Loading...

Blog użytkownika

Dorota

 

O naśladowaniu Chrystusa, Księga III, Rozdz. 13

 

1.Chrystus .Synu, kto usiłuje chylić się od posłuszeństwa, usuwa się od łaski, a kto szuka osobistych korzyści, traci wspólne dobro.

Kto niechętnie i niedobrowolnie poddaje się przełożonemu, okazuje, że jego ciało nie jest mu jeszcze doskonale posłuszne, lecz często buntuje się i szemrze.

Ucz się więc ochotniej uległości przełożonemu, jeżeli pragniesz ujarzmić swe ciało.

Łatwiej bowiem zwycięża zewnętrznego wroga, kto w swoim wnętrzu nie jest podzielony.

Nie masz gorszego i groźniejszego nieprzyjaciela swej duszy nad siebie samego, gdy w tobie ciało nie zgadza się z duchem.

Musisz stanowczo za nic uważać siebie, jeśli chcesz przemóc ciało i krew. Miłujesz jeszcze siebie w sposób nieuporządkowany, dlatego wzdrygasz się przed całkowitym poddaniem siebie woli cudzej.

2. Cóż w tym wielkiego, że poddasz się dla Boga człowiekowi, ty, co jesteś prochem i niczym, skoro ja, Wszechmocny i Najwyższy, który z niczego wszystko stworzyłem, podległy byłem pokornie człowiekowi dla ciebie?

Stałem się najpokorniejszy i najniższy ze wszystkich po to, abyś ty własną swą pychę zwyciężył moją pokorą. Ucz się posłusznym być, prochu! Ucz się korzyć, ziemio i glino, i uginać się pod stopy wszystkich. Ucz się przełamywać swoje zachcianki i ulegać w całkowitym posłuszeństwie.

 

3. Rozgorzej przeciwko sobie i nie ścierp, by rządziła tobą pycha; stań się tak uległym i małym, aby wszyscy mogli po tobie chodzić i deptać jak błoto na drodze. Czemuż miałbyś się żalić, próżny człowieku? Jak możesz zaprzeczać tym, którzy ci w oczy wyrzucają złości, grzeszniku nikczemny, któryś tyle razy obraził Boga i zasłużył na piekło?

Litowały się oczy moje nad tobą, bo drogą przed obliczem moim była twa dusza; chcę, abyś poznał moją miłość i był zawsze wdzięczny za dobrodziejstwa moje; abyś trwał nieustannie w prawdziwej uległości i pokorze i znosił cierpliwie nawet pogardę.

 

Łukasz 13, 1-9

 

W tym czasie przyszli niektórzy i donieśli Mu o Galilejczykach, których krew Piłat zmieszał z krwią ich ofiar. Jezus im odpowiedział: Czyż myślicie, że ci Galilejczycy byli większymi grzesznikami niż inni mieszkańcy Galilei, że to ucierpieli? Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy podobnie zginiecie. Albo myślicie, że owych osiemnastu, na których zwaliła się wieża w Siloam i zabiła ich, było większymi winowajcami niż inni mieszkańcy Jerozolimy? Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie.

I opowiedział im następującą przypowieść: Pewien człowiek miał drzewo figowe zasadzone w swojej winnicy; przyszedł i szukał na nim owoców, ale nie znalazł. Rzekł więc do ogrodnika: Oto już trzy lata, odkąd przychodzę i szukam owocu na tym drzewie figowym, a nie znajduję. Wytnij je: po co jeszcze ziemię wyjaławia? Lecz on mu odpowiedział: Panie, jeszcze na ten rok je pozostaw; ja okopię je i obłożę nawozem; może wyda owoc. A jeśli nie, w przyszłości możesz je wyciąć.

Po wczorajszym dniu miałam moralnego kaca. Zapomniałam bowiem o czymś i po wyjściu z komputera, kiedy jeszcze żyłam myślami minionego dnia dopiero to zobaczyłam .

Jeśli od dłuższego czasu alkohol jest niczym dla mnie , a ostatnio to się nawet zastanawiałam, czemu ma smak wody dosłownie prawie i nic nie działa na mnie, to raczej mogę to już odbierać jako znak, na który winnam zwrócić uwagę, a dopiero dziś do tego doszłam. No i druga rzecz , zwykle w sytuacjach, gdy coś mi się nie podoba we mnie proszę Boga o przebaczenie , wyrzekam się tego od razu i proszę o błogosławieństwo Ojca, by wypełnił nim ten mój zły obszar ( to szkoła Lozano i Flynna ). A tu nic...coś mi się zdaje, że albo zły duch się zakręcił albo...Bóg mi zechciał to pokazać podczas Ćwiczeń , by wyostrzyć moją czujność , to akurat dla mnie w tym momencie nieistotne , za czyją to sprawą... kolejna porażka zanotowana, warta mej uwagi... Zakryta pamięć... czujność moja uległa zachwianiu, czyli ...Dorota uważaj!

 

A to, o czym piszę należy do procesu mojego nawrócenia, o czym w dzisiejszych tekstach...Pan pokazuje mi , jaką i czy w ogóle figą jestem teraz widocznie i nie tylko Pan, bo Maryja ( o czym zresztą wspomniałam wczoraj) o to wręcz mnie pytała w Częściach Radosnych, w kolejnych tajemnicach nagle musiałam się sobie przyglądać, mimo że różaniec w czyjejś intencji odmawiałam. Mam chyba sama ten rachunek zrobić najpierw...A tu tylko wstyd przed Panem.

 

Nawet z posłuszeństwem zobaczyłam pewien kłopot...

Kiedyś ten kłopot był ogromny, bo nie chodząc do kościoła o kapłanach  nasłuchałam się od innych, powrót do kościoła był więc blokowany u mnie przez to. Jak ja mam słuchać iść do spowiedzi  czy podporządkować się księdzu, który sam grzeszy...?

Miałam to szczęście jednak , że znajdując się na II Tygodniu Ćwiczeń ignacjańskich usłyszałam konferencję o. Remiego Recława w tym temacie , która tak mną potrząsnęła , że odeszła mi ochota na szemranie na księży, a ostatnie pytanie tego jezuity brzmiało...co byś matko zrobiła , gdyby to dotyczyło twego syna -księdza...? Co bym zrobiła...? Modliła się i siedziała cichuteńko , wierząc , że tylko Pan pomoże. Toć ja tego syna wychowałam, wina zgoła moja pośrednio co najmniej.

Potem reguły trzymania z Kościołem św. Ignacego miałam okazję doświadczyć na swojej wspólnocie , a to mnie utwierdziło nawet w tej najbardziej kontrowersyjnej 13 regule , którą zacytuję:

 

Reguła 13. Ażeby we wszystkim utrafiać w sedno, trzeba być zawsze gotowym wierzyć, że to, co ja widzę jako białe, jest czarne, jeśli tak to określi Kościół Hierarchiczny. Wierzymy bowiem, że między Chrystusem, Panem naszym; Oblubieńcem, a Kościołem, jego Oblubienicą, jest ten sam Duch, który nami rządzi i kieruje dla zbawienia dusz naszych. Bo tenże sam Duch i Pan nasz, który dał dziesięcioro przykazań, ten sam kieruje i rządzi świętą Matką naszą Kościołem.

 

W tym mogłabym powiedzieć , że nie dość iż jestem stanowcza , to co niektórzy przez to nazwali mnie ortodoksyjną katoliczką. Nic na to nie poradzę, mam to przećwiczone na własnym przykładzie i przykładzie mojej wspólnoty. I boli mnie, gdy gdziekolwiek widzę, że coś jest mówione na kapłanów źle, najczęściej niesprawdzone do końca wieści , przed czasem. Rozgłaszanie tego w mediach i przez ludzi o mało co nie spowodowało spustoszenia w mojej głowie, może takowe uczynić w innej głowie więc. I niby ze smutkiem jedna pani drugiej mówi coś , a potem wie o tym czymś całe miasto...a to „coś” już stokroć powiększone i okazuje się często nieprawdą. Tylko, że ja też kiedyś byłam jedną z tych "pań"...

Z tego zrodził się również mój stosunek do kapłanów jako moich przełożonych czy spowiedników. Tu moje rozumowanie mnie wybroniło...za każdym kapłanem stoi ten sam Bóg, nie inny i On go będzie rozliczał . Nie moją to sprawą się tym zajmować, ja mam wykonać to , co mi zlecił. Mam prawo do oficjalnej skargi do wyższej instancji. Czyli nieustanne pytanie w tych ćwiczeniach ...co ja z tym zrobię czy zrobiłam...?

I wracam się do pierwszego mego zdania w tym temacie... Niby okey , wybrnęłam, ale jest coś co jest moim kłopotem ...pierwsze uczucie moje to złość na kapłana...i tu mnie masz, Boże...

A i owszem , uczucie szybko przechodzi, pójdę się pozłościć z mamusią, ale...skąd mam pewność , że moja mama, znająca i owszem reguły, nie pójdzie z tym dalej i ja znów nie staję się tą jedną z tych "pań" , o których wyżej wspomniałam...? Jeśli chodzi o wspólnotę, złość ta natomiast  potrafi przejść w złe rozmowy , niepotrzebne przecież, bo i tak muszą być zakończone posłuszeństwem.

I tu stanęłam...widzę już Panie, że podnosisz poprzeczkę, dotykasz nie tyle moich czynów, co przede wszystkim myśli i uczuć...

Prosta myśl...Tomasz a Kempis jest z tym niezwykły dla mnie...

Panie mój, proszę Cię , podaruj mi  JUTRO, bym mogła poprawiać, to co  WCZORAJ, bo póki co widzę przysłowiową „figę z makiem”....

Dorota Lis 20 '14, 01:49
Kasia

Kochani ♥ ♥

Błagam o modlitwę za mamusię,dostała skierowanie do szpitala na usunięcie martwicy na nodze,co jest okrutnie bolesne.

Ostatnio jak byla w szpitalu (serce) to widziała jak to robią u pacjętki i była przerażona.Niestety robią to bez znieczulenia !!

Proszę was o modlitwę aby Dobry Bog zesłał jej spokój,odwagę i zmniejszył ból podczas zabiegu.

Boże Bądź Miłościw jej grzesznej.

Mateńko Najświętsza nie opuszczaj jej.

Kasia Lis 19 '14, 15:42 · Komentarze: 4 · Tagi: boze ratuj
Dorota


O naśladowaniu Chrystusa, Księga III, Rozdz. 8
1. Uczeń. Iżem raz począł, będę mówił do Pana mego, aczem proch i popiół . (Rodz 18, 27)
Gdybym chciał się uważać za coś więcej, Ty staniesz przeciwko mnie i występki moje wydadzą o mnie prawdziwe świadectwo, a wyprzeć się ich nie mogę. Jeżeli uznam swą małość i uniżę się, wyzbywając się wszelkiego górnego o sobie mniemania, i będę się uważać za proch, jak jest w istocie, spłynie ku mnie Twoja łaska i w sercu rozbłyśnie Twe światło; wtedy wszelka, choćby najmniejsza próżność utonie w bezmiarze mej nicości i zginie na wieki. Tam mi pokażesz, czym jestem, czym byłem i dokąd zaszedłem . A ja w niwecz obrócony byłem i nie wiedziałem.
(Ps 72, 22). Zostawiony samemu sobie, jestem niemocą i nicością, lecz jeśli tylko spojrzysz na mnie, od razu staję się silny i nowa napełnia mnie radość. Dziwne to bardzo, że tak nagle mnie podnosisz i tak łaskawie do siebie przygarniasz, choć własny ciężar w dół mnie pociąga.

2. Sprawia to Twoja miłość, która mnie niezasłużenie uprzedza i wspiera w licznych i wielorakich potrzebach, i z niezliczonych nieszczęść, prawdę mówiąc, wprost mnie wyrywa. Zgubiłem się miłując źle samego siebie; szukając jedynie Ciebie i szczerze cię kochając, znalazłem siebie i Ciebie zarazem, a przez mą miłość ku Tobie jeszcze głębiej zrozumiałem własną nicość.
Ty bowiem, o Najsłodszy, postępujesz ze mną ponad wszelką moją zasługę i nad to wszystko, czego bym się śmiał spodziewać i odważył prosić.

3. Bądź błogosławiony, Boże mój, bo chociaż nie jestem godzien żadnej z Twych łask, Twoja nieskończona hojność i dobroć nie przestają nigdy dobrze czynić nawet niewdzięcznym i tym, co daleko od Ciebie odeszli. Nawróć nas do siebie, abyśmy byli wdzięczni, pokorni i pobożni, boś Ty naszym zbawieniem, naszym męstwem i mocą


Traktat o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny, Cz.II, Rozdz. 3

By się wyzuć z siebie samego, trzeba codziennie zamierać sobie same mu, tzn. trzeba dzierżyć na wodzy władze duszy i zmysły ciała, trzeba patrzeć, jakoby się nic nie widziało, słyszeć jakoby się nic nie słyszało, posługiwać się rzeczami tego świata, jakoby się ich nie używało (Por.1Kor 7, 29-31). Św. Paweł nazywa to codziennym umieraniem: quoditie morior. (Por.1Kor 15, 31). Jeśli ziarno pszeniczne wpadłszy w ziemię nie obumrze, samo zostaje. (J 12, 24-25). Jeśli nie zemrzemy sami sobie i jeśli najświętsze nasze praktyki religijne nie doprowadzą nas do tej śmierci tak koniecznej a zarazem tak życiodawczej, nie przyniesiemy owocu pożytecznego; nasze nabożeństwa będą bezużyteczne, a wszystkie nasze dobre uczynki będą skażone miłością własną i samowolą.
I dlatego Pan Bóg brzydzić się będzie największymi naszymi ofiarami i najlepszymi uczynkami, a w chwili śmierci z próżnymi staniemy rękoma, tzn. bez cnót i zasług i nie będzie w nas ani iskry czystej miłości. Bo miłość taką posiadają tylko dusze obumarłe sobie, których życie ukryte jest z
Jezusem Chrystusem w Bogu. (Por. Kol 3, 3) .
Spośród wszystkich nabożeństw do Matki Najświętszej trzeba wyszukać to, które najprędzej nas doprowadzi do obumarcia sobie, bo to będzie najlepsze i najbardziej nas uświęci. Trzeba bowiem pamiętać, że nie wszystko co się święci jest złotem, że nie wszystko, co słodkie, jest miodem, że nie wszystko co jest łatwe i co większa część ludzi wykonywa, najwięcej uświęca. Podobnie jak w łonie natury istnieją tajemnice, dzięki którym w krótkim czasie z małym nakładem kosztów i bez trudu dokonywać można pewnych naturalnych czynności, tak i w porządku łaski są tajemnice, dzięki którym w krótkim czasie radośnie i łatwo spełniać można dzieła nadnaturalne, pozbyć się miłości własnej, napełnić się Bogiem i stać się doskonałym.
Nabożeństwo, o które obecnie chodzi, jest jedną z tych tajemnic łaski, nieznaną wielkiej części chrześcijan, znaną jedynie niewielkiej liczbie spośród pobożnych, a praktykowaną i wykonywaną przez jeszcze mniejszą ich liczbę.

Dzisiejszy dzień nazwałabym dniem obserwacji siebie i od razu mogę podziękować  św. Ignacemu za jego rachunek sumienia, który choć od dawna praktykuję , ale jak widzę takiego skutku nie miał we mnie , jak dzisiaj.
Dwa zdarzenia , zetknięcie się ze światem  : pójście do fryzjera i do drugiej swojej podopiecznej. Powtórka jakby  z pierwszego dnia dosłownie . Do południa  wszystko po Bożemu, w części miasta  , którą odkryłam jako inną całkiem od tej, w którą weszłam po południu ( tego nawet nie będę rozpatrywać, bo już wiem, że ta druga część miasta potrzebuje omodlenia ).

Popołudnie...Fryzjerka i ja to pytania i odpowiedzi, proste , zwyczajne . Ale wchodzi nagle „mój” pan fotograf z imienin księdza, ja tyłem , więc mnie nie poznaje, a on od wejścia dosłownie flirtuje z fryzjerką , bynajmniej może , bo  wdowiec , jak się okazało, ale fryzjerka to już zamężna kobieta  .  Nawet lampka się nie musi zapalać z ostrzeżeniem, tylko uśmiech mój do siebie i w duchu ...”Panie Boże, dziękuję Ci za te prostą myśl, bez włączania wyobraźni na tych imieninach”.  Cenna była mina pana fotografa , gdy z fotela wstałam i się odwróciłam do tego pana – wykrztusił tylko dzień dobry :) A ja pomyślałam o ukrytej kamerze i w duchu  mówię „mam cię” :) , do   pana  dzień dobry oczywiście. Tu nie będzie mojego uff już, że mi się coś udało , tak  ma być po prostu.

Druga część popołudnia już nie była taka prosta. Dzwonię do podopiecznej, że idę do niej i czy mam coś kupić po drodze , a ona na to  - kawałek ciasta i wino....
Kiedyś bym to normalnie odebrała, ale trwam przecież w Ćwiczeniach, tego nawet nie miałam w dniach wyrzekania się ducha tego świata , a przychodzi teraz...lampka się zapala...czuwaj! Nie zapytam przecież, po co?
No i było się zapytać , bo  jak się okazało, miałyśmy skonsumować tylko obie. Wieczór niby miły, a ja myśli w głowie i myślę do  tej pory....jak mam odpowiadać , gdy już staję przed faktem...? W każdej sytuacji...? Tu akurat samo wypicie  nie jest grzechem, ale w moim przypadku to bezsens  mi niepotrzebny, bo już zauważyłam , że alkohol  od dłuższego czasu smakuje mi jak woda,  a po to, by mieć humor  to jego w ogóle nie potrzebuję.   Uznaję to dziś za swoją porażkę , ale i za wielki pożytek duchowy dla mnie .Podopieczna stała się moją przyjaciółką, jest ciut starsza , na wózku inwalidzkim...a Pan mówi do mnie „Inaczej trzeba”...Tak, inaczej, tym bardziej , że z nią rozmawiałam o Bogu właśnie...  

Sprawiedliwość i miłosierdzie, jedno i drugie łącznie, nigdy osobno ...grzech i człowiek , który ten grzech popełnia...to w takich sytuacjach  raczej będzie chwalebne i właściwe, miłość do człowieka, z miłością napomnienie, zwrócenie uwagi, wtedy dwie strony mogą się uświęcać...
 
 „nie wszystko, co słodkie, jest miodem, że nie wszystko co jest łatwe i co większa część ludzi wykonywa, najwięcej uświęca”...kiedyś rozważałam  swoją posługę chorym, od kiedy się jej podjęłam nie mogłam wyjechać na rekolekcje w milczeniu, te na których powinnam być raz w roku, dziś znów  to wszystko stanęło przede mną ...ale jest coś , co dziś odkryłam. Na rekolekcjach w milczeniu , przez cały tydzień, jest łatwiej , bo mam do czynienia z ludźmi, którzy też milczą, nie obchodzi mnie nic tylko Bóg.  Dziś zobaczyłam , że te Ćwiczenia są trudniejsze, bo przeżywam  je w domu, w spotkaniach z ludźmi , nie w odosobnieniu.
Cytowany Traktat rozważałam o wiele wcześniej, a dziś dziękuję Ci , Panie, że wtedy choć zwróciłam na to uwagę, ale nie wiedziałam czego tak dokładnie się tyczy , a dotyczy słów :

„Nabożeństwo, o które obecnie chodzi, jest jedną z tych tajemnic łaski, nieznaną wielkiej części chrześcijan, znaną jedynie niewielkiej liczbie spośród pobożnych, a praktykowaną i wykonywaną przez jeszcze mniejszą ich liczbę.”

O, gdybym przed decyzją o podjęciu Ćwiczeń , skojarzyła to nabożeństwo z tymi słowami, nie wiem czy bym się w ogóle podjęła, a teraz to już nijak się wycofać no i....
Jutro też jest dzień....

A na koniec fragment z płyty  , którą wczoraj zamówiłam , przy „okazji” zakupu innej z konferencjami , będę miała te płyty jutro , więc z pewnością przesłucham, bo coś mi się zdaje , że będzie mi pomocą  , by ten tydzień nie skończył się dla mnie klęską :

 Widzieć rzeczy duchowo
„Musimy pomóc naszym oczom, uszom i wszystkim zmysłom ciała, aby nie były zablokowane, prze­jedzone. Bo kiedy człowiek jest całkowicie przepełniony rzeczami, które daje świat, dzieje się tak, jak w ruchu ulicznym. Kiedy jest za dużo samochodów, robią się korki i już nie można jechać w żadnym kierunku. Trzeba nauczyć się, odciążać zmysły, by nie patrzyły i nie słuchały.

Podjąć post zmysłów. To wielka sztuka – post zmysłów. Kiedy zmysły zewnętrzne poszczą – wtedy przychodzi modlitwa. Wtedy wchodzę w kontakt z Panem i wewnętrznie mogę smakować to, co On już dla mnie zrobił. Na zewnątrz – poszczę, wewnątrz - karmię się pamięcią o Bogu”.

(Marko Ivan Rupnik SJ, fragmenty rozmowy z ks.Krzysztofem Wonsem SDS )

Do tej pory mogłabym powiedzieć , że  nieustannie w myślach mam Boga, św. Ignacy mnie nauczył a Bóg pomógł. Po tym, co zobaczyłam dzisiaj i widzę , co pisze o tej płycie , to chyba nie o takie  karmienie się Bogiem jeszcze chodzi no i ten post zmysłowy...w pokoju serca  poczekam :)

Święta Maryjo , Matko Boża, módl się za nami grzesznymi...słyszę właśnie Różaniec w naszym forumowym radiu, piękny , poprzedzony tekstami z książki chyba o Bartolo Longo, odmawiany przez dwóch mężczyzn , choć w sumie nie wiem, bo mogą się głosy nakładać, ale  czuję tę modlitwę  właśnie przez to inaczej.

Tak, Maryjo, módl się za mną i przytulaj mocno,  bo Ty też mi wiele  w tej modlitwie pokazujesz, póki co same pytania znów...teraz jednak nie pociągasz mnie , by o tym mówić, więc milczę póki co...mam notatki.

Dorota Lis 18 '14, 23:32
aneciak

Powoli odzyskiwalam radosc, powoli zaczynal wracac usmiech, az do dzis...

Poklocilam sie z bardzo dobra kolezanka, bylam za szczera, ona nie moze zrowumiec, ze ja nie umiem udawac, zakladac maski, jak cierpie to cierpie i tyle nie umiem sie wtedy umiechac, opowiadac zartow i byc "super wyluzowana". Jestem soba, wtedy milcze, obserwuje slucham, gdy czuje ze wymaga sie ode mnie zalozenia maski wole zamknac sie w czterech scianach, wiec wyszlo, ze sie uzalalam nad soba, ze uwazam sie za pepek swiata. Przyjelam to z pokora, przeprosilam. Pozniej nabroilam w pracy niechcacy, ale bardzo mocno.Mimo wszystko bylam spokojna, nie zalamalam sie. Zdarza sie, nie psuje ten kto nic nie robi.

Az do telefonu mamy... juz gdy dzwonila czulam, ze zapyta o mojego ex... i tak sie stalo, mimo ze tyle razy powtarzalam ze to juz przeszlosc i nie chce by mnie o niego pytano. Kulturalnie powiedzialam ze nie mam z nim kontaktu i dla mnie to rozdzial zamkniety, po czym przeprosilam i powiedzialam ze chce na dzis zakonczyc rozmowe. Po paru minutach mam znowu telefon od mamy i tolkowanie mi, ze widocznie dla mnie to nie jest jeszcze skonczone skoro tak reaguje...

Zabolalo, bo nie jest skonczone, gdzies jakas czastka mnie teskni, ale staram sie zyc dalej, nie ogladajac sie wstecz, nie myslac co beddzie jutro i tak o to siedze i becze...

Kazdego dnia oddaje tesknote Bogu proszac, by zabral bol, mysli o nim, bym mogla wrocic do normalnego zycia i udawalo sie raz lepiej raz gorzej, ale zaczynalam zyc, a dzis jakbym w leb dostala...

 

aneciak Lis 18 '14, 21:43 · Komentarze: 4
Dorota

 

Traktat o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny, Cz. II, Rozdz. 3

 

Najlepsze nasze uczynki bywają zwykle splamione i skalane przez zło, które w nas tkwi skutkiem skażonej natury naszej Kiedy się wleje czystej przezroczystej wody do cuchnącego naczynia, lub wina do beczki, której wnętrze nie jest czyste, natenczas woda czysta i dobre wino psują sięi łatwo przesiąkają przykrą wonią.

To samo dzieje się, gdy Bóg do wnętrza naszej duszy, skażonej grzechem pierworodnym i uczynkowym, złoży rosę niebieską łaski lub przedziwne wino Swej miłości. Otóż dary Jego psują się zazwyczaj i plamią skutkiem zarodu złego, który grzech pozostawił w nas; uczynki nasze, nawet najwznioślejsze cnoty, bywają nim zarażone.

By więc osiągnąć doskonałość, której nie podobna zdobyć bez łączności z Jezusem Chrystusem, bardzo ważną jest rzeczą precz wyrzucić to, co w nas jest złego; inaczej Pan nasz, który jest nieskończenie czysty i najmniejszej skazy w duszy nie znosi, odrzuci nas od oblicza Swego i nie połączy się z nami.

By wyzuć się z samych siebie trzeba nam:

Z pomocą światła Ducha Św. dobrze poznać skażoną naszą naturę, nas zą nieudolność do wszystkiego, co dobre, naszą słabość we wszystkim, naszą ustawiczną niestałość, naszą niezgodność wszelkiej łaski i ogólną naszą nieprawość.

Grzech pierwszego naszego rodzica zatruł nas wszystkich, przekwasił i popsuł, jak kwas przekwasza i psuje ciasto, w które go włożono. Grzechy, które popełniliśmy, śmiertelne czy powszednie, choć już odpuszczone, powiększyły naszą pożądliwość, słabość, chwiejność i nasze skażenie, pozostawiając w duszy złe następstwa i skutki. Ciała nasze tak są zepsute, że Duch Św. nazywa je ciałami grzechu, (Rz 6, 6), poczętymi w grzechu (Ps 50, 7), karmionymi w grzechu i zdolnymi tylko do grzechu. Podlegają one tysiącznym chorobom, stają się z dnia na dzień słabsze, aż idą na pastwę robactwa i zgnilizny. Dusza nasza połączona z ciałem, stała się tak zmysłowa, iż ją nazwano wprost ciałem bo wszelkie ciało skaziło było drogę swą na ziemi. (Rodz 6, 12). Udziałem naszym to nic, prócz pychy i zaślepienia ducha, zatwardziałości serca, słabości i chwiejności duszy, zmysłowości zbuntowanych namiętności i chorób ciała.

Z natury pyszniejsi jesteśmy niż pawie, więcej przywiązani do ziemi niż ropuchy, niegodziwsi niż kozły, zazdrośniejsi niż węże, pędliwsi niż tygrysy, leniwsi niż żółwie, słabsi niż trzcina, zmienniejsi niż chorągiewki na dachu.

Sami z siebie mamy tylko nicość i grzech i zasługujemy jedynie na grzech Boży i na piekło wieczne. Czy wobec tego można się dziwić, że Zbawiciel powiedział, iż ten kto chce iść za Nim, powinien zaprzeć się samego siebie i gardzić własną swą duszą. (Por. Łk 9, 23; Mat 16, 24)

Kto miłuje duszę swą, straci ją; a kto nienawidzi duszy swojej na tym świecie, na życie wieczne zachowa ją.(J 12, 25).

Mądrość nieskończona, która nie daje przykazań bez powodu, każe nam nienawidzić samych siebie,

bo zasługujemy wielce na nienawiść: nic nie jest tak godne miłości jak Bóg, nic nie jest tak godne nienawiści, jak my sami.

 

Poznawanie samego siebie....przerabiam to już od kilkunastu lat, bo św. Ignacy Loyola jakoś wbił mi to do głowy, że to nie takie hopaj siup z tym poznawaniem, ono winno być czynione nieustannie...

I cóż mogę powiedzieć Ci Panie...?

Ten tydzień to będzie dla mnie radosne oczekiwanie na to, co mi pokażesz . Choć efekt może nie być tak radosny , ale Ty sam wiesz, co czułam zawsze, gdy mi coś pokazywałeś, sam czy przez człowieka , którego stawiałeś na mej drodze. Za to mogę Ci tylko dziękować...

Słowa dziś są ostre...pyszny paw czy ropucha, wąż , tygrys , żółw czy chorągiewka...kiedyś to wszystko po trosze widziałam , co z tym zrobiłam , jaki jest mój stan dzisiejszy...ufam, że pokażesz, Panie ...

Znów przychodzi okres znienawidzenia siebie, choć kocham siebie mam się właśnie tak poczuć... to dobre ćwiczenie. Tak więc dziś mnie nie ma prawie wcale na tym świecie, jestem nikim , trudne to do pogodzenia , gdy się jest wśród ludzi i służba choćby tylko w kościele może mi wręcz przeszkadzać, ale staram się wejść głębiej w ciszę jak widzę już w pierwszy dzień, więc....

Panie mój , proszę Cię byś dał mi szansę na tę ciszę w sercu, byś zakrywał przede mną to, co mi może mi przeszkodzić, bym była tylko ja i Ty...

Duchu Święty prowadź! Otwieraj me oczy , bym widziała, uszy bym słyszała i serce me otwórz na poznanie prawdy o sobie...

Dorota Lis 17 '14, 23:45 · Komentarze: 1
Strony: «« « ... 117 118 119 120 121 ... » »»