Loading...

Blog daria86

5 misiecy... 5 miesiecy temu przesunelam w dloniach pierwszy paciorek. Potem kolejny, kolejny i kolejny... We wtorek koncze swoja 3 NP. Byla niezliczona ilosc przeplakanych chwil, dni bez nadziei, styuacji, bez wyjscia, pytan bez odpowiedzi, smutku, tesknoty i masa cudow i lask, ktorych nie sposb opisac.  Tak, intencje nie spelnione, troche serce boli, ze jeszcze moze nie czas, a moze i nigdy nie bedzie na to czas, bo moze nie taka wola, ale oddycha sie lzej, na zycie patrzy sie inaczej, odwazniej z nadzieja, bo... bo przeciez kazda inna modlitwa zostala wysluchana, bo wszystko inne sie wyprostowalo, bo przeciez nawet w mojej intencji juz nie jest tak przerazliwie ciemno i beznadziejnie, bo jest jeszcze nadzieja.

 

Dziekuje Ci Matko, ze mnie znalazlas, ze zaprowadzilas do Jezusa, ze posadzilas pod Jego krzyzem, ze ocieralas codziennie moje histeryczne lzy, ze przemienialas moje serce, by czynic je gotowym do milosci, Ciebie, Jezusa, Boga i ludzi, ze uczylas wybaczac, zadre, po zadrze, rane po ranie, ze godzilas mnie z sama soba, z ludzmi, z zyciem. 

Moj drogi Jezu dziekuje za to ze za mnie umarles, mala, niegodna, grzeszna, za to ze Ty jestes caly dla mnie, gdy mnie tylko troche dla Ciebie.

 

A wam moi drodzy forumowicze dziekuje za to ze jestescie, ze mnie przygarneliscie, ze byliscie w tych najgorszych momentach, gdy swiat sie walil (przynajmniej w moim mniemaniu), ze wspieraliscie, ze czasam zasadziliscie "kopa", bo bredzilam. Nie bede wymieniala z imion, bo kazdy z Was ma w tym swoj udzial! Bog wam zaplac!

 

Od kilku dni sypalo sie wszystko, do tego dochodzily straszne mysli, ze Bog nie istnieje, ze sie mna bawi, klocilam sie plakalam, stawalam nad przepascia rozpaczy, ciemnosc, tylko ciemnosc byla. Nerwy, chodzilam po scianach, ze zlosci z rozpaczy. Zaufac, ale jak? Ale po co skoro wszystko sie wali. A potem bla noc, srodek nocy. "Musialem, musialem Ci to wszystko zburzyc, nie moglem juz na to patrzec" No cudownie wrecz, jeszcze mi Bog mowi ze musial mi to rozwalic, wiec juz dobrze o nic nie bede prosic, krzyczalam w myslach, ze niech juz bedzie, ze bedzie tak jak On sobie zechce, a ja juz nie chce nic od Niego. Adoracja, Jezus i ja, mialam nie prosic, wiec nie prosilam, dziekowalam ze te marne zycie, za ten bezsens, za beznadzieje, ale juz nie moglam. Prosba sama sie wyrwala "Jezu przyjdz juz i po prostu mnie rozkochaj w sobie, zrob juz co chcesz, ale przyjdz!". Mysli nie ustawaly kolejnych kilka dni, walczylam z sama soba. Potem kazanie, za kazaniem, sluzyc, sluzyc, sluzyc... Zrezygnowac z siebie, tak do konca, oddac sie Jego woli. I nagle okazuje sie ze mam sluzyc, ze Bog ma plan, plan ktory "miazdzy" mnie. Tak mam sluzyc, mu ludziom, zrezygnowac z siebie, oddac caly swoj "wolny" czas Jemu i ludziom. I mam ochote powiedziec tylko "ale Panie, ja? ja sie nie nadaje". 

Dziekuje Ci Panie za to ze Ty mi zaufales, mimo ze ja tak malo ufam Tobie.

A was moi kochani prosze o modlitwe za mnie, abym podolala temu do czego Bog mnie powolal, was rowniez otaczm modlitwa. Niech wam Bog blogoslawi:)