Już jest nowy numer:
Z O B A C Z !
Ciężkie czasy nadeszły. O tym czytaliśmy kiedyś w różnych proroctwach. Teraz stało się faktem i stoimy przed bardzo trudnymi decyzjami. Jako zwykli ludzie boimy się i ogarnia nas trwoga przed nieznanym i przed konsekwencjami naszych obecnych decyzji. Jako chrześcianie i katolicy stoimy na progu determinacji i pełni obaw zastanawiamy się nad tym co zrobić ?, jak postąpić ?
Ja też sie zastanawiam na tej pomocy.
:(ale z drugiej strony zobaczcie, co się dzieje, czy warto sprowadzać do naszego kraju, domu tych co nie uznają naszej wiary, a za swój koran mordują ludzi ???
Zobacz film i jego treść :
https://www.youtube.com/watch?v=48zcPakMWBg
Ciężkie decyzje dla prezydenta Dudy.
Dzisiejsze czytania w sposób szczególny traktuje o Miłości przez duże M., wykraczającą znacznie ponad to, co my możemy. Pan Jezus wysoko stawia nam poprzeczkę stwierdzając, że nie jest sztuką miłować naszych najbliższych, przyjaciół , czy ludzi, którzy wyświadczają nam dobro. Tak przecież i poganie czynią. Tymczasem jesteśmy stworzeni na obraz Boży, więc nasza miłość winna objąć także naszych nieprzyjaciół : ludzi nam nieżyczliwych, często niesprawiedliwych, niewdzięcznych, interesownych, nierzadko też życiowo zagubionych, zranionych i oddalonych od Pana Boga. Czy jest rzeczą realną nieustannie mieć serce dla każdego otwarte, bez względu na to , jak ta osoba się wobec nas zachowa? Czy jest możliwe, by będąc zranionym słowem czy uczynkiem bliźniego, oskarżonym, skrytykowanym , poniżonym , oczernionym czy lekceważonym - zachować oblicze swoje jak głaz, a serce- niewzruszone na obelgi, cierpienia , by nastawić drugi policzek? Czy jest możliwe, byśmy okazali miłość i miłosierdzie ludziom z innych krajów, innych kultur, o innym kolorze skóry, poglądach i przekonaniach, a także innej wiary?....I tak, i nie. Sami nie znajdziemy w sobie tak ogromnych pokładów miłości, by urazy chętnie darować, krzywdy cierpliwie znosić, nieustannie przebaczać. Jest to możliwe jedynie wówczas, gdy czerpiemy ze źródeł Miłości Bożej i bożego Miłosierdzia. Gdy żyjemy sakramentalnie, karmimy się bożym słowem, trwamy na modlitwie , nieustannie otwarci na działanie Ducha Świętego. Być może pewien Franciszkanin , głoszący dziś słowo Boże ma sto procent racji mówiąc, że czeka nas prawdziwa próba miłości. W naszej ojczyźnie jest rozłam, w kościele także różnie bywa, a zewsząd zalewa Europę (także i Polskę) fala uchodźców opuszczających swój kraj by uniknąć rozlewu krwi, kolejnych ataków terrorystycznych, strachu, kryzysu ekonomicznego. Kto z nas byłby w stanie przełamać siebie samego, swoje obawy czy uprzedzenia, by takim ludziom udzielić azylu, wesprzeć materialnie, pomóc znaleźć pracę, czy choćby służyć modlitwą, dobrym słowem?? .. Tak. Trudne to bardzo, ale jak najbardziej możliwe. Wystarczy przypomnieć sobie Św. Matkę Teresę z Kalkuty, Św. Jana Pawła II, który przebaczył zamachowcowi, czy św. Maksymiliana Kolbego, który poświęcił swe życie ginąc śmiercią męczennika, by ocalał więzień, który miał rodzinę za murami więzienia. Wszystko w życiu ma swoje źródło , swój początek i sens właśnie w Miłości. I to z niej właśnie będziemy zdawać sprawę przed Bogiem.. Więc uczmy się kochać, wydoskonalajmy się w miłości. ..
Boże Ojcze, Ty tak bardzo mnie umiłowałeś, że posłałeś na świat swego Jednorodzonego Umiłowanego Syna, a mojego Pana i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa, aby poprzez swoją Mękę, Śmierć , Zmartwychwstanie i Wniebowstąpienie - wybawił mnie od śmierci wiecznej , dzięki czemu nie tylko przestałam być niewolnikiem grzechu, ale otrzymałam nowe życie w Duchu Świętym, stając się Twoim przybranym dzieckiem, które tak samo jak Jezus może wołać do Ciebie: "ABBA", Tatusiu..+
Jezu Chryste, Synu Boga Żywego, dziękuję Ci za to , że razem ze mną dźwigasz mój krzyż, że zawsze jesteś przy mnie, kochasz bezwarunkowo i na zawsze, a Krwią Swoich Ran obmywasz mnie z grzechów moich, uwalniasz, dźwigasz z moich upadków, umacniasz , utwierdzasz w dobrym, przemieniasz, uzdrawiasz i uświęcasz moje życie, które bez Ciebie jest niczym. Dlatego właśnie pragnę , byś królował w mojej codzienności , w każdej relacji, w każdym doświadczeniu, w całej mojej istocie, życiu moich najbliższych. Niech zajaśnieje Twoja Chwała i objawi się Twoja Miłość, potęga i Moc...+
Duchu Święty...zabierz serce kamienne , a daj mi serce z Ciała. Przemieniaj moje serce, jakże letnie i obojętne na potrzeby innych, skupione na sobie , aby coraz bardziej stawało się podobne do Twego. Naucz mnie, proszę kochać wszystkich bez wyjątku, aż do bólu, aż po krzyż....Tak, jak TY....+
AMEN.
Naszła mnie dzisiaj refleksja dotycząca naszych modlitw do świętych. A spowodowało ją pewne wydarzenie. Otóż, odmawiam od 3 dni nowennę do św Józefa. Dziś rano, pełna niepokoju i wątpliwości poprosiłam św Józefa aby dał mi znać czy moja intencja aby na pewno jest właściwa. Po chwili usiadłam do telewizora, włączony typowy kanał informacyjny, a tu nagle słyszę "św Józefie, patronie rodzin". No myślę sobie przypadek, ale nie, jakim cudem zwyczajni prowadzący mogli o nim wspomnieć gdy mówili o pogodzie? Sprawdziłam rozważania nowenny na dzisiaj - św Józef, patron ojców rodzin. Zbieg okoliczności, ktoś powie.
Ale z własnego doświadczenia wiem, że św Józef "lubi" się do mnie odzywać ;) Nieraz otrzymałam odpowiedź gdy modliłam się do niego, na mszy na której ofiarowałam komunię i modlitwę św Józefowi, otrzymałam bardzo ważne dla mnie polecenie. Tylko najciekawsze jest to, że dopiero teraz to zrozumiałam. Bo wtedy to nie była dla mnie bardzo znacząca odpowiedź, nie nurtowało mnie pytanie, które teraz nie opuszcza mojej głowy. Czyli św Józef odpowiedział na moje pytanie zanim jeszcze zdążyłam je zadać ;) Często też, gdy pomodlę się do niego, nachodzi mnie myśl w jaki sposób powinnam postąpić w danej sytuacji. A moje prośby do niego zostały już kilka razy wysłuchane :)
Mam wrażenie, że święci słuchają, czekają, aż zwrócimy się do nich z prośbą o modlitwę. Mnie upatrzył sobie św Józef, o którym nigdy wcześniej ani nie myślałam, ani nawet nie rozważałam różańca w jego kontekście. Teraz patrzę zupełnie inaczej. Każdy święty pragnie, abyśmy my również tą świętość osiągnęli. Są naszymi orędownikami, do których zwracamy się w konkretnych przypadkach. Bo gdy czujemy, że czyjaś modlitwa jest nam potrzebna, oni są tam, w Niebie, i czekają, aż jakaś biedna osóbka poprosi o pomoc :)
Dziś przed wyjściem do pracy otworzyłam pocztę, a w niej wiadomość od pewnego wydawnictwa o nabożeństwie Trzech Zdrowaś Maryja. Kiedyś czytałam o nim, ale jakoś nie zapamiętałam , na czym ono polega. W wiadomości na temat "Jak? " było tylko tyle :
Trzy Zdrowaś Maryjo odmawia się rano i wieczorem. Przy każdym Zdrowaś należy myśleć o jednej z Trzech Osób Boskich i dziękować za potęgę jaką Matka Boża otrzymała od Boga Ojca, mądrość od Syna Bożego i miłosierdzie od Ducha Świętego.
Po trzech Zdrowaś Maryjo należy odmówić z całą gorącością ducha i z żywym pragnieniem, by prośba nasza była wysłuchana, krótki akt strzelisty: „O Maryjo, moja dobra Matko – zachowaj mnie dziś (albo tej nocy) od grzechu śmiertelnego”.
Pomyślałam…dziś obchodzimy Narodziny Maryi, może obok Nowenny pokontempluję trzy Zdrowaś Maryjo na Jej cześć…
I z tym tylko od wydawnictwa u mojej podopiecznej spróbowałam…
Jakież moje było zaskoczenie, gdy zaczęłam wypowiadać pierwsze Zdrowaś! Poczułam jakby mi serce urosło , a dusza się gdzieś unosiła dosłownie i zaraz potem miałam Boga Ojca przed oczyma, dającego nam swego Syna. Kontemplowałam miłość Boga Ojca..
Przy drugim Zdrowaś znów początek taki sam z mym sercem i Syn Boży jako Słowo, Słowo które mnie karmi co dzień. Przy trzecim Zdrowaś kontemplowałam Jasność. To było niesamowite!
Trwało to wszystko krócej niż czas kontemplacji 45 min. zalecany przez św. Ignacego , bo około pół godziny, ale nigdy w życiu nie odmawiałam trzech zdrowasiek w tak spowolnionym tempie…
Zapewne nie można tego potraktować jako nabożeństwa, bo tam jak potem zobaczyłam , trzeba czegoś więcej , ale gdy do domu przyszłam "natrafiłam" na słowa św. Pawła od Krzyża : "Pozostań zawsze radosny w Bogu, który tak bardzo cię kocha." , a potem na słowa Psalmu 37 "Rozkoszuj się Panem" i mogę powiedzieć : Tak, dziś rozkoszowałam się Panem w Trójcy Przenajświętszej :)
Dziękuję Ci Maryjo , że pociągnęłaś mnie do tego, że mogłam - choć po części zapewne tylko - tak jak Ty, cieszyć się Bogiem dziś w taki właśnie sposób :))))
Chciałam podarować Maryi dziś coś, a Maryja podarowała mi więcej...