśli się uprzemy przy swoim, ale jakaż wtedy to będzie strata!
A myślę że wysłuchani jesteśmy nie dlatego że się modlimy i nie ze względu na nasze serca tylko ze względu na Miłosierne Serce Boga , choć Pan patrzy w nasze serca i szuka w nich miłości: czystej, bezinteresownej, szuka bowiem takiej miłości jaką Sam nas darzy i to w każdym momencie życia, także wtedy gdy jesteśmy daleko od Niego, a daje to co jest zgodne z Jego wolą, co nie przynosi nam straty lub to co zwiększa Jego Chwałę.
A więc chodzi o Wiarę, która rodzi Miłość i daje Nadzieję :) Może się mylę jakże biedny wtedy będę.
Pozdrawiam.
myślę że wysłuchani jesteśmy nie dlatego że się modlimy i nie ze względu na nasze serca tylko ze względu na Miłosierne Serce Boga
I prawdą jest że człowiek sam z siebie ma tylko jedno: grzech - to jest rzeczywiście nasza własność. Reszta to dzieło Miłosierdzia Bożego.
Dlatego cała chwała należy się tylko Bogu i człowiek dobro jakie posiada i widzi w sobie powinien zgodnie z prawdą przypisać Bogu, a zło i grzech zgodnie z prawdą sobie. Tak rozumiem pokorę. Dlatego właśnie uważam że Bóg wysłuchuje nas tylko ze względu na swoje Miłosierdzie.
Jeśli to jest herezją to i święci się pomylili.
"Tak więc, zaczynając modlitwę, zacznijcie ją rozmyślaniem, kto jest Ten, do którego mówić macie, a w ciągu modlitwy myślcie i pamiętajcie, kto jest Ten, z którym rozmawiacie. Wszystkie lata waszego życia, choćby i tysiąc razy pomnożone, nie starczyłyby wam na to, byście w zupełności pojęły i zrozumiały, jakiej czci jest godzien ten Pan, przed którego obliczem drżą Aniołowie, którego rozkazom wszystko stworzenie jest posłuszne, którego wola jest czynem" "Potrzeba tu także wielkiej ufności – pisze – bo nie byłoby na pożytek obniżać i ścieśniać pragnienia nasze, ale raczej mamy polegać na Bogu i wierzyć, że czyniąc, co jest w naszej mocy, choć nie zaraz, ale powoli, możemy przez łaskę Jego dojść do takiej doskonałości, jaką osiągnęło wielu świętych; bo i oni, gdyby się nie zdobyli na święte pragnienia i stopniowo ich w czyn nie zamieniali, nie byliby się wznieśli do tego stanu tak wzniosłego. Bóg chce, byśmy mieli serce odważne, i dusze mężne miłuje, jeśli tylko chodzą przed Nim w pokorze, w niczym nie polegając na samych sobie"
Polecam działa św. Teresy:
Księga życia - http://www.karmelicibosi.pl/pdf/teresa/ksiegazycia.pdf
Droga doskonałości - https://docs.google.com/...ZHM/edit?usp=sharing
Choć cierpienie nie pochodzi od Boga, On nie cieszy się boleścią żyjących. Bóg nie jest autorem cierpienia i śmierci. Bóg je dopuszcza dla uświęcenia duszy. Wszystko co pochodzi od Boga jest zbawienne i jest Życiem. Dlatego cieszymy się że mamy udział w cierpieniach Syna Bożego i wierzymy że w Dniu Boga nasz los się odmieni. Sprawiedliwi zabłysną chwałą wobec tych co nimi gardzili i prześladowali ich. Ale Bóg do końca będzie wołał:"Przyjdźcie!" Po to dał nam swojego Syna żebyśmy wszyscy byli zbawieni. Do Nieba można wejść tylko wysiłkiem i przechodząc przez wiele udręk. Nie ma innej drogi. Jedynym środkiem który daje siły do przebycia tej drogi jest miłość i zawsze miłość. Wtedy wszystko staje się możliwe. A prawdziwą miłość da nam dopiero Miłość jeśli poprosimy o Nią w Imię Jezusa. Nie każdy święty potrafił pokochać cierpienie. Ojciec Pio nie tyle kochał cierpienie samo w sobie co pragną go ze względu na skutek jaki w nim sprawiało. I tak jak mówisz Renata tylko ktoś kto sam coś przecierpiał bez nienawiści potrafi w sercu ustawicznie nosić Mękę Jezusa. Rzeczywiście inaczej jej pojąć i szczerze ukochać nie można.
Żadne wyjaśnienia stwierdzające brak niezgodności w tym co napisałem a nauczaniem Kościoła nie były brane pod uwagę. A ponieważ nie było żadnych rzeczowych argumentów jak zwykle w tej sytuacji pozostał atak personalny.
Sprawę zgłosiłem do Marka podając wszystkie wyjaśnienia i tematy zablokowane zostały odblokowane. Jeśli chcesz iść dokładnie w tym samym kierunku to Twój wybór Magdaleno. Ja swojego stanowiska nie mogę zmienić. Nie jestem tu na Forum dla siebie, bo Tego nie potrzebuje ale jest wielu ludzi którzy w różny sposób są zniewoleni i im warto służyć swoją radą czy pomocą. Dlatego za nic mam to czy to się będzie podobało komuś i czy ktoś darzyć mnie będzie sympatią. Gdybym się tym kierował nigdy prawda nie doszła by do głosu nie wspominając już że działałbym dla swojej a nie Bożej chwały. Dlatego proponuję ochłonąć sobie, nie ulegać zbytnio swoim emocjom i pracować nad tym by w pierwszej kolejności pisząc tu cokolwiek nikogo nie szkalować i nie ranić. I ja nie liczę swoich ran Magdaleno tylko mam na względzie dobro tego do kogo się zwracam. A czy w Twoich czy w oczach innych jestem pokorny czy pyszny to proszę pozostaw ten osąd dla siebie. Ja Ci już napisałem że nikogo osądzać nie będę i że się nie gniewam za oszczerstwa ale też nie będę bezczynnie milczał gdy usiłuje mi się wmawiać działanie w złej wierze. Powtarzam, znam swoje intencje tak jak każdy z nas zna swoje. I proszę Cię nie pisz że kogokolwiek namawiam by przerywał Nowennę bo to jest dopiero ogromna spekulacja z Twojej strony. Każdy kto przeczytał co napisałem wie że nigdzie i nigdy nikomu tego nie proponowałem gdyż każdy modli się tak jak uważa za słuszne. Ja tylko pokazałem że Obietnica Maryi nie musi być ograniczona do modlitwy trwającej 54 dni kalendarzowe. I jeśli ktoś kto się nad tym głębiej zastanowił potrafi wykazać błąd w takim myśleniu to czekam z radością na wyprowadzenie z niego. I proszę Cię jeszcze Magdaleno abyś nie wysuwała tak daleko idących wniosków na mój ale nie tylko na mój temat odnośnie własnej pokory. Sam z siebie człowiek co najwyżej jest przepaścią nędzy i niegodziwości dlatego przypowieść o faryzeuszu i celniku obrazuje kto przed Bogiem może zostać usprawiedliwiony. O to bym Cię bardzo prosił aby ułatwić sobie komunikację na Forum.
I naprawdę zamiast tracić czas na takie pisanie lepiej posłuchać sobie na żywo Mszy Św. o uzdrowienie i uwolnienie z modlitwą z O. Danielem które właśnie trwa: http://mimj.pl/spotkanie-mlodych-12-10-2013/#
Kliknij:Rozwiń całość i kliknij by włączyć kanał 1 lub kanał 2
edit. dalsza część spotkania modlitewnego z wystawieniem Najświętszego Sakramentu dziś o 20:15. Zapraszam Wszystkich w Imieniu Jezusa!
Otóż w moim kościele i w kilku innych, w których miałam okazję być na różańcu oprócz "Chwała Ojcu..." po każdej dziesiątce odmawia się też "O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy, zachowaj nas od ognia piekielnego, zaprowadź wszystkie dusze do nieba i dopomóż szczególnie tym, którzy najbardziej potrzebują Twojego miłosierdzia". We wszystkich instrukcjach do odmawiania NP "O mój Jezu..." nie figuruje, a w mojej książeczce do nabożeństwa jeszcze z Komunii jest napisane, że można, ale nie trzeba, po każdej dziesiątce zmawiać "O Mój Jezu...".
Jak to z tym jest? W NP trzeba odmawiać "O Mój Jezu...", czy nie? To taka dowolna decyzja, czy ma to jakieś znaczenie?
EDIT: teraz doczytałam tutaj o "O Mój Jezu..." http://zywyrozaniec.pl/forum/topic/648
Jeszcze bardziej się zagmatwałam. W mojej parafii odmawia się to po każdej TAJEMNICY rożańca, a w linku chyba użytkownicy forum rozmawiają o CZĘŚCIACH różańca? Nie wiem już.
1. Dziesiątka = Ojcze Nasz, 10 x Zdrowaś Maryjo i Chwała Ojcu,
2. Cząstka = 5 dziesiątek
3. Różaniec = 4 części (Radosna, Światła itd.)
Modlitwę Fatimską warto odmawiać po każdej dziesiątce różańca tak jak warto odmawiać Tajemnice Światła ale nie jest to obowiązkiem i nie ma wpływu na ważność Nowenny. Warto też jeden raz na koniec modlitwy odmówić: Pod Twoją Obronę....
Osobiście odmawiam wszystkie części ale to moja decyzja i odczucie.
Nie będzie też grzechem gdy Modlitwę Fatimską odmówisz na koniec różańca.
O faktycznie ,dziękuję Jerzy ,że to sprostowałeś :) Zagmatwałam się ,przepraszam.
Oczywiście ,że NP będzie ważna bez tej modlitwy :)
To jednak taka piękna modlitwa i podała ją sama Matka Boża w Fatimie dlatego zachęcam do odmówiania jej ,prosząc Matkę Bożą o potrzebne nam łaski w NP możemy jeszcze dodatkowo wyprosić łaski dla grzeszników i dla nas samych ,bo też grzesznikami jesteśmy .
Proszę o odpowiedź, czy w NP konieczne jest rozważanie tajemnic różańca, czy wystarczy je wymienić i odmówić i czy mówi się między dziesiątkami: "O Maryjo bez grzechu poczęta" i "O mój Jezu.."?