Już jest nowy numer:
Z O B A C Z !
'kreskówki na dobranoc, plusz do snu
nim wstanę wrócisz już
pokażesz mi kolory, ślady chmur
przestanę płakać, znów'
https://www.youtube.com/watch?v=NS473p4m-wo
Mt 1, 18-24 Jezus urodzi się z Maryi zaślubionej Józefowi, potomkowi Dawida
Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak.
Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem prawym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie.
Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: «Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów».
A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez Proroka: «Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy: Bóg z nami».
Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie.
Dziś ja mogłabym tę Ewangelię tak napisać ( o sobie oczywiście ) :
Z moim małżeństwem było tak.
Miałam męża ateistę, żyłam w związku niesakramentalnym, mam syna z tego związku. Kiedy ja ciężko zachorowałam, stając w obliczu śmierci przeżyłam swe nawrócenie , mąż odszedł. Nie stawiałam sprzeciwu , nie rozumiałam jedynie. Uznałam też , że ze względu na moje nawrócenie będzie to dla mnie lepsze.
Dziś w Ewangelii zobaczyłam jednak coś. Zobaczyłam siebie jako egoistkę, której stało się wygodnie , a z czasem coraz bardziej wygodniej , jak widzę. Nie zastanawiałam się nad tym , co Bóg do mnie mówił o pewnych dwóch zdarzeniach z mężem (już byłym mężem wtedy), a ja akurat zrobiłam przeciwnie . Jak dziś spojrzałam na to, zobaczyłam , jak Jezus mówił o wzajemnym uświęcaniu się w Nim męża i dzieci w takim związku, to ja zareagowałam jedynie mową do syna „ jak tata będzie chciał do nas wrócić , to go przyjmę”, gdy Bóg nakazał mi milczeć w pewnej sprawie , to i owszem spróbowałam, ale gdy skrupiać się w pewnym momencie zaczęło na synu, nie wytrzymałam i na dodatek to był moment podjęcia decyzji o odejściu całkowicie z firmy męża. Dziś miałam myśli...co Ty, Panie wtedy chciałeś ode mnie…? Niestety wtedy mi to do głowy nie przyszło, że słowa Jezusa mogły dotyczyć naszej przyszłości, myślałam , że tyczą się danej chwili i sytuacji , w których się znajdowałam.
Patrząc na to , co zrobił dziś św. Józef widzę brak swego rozeznawania , faktem jest , że wtedy na ten temat niewiele wiedziałam i nie winię siebie za to. Dziś zobaczyłam jednak swoje krótkofalowe myślenie, a Bóg myśli inaczej i widzi całość i pragnie zbawienia wszystkich.
Dwojakie mi myśli chodzą więc po głowie….powrót męża jest możliwy i brak mojej modlitwy o jego nawrócenie , brak troski o jego zbawienie, a mój syn – jak spojrzę na wczorajsze rozważanie o rodowodzie, ma ziemski korzeń przecież właśnie w nim i jego rodzinie. Do tej pory jedynie mężowi błogosławiłam i modliłam się o jego zdrowie, bo jest chory. Kwestie jego nawrócenia przerzuciłam na jego partnerkę , która jest z nim od naszego rozstania, osobę wierzącą, obecnie już teraz wdową , ale niestety o ślubie przed Bogiem nic nie wspominającą .
Dziś rozmawiałam z pewnym młodym, Bożym człowiekiem, który mi przypomniał poprzez swoje rozważania na pewien temat, że mamy Rok Miłosierdzia, czas dany nam , by co niektórzy może powrócili na łono Kościoła…a może w ogóle po raz pierwszy z tym Kościołem się złączyli...
Trochę zabolało mnie więc to moje spokojne gniazdko, które sobie uwiłam… Jak św. Józef chciałam dobrze podług siebie, św. Józef posłuchał, a ja nie słyszałam...
Modląc się za obcych mi ludzi, o ich nawrócenie , nie pomyślałam o byłym mężu. Od dziś więc już modlitwa o nawrócenie , o wypełnienie się woli Bożej nie tylko we mnie ale i w nim,, będzie płynąć...
Dziękuję Ci , Panie mój, że mi to pokazałeś…
Przyjmę każde Twe rozwiązanie, w tej chwili nie wiem jakie masz plany, Panie , ale Tobie przecież ufam...
Mt 1, 1-17 Rodowód Jezusa Chrystusa, syna Dawida
Rodowód Jezusa Chrystusa, syna Dawida, syna Abrahama. Abraham był ojcem Izaaka; Izaak ojcem Jakuba; Jakub ojcem Judy i jego braci; Juda zaś był ojcem Faresa i Zary, których matką była Tamar. Fares był ojcem Ezrona; Ezron ojcem Arama; Aram ojcem Aminadaba; Aminadab ojcem Naassona; Naasson ojcem Salmona; Salmon ojcem Booza, a matką była Rachab. Booz był ojcem Obeda, a matką była Rut. Obed był ojcem Jessego, a Jesse był ojcem króla Dawida.
Dawid był ojcem Salomona, a matką była dawna żona Uriasza. Salomon był ojcem Roboama; Roboam ojcem Abiasza; Abiasz ojcem Asy; Asa ojcem Jozafata; Jozafat ojcem Jorama; Joram ojcem Ozjasza; Ozjasz ojcem Joatama; Joatam ojcem Achaza; Achaz ojcem Ezechiasza; Ezechiasz ojcem Manassesa; Manasses ojcem Amosa; Amos ojcem Jozjasza; Jozjasz ojcem Jechoniasza i jego braci w czasie przesiedlenia babilońskiego.
Po przesiedleniu babilońskim Jechoniasz był ojcem Salatiela; Salatiel ojcem Zorobabela; Zorobabel ojcem Abiuda; Abiud ojcem Eliakima; Eliakim ojcem Azora; Azor ojcem Sadoka; Sadok ojcem Achima; Achim ojcem Eliuda; Eliud ojcem Eleazara; Eleazar ojcem Mattana; Mattan ojcem Jakuba; Jakub ojcem Józefa, męża Maryi, z której narodził się Jezus, zwany Chrystusem.
Tak więc w całości od Abrahama do Dawida jest czternaście pokoleń; od Dawida do przesiedlenia babilońskiego czternaście pokoleń; od przesiedlenia babilońskiego do Chrystusa czternaście pokoleń.
Zawsze podziwiam ludzi, którzy - niekiedy całe życie nawet – poświęcają swemu drzewu genealogicznemu..
Zawsze tę Ewangelię pomijałam i tylko raz się zmusiłam przeczytać ją całą , nic dla siebie takiego nie znajdując, jak tylko trudność, że nawet gdybym znała swoje pochodzenie kilka pokoleń wstecz, to i tak bym nie zapamiętała. A w rodowód Jezusa po prostu uwierzyłam, nie umiałabym powtórzyć raczej , chyba żebym musiała się nauczyć na pamięć, a w przypadku mnie samej nie wiedziałabym po co mi ta wiedza….
Dziś stało się inaczej….
Chciałam jak zwykle oczami przelecieć po rodowodzie Jezusa - za co przepraszam Cię, Panie Jezu - i oczywiście przeleciałam tymi oczami i powiedziałam : no cóż Panie , chyba znów przerwa w rozważaniach, jak tu dziś żyć słowami Twego rodowodu ... i słyszę nagle ….To jest twój korzeń… i mnie zatkało. No pięknie to zrobiłam...ja która czuję się dzieckiem Bożym, nie widzę siebie w Boga mego rodowodzie...aż mi się gorąco zrobiło , ze wstydu ale i z radości.
Tak , Panie Jezu…. jeżeli pragnę się zakorzenić w Tobie, jeżeli karmisz mnie sobą , swoim Ciałem i Krwią, to nawet nie tylko duchowo , ale i ciałem winnam być w Twym rodowodzie, który w tym momencie już nie jest dla mnie tylko wyliczanką pokoleń, ja jestem już sercem w nim i z nim.
Bóg moim Stwórcą...a ja Jego dziełem , Jego córką i...córką Maryi…
Teraz wiem , Maryjo , co się stało wczoraj, to Ty pierwsza mnie przygotowałaś na tę dzisiejszą Ewangelię.
A wczoraj przeczytałam na FB takie słowa :
„Chciałbym, aby zwłaszcza w tych dniach dusza wzniosła się ku kontemplacji niewysłowionego misterium nad misteriami - wcielenia Słowa Bożego i by czasem ulecieć duchem, by nawiedzić Niepokalaną Panią, ciężarną Synem Bożym; i by mogła dusza uniżona, by prosiła u Jej stóp o pozwolenie, aby wejść do tej komnaty miłości, jaką jest Jej najświętsze serce, by tam kochać boskiego Oblubieńca; bo znajdziecie Go malutkim, jak odpoczywa w tej dziewiczej sypialni „
Są to słowa św. Pawła od Krzyża, w które weszłam podczas Części Radosnej Różańca, zaraz gdy tylko je zobaczyłam. Chciałam się znaleźć w Twoim sercu , Maryjo . Nie mogłam, bo na chwilę zaprosiłaś mnie do swego łona, tam poczułam … ciepło i miłość, krótka błoga chwila...tej chwili nigdy nie zapomnę…
Vinny Flynn w swojej książce „21 sposobów modlitewnego uwielbienia – Przewodnik o Adoracji Eucharystycznej” pisze, jak pewnego dnia pragnąc się modlić za pewnych ludzi, wypłynęła z jego ust modlitwa :
„Panie zamknij mnie w Tabernakulum z Tobą. I pozwól mi ich przyprowadzić ze sobą, Panie. Zamknij nas w Tabernakulum z sobą”
Nigdy nie odważyłam się tak zanosić innych ludzi do Jezusa, po prostu nie śmiałabym, a wczoraj sama byłam przez chwilę w Żywym Tabernakulum , Vinny nie przesadził więc z tą swoją modlitwą, a z tym u niego miałam problem, czytając książkę, czy to czasem pychą nie pachnie…
Nie potrafię do końca jeszcze ocenić, tego co się wczoraj stało w powiązaniu z rodowodem Jezusa, ale ufam, że kiedyś mi to pokażesz , Panie Jezu...
Przepraszam za ten mój brak pragnienia i skupienia się na Twoim, Panie rodowodzie, przepraszam ...Dziś było inaczej i dziękuję Ci… I Tobie , Maryjo dziękuję…
Za tę miłość Waszą do mnie, właśnie takiej jaką jestem, z moimi upadkami i radościami, dziękuję. Zapewne i ci wszyscy , którzy z mej rodziny są czy byli przede mną, byli do mnie zapewne podobni ( dziś spytałam mamę , dokąd sięga z rodowodem – do mojej prababci odpowiedziała).
Czy tak koniecznie muszę wiedzieć…. mam Ciebie , Panie i Twój rodowód, i mi wystarczy.
Za wszystkich moich bliskich żyjących i zmarłych modlę się i ufam , że Twoja, Panie miłość i sprawiedliwość idą w parze ...
Łk 7, 18b-23 Na Chrystusie spełniają się proroctwa
Jan przywołał do siebie dwóch spośród swoich uczniów i posłał ich do Jezusa z zapytaniem: «Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?» Gdy ludzie ci zjawili się u Jezusa, rzekli: «Jan Chrzciciel przysyła nas do Ciebie z zapytaniem: Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?»
W tym właśnie czasie wielu uzdrowił z chorób, dolegliwości i uwolnił od złych duchów; oraz wielu niewidomych obdarzył wzrokiem. Odpowiedział im więc:
«Idźcie i donieście Janowi to, coście widzieli i słyszeli: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia i głusi słyszą; umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię. A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi».
Jan Chrzciciel zwątpił…? Ten, który zostaje napełniony Duchem Świętym w łonie swej matki, ten który jako pierwszy z proroków wskazuje na Osobę Jezusa ...wydaje się to nieprawdopodobne, a jednak Jan potrzebuje potwierdzenia…
I przyznaję … raduję się dziś tą Ewangelią i tym, że to zobaczyłam. Bo takie zwątpienia i mnie nachodziły. Sama się w nie wpuszczałam, myśląc po jakimś czasie np. że coś mi się przewidziało, choć najwięcej zwątpień próbowali we mnie wpuścić inni ludzie. Protestanci, zielonoświątkowcy - w to co mówi i naucza mój Kościół, nawet na początku buddyzm się odezwał , o którym się uczyłam na studiach i ich religia „pokoju i miłości” - tu zwątpienie w kwestii pełni miłości, no i chyba najbardziej niebezpieczni dla mnie ludzie - racjonaliści, potrafiący wszystko wytłumaczyć rozumem i posiadaną wiedzą – tu największy kłopot miałam, każde świadectwo Bożego działania starali się podważyć , niestety takich jest sporo w necie, ale i w realu jak się okazuje.
Dziś mogę jedynie podziękować im za te spotkania z nimi, dzięki nim bowiem poznałam więcej Boga. Cudowne moje uzdrowienie duchowe i fizyczne, spotkanie Pana Jezusa dało mi pewność taką, że wiele jeszcze musiałam poczytać, poszukać, a nade wszystko pokontemplować i pytać Pana , by nie tylko potrafić przeciwko ich wszystkim myślom pisać czy mówić, ale udowodnić sobie samej wiarę w Chrystusa.. Nie jest mi wstyd za to nawet, wiem że Bóg się z tego cieszy, nie stanęłam bowiem w miejscu , tylko wciąż Go poznaję…
Może byłoby inaczej, lżej , gdybym wcześniej poznała Maryję , Tę dzięki której już nie wątpię i ufam , może ...ale skąd mam wiedzieć jakby to było. Tak mi się teraz wydaje, ale nie jestem Duchem Świętym , nasi święci jednak o tym zapewniają , więc raczej mi się nie wydaje , ale tak jest.
Wierzę, Panie Jezu we wszystko , co czynisz dla tych, którzy Cię proszą . Wierzę w każde świadectwo czynionych cudów , składane przez ludzi świadczących o Twym działaniu, na Twoją chwałę te świadectwa wypowiadają ku pokrzepieniu i utwierdzeniu w wierze innych. I chyba jednego do tej wiary trzeba było – odwagi oddania się w Twoje i Maryi niewolnictwo, oddania wszystkiego co mam, w tym rozumu, wiedzy , zmysłów, wszystkiego…
Za tę wiarę Tobie, Panie Jezu i Tobie , Maryjo dziękuję...i proszę,.. niech nigdy nie wątpię...