Już jest nowy numer:
Z O B A C Z !
Niedawno prosiłem o codzienną, wraz z tysiącami innych, modlitwę różańcową w intencji naszej umiłowanej Ojczyzny ( Prymas Tysiąclecia, ks. kard. Stefan Wyszyński, powiedział kiedyś, że zaraz po Bogu i Matce Najświętszej, Polska jest mu najdroższa ). Ja zaproponowałem by to miało miejsce każdego dnia od godz. 20.20, wraz ze słuchaczami Radia Maryja jak i widzami TV TRWAM. Oczywiście każdy może po swojemu, gdzie chce i kiedy chce. Byle jednak w tej intencji codziennie odmawiać różaniec. Jak bardzo nam jest potrzebna codzienna modlitwa, nikomu nie trzeba, tu na tym forum tłumaczyć. Natłok spraw, trudności czy kłopotów, jest wręcz zatrważający. Zdaję sobie sprawę, że grzech powoduje zamęt i chaos, ból, cierpienie czy zagubienie, brak nadziei, itp., itd.. Między innymi dzieje się również i tak, że jakże wielu się nie modli. To przykre ale niestety prawdziwe. Dzisiaj zwracam się do wszystkich tu obecnych, na tym forum, byście do swoich modlitw dołączyli i jeszcze jedną intencję. To intencja, a raczej ich wielość, związana z parafią, w której mieszkam. Jest to parafia pw. Świętego Stanisława Biskupa i Męczennika w Bytomiu ( Osiedle na Wzgórzu ), w archidiecezji katowickiej. Proszę mi wierzyć, że ta modlitwa w intencji mojej parafii jest obecnie niezbędna, jest wręcz koniecznością. Tylko ona jest nadzieją na ratunek dla niej. Dlatego jeszcze raz gorąco o to proszę. Wielu w mojej parafii modli się i pości w tej intencji. Ale proszę nie pozostawiajcie nas samych. Dajcie nam nadzieję, proszę.
Wróciłam sobie właśnie z kościoła, bynajmniej nie spokojniejsza raczej odwrotnie. Cały czas mi kołacze się jedno zdanie z kazania. "Bóg chce żebyśmy byli szczęśliwi" A teraz wciąż myślę o tym, że skoro Bóg chce i ja chcę to czemu od kilku miesięcy jestem nieszczęśliwa? :(
Traktat o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny, Cz. II, Rozdz. 3
Najlepsze nasze uczynki bywają zwykle splamione i skalane przez zło, które w nas tkwi skutkiem skażonej natury naszej Kiedy się wleje czystej przezroczystej wody do cuchnącego naczynia, lub wina do beczki, której wnętrze nie jest czyste, natenczas woda czysta i dobre wino psują sięi łatwo przesiąkają przykrą wonią.
To samo dzieje się, gdy Bóg do wnętrza naszej duszy, skażonej grzechem pierworodnym i uczynkowym, złoży rosę niebieską łaski lub przedziwne wino Swej miłości. Otóż dary Jego psują się zazwyczaj i plamią skutkiem zarodu złego, który grzech pozostawił w nas; uczynki nasze, nawet najwznioślejsze cnoty, bywają nim zarażone.
By więc osiągnąć doskonałość, której nie podobna zdobyć bez łączności z Jezusem Chrystusem, bardzo ważną jest rzeczą precz wyrzucić to, co w nas jest złego; inaczej Pan nasz, który jest nieskończenie czysty i najmniejszej skazy w duszy nie znosi, odrzuci nas od oblicza Swego i nie połączy się z nami.
By wyzuć się z samych siebie trzeba nam:
Z pomocą światła Ducha Św. dobrze poznać skażoną naszą naturę, nas zą nieudolność do wszystkiego, co dobre, naszą słabość we wszystkim, naszą ustawiczną niestałość, naszą niezgodność wszelkiej łaski i ogólną naszą nieprawość.
Grzech pierwszego naszego rodzica zatruł nas wszystkich, przekwasił i popsuł, jak kwas przekwasza i psuje ciasto, w które go włożono. Grzechy, które popełniliśmy, śmiertelne czy powszednie, choć już odpuszczone, powiększyły naszą pożądliwość, słabość, chwiejność i nasze skażenie, pozostawiając w duszy złe następstwa i skutki. Ciała nasze tak są zepsute, że Duch Św. nazywa je ciałami grzechu, (Rz 6, 6), poczętymi w grzechu (Ps 50, 7), karmionymi w grzechu i zdolnymi tylko do grzechu. Podlegają one tysiącznym chorobom, stają się z dnia na dzień słabsze, aż idą na pastwę robactwa i zgnilizny. Dusza nasza połączona z ciałem, stała się tak zmysłowa, iż ją nazwano wprost ciałem bo wszelkie ciało skaziło było drogę swą na ziemi. (Rodz 6, 12). Udziałem naszym to nic, prócz pychy i zaślepienia ducha, zatwardziałości serca, słabości i chwiejności duszy, zmysłowości zbuntowanych namiętności i chorób ciała.
Z natury pyszniejsi jesteśmy niż pawie, więcej przywiązani do ziemi niż ropuchy, niegodziwsi niż kozły, zazdrośniejsi niż węże, pędliwsi niż tygrysy, leniwsi niż żółwie, słabsi niż trzcina, zmienniejsi niż chorągiewki na dachu.
Sami z siebie mamy tylko nicość i grzech i zasługujemy jedynie na grzech Boży i na piekło wieczne. Czy wobec tego można się dziwić, że Zbawiciel powiedział, iż ten kto chce iść za Nim, powinien zaprzeć się samego siebie i gardzić własną swą duszą. (Por. Łk 9, 23; Mat 16, 24)
Kto miłuje duszę swą, straci ją; a kto nienawidzi duszy swojej na tym świecie, na życie wieczne zachowa ją.(J 12, 25).
Mądrość nieskończona, która nie daje przykazań bez powodu, każe nam nienawidzić samych siebie,
bo zasługujemy wielce na nienawiść: nic nie jest tak godne miłości jak Bóg, nic nie jest tak godne nienawiści, jak my sami.
Poznawanie samego siebie....przerabiam to już od kilkunastu lat, bo św. Ignacy Loyola jakoś wbił mi to do głowy, że to nie takie hopaj siup z tym poznawaniem, ono winno być czynione nieustannie...
I cóż mogę powiedzieć Ci Panie...?
Ten tydzień to będzie dla mnie radosne oczekiwanie na to, co mi pokażesz . Choć efekt może nie być tak radosny , ale Ty sam wiesz, co czułam zawsze, gdy mi coś pokazywałeś, sam czy przez człowieka , którego stawiałeś na mej drodze. Za to mogę Ci tylko dziękować...
Słowa dziś są ostre...pyszny paw czy ropucha, wąż , tygrys , żółw czy chorągiewka...kiedyś to wszystko po trosze widziałam , co z tym zrobiłam , jaki jest mój stan dzisiejszy...ufam, że pokażesz, Panie ...
Znów przychodzi okres znienawidzenia siebie, choć kocham siebie mam się właśnie tak poczuć... to dobre ćwiczenie. Tak więc dziś mnie nie ma prawie wcale na tym świecie, jestem nikim , trudne to do pogodzenia , gdy się jest wśród ludzi i służba choćby tylko w kościele może mi wręcz przeszkadzać, ale staram się wejść głębiej w ciszę jak widzę już w pierwszy dzień, więc....
Panie mój , proszę Cię byś dał mi szansę na tę ciszę w sercu, byś zakrywał przede mną to, co mi może mi przeszkodzić, bym była tylko ja i Ty...
Duchu Święty prowadź! Otwieraj me oczy , bym widziała, uszy bym słyszała i serce me otwórz na poznanie prawdy o sobie...
Łukasz 11, 1-13
Modlitwa
Gdy Jezus przebywał w jakimś miejscu na modlitwie i skończył ją, rzekł jeden z uczniów do Niego: "Panie, naucz nas się modlić, jak i Jan nauczył swoich uczniów". A On rzekł do nich: "Kiedy się modlicie, mówcie: Ojcze, niech się święci Twoje imię; niech przyjdzie Twoje królestwo!
Naszego chleba powszedniego dawaj nam na każdy dzień i przebacz nam nasze grzechy, bo i my przebaczamy każdemu, kto nam zawini; i nie dopuść, byśmy ulegli pokusie" Natrętny przyjaciel
Dalej mówił do nich: "Ktoś z was, mając przyjaciela, pójdzie do niego o północy i powie mu: "Przyjacielu, użycz mi trzy chleby, bo mój przyjaciel przyszedł do mnie z drogi, a nie mam, co mu podać". Lecz tamten odpowie z wewnątrz: "Nie naprzykrzaj mi się! Drzwi są już zamknięte i moje dzieci leżą ze mną w łóżku. Nie mogę wstać i dać tobie". Mówię wam: Chociażby nie wstał i nie dał z tego powodu, że jest jego przyjacielem, to z powodu jego natręctwa wstanie i da mu, ile potrzebuje.
Wytrwałość w modlitwie
I Ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą. Jeżeli którego z was, ojców, syn poprosi o chleb, czy poda mu kamień? Albo o rybę, czy zamiast ryby poda mu węża? Lub też gdy prosi o jajko, czy poda mu skorpiona? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą".
O naśladowaniu Chrystusa, Ks. I, Rozdz. 25
9. Obyśmy mogli nie czynić nic innego jak tylko chwalić Pana Boga naszego sercem i ustami.
O, gdybyś nigdy nie potrzebował ani jeść ani pić, lecz mógł go ciągle uwielbiać i oddawać się tylko sprawom ducha! Byłbyś wtedy o wiele szczęśliwszy niż teraz, gdy ciału swemu w każdej potrzebie musisz służyć. Oby nie było tych potrzeb, lecz tylko duchowy pokarm dla duszy, w którym niestety
– tak rzadko smakujemy!
10. Kiedy człowiek dojdzie do tego, że w każdym stworzeniu nie szuka już pociechy, wówczas dopiero zaczyna się doskonale rozmiłowywać w Bogu; i wtedy też będzie zawsze zupełnie zadowolony, jakkolwiek ułożą się sprawy. Wówczas ani go pomyślność nazbyt nie uweseli, ani przeciwność nie zasmuci, z zupełną ufnością odda się Bogu, który jest dla niego wszystkim we wszystkim i dla którego nic nie ginie,nic nie umiera, lecz wszystko żyje i służy mu na każde skinienie.
11. Pomnij zawsze na koniec i na to, że utracony czas nie wraca. Bez gorliwości i pilności nigdy nie nabędziesz cnót. Skoro zaczynasz wpadać w oziębłość, źle się z tobą dzieje. Jeśli zaś od dasz się cały żarliwej służbie, wtedy znajdziesz pokój i przez umiłowanie cnoty oraz dzięki łasce Bożej uczujesz, że ta praca nie jest taka ciężka . Człowiek żarliwy i pilny gotów jest na wszystko. Większego trudu potrzeba do zwyciężenia wad i namiętności n iż do dźwigania najcięższych znojów i trudów pracy fizycznej. Robotnik pijak nie wzbogaci się, a kto gardzi małymi rzeczami, pomału upadnie. (Ekli 19,1) Jeśli dzień spędzisz pożytecznie, radować się będziesz pod wieczór.
Czuwaj nad sobą, dodawaj sobie bodźca, napominaj, a jakkolwiek drudzy postępują, ty nie zaniedbuj siebie. O tyle tylko udoskonalisz się, o ile sam siebie ujarzmisz.
Dwojakie uczucia miałam , gdy przeczytałam dziś to „Ojcze nasz” …
Z jednej strony uśmiech , bo początek mego nawrócenia mi się z tym kojarzy i nie tyle chodzi o to , że i uczniowie Chrystusa pytali , jak się mają modlić, jak o to , że przypomniała mi się moja zdziwiona i przerażona minka, że ja przez 20 lat tę Modlitwę zapomniałam i uczyłam się jej na nowo, właśnie jak Apostołowie. Dziś uśmiech , kiedy pomyślę o początku mego nowego życia, wtedy to mi tak radośnie nie było – widać można zapomnieć przez 20 lat to, co prawie od urodzenia umiało się wypowiedzieć w każdej chwili.
Z drugiej to mój wstyd przed Tobą Panie, bo to jednak wstyd , ale i niezrozumienie dla mnie, po co mi na tę modlitwę zwracasz uwagę dziś szczególnie.
No nic rozważam teksty dalej...
Już wiem , co widzę w słowach św. Łukasza, aż mnie zatkało dosłownie, bo widzę w nich …. modlitwę charyzmatyka!
To charyzmatyk pyta się Ducha Świętego , jak ma się modlić nad kimś, to charyzmatyk staje do modlitwy od razu, jak tylko się go o nią prosi .
Ale widzę teraz jeszcze coś , co mnie jeszcze bardziej porusza....gdyby przekształcić Modlitwę Pańską dla samej tylko osoby omadlanej i faktycznie niewiele można by dodać do tych słów, z czego wniosek , że każdy może być taka modlitwę charyzmatyczną poprowadzić. I to by się zgadzało , bo przecież każdy z nas w momencie Chrztu Św. staje się charyzmatykiem, tylko , że to co otrzymuje jakoś dziwnie zostaje bardzo szybko zostaje zakopane...
I słowa Tomasza e' Kempisa - „Obyśmy mogli nie czynić nic innego jak tylko chwalić Pana Boga naszego sercem i ustami. O, gdybyś nigdy nie potrzebował ani jeść ani pić, lecz mógł go ciągle uwielbiać i oddawać się tylko sprawom ducha! „...no właśnie to - gdybym jako ta ochrzczona nie weszła w świat materialny, ten świat, byłoby inaczej zapewne z moim stosunkiem do Ciebie, Panie, ale przecież każdy tak już ma , nie tylko ja. No i wraca pytanie z wczoraj...co ja z tym zrobiłam , co ja z tym robię...? Czy zostaję w stanie , jaki jest – dbanie o jedzenie , picie , o swój byt materialny - czy pragnę coś zmienić...?
„Utracony czas nie wraca”...tak , niech nigdy się tak nie stanie . Tak samo jak i z tym całym dobytkiem materialnym zgromadzonym nie pójdę na tamten świat, choćby nie wiem ile włożono mi z tego dobytku do grobu, choćby nie wiem jak pięknie mnie do tego ubrano...
Przyglądam się więc temu mojemu życiu dzisiaj i wniosek jak w ostatnim zdaniu tekstu rozważanego – o tyle się udoskonalę , o ile sama siebie ujarzmię.
Widziałam podczas tych dwunastu dni wyraźne dwa światy, dałeś mi to Panie zobaczyć w sposób inny niż zawsze. Widziałam , co we mnie czynisz, lecz - chociaż z całym szacunkiem do naszego kochanego zakonnika - ja sama za swoje ujarzmianie wolę się nie zabierać, wyglądałoby to zapewne , jak poprawienie fryzury jedynie. Wolę się poddać pod Twoje jarzmo, o którym sam mówisz, że jest słodkie, a ja całym sercem to potwierdzam...
O naśladowaniu Chrystusa, Ks. I, Rozdz. 13
5. Ogień doświadcza żelaza twardego (Ekli 31,31), a człowieka sprawiedliwego w pokusach.
Często nie wiemy, co możemy, lecz pokusa ujawnia, czym jesteśmy. Czuwać zaś należy zwłaszcza na początku pokusy, gdyż łatwiej pokonać nieprzyjaciela wtedy, kiedy wszelkimi sposobami wzbrania się mu dostępu do duszy i zabiega mu drogę, gdy do wrót kołatać zaczyna. Stąd powiedziano: w początkach złemu zaradzaj; na próżno używasz leków, kiedy przez długą zwłokę choroba się wzmogła . (Owidiusz, Księga o lekarstwach 91). Albowiem najpierw pojawia się prosta myśl, potem żywe wyobrażenie, następnie upodobanie, złe poruszenie serca, wreszcie przyzwolenie. Tak powoli wkracza całkowicie wróg niegodziwy, gdy na początku nie stawia mu się oporu. Im kto dłużej zwleka z wewnętrznym oporem przeciw pokusom, tym co dzień staje się
słabszy, wróg zaś coraz mocniejszy
6. Jedni doznają cięższych pokus na początku swego nawrócenia, inni przy końcu. Niektórych trapią one niemal przez całe życie. Jeszcze innych nawiedzają mało kiedy i niezbyt dokuczliwie; a to wszystko dzieje się według zrządzenia mądrości i sprawiedliwości Bożej, która zważa na stan i zasługi każdego człowieka, a wszystko prowadzi ku zbawieniu wybranych.
7. Nie powinniśmy przeto rozpaczać w pokusach, lecz tym goręcej prosić Boga, aby nas raczył wspierać w każdym ucisku. On na pewno wg. słów Św. Pawła, nie dopuści kusić was ponad to, co możecie, ale z pokusą zgotuje też wyjście, abyście mogli wytrzymać (1Kor 10, 13). W każdym utrapieniu i pokusie uniżajcie się zatem pod potężną ręką bożą (1P 5, 6) , bo On wybawi i wywyższy pokornych duchem.
8.W pokusach i udręczeniach człowiek doświadcza, ile postąpił; wtedy też większą zdobywa zasługę i bardziej się ujawnia jego cnota. Cóż w tym wielkiego, gdy człowiek jest pobożny i gorliwy, kiedy mu nic nie dolega? Jeśli jednak w czasie przeciwności zachowuje się cierpliwie, wtedy jest nadzieja dużego postępu w dobrym. Niektórzy potrafią się oprzeć wielkim pokusom, a mimo to ulegają często małym i codziennym; dopuszcza to Bóg, ażeby w ten sposób upokorzeni, nie ufali sobie zbytnio podczas wielkich doświadczeń, skoro pod ciężarem drobnych upadają
Ogień...te słowa mnie od razu zatrzymały, bo od razu przypomniał mi się ogień Ducha Świętego, nie ten , który rozpala serce do czegoś, ale który wypala w tym sercu to, co w nim niepotrzebne...tego ognia doświadczyłam , a było to uczucie ognia prawdziwego w środku mego ciała z jednoczesnym uczuciem bardzo zimnej skóry. Ale ja wiedziałam, co się dzieje i tym ogniem się rozkoszowałam i tylko dziękowałam zań. I bynajmniej nie działo się to na żadnym egzorcyzmie, czy nawet modlitwie o uwolnienie, była to jedynie modlitwa o uzdrowienie na kościele.
Dziś w kontekście jednak całości fragmentu zalecanego padło pytanie we mnie , czemu właśnie Bóg niekiedy używa tak odczuwalnej przez człowieka Mocy , ale zaraz za tym inne pytanie - czy ja w ogóle mogę o to pytać i tę kwestię rozważać....? Czy mam takie prawo...?
Mimo wszystko odważyłam się ...Bóg widzi, co się dzieje ze mną i we mnie, wie, że mam tez pragnienie pozbyć się czegoś, mam wolę naprawy czegoś w swoim życiu, wolę której nie muszę nawet rozeznawać pod kątem zgodności z Jego wolą. „Nie chcę , ale muszę” - przypominają mi się słowa byłego prezydenta. W moim przypadku było nie chcę , ale „coś” sprawiało, że to „muszę” samo się działo, było silniejsze od mojego „nie chcę” i w to chyba musiał wtargnąć Bóg z Mocą . Pozostaje jeszcze inna kwestia...może Bogu byłam do czegoś potrzebna i dlatego tak zadziałał...? No i na tym moje dywagacje skończyłam, bo któż to wie , co ten nasz kochany Pan Bóg myśli...?:)
Ale ...i tu mam takie małe „ale” do rozważanego tekstu...Tomasz e' Kempis mówi o pokusie już, większej czy mniejszej, czy jednak ja jako człowiek , który żył kiedyś duchem tego świata faktycznie widziałam coś jako pokusę...? I czy teraz, gdy wchodzę głębiej w życie z Bogiem, widzę zawsze i odbieram zawsze coś , co mi się przydarza jako pokusę …?
Posłużę się tekstem ...”prosta myśl” - tak, prosta myśl i prosta odpowiedź moja na nią , ale nawet ta prosta odpowiedź zależy od tego, czy w danym momencie jestem człowiekiem Boga czy człowiekiem tego świata. I chyba właśnie to mi pokazał Pan w zdarzeniu z fotografem, które opisałam wczoraj , w tym zdarzeniu odpowiadałam jak człowiek Boga...uff udało mi się mogę powiedzieć, bo jak teraz to zobaczyłam, to wcale nie jest to takie łatwe wychwycenie czegoś , co potem okaże się pokusą. W zdarzeniach, gdzie mam do czynienia z płcią przeciwną może i łatwiej czuwać, jeśli się na to czuwanie jest nastawionym oczywiście, ale co z innymi momentami życia...?
Mnie akurat ten przypadek zwrócił na to uwagę, wiem już co i po co mi Pan to pokazał ...ho ho choćby po to, aby nie musiał znów okazywać swojej Mocy ...się mi jakoś przypomniał ten ogień...
Wniosek … - ”Módl się i pracuj” - motto reguły benedyktynów , modlitwa i praca fizyczna - praca nad sobą - to jest lekarstwo , zarówno jako szczepionka , jak i ewentualny antybiotyk . To ono pozwala żyć w pokoju i radości mimo wszystkiego złego, co się wokół mnie dzieje, czy w samej mnie.
Hmm ...Nie wiem Panie , do czego mnie prowadzisz , do czego zmierzasz, ale coraz bardziej mi się to podoba. Jak ja Cię kocham za te Twoje ćwiczenia !!! :)