Sierpień-czas pielgrzymek.
A mi trochę smutno, bo zamiast odliczać teraz ostatnie siedem dni pielgrzymki, idąc z grupą szóstą do Częstochowy-odliczam ostatnie pięć dni pracy w Wielkiej Brytanii.
Wracam z pracy samochodem. Jakaś kobieta zatrzymuje mnie "na stopa".
Zaraz, zaraz ! Przecież tu ludzie nie podróżują autostopem. Pewnie jakaś psychopatka-myślę sobie. Kobieta ładuje na tylne siedzenie ogromny plecak i dwie chorągiewki. Pachnie spoconym pielgrzymem-znaczy przeszła dzisiaj spory kawałek.
Po krótkiej rozmowie okazuje się, że chodzi już tak od marca, a ma zamiar skończyć ...w grudniu ! Przeszła już 1900 km śpiąc pod namiotem i po ludziach. Po co ?
Aby uzbierać pieniądze na badania naukowe nad rakiem jajników i uświadamiać kobiety o zagrożeniu tą chorobą.
Sama zachorowała na niego trzy lata temu. Przeszła poważną operację. (Chyba) już jest zdrowa, ale co sześć miesięcy musi się stawiać na badaniach.
Wiele kobiet nie udaje się uratować, bo rak jest zbyt późno diagnozowany. A te w Walii mają z powodu późnej diagnozy większą umieralność niż kobiety w Angli, czy Szkocji.
Więc w tym wszystkim jest sens ! Pobłogosław jej Panie w tym co robi !
Tęskniłem za pielgrzymami-dobry Bóg postawił mi na drodze (dosłownie !) pielgrzyma.
Kocham te Boże przypadki !
Podaję link do strony tej kobiety.
http://www.onewomanwalkswales.com/
Na samym dole jej strony jest pięć liczników.
Ostatni pokazuje ile razy podążały za nią krowy :)
Moja Tablica